piątek, 13 maja 2016

Wyprawa pod Samotną Górę - krótki komunikat ;)

Do ostatniego rozdziału drugiej części 
"Wyprawy pod Samotną Górę" 
dodałam kilka dodatkowych stron tekstu, przybliżających bardziej pobyt Elainy w Ereborze. 

Dla zainteresowanych edytowany rozdział 11-sty tejże opowieści jest dostępny tutaj

Screen z filmu "Hobbit: Unexpected Journey", edycja moja

czwartek, 12 maja 2016

Opowiadanie "Samotność"

Źródło: Pinterest
Oto kolejne opowiadanie zainspirowanie Silmarilionem J.R.R. Tolkiena. (pierwsze tutaj).


Zapraszam do lektury! :)

Mijające dekady, uciekające w przepaść czasu wieki były dla Ainura niby mrugnięcie powieką.
Zamknięty w swej siedzibie, za którą obrał opuszczone wieżyce starej twierdzy w bezludnych puszczach północy, trwał. Nie w znanych przestrzeniach, lecz pomiędzy nimi. Spokojny, uśpiony, taki sam jak na początku czasów. Bezwymiarowy. Istniał, choć był na śmiertelników niewidzialny i niewyczuwalny dając im fałszywe poczucie, że zły duch odszedł.



Aeglossel, Widząca, biała Wiedźma, stała samotnie na szczycie twierdzy Rodu, skanując przestrzeń na wiele kilometrów wokół. Czuła wibracje energii i zaburzenia pól elektromagnetycznych, które były dla niej jak pomruki odległej burzy, które towarzyszyły walce i upadkowi wielkiego czarnego smoka Ancalagona.
Usta elfki poruszyły się, gdy zaczęła szeptać formułę zaklęcia. Należało bowiem jak najszybciej pozbawić truchła czarnej bestii wszystkich jej magicznych właściwości, by duch smoka nie przetrwał ani nie zaczął szukać czegoś w czym mógłby się ukryć. Wiedźma przymknęła oczy i poczuła swoimi zmysłami jak zaczyna w jej kierunku płynąć niby wiatr, niby podmuch, który gdy dotarł do niej począł uderzać w jej ciało wnikając w drobną postać. Stanęła pewniej na nogach, bo podmuchy były coraz silniejsze. Na ostatnim etapie kobieta czuła się jakby walczyła z huraganem, starając się ze wszystkich sił ustać na nogach. Czuła jakby coś paliło ją od wewnątrz, jej źrenice zmniejszały się, to rozszerzały, w głowie słyszała jakby głos, mówiący w nieznanym jej języku.
- Odejdź! Nie jestem twoją sługą! - wysyczała, domyślając się, że być może to twórca Ancalagona upominał się o swoją własność.
Elfka skupiła całą swoją energię i moc by oprzeć się głosowi, który był coraz bardziej natarczywy. I nagle... wszystko ucichło. Napierająca na nią energia nagle znikła, a Aeglossel straciła równowagę i upadła na kamienną posadzkę. Wsparła się jednak na kosturze i wstała. Mimo, że przejęła energię tak wielkiego stworzenia, cały proces ją osłabił. Zwłaszcza że nie spodziewała się aktywności stwórcy smoka. Mimo to udało jej się przejąć całą energię zdychającej bestii.
- Władca będzie zadowolony. - wyszeptała i powoli zeszła krętymi schodami wgłąb twierdzy.

środa, 11 maja 2016

"The English Ladye And The Knight" - fanvideo Lady Marian&Guy of Gisborne

Króciutki post, bo chciałam podzielić się z Wami bardzo przyjemnym fanvideo.
 Piosenkę śpiewa Loreena McKennitt. 
Bohaterowie znani i lubiani, więc nie przedstawiam ;)


poniedziałek, 2 maja 2016

Podróż w czasie - rekonstrukcja historyczna.

Dziś realizuję jeden z planów blogowych na ten rok i uchylam rąbka tajemnicy dotyczącej mojego hobby czyli rekonstrukcji historycznej.


A więc od początku...

Do ruchu rekonstrukcyjnego przyłączyłam się w styczniu 2015 roku. W moim mieście działa jedno z większych bractw w Polsce, więc nie musiałam daleko szukać. Ja i bractwo, do którego należę, odtwarzamy tzw. okres okołogrunwaldzki. czyli końcówkę XIV i początek XV wieku.

Dlaczego wybrałam takie hobby?
Po pierwsze...
Interesowało i interesuje mnie jak ludzie żyli dawniej. Co oni jedli, co pili, na czym spali, z czego i jak robili przedmioty codziennego użytku itp. Rekonstrukcja daje mi możliwość nie tylko zaznajomienia się z tym, poszerzenia wiedzy, ale uczestniczenia w pewnym stopniu w życiu ludzi z sprzed 600 lat. 
Po drugie...
Chciałam się nauczyć walczyć. Umożliwiono mi to. Dzielnie trenowałam z chłopakami z bractwa w sekcji ciężkozbrojnych i raz nawet udało mi się wyjść do turnieju. Choć zajęłam tam słabe miejsce, to uważam sam fakt uczestnictwa w walkach za jedno z największych osiągnięć w moim życiu. 
Po trzecie...
Lubię przybywać w warunkach, nazwijmy to umownie, surwiwalowych, blisko przyrody, gdzie człowiek jest zdany w dużym stopniu tylko na siebie. A takie mniej więcej w obozach na turniejach panują. Choć coraz częściej organizatorzy turniejów zapewniają możliwość skorzystania z prysznica, a toi-toi to już standard, nadal życie obozowe jest wyzwaniem, dla niektórych nie do przejścia. 
I po czwarte...
Zawsze chciałam robić w życiu coś, o czym mogłabym kiedyś opowiedzieć wnukom ;)