wtorek, 23 lutego 2016

Ponowna publikacja I części fanficku "Wyprawa pod Samotną Górę.



Witajcie :) Dłuższa cisza zapadła na moim blogu, ale to wynik wielu rzeczy, którym musiałam sprostać na co dzień, a także projektów, których się podjęłam, a które zajęły całkiem moją uwagę. Obecnie odgrzebałam się już z części spraw i mam chwilę, żeby wrócić do bloga.
Mając w pamięci, że kilka osób prosiło o ponowną publikację pierwszej części fanficka "Wyprawa pod Samotną Górę" niniejszym to czynię.  Dziś pierwszy rozdział. Kolejne części będą pojawiać się cyklicznie co tydzień.



Rozdział I
Shire



Po przeprawieniu przez Góry Mgliste rozstała się z pobratymcami, którzy wędrowali dalej na zachód. Towarzyszył jej tylko czarodziej.
Cała wędrówkę przez Rhovanion odbyli w towarzystwie rzemieślników i kupców, którzy wyruszyli z Żelaznych Wzgórz w długą drogę do Błękitnych Gór, gdzie też żyły krasnoludy. Ona i czarodziej trzymali się jednak na uboczu grupy. Sami zasiadali przy ognisku i prowadzili długie rozmowy, kiedy to ów jegomość w szarym płaszczu i spiczastym kapeluszu opowiadał młodemu krasnoludowi o dawnych czasach i tajemnym celu tej wędrówki.
Ale także ich ścieżki miały się rozejść po kilku dniach od zejścia z Gór, gdyż czarodziej, jak to mgliście rzekł „nim przyjdzie co do czego, ma jeszcze do załatwienia sprawy nie cierpiące zwłoki”. Rozstali się więc na Ostatnim Moście na Szarej Wodzie, życząc sobie nawzajem bezpiecznej podróży, na końcu której oboje mieli się spotkać w Shire. Powędrowała więc dalej sama, a czarodziej ruszył na północny zachód.
Wędrowało jej się spokojnie. Nie obawiała się ludzi, bo ci szanowali zawsze krasnoludy, ze względu na ich talenty kuźnicze i płatnerskie i umieli z nimi współegzystować w pokoju. Podejrzewała zresztą, że większość brała ją za krasnoludzkiego mężczyznę. Było to typowe dla innych ras, że nie umieli odróżnić na pierwszy rzut oka z kim mają do czynienia. Tak więc wszyscy ludzie, których mijała, a było ich niewielu w opustoszałym kraju, nie zwracali na nią szczególnej uwagi. Poza tym każdy wiedział, że krasnoludy są bardzo silne, mimo niewielkiego wzrostu i nie warto z nimi zadzierać. Nie sprowokowane, nigdy same nie atakowały. Zawsze bardziej interesowało je spokojne gromadzenie cennych skarbów ziemi i pracy ich własnych rąk niż podbijanie i wojny. Co innego jeśli ktoś ośmielił je urazić, lub zagrozić ich siedzibom. Pamiętały one krzywdy tak dobrze jak i zasługi. Kiedy przyszło im się bronić, albo dokonać odwetu na wspólnym wrogu, krasnoludy z kowali i górników zmieniały się w wytrawnych żołnierzy. A trzeba tu zaznaczyć, że jeden krasnolud w bitwie znaczył tyle co dziesięciu ludzi.
Jeśli więc jakiś krasnolud wyruszał w drogę to zawsze uzbrojony po zęby, nigdzie nie ruszając się bez swego oręża, którym posługiwał się biegle. No chyba, że akurat udawał się do kopalni, kuźni lub na wieczerzę. Ale i wtedy narzędzia pracy jak kilof czy młot stanowiły groźną bronią. Tak więc młoda Krasnoludzica mając ze sobą miecz przytroczony do boku, łuk z kołczanem pełnym strzał na plecach, kilka noży bojowych poukrywanych w różnych miejscach i dwa nie duże topory, mogła się czuć bezpieczna. Jedynie orkowie mogli jej zagrozić, ale i o tych już dawno nie słyszano w zachodniej części Eriadoru.
Maszerowała szybko i nie robiła postojów, prócz tych na nocleg. Wyruszała przed świtem i zatrzymywała się na odpoczynek późno w nocy. Na szczęście w jednej z przydrożnych gospód nieopodal Bree, udało jej się dostać kucyka i tym sposobem droga stała się łatwiejsza.
Kiedy minęła granicę Shire, słońce już zachodziło, ozdabiając okolicę migoczącą poświatą. Jechała teraz przez zielone łąki, z wysoką trawą, ozdobione gdzieniegdzie błękitnymi cętkami chabrów, przez ocienione wąwozy, gdzie promienie nie docierały przez gąszcz liści. Pola po obu stronach drogi złociły się dojrzałą pszenicą pod promieniami znikającego słońca, a zieleń niewielkich sadów owocowych i zagajników zachęcała, by zagłębić w ich gąszcz. Wokół panowała tak kojąca cisza, że nawet ten młody krasnolud, który zawsze z utęsknieniem czekał na powrót do ciemności podziemnego miasta, który ukojenia szukał wśród stukotu młotów kowalskich i chrzęstu broni, teraz czuł w sercu wszechogarniający spokój tej sielskiej krainy. Słońce schowało się za horyzont i niebo na wschodzie nabrało fioletowego odcienia przechodząc w coraz to ciemniejszy granat, aż do atramentowej czerni.
W czasie wspólnej podróży czarodziej poinstruował ją gdzie ma się kierować, kiedy minie Bree i Wschodni Gościniec doprowadzi ją do mostu na rzece Brandywinie. I czego szukać gdy już będzie przemierzać Shire. Przydały się jej teraz te wskazówki.
Noc była ciemna i wilgotna. Mimo iż świecił księżyc, zasłaniała go cienka warstwa chmur i niewiele było widać. Naprawdę było to szczęście, że niebezpieczne okolice zostawiła już dawno za sobą i mogła podróżować spokojnie nawet w nocy nie obawiając się ataku. Była już zmęczona podróżą i marzyła o tym by normalnie zjeść i odpocząć.
W końcu dostrzegła światełka w ciemności i zdała sobie sprawę, że jest już prawie na miejscu. Wjechała do osady nie niepokojona przez nikogo. W karczmie zostawiła kucyka i przeszła przez kamienny mostek na drugi brzeg strugi. Wejście na pagórek nie zajęło jej wiele czasu i od tej pory zaczęła się dokładnie przypatrywać drzwiom mijanych domostw. Przy trzecim domu dostrzegła migoczącą runę wydrapaną czymś ostrym na lakierowanych drzwiach. Otworzyła furtkę i weszła ścieżką po kamiennych schodkach przed drzwi. Przyjrzała się symbolowi. „Włamywacz”… tak, to na pewno tutaj, pomyślała. Zajrzała w okienko. W środku paliło się światło i słyszała dużo wesołych głosów. I jeden rozeźlony. Rozejrzała się wokół drzwi szukając dzwonka. Dostrzegła go i pociągnęła za sznurek. Melodyjny dźwięk uciszył na chwilę nocne świerszcze w bluszczu pnącym się wokół okienka przy drzwiach. Zaraz też usłyszała za drzwiami szybkie kroki i zbliżający się poirytowany głos.
- No nie! Jeszcze jednego licho niesie?! To już nawet nie jest śmieszne!
Drzwi skrzypnęły i jej oczom ukazał się hobbit w szlafroku.
- Pan Baggins? Elaina! Do usług! – przedstawiła się i weszła energicznie do środka nie czekając na zaproszenie.
- To pomył… - zaczął, ale zaraz za nim pojawił się czarodziej.
- Och! Moja droga, już się martwiłem. – rzekł z ulgą czarodziej.
- Gandalfie, przecież obiecałam, że będę. Musiałam iść dłuższą drogą. – uśmiechnęła się pogodnie.
- Jesteś i to najważniejsze. A to nasz zacny gospodarz i mój stary przyjaciel Bilbo Baggins. - Gandalf przedstawił hobbita.
- Wciąż do usług! – uśmiechnęła się do Bilba.
- Wzajemnie, dla ciebie i twych krewnych! – wymamrotał hobbit, gdyż dostrzegł trzy paskudne szramy na lewej skroni dziewczyny, kiedy zdjęła siwy kaptur. Ciemne włosy rozsypały się po jej plecach. Krasnoludzka kobieta odpięła kołczan i łuk.
- Gdzie to położyć, żeby zbytnio nie zawadzało, panie Baggins? – zapytała trzymając w ręku oręż i rozglądając się po korytarzu.
W kącie zobaczyła stertę broni. Bez wątpienia krasnoludzkiej broni. W końcu dostrzegła skrzynię pod ścianą, na której leżały jakieś wiekowe książki. Podeszła i położyła na nich swój łuk i kołczan.
- Nie, tylko nie tam! To zabytkowe zbiory… - zaczął Bilbo.
- Możesz gdzieś to odwiesić, łaskawy panie? – Elaina podała płaszcz hobbitowi.
Bilbo zamarł na chwilę na widok dwóch toporów, które ukryte były pod jej płaszczem.
- Słucham?... A tak, tak! – odparł szybko coraz bardziej zdziwiony Bilbo i zawiesił okrycie na drewnianym haczyku, obok innych płaszczy, które należały do innych gości przybyłych wcześniej.
Elaina spojrzała na różnokolorowe płaszcze.
- Wszyscy już są Gandalfie? Spóźniłam się? – zapytała trochę zaniepokojona.
- Nie moja droga, jesteś na czas. Czekamy jeszcze na pana Thorina. – odparł spokojnie czarodziej.
Elaina w tym czasie odłożyła dwa topory, tak samo jak łuk i kołczan, na książki i na końcu odpięła miecz od pasa. Ten też wylądował na zabytkowym zbiorze Bilba.
- Chodź, chodź, właśnie zaczynamy kolację. Przedstawię cię reszcie. – rzekł Gandalf.
Po czym wskazał jej drogę, by poszła za nim. Hobbit podążył za nimi.
Bilbo był wyjątkowo zaskoczony tym gościem, bo nie spodziewał się „krasnoludzicy”. Do tego nie brzydkiej. Owszem była o wiele zbyt potężnie zbudowana jak na gust hobbita i miała brodę, ale poza tym nic jej nie brakowało. Bilbo przyglądał się ukradkiem zarostowi dziewczyny. Z jej podbródka zwisały piękne długie kosmyki, spięte trzema srebrnymi pierścieniami. Słyszał, że krasnoludzkie kobiety mają zarost, jednak nie wiedział, że różnił się on tak bardzo od bród krasnoludów. Kiedy u krasnoludów twardy włos pokrywał cała żuchwę, u ich kobiet włosy rosły tylko na podbródku i były miękkie i delikatne jak te na głowie. Kobiety krasnoludzkie bardzo dbały o swoje brody, układały je w przeróżne fantazyjne warkocze, które spinały różnego rodzaju ozdobami.
Kiedy weszli do jadalni krasnoludy przekrzykiwały się o potrawy leżące na stole. Kilku wołało czarodzieja na toast, albo dopytywało się gdzie poszedł. Kiedy Gandalf odsunął się i zobaczyli niespodziewanego gościa, wszystkie głosy zamarły.
Bilbo stwierdził, że porównując ją z osobnikami jej rasy, którzy opanowali jego jadalnię, była jedynie drobnym dziewczęciem.
Krasnoludzica stała i patrzyła dumnie, nie speszona na dwunastu krasnoludów, siedzących przy stole. Oni mierzyli ją zdziwionym wzrokiem.
W końcu odezwał się Balin, najstarszy z nich, z długą siwą brodą.
- Gandalfie, kim jest ten krasnolud? – zaczął ostrożnie.
- Może się zgubiła? – wypalił Ori, młody krasnolud, którego broda zaczynała dopiero gęstnieć, ale jego starszy brat Dori zaraz uciszył go.
- Siadaj Ori!
- Nie znam jej, nie jest z Błękitnych Gór. – rzekł z frywolnym uśmiechem Fili do Kilego, dając mu jednocześnie porozumiewawczego kuksańca w żebra.
- Panowie, oto pani Elaina. Jeśli będzie taka wola wodza naszej kompanii dołączy do nas. - Gandalf postanowił położyć kres tym dywagacjom. – Po kolei, panowie Bofur, Bifur, Balin, Dwalin, Dori, Nori, Oin, Bombur, Ori, Fili, Kili i pan Gloin.
- Zawsze do usług szanownych panów! - dziewczyna pokłoniła się nowym kompanom.
Wszyscy skinęli uprzejmie głowami i kilku nawet zaoferowało swe usługi. Tak grzeczne powitanie, Elaina zawdzięczała faktowi, że krasnoludy bardzo poważają kobiety swojej rasy i zawsze okazują im szacunek. I biada temu, kto zachowałby się niegodnie wobec krasnoludzicy przy jej rodakach. Niechybnie zostałby przywołany do porządku, niekoniecznie pokojowymi metodami.
Jednak pomimo całego tego szacunku Dwalin, największy, z wytatuowaną łysą czaszką zwrócił się gniewnie do czarodzieja.
- Najpierw namawiasz nas do zabrania ze sobą hobbita, a teraz jeszcze ona? Kto to, na Durina, jest? – powtórzył twardo pytanie Balina.
- Dwalinie, wszystkiego dowiesz się we właściwym czasie. – odparł spokojnie Gandalf, puszczając mimo uszu uwagi o hobbicie. - Usiądź tutaj, moja droga. – przystawił stołek Elainie obok Bofura i również przysiadł się do zastawionego stołu.
Dwalin popatrzył tylko niechętnie na czarodzieja i nie odezwał się więcej. Chwycił za to kawał pieczonego kurczaka i pożarł go w trzech kęsach.
Stół w jadalni Bilba był zastawiony potrawami do samych brzegów i nawet nie było miejsca, żeby postawić gdziekolwiek kufel z przepitką. Krasnoludy z natury jedzą bardzo dużo i często. Dlatego ilość jedzenia przygotowana na to spotkanie przeraziła by każdego. Były tam plastry szynki wędzonej i gotowanej, różne pieczone mięsa pokrojone w plastry, ćwiartki pieczonego kurczaka, wielkie misy kiełbasy, pomidory na surowo i marynowane z jakimś serem, kilka rodzajów chleba, bułki, przynajmniej z cztery różne gatunki serów żółtych, jajka sadzone i cała miska gotowanych na twardo, do tego ogórki pokrojone w grube plastry, duszona cebula, marchew gotowana z groszkiem, cukinie smażone na oliwie, chrupiące grzanki z razowego chleba, placek kminkowy, jabłka na surowo i pieczone, miseczki z chrzanem i musztardą dla smaku, a obok rondelka z marmoladą pachniało cudownie ciasto z jabłkami. Pod ścianą stały zaś ustawione pękate beczułki z winem i piwem.
Dziewczyna domyśliła się, że krasnoludy opróżniły spiżarkę hobbita, co by tłumaczyło jego nieżyczliwość. Ale była bardzo głodna i była też krasnoludem więc z zapałem wzięła się do jedzenia.
Biesiada trwała prawie dwie godziny. Krasnoludy jadły, piły i śpiewały. Mimo początkowej niechęci, wszyscy zachowywali się uprzejmie wobec dziewczyny.
Dwóch z nich, najmłodszych, nie licząc Oriego, którego już zdążyła poznać z imienia, zaprosiło Elainę do wspólnego biesiadowania, wykrzykując to przez stół. Byli to Fili i Kili. Kiedy zrobiło się więc małe zamieszanie i pan Gloin wyszedł z Filim po koleinę beczułkę trunku, Elaina przesiadła się szybko do Kilego. Na twarzy Filego zagościł szeroki uśmiech gdy zobaczył Elainę obok brata i zostawiwszy beczkę na stojaku wrócił czym prędzej na miejsce. Szybko znaleźli wspólny język, mimo, że Elaina była od nich starsza. Obaj zgodnie zaproponowali jej swoją kompanię podczas wyprawy. Kiedy Gloin wrócił na miejsce i zobaczył, kto siedzi obok młodzieńców, odsunął Filego i spojrzał na Elainę.
- Przesuń się chłopcze. Niech no ją zobaczę. – mruknął do Filego i pomierzył wzrokiem dziewczynę – Całkiem przyzwoitej roboty karwasze. No, no, bardzo solidna robota. Specyficzny wzór. Czy aby nie wykonali tego rzemieślnicy z Żelaznych Wzgórz? Z daleka do nas przybyłaś?
- Tak, panie. Daleka droga za mną. – odparła, pomijając milczeniem temat Żelaznych Wzgórz.
- Zatem wypijmy za twoją bezpieczną podróż. Oin podaj no ten gąsiorek! – rzekł donośnie rudobrody krasnolud do brata. Niestety Oin był lekko przygłuchy i niedosłyszał Gloina.
- Oin, stary pień by usłyszał! Podaj to piwo! – wrzasnął Gloin wprost do ucha Oina.
- Czego się drzesz! Masz i pij! – odburknął lekko obrażony Oin podając aż trzy gąsiorki.
Gloin polał sobie, Elainie, Filemu i Kilemu, i w ostatniej kolejności Oinowi, który burczał coś dalej pod nosem.
- Napij się z nami staruszku! Humor ci się poprawi!... – klepnął brata w ramię – …bo na słuch już za późno! – zwrócił się cicho do młodzieży, a oni o mało nie zakrztusili się trunkiem, wybuchając śmiechem.
Elaina szybko rozluźniła się wśród nowych znajomych i świetnie się bawiła. Dzięki Filemu i Kilemu wiedziała, że nie będzie się czuć osamotniona podczas wyprawy. Świetnie się rozumieli. Elaina kilka razy napotkała spojrzenie Gandalfa, po którym widziała, że jest zadowolony iż została tak ciepło przyjęta.
Z szeptanych rozmów od współbiesiadników dowiedziała się, że ich gospodarz także ma uczestniczyć w wyprawie na wschód. Zdziwiło ją to, bo hobbitów uważała za domatorów zakopanych w ich wymuskanych ogródkach, nie szukających przygód i stroniących od awanturniczego życia. Przyglądała się ukradkiem Bilbowi siedzącemu w kącie i patrzącemu żałośnie jak krasnoludy rujnują mu dom. Wcale nie różnił się od innych hobbitów, ani nie wyglądał jej na wędrowca żądnego przygód. Ale to już nie był jej problem. Wróciła więc do rozmowy z Kilim i Filim.

Kiedy pierwszy głód został zaspokojony krasnoludy zaczęły się rozłazić po norce. Biedny Bilbo biegał za nimi po domu, pilnując żeby czegoś nie zniszczyły.
- Możesz zostawić tę serwetę? To nie szmata! – wyrwał jednemu serwetkę, kiedy krasnolud wycierał nią kielich.
- Przecież jest cała w dziurach!
- Oczywiście, bo jest dziergana na drutach. Taka robótka ręczna. – wyjaśnił Bilbo.
- Jam tam wolę robić mieczem. Dziury są wtedy większe. – odparł Bofur wybuchając śmiechem wraz z resztą rozzuchwalonych krasnoludów.
Elaina, Kili i Fili, wzięli swoje kubki z piwem i rozsiedli się na korytarzu, przy drzwiach. Obaj młodzieńcy dopytywali się ją o podróż i broń jaką ze sobą miała. Podobała im się nowa znajoma, a już zwłaszcza to, co ze sobą przyniosła. Elaina też była zaciekawiona nowymi towarzyszami broni i tak samo chętnie odpowiadała na pytania, jak je zadawała.
Bilbo patrzył ze zgrozą jak Fili kręci młynki toporami Elainy w jego korytarzu. Kili też miał na to chętkę, ale starszy brat nie zamierzał szybko ich odłożyć. Elaina zaś zajęta była młotem bojowym Filego.
- Używasz ich do miotania? – zapytał Fili przez świst jakie wydawały topory latające nad jego głową.
- Wolę zadawać nimi ciosy bezpośrednio niż rzucać, ale i to się zdarzało. – odparła Elaina.
- Są lżejsze niż moje i dla mnie trochę za lekkie do walki wręcz. Wolałbym nimi rzucać. Ale tak po za tym są znakomite, dobrze leżą w dłoni! – oznajmił w końcu Fili odkładając topory.
- Teraz ja spróbuję! – Kili wziął oręż.
- Tylko sobie głowy nie obetnij, braciszku! – zażartował Fili.
- Do obcinania głów orków i wargów nadają się znakomicie. – zaśmiała się Elaina
- Zdrowie naszej nowej towarzyszki, bracie! – Fili podniósł kubek w górę. – Czuję, że to początek obiecującej znajomości!
- Dzięki za dobre słowa, przyjacielu! – Elaina podniosła swój kubek.
- Ciekawe co powie na ciebie nasz wuj? – rzucił Kili – Już widzę jego minę jak cię zobaczy! – zaśmiał się łobuzersko, jakby właśnie wykręcił komuś numer życia.
­- Nie wiem co powie wasz wuj. Wiem za to, że chciałabym wypróbować twój łuk, jeśli nie masz nic przeciw Kili. – rzekła naciągając cięciwę.
­- Jasne! Tylko nie traf w hobbita! – roześmiał się, a Fili i Elaina razem z nim.
- Do diaska z tymi krasnoludami! – wyrzucił z siebie Bilbo odchodząc z pola widzenia rozbawionej trójki i chowając się trochę za Gandalfem.
- Mój drogi Bilbo, czemu się tak denerwujesz? – zapytał go czarodziej.
- Jeszcze pytasz? Wokoło same krasnoludy! Zdemolowali mi cały dom! Tamci w korytarzu chcą tutaj strzelać z łuku. A toporami o mało nie obcięli kandelabru. Co te krasnoludy tutaj w ogóle robią? – żalił się hobbit.
- Ach tak, to całkiem wesoła gromadka. Przyzwyczaisz się do nich – odparł czarodziej.
- Nie chcę się do nikogo przyzwyczajać! – zirytował się Bilbo. – Nie rozumiem co oni robią u mnie w domu?
Te ostatnie słowa praktycznie wyszeptał, bo zauważył zbliżającą się Elainę.
- Gandalfie, chyba pan Thorin się spóźnia. – rzekła.
- Niedługo przybędzie.– odparł jej czarodziej, po prawdzie trochę zaniepokojony przedłużającą się nieobecnością najważniejszego krasnoluda.
Siedzący obok na fotelu Balin słyszał słowa Elainy.
- Będzie na pewno. Wyruszył na północ do naszych krewnych w ważnych sprawach. Może nie będziesz jedynym krasnoludem spoza Ered Luin. – odparł spokojnym tonem.
Elaina spojrzała zaskoczona na mędrca, ale skinęła głową w podziękowaniu za odpowiedź i oddaliła się. W korytarzu była świadkiem jak Bilbo złorzecząc na bałagan wypadł z jadalni. Wzięła więc do ręki stertę brudnych talerzy, która leżała na sekretarzyku w korytarzu i podeszła do hobbita.
- Wybacz, panie Baggins, że przeszkadzam. Gdzie sprzątnąć te naczynia? – zwróciła się do niego.
Nagle koło niej pojawił się Fili i zabrał jej jeden talerz.
- Też pytanie! Daj mi go! – i rzucił nim w korytarz. Zaraz też chwycił kolejny i powtórzył rzut.
Talerze wpadały po kolei w ręce Kilego. Bilbo aż się złapał za głowę. Kili zaś rzucił nim do kuchni, gdzie przejął je stojący przy zlewozmywaku Bifur. Akrobacje, które Fili wyczyniał z miskami i talerzami wprawiły w osłupienie nawet Elainę. Ci którzy pozostali przy stole zaczęli stukać sztućcami rytm.
- Możecie przestać! Bo się stępią i pogną! – zawołał hobbit.
- Słyszeliście chłopaki? – rzekł Bofur – Boi się, że stępimy mu noże! – zakpił. Reszta to podchwyciła i zaczęli jeszcze bardziej walić sztućcami w stół. Kili i Fili zaczęli śpiewać, a po chwili dołączyła cała kompania, tupiąc i waląc w co tylko mieli pod ręką. Bofur przygrywał na flecie.
Krasnoludy śpiewały, a talerze i brudne naczynia znikały przerzucone do kuchni przez Kilego. Zaraz też któryś z krasnoludów wychodził ze stertą czystych.
Bilbo był przerażony tym wszystkim. Gandalf zaś wcisnął się w róg korytarza, by nie oberwać latającą porcelaną, zresztą podobnie uczyniła Elaina i oboje śmiali się serdecznie.
Bilbo wpadł do jadalni i zobaczył ku swemu zdziwieniu wszystkie naczynia i sztućce ułożone na stole. I czyste! Jeszcze przed chwilą żegnał się ze pamiątkową zastawą matki, a tu taka niespodzianka. Wszystkie krasnoludy wybuchły śmiechem. Gandalf wymownie uniósł brwi i uśmiechnął się serdecznie, a Elaina poklepała go przyjaźnie po ramieniu.
No dobrze, te krasnoludy nie są takie złe. Ale opróżnienia spiżarki Bilbo nie miał zamiaru wybaczyć.
Nagle rozległo się głośne walenie do drzwi.
- Doczekaliśmy się. Teraz jesteśmy w komplecie. – rzekł enigmatycznym tonem czarodziej i udał się by otworzyć drzwi. Reszta pośpiesznie łącznie z hobbitem, podążyła za nim. Elaina stanęła za Filim w korytarzu. Czarodziej otworzył okrągłe drzwi.
- Gandalfie! Mówiłeś, że łatwo tu trafić. – usłyszała sprzed drzwi niski, niezadowolony głos. Wyjrzała zza pleców Kilego. Dumny, potężnej budowy krasnolud wszedł do hobbitowego domu.
Nigdy go wcześniej nie widziała, choć słyszała o nim bardzo dużo. Była ciekawa jak wygląda ten sławny wojownik. Był jej bardzo, bardzo dalekim krewnym ze strony jej ojca Raina, który był spokrewniony z Dainem Żelazną Stopą, a Dain zaś dalekimi więzami z Thorinem.
- Dwa razy zgubiłem drogę. – zdjął piękną, granatowo srebrną podróżną pelerynę, pozostając w czarnym skórzanym płaszczu, obszytym futrem. – A gdyby nie ten znak na drzwiach, w ogóle nie znalazł bym tego domu! – kilku krasnoludów pokłoniło się z szacunkiem przybyszowi.
Thorin rozglądał się po wnętrzu i uśmiechał napotykając znajome twarze, między innymi siostrzeńców, Filego i Kilego. W końcu odwrócił się w stronę Gandalfa i Elaina widziała tylko jego szerokie plecy i grzywę długich, czarnych włosów spływających po kołnierzu płaszcza.
- Znak? Nie ma żadnego znaku! – wtrącił Bilbo – Malowałem drzwi w zeszłym tygodniu! – biedny hobbit jeszcze miał nadzieję, że to całe zgromadzenie może okaże się pomyłką, albo żartem Gandalfa.
- A jednak jest znak Bilbo. Sam go narysowałem. – odparł czarodziej – Elaino, moja droga podejdź tutaj. – uprzejmym gestem skinął na dziewczynę.
Thorin odwrócił się zaskoczony. Elaina wyszła zza Filego i minąwszy krasnoluda stanęła obok Bilba. Krasnolud uniósł brwi na widok spodziewanego czternastego krasnoluda, który okazał się być młodą krasnoludzką kobietą. Zmierzył ją od stóp do głów. Ubrana była jak wojownik. Głowę trzymała wysoko i dumnie. Miała długie włosy barwy ciemnego zimnego brązu, które sięgały połowy pleców. Część spływała na piersi dziewczyny dwoma warkoczami spiętymi srebrnymi pierścieniami, identycznie zdobionymi jak te, które spinały jej brodę. Pozostałe rozsypały się na futrzanym kołnierzu kubraka.
- Bilbo Bagginsie, Elaino – zaczął uroczystym tonem Gandalf – pozwólcie że wam przedstawię przywódcę naszej kompanii, Thorina Dębową Tarczę.
- Do usług! - Elaina pokłoniła się Thorinowi, wiedząc kogo ma przed sobą i jak niskie jest jej pochodzenie w porównaniu z jego, mimo, że nie była plebejuszką poprzez pokrewieństwo z Dainem, władcą Żelaznych Wzgórz. Dębowa Tarcza odpowiedział jej lekkim skinięciem głowy.
- A więc to jest ten hobbit? – Thorin z trudem oderwał wzrok od Elainy i spojrzał na Niziołka – Powiedz, panie Baggins znasz się na wojaczce? Co wolisz bardziej? Topór czy miecz? – spojrzał szybko na Elainę, zastanawiając się jaką bronią prócz miecza może władać - Co byś wybrał? – krasnolud okrążył powoli lekko zdezorientowanego Bilba i znów spojrzał mu w oczy.
- Całkiem nieźle strzelam z procy, jeśli chcesz wiedzieć, mój panie. – odparł Bilbo siląc się na dziarski ton – Ale nie wiem na co ci to?
Thorin uśmiechną się gorzko.
- Tak myślałem. To raczej jakiś sklepikarz niż włamywacz. – powiedział ironicznie bardziej do reszty krasnoludów niż do Bilba. Kilku zaśmiało się cicho.
Po minie Gandalfa widać było, że wolałby żeby pierwsze spotkanie Bilba z Thorinem przebiegło zgoła inaczej.
- Za to ty, Elaino...– Thorin zaakcentował wyraźnie jej kobiece imię – jak mniemam nie nosisz miecza dla ozdoby, prawda? – przyglądał się krasnoludowi, sprowadzonego przez Gandalfa. 
Uwagę Thorina przykuły od razu oczy krasnoludzicy. Ciemno brązowe spoglądały na niego z odwagą i spokojem, ale i z szacunkiem. Zanim dał się omotać spojrzeniu tych hebanowych źrenic, dostrzegł trzy wąskie równoległe do siebie blizny, które rozszerzały się nieznacznie znikając pod włosami na lewej skroni dziewczyny. Zaciekawiło go, po czym była to pamiątka. Jego rozmyślania przerwała Elaina.
- Nie, panie, mój miecz to nie jest ozdoba – odrzekła z powagą – Jego ostrze jest równie prawdziwe i śmiercionośne jak strzały, którymi zabijałam wrogów.
Przez te kilka chwil, kiedy stali naprzeciw siebie, przyjrzała się Thorinowi. Był dość wysoki jak na krasnoluda i tylko Dwalin przewyższał go wzrostem, ale on był prawie krasnoludzkim olbrzymem. Długie, czarne, falowane włosy spływały Thorinowi po plecach. Kilka siwych pasm mieniło się srebrem tuż przy czole i skroniach, dodając twarzy dostojności, a ciemne, gęste brwi - surowości spojrzeniu stalowo błękitnych oczu. Thorin nie nosił długich wąsów ani brody, ale krótko przystrzyżone, co było dziwne jak na krasnoluda w jego wieku i jego pochodzenia. Mimo wszystko jednak taki zarost podkreślał szlachetne rysy jego twarzy. Elaina zauważyła iskierkę ciekawości, kiedy dostrzegł jej blizny. Ale teraz patrzył na nią przychylnym, ale dumnym i wyniosłym spojrzeniem.
- A więc jesteś także łucznikiem – to dobrze. Bystre oczy będą nam potrzebne podobnie jak ostrze twego miecza, gdy przyjdzie na to czas. – uśmiechnął się łaskawie krasnolud, po czym odwrócił się i ruszył do jadalni po drodze odwieszając pelerynę na haczyk w korytarzu, gdzie wisiały odzienia reszta kompanii.

_______________
Opowiadanie powstało na na podstawie  powieści J.R.R. Tolkiena „Hobbit – czyli tam i z powrotem” oraz ekranizacji tej powieści w reż. Petera Jacksona. 



7 komentarzy:

  1. Cudownie! Bardzo się cieszę, że postanowiłaś publikować pierwszą część. Bardzo ją lubię i chętnie przeczytam ją od nowa.
    -Dis

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka fantastyczna niespodzianka Dorotko. Z miłą chęcią odświeżę sobie tę historię ;) Przepraszam za dociekliwość ale czy Twoja dłuższa nieobecność miała może związek z Twoim hobby- rekonstrukcją historyczną? Napisałaś "projekty" i tak mi się skojarzyło z tym co pisałaś w poście noworocznym ;) Swoją drogą nie mogę się doczekać aż uchylisz nam rąbka tajemnicy na ten temat ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, miało to związek z moim hobby :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach! To w takim razie wysiłek, zaangażowanie i poświęcony czas podwójnie cieszy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo się cieszę Doroto, że zdecydowałaś się na ponowne udostępnienie pierwszej części swojego fanfika. Super będzie wrócić do tych pięknych emocji. Dzięki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie również to powrót. Do korzeni można by powiedzieć, bo od tego fanficka wszystko się zaczęło :P

      Usuń

Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)