czwartek, 20 maja 2021

"Kres drogi", rozdział 6

 

Z lekkim poślizgiem, ale w końcu publikuję kolejną część Epilogu. Przed Wami 6 rozdział. Myślę, że dosyć ciekawy i mam wrażenie, że czytanie go, przyniesie Wam wiele przyjemności.
 

Pisząc ten rozdział, muzycznie towarzyszyły mi następujące utwory:

Pierwszy to kompilacja wszystkich tematów związanych z Shire, hobbitami, Bag End itp. Ma to swoje uzasadnienie, gdyż w tym rozdziale, przynajmniej w pierwszej części, wiele będzie o Bilbie i jego perypetiach...


Drugi utwór to nastrojowa muzyka towarzysząca nam w ekranizacjach LOTR i "Hobbita", gdy na ekranie widzimy Rivendell. 



Zapraszam do lektury :)

Rozdział VI


Odwiedziny u przyjaciół”


3012r TE



Samotny szczyt wyróżniał się na horyzoncie, górując ponad wszystkim co go otaczało. Mimo, że zima odeszła już kilka miesięcy wcześniej, to czubek Góry nadal pokryty był śnieżną czapą. Erebor widoczny z wielu setek kilometrów, stanowił swoisty punkt nawigacyjny dla wędrowców, których droga zaprowadziła na wschód, za Góry Mgliste.

Krasnoludzcy kupcy wędrujący karawanami z Gór Błękitnych potrafili bezbłędnie określać gdzie się znajdują i ile czasu zajmie im jeszcze podróż, tylko spoglądając na Górę. Niektórzy potrafili przewidzieć dzięki temu nawet pogodę, a ich prognozy były nadzwyczaj trafne.

Różni wędrowcy dołączali do krasnoludzkich karawan, czasem byli to wojownicy, czasem zwykli ludzie, udający się do miasta Dale, by się tam osiedlić, a czasem kupcy z Gondoru, Rohanu, czy innych osad ludzkich w Eriadorze, podejmujący ryzykowną drogę, by zdobyć dla swoich klientów, okryte legendą wyroby rzemieślników z Dale i Ereboru. Czasem, z rzadka razem z karawanami podróżowały elfy. Dołączały na kilka dni i będąc w zasięgu wzroku wędrowały za krasnoludami, by nagle któregoś dnia zniknąć i już się nie pojawić.

Nigdy jednak z krasnoludami nie podróżował hobbit. Nigdy, aż do momentu, gdy wiosną siedemdziesiątego pierwszego roku od zabicia smoka, właśnie taki jegomość przyłączył się do jednej z karawan wracających do Samotnej Góry. Pojawił się, gdy kupcy stanęli na popas w Bree i jak gdyby nigdy nic, zaproponowawszy grzecznie swoje usługi, zapytał czy może się przyłączyć, na co po krótkiej naradzie kupcy przystali.

Przyznać trzeba było, że dawał sobie całkiem dobrze radę podczas długiej wędrówki, a wieczorami raczył krasnoludy różnymi ciekawymi opowieściami ze swojego kraju. Szybko kupcy poczęli się domyślać kim jest ów hobbit, choć on sam niewiele na ten temat mówił. Krasnoludy, znając historię wyprawy Thorina Dębowej Tarczy, która zdążyła już urosnąć do rangi eposu, połączyły w końcu fakty i „zdemaskowały” hobbita. Bilbo nadal jednak niewiele chciał opowiadać o wyprawie, choć krasnoludy ciągnęły go za język. Historia nabrała już własnego charakteru, wyolbrzymiając niektóre kwestie, choćby jego dokonania, więc hobbit nie chciał burzyć wyobrażeń krasnoludów. Czasem jednak nie mógł wytrzymać i wtrącał swoje zdanie, prostując opowieść tu i ówdzie. Najczęściej jednak unikał tematu wyprawy i paląc fajkę pogrążał się rozmyślaniach. Już dawno planował odwiedziny u dawnych przyjaciół, jednak niedokończone sprawy w Shire, powodowały, że wciąż odkładał tę wyprawę na dalszy plan. Nadszedł jednak w końcu czas, kiedy wszystkie kwestie zostały domknięte i Bilbo stwierdził, że może pozostawić dom i cały majątek swojemu siostrzeńcowi, a sam ruszyć znów ku przygodzie. Miał luźny plan, gdzie zamierza się udać i gdzie docelowo osiądzie na starość. W głowie dudniły mu słowa elfa Elronda, że zawsze w Rivendell będzie mile widziany. Tam więc planował zakończyć swoje wojaże. Tam dokończyć pisanie książki i tam doczekać dni, kiedy… Żył już tak długo… chyba jak żaden hobbit wcześniej. Jednak spodziewał się, że kiedyś kres jego drogi nadejdzie i to prędzej niż później, dlatego chciał ten czas wykorzystać najlepiej jak się dało. Chciał znów zobaczyć góry, poczuć wiatr i wolność bezkresnych przestrzeni, które rozciągały się za Górami Mglistymi. Chciał znów zobaczyć Samotną Górę. Ostatni raz kiedy ją widział, była pogorzeliskiem, a u jej stóp rozciągało się pobitewne pole. Jego przyjaciele byli ranni, nie z każdym się mógł pożegnać. A nawet jeśli się pożegnał, to nie chciał, by było to pożegnanie na zawsze. Chciał ich znów zobaczyć. Pamiętał odwiedziny Balina i Gandalfa, których pewnego dnia zastał na ławeczce przed domem, czekających na jego powrót z długiego spaceru. Och! Jak miło było mu znów gościć krasnoluda! Nie utracił tym razem zawartości całej spiżarki, ale nie miałby nic przeciw, gdyby pojawiła się znów cała thorinowa kompania i splądrowała składzik jak kiedyś. Dzięki Balinowi wiedział, że w Ereborze dobrze się dzieje, że królestwo krasnoludów rozkwita, a jego przyjaciele żyją spokojnie i dostatnio, a jego samego często wspominają. Tym bardziej więc pragnął skorzystać z zaproszenia Dębowej Tarczy, który przekazał je przez usta Balina. Razem z zaproszeniem Balin przywiózł również plik listów dla hobbita od członów kompanii. Był list od trzech braci, Doriego, Noriego i Oriego, Dwalin przekazywał ukłony z Gloinem i Oinem, a Bifur razem z Bofurem i Bomburem wyrażali nadzieję, że hobbita jeszcze zobaczą. List, który był mu najbliższy był od Elainy. Krasnoludzica w kilku zdaniach opisywała co u niech słychać. Bilbo z radością dowiedział o jej i Thorina potomstwie. Elaina z właściwą sobie uprzejmością i sympatią wspominała hobbita i podobnie jak Thorin zapraszała go do Ereboru. I to właśnie świadomość, że jest oczekiwanym gościem, prócz tęsknoty za kolejną wyprawą, była siłą sprawczą do podjęcia tej wędrówki. Każdy dzień był więc dla Bilba nieznośny, bo bardzo chciał dotrzeć do Góry jak najszybciej. Żałował, że nie namówił Gandalfa na tę wyprawę, może czarodziej sprowadziłby orły. Podróż na tych podniebnych gigantach nie należała do przyjemnych, ale zdecydowanie skróciłaby czas wędrówki. Niestety, czarodzieja z nim nie było, były za to krasnoludy. Głośne, prostolinijne, rzucające niewyszukanymi żartami. Choć z początku Bilbo żałował, że się do nich przyłączył, bo drażniły go swoim sposobem bycia bardziej niż się spodziewał, to w końcu stwierdził, że te kilka tygodni da mu czas na przyzwyczajenie się na nowo do krasnoludów, zanim dotrze do Góry. Wszak tam będzie otoczony przez krasnoludy zewsząd. Będą ich setki przechodzić obok, nad nim, za ścianą i pod nim. I to bez przygotowania może być dla niego ponad siły.

Trakt kupiecki wiódł przez Góry Mgliste, by po zejściu w doliny skierować się ku Starej Drodze Leśnej. Ta zaś przecinała na wskroś Mroczą Puszczę, wychodząc na wschodnie równiny. Ostatni etap wędrówki do Ereboru wiódł w górę rzeki Celduiny, a potem po wodach Długiego Jeziora. Gdy więc po kilku dniach postoju w oczekiwaniu na łodzie, w końcu ruszyli na północ, Bilbo poczuł dreszcz ekscytacji. Erebor był już widoczny doskonale i hobbita, tak jak za pierwszym razem, tak i teraz, uderzył ogrom całego masywu. Jego zbocza zazieleniły się przez te lata, przez co nie był on już tak posępny. Razem z Górą zmieniła się cała okolica, brzegi porosły lasy. Na jeziorze, mimo że Esgaroth nie podniesiono już z ruiny, był ruch, a dzięki rozkwitającej wiośnie, odrodzona kraina, była jeszcze urokliwsza. Bilbowi bardzo się to podobało i czuł się szczęśliwy, patrząc na to wszystko, co mijali, płynąc przez jezioro.

Mała osada kupców u północnego brzegu jeziora tętniła życiem. Gdy hobbit zszedł na brzeg, dostrzegł, prócz krasnoludów, elfy i ludzi. Wszyscy podążali za swoimi sprawami, ładowali, albo rozładowywali towar, niektórzy dokonywali jakiś transakcji. Podczas kiedy „jego” kupcy rozładowywali towary, Bilbo pozwolił sobie na krótki spacer, bo ciekawiło go to, tak niezwykłe, zbiorowisko różnych ras, które współegzystowały w pokoju, mimo wielu różnic. Otulony steraną przez drogę opończą, nie specjalnie rzucał się w oczy i zawędrował dosyć daleko, ale w porę się zorientował i wrócił więc szybko na nabrzeże. Okazało się, że uczynił to w porę, gdyż jego karawana właśnie kończyła przeładunek. Ten etap drogi hobbit miał odbyć już w miarę wygodnie na wozie, ciągniętym przez dwa kozły. Był to dla niego dość dziwny widok, bo te kozły różniły się mocno od tych, które widywał w Shire. Były wielkie, potężnie zbudowane, a rogi zawijały im się fikuśnie po bokach łbów. Jak dowiedział się od jednego z krasnoludów, trakt kupiecki dla ludzi i elfów kończył się w Dale i tam zmierzali.

Po całym dniu mozolnej wędrówki pod górę, gdy już było ciemno, dotarli w końcu w pobliże Dale. Miasto ludzi, oświetlone skrzącymi się punkcikami pochodni było niczym przy ogromnej ciemnej Górze, stanowiącej dla niego tło. Nim zamknięto bramy miasta, karawana wjechała do środka i tam hobbit pożegnał się z towarzyszami podróży. Z polecenia krasnoludów udał się do gospody przy rynku, która nosiła miano „Na Pagórku”Tej nocy hobbit, choć był bardzo zmęczony, nie umiał zasnąć. Wstawał i podchodził do okna, patrząc na Erebor. Gospoda znajdowała się, zgodnie z nazwą na pagórku, a konkretnie w najwyższej części miasta, dzięki czemu z jej okien widać było całą okolicę. Radość Bilba, że dotarł do celu, sprawiała, że nie umiał myśleć o niczym innym. Dopiero nad ranem zapadł w drzemkę, ale pierwsze promienie słońca wyrwały go ze snu. Nie czekając dłużej, zabrał swoje rzeczy i zapłaciwszy za nocleg, wyszedł z gospody i prawie biegnąc, skierował się ku bramie prowadzącej na trakt do Ereboru.

Uliczki Dale były już pełne nie tylko mieszkańców, ale i krasnoludów. Ci ostatni ustawiali swoje stragany lub kierowali się w przeciwnym niż hobbit kierunku, prowadząc objuczone kozły. Gdy Bilbo w końcu dotarł do bramy, musiał zwolnić, bo kłębił się tam niewielki tłumek. Nagle ktoś szarpnął go za ramię. Hobbit odwrócił się gwałtownie, zaciskając dłoń na podróżnym kiju. Przed nim stał wielki krasnolud z wytatuowaną twarzą i czaszką, całkiem łysy, za to z długą brodą.

- No teraz to się nawet zdziwiłem…. - mruknął krasnolud, patrząc na hobbita z szeroko otwartymi oczami.

- Pan Dwalin? - wykrztusił Bilbo, bo głos uwiązł mu w gardle.

- No, a kto inny?

Zwykle ponurą twarz Dwalina rozjaśnił szeroki uśmiech.

- Zmierzam do Ereboru… - rzekł Bilbo, ale nie zdążył dokończyć, bo Dwalin uściskał go mocno, pozbawiając na chwilę oddechu.

- Panie Baggins! Prędzej spodziewałbym się, że mi broda wypadnie, niż ciebie tutaj! Ha! Aleś nam niespodziankę sprawił! - wypuścił hobbita z ramion.

- Naprawdę? - rzekł pokasłując Bilbo. - Po tych wszystkich zaproszeniach, które przekazał mi Balin, nie mogłem sobie odmówić odwiedzin u starych towarzyszy.

- Chodź, chodź panie Włamywaczu! - Dwalin klepnął Bilba w plecy – Muszę zobaczyć minę Thorina, i chłopaków! I pani Elainy! He, he! To będzie coś! - Dwalin skierował hobbita ku niewielkiej zagrodzie.

- Panie Dwalin, nie idziemy do bramy? - zająknął się hobbit.

- Przecież nie pójdziemy do Góry na piechotę! - krasnolud wlepił kilka monet siedzącemu przy zagrodzie chłopcu, a ten, z niemałym trudem, wyprowadził największego, najbardziej dziko wyglądającego kozła.

Bilbo przełknął ślinę.

- Nie, nie! Nie pojadę na nim! Cenię sobie moje kończyli w całości! Pójdę sobie kulturalnie na nogach. Zresztą po co się śpieszyć! Pewnie wszyscy jeszcze wszyscy śpią! - Bilbo wyrzucił z siebie potok słów.

- To ich obudzimy! - zarechotał Dwalin, kończąc siodłanie kozła. - Poza tym Rzemyk jest bardzo spokojny, nie masz się czego bać, panie Baggins! - zapewnił krasnolud.

Rzemyk łypał na Bilba swoją podłużną źrenicą, wypuszczając z nozdrzy kłęby pary i dłubiąc racicą w ziemi.

- No pięknie. - mruknął hobbit. Czegóż innego mógł się tu spodziewać, jak nie wpakowania się w ryzykowną sprawę, jak tylko spotka kogoś z dawnej kompanii. Mimo to łudził się nadzieją, że tym razem będzie inaczej. Pomylił się.

Dwalin wskoczył na siodło i wyciągnął ramię do Bilba, który po chwili wahania podał mu rękę. Dwalin bez najmniejszego wysiłku posadził hobbita przed sobą.

- No to jazda! - zaśmiał się, a racice zastukały w bruk.

Bilbo wpił się rękami w długą sierść na karku wierzchowca, bo czuł, że czeka go straszna podróż. Nie mylił się. Dwalin, gdy tylko wyjechali za bramę, dał łydkę Rzemykowi, a ten wystrzelił do przodu jak szalony. Bilbo nawet nie zdążył krzyknąć. Wczepił się jeszcze mocniej w sierść kozła. Nie tak wyobrażał sobie dotarcie do Ereboru. Chciał sobie spokojnie przejść te ostatnie metry, podziwiając ogrom Góry, a dzięki Dwalinowi, serce o mało nie wyskoczyło mu z piersi, a oczy miał praktycznie cały czas zamknięte ze strachu.

- Jak tam panie Baggins? Wszystko gra? - usłyszał Dwalina – Jeszcze chwilę i będziemy!

Do uszu hobbita dobiegł przeciągły dźwięk od strony Góry.

- Zauważyli nas! - zawołał Dwalin, wyhamowując wierzchowca. Bilbo otworzył oczy i nie mógł wykrztusić słowa. Po pierwsze, z nerwów, a po drugie… wielka brama Ereboru powoli majestatycznie otwierała się przed nimi. Nad nią, przez blanki wychylały się głowy wartowników.

Dwalin uniósł rękę w pozdrowieniu.

- Zapomniałem jak jest wielka. - wykrztusił Bilbo.

- Pamiętasz ten grobowiec jaki zostawił w środku smok? - usłyszał Dwalina – To zapomnij o nim. Erebor to już inne miejsce! - rzekł w momencie, gdy przekroczyli bramę.

Bilbo nie wiedział gdzie patrzeć, wszędzie paliły się wielkie pochodnie, ściany lśniły, tu i ówdzie poprzecinane delikatnymi żyłkami. Wszędzie było jasno, ciepło i bezpiecznie.

Nie było śladu gruzów, pęknięcia na ścianach zniknęły, a przed hobbitem rozciągała się szeroka, reprezentacyjna aleja biegnąca w głąb góry.

Bilbo ześlizgnął się z kozła i wciąż oniemiały rozglądał się wokół z głową zadartą w górę.

- Zrobimy im wszystkim niespodziankę! - rzekł bardzo zadowolonym tonem Dwalin i rzucił kilka słów w khuzdul do wartownika, a ten pobiegł gdzieś pośpiesznie, znikając im z oczu. - Choć pewnie twoja obecność tajemnicą długo nie zostanie! - mruknął, bo inni wartownicy i przechodzące obok krasnoludy z ciekawością spoglądały na nietypowego jegomościa, który towarzyszył jednemu z doradców króla.

- Chciałbym ci tyle pokazać, panie Włamywaczu! - Dwalin pociągnął go za sobą – Ale nie będę wchodził w drogę Thorinowi. On cię oprowadzi po Górze! Chodź, chodź! Zapraszam do mojego domu!

- A daleko to? - wysapał hobbit, próbując nadążyć za krasnoludem.

- Czwarty poziom, druga odnoga, za Placem Thraina… - rzekł szybko Dwalin, po czy pacnął się w czoło. - Po co ja to mówię! Nie daleko, panie Baggins! Ale musimy pokonać trochę schodów.

- Aha. - odparł hobbit, widząc przed sobą pnące się wysoko w górę, rzeźbione w skale galerie.

Plac Thraina był dużą, wysoko wysklepioną skalną komnatą, z wiszącymi od stropu, na długich łańcuchach, żyrandolami, które sprawiały, że był tam całkowicie jasno.

- Muszę złapać oddech. - wysapał hobbit do Dwalina, opierając się o ścianę po pokonaniu wszystkich schodów. - Już nie mam pięćdziesięciu lat. - dodał, jakby na usprawiedliwienie.

- Mój dom jest tam. - Dwalin wskazał z dumą rzeźbione dębowe drzwi, z misternymi okuciami.

Hobbit pokiwał głową i powlókł się za krasnoludem. Marzył, by odpocząć, a bliskość domu Dwalina dawała ku temu jako taką nadzieję. Gdy krasnolud zaprosił hobbita do środka, ten od razu usiał na najbliższym krześle.

Dwalin tymczasem krzątał się, wyciągając kubki i naczynia. Potem dzbanki i strawę.

- Czy masz może coś do picia? - spytał Bilbo – W gardle mi zaschło. A Balin? Mieszka również tutaj? - dodał hobbit.

Dwalin bez słowa podał mu kubek z jakimś napitkiem.

- To najlepsze ereborskie piwo. - rzekł i Bilbowi zdało się, że krasnolud chyba nie odpowie na pytanie o brata.

- Znalazłem przepis warzenia tego trunku w jednej ze starych bibliotek. Jest niezrównane.

Bilbo skosztował i musiał przyznać Dwalinowi rację, bo choć nie był wielbicielem piwa, to ten napitek bardzo mu smakował. Delikatny i aksamitny w smaku, z lekko wyczuwalną goryczką, doskonale ugasił pragnienie.

Bilbo odsapnąwszy, wstał i począł oglądać miejsce w którym się znalazł. Komnata była przestronna i wysoka, w jednej ze ścian znajdował się duży kominek. Szerokie schody lekkim łukiem prowadziły w górę, zapewne do bardziej prywatnych jej części.

- Balina nie ma w Ereborze od wielu lat. - rzekł nagle Dwalin - Wyruszył do Morii i słuch po nim zaginął. I po Orim i po Oinie również. - to powiedziawszy, zniknął w sąsiednim pomieszczeniu.

Hobbit poszedł za Dwalinem i znalazł się w całkiem sporej spiżarce, gdzie większość miejsca zajmowały beczki, na których krasnoludzkimi runami wypisane były zapewne roczniki i gatunki trunku. Krasnolud milczał zdejmując z półek kolejne rzeczy.

- Może pomóc? - mruknął Bilbo, chcąc jakkolwiek przerwać niezręczną ciszę.

- Nie, nie! - odparł Dwalin i trochę się rozpogodził. - Jak widzisz moja spiżarka jest bardzo skromna. Niewiele można z niej wynieść. Nie to co z twojej, panie Włamywaczu. - zaśmiał się krasnolud - Ty nas częstowałeś kolacją, ja zapraszam cię na śniadanie. I radzę się śpieszyć, bo pewnie już tu idą.

Dwalin położył na stole ostatnie naczynie i zaprosił hobbita by usiadł. Bilbo był głodny, więc wziął się żwawo do jedzenia.

- Idą? - Bilbo przełknął kęs.

- No! Posłałem do Thorina krasnoluda. - Dwalin zatarł ręce, chichocząc – Miał mu przekazać, żem ranny po bijatyce w Dale, ledwo żyję i muszę z nim bezzwłocznie rozmawiać.

Hobbit spojrzał na Dwalina z niedowierzaniem.

- I Thorin w to uwierzy?

- Ha! Pewnie! Sam wysłał mnie do miasta ludzi, miałem się tam rozejrzeć… nie ważne... Przyjdzie. Zobaczysz! - Dwalin upił piwa. - Ale będzie ubaw!

Nie minęło dalej niż pół godziny i usłyszeli walenie do drzwi.

- Schowaj się w spiżarce! - Dwalin wskazał hobbitowi pomieszczenie. Hobbit, niewiele myśląc, czmychnął do składziku.

Usłyszał jak Dwalin otworzył drzwi i czyjeś kroki. Czuły słuch hobbita wyłapał, że do domu weszła więcej niż jedna osoba.

- Dwalin! Czyś ty na głowę upadł czyś zdziczał?! - surowy głos Thorina nie zmienił się ani o jotę - Gdzie jesteś ranny! Jaka bijatyka!? Miałeś być dyskretny!

Bilbo lekko wyjrzał zza drzwi. Thorin stał tyłem do niego. Lekko posiwiał, ale poza tym nie zmienił się wcale. Obok niego stał jakiś młody krasnolud. Bilbo go nie znał, ale było w nim coś, co sprawiło, że hobbit poczuł do niego sympatię.

- Wybacz Thorinie, tą małą mistyfikację, ale… - rzekł Dwalin.

- Mistyfikację?! - ton głosu Dębowej Tarczy nie wróżył niczego dobrego.

Bilbo nie wytrzymał i zrobił krok wychodząc ze spiżarki. Prócz Thorina i młodego krasnoluda, Bilbo zobaczył jeszcze dwóch innych. Pierwszy, jasnowłosy, aż się cofnął na jego widok, wpadając na drugiego. Bilbo bez problemu rozpoznał obu.

- Niech mnie wszystkie smoki!…. - mruknął Kili łapiąc się brata, by nie upaść.

Thorin w momencie się odwrócił.

- Niech się pan, panie Thorinie, nie gniewa na Dwalina. - wykrztusił hobbit – To miała być niespodzianka…

Przez kilka sekund w komnacie nikt nawet nie drgnął, aż nagle Thorin się odezwał.

- Włamywacz!… - zdołał jedynie wykrztusić, po czym podszedł do Bilba i mocno go uściskał. Zaraz podbiegli do nich Kili i Fili. Dwalin stał bardzo z siebie zadowolony i patrzył na całą sytuację.

- Mówiłem, będzie ubaw! - mruknął trochę do siebie, trochę reszty.

- Bo mnie pan, panie Thorinie udusi! - rzekł wzruszony spotkaniem hobbit.

Thorin się roześmiał.

- Nieźle wyglądasz panie Baggins. Nawet się nie postarzałeś. - rzekł mierząc go wzrokiem.

- Jakoś się trzymam! - rzekł Bilbo, poprawiając kamizelkę, ale dopadli go Fili i Kili.

- Ojcze, kto to jest? - Thorin usłyszał za sobą głos Thurina.

- Synu, to jest hobbit. Szanowny Bilbo Baggins z krainy Shire. - rzekł z uśmiechem patrząc na Bilba, - Gdyby nie on, nie byłoby nas tutaj.


Thorin posłał Dwalina, by powiadomił wszystkich członków kompanii, że mają się czym prędzej stawić u Dwalina w domu. Pomysł z niespodzianką całkiem mu się spodobał. Sam, zostawiwszy Bilba z Kilim i Filim, poszedł razem Thurinem po Elainę.

Gdy zostawił ją w łożu jeszcze spała, ale wiedział, że byłaby zła, gdyby nie powiadomił jej od razu o odwiedzinach Bilba. Thurin udał się po Fhrora i wszyscy mieli się spotkać w dwalinowym domu za godzinę.

Elaina wciąż spała, gdy Thorin wszedł do alkowy. Usiadł obok niej i potrząsnął delikatnie jej ramieniem. Otworzyła oczy i spojrzała na niego lekko nieprzytomnym wzrokiem.

- Musisz natychmiast się ubrać i iść ze mną, Elaino. - rzekł, odsuwając jej kosmyk włosów.

- Czy coś się stało? - krasnoludzica usiadła zaspana.

Thorin milczał przez chwilę. Nie chciał jej psuć niespodzianki, ale nie chciał też, by się martwiła.

- Nie, najdroższa. Po prostu zrób co mówię. Poczekam na ciebie.

To rzekłszy, wyszedł na taras.

Jakiś czas później dołączyła do niego. Thorin uśmiechnął się do niej i czule ją pocałował.

- Dziś będzie wyjątkowy dzień, moja droga. - rzekł i wziąwszy ją pod rękę, nieśpiesznie poprowadził do domu Dwalina.

Elaina nie do końca rozumiała, o co w tej całej sytuacji chodzi, ale ufała Thorinowi i nie dopytywała. Jednak, gdy przed samym domem usłyszała głośne śmiechy i rozmowy, spojrzała pytająco na Dębową Tarczę.

Krasnolud uśmiechnął się tajemniczo i otworzył jej drzwi. Elaina z lekkim wahaniem weszła do środka. Byli tam wszyscy członkowie kompanii, którzy zostali w Ereborze. Jej synowie stali z boku, przyglądając się komuś, wokół kogo zebrali się pozostali. Słysząc, że ktoś wszedł, odsunęli się i Elaina zobaczyła znajomą płową czuprynę, elegancją marynarkę i kudłate stopy.

- Bilbo… - szepnęła i po policzkach popłynęły jej łzy. Hobbit odwrócił się i uśmiechnął się widząc krasnoludzicę. - Och, Bilbo! - szepnęła jeszcze raz Elaina i oboje rzucili się sobie w ramiona.

Elaina chciała tyle powiedzieć, ale nie mogła, bo wzruszenie ściskało jej gardło. Pamiętała ich ostatnie spotkanie, gdy ze sobą rozmawiali. Opuszczała wtedy Erebor nocą, uciekając przed gniewem Thorina. Potem widziała Bilba jeszcze przy Gandalfie tuż przed bitwą pod Ereborem i jedynie z opowieści znała jego dalsze losy.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę, Bilbo! - udało jej się w końcu wykrztusić.

- I ja się cieszę, że tu dotarłem! - rzekł hobbit. - Widzę, że wszystko się ułożyło… - Bilbo wskazał wzrokiem na Thorina, który z uśmiechem patrzył na oboje.

- Tak. - skinęła głową Elaina i odnalazłszy wzrokiem synów, skinęła na nich. - A to moi synowie. Thurin i Fhror. - przedstawiła książęta, a ci, wiedząc już od wujów, Filego i Kilego, kogo mają przed sobą, pokłonili się nisko hobbitowi.

- Do usług!

- Wzajemnie! Dla was i waszych krewnych! - odparł z serdecznym uśmiechem Bilbo, również się kłaniając.

Thorin podszedł do Elainy i położył dłoń na jej ramieniu.

- Z okazji tego, że odwiedził nas nasz stary przyjaciel, ogłaszam trzy dni święta. A dziś wieczorem będzie uczta. Zbierzcie krewnych, przyjaciół. Wszyscy muszą poznać tego niezwykłego hobbita! - rzekł Thorin do kompanów, a oni przyjęli to oklaskami i wiwatami.

Bilbo zaś zaczerwienił się po same czubki spiczastych uszu.


Wieczorna uczta była czymś, czego oczy hobbita jeszcze nie widziały i miał ją wspominać do końca swoich dni. Bilbowi zdało się, że na ucztę przybył cały Erebor. Nie umiał zliczyć ile dłoni uścisnął i ilu nowych krewnych, znajomych i przyjaciół swoich przyjaciół poznał.

Thorin posadził hobbita na honorowym miejscu i gdy nadeszła pora wzniósł toast.

- Kiedyś szanowny pan Baggins ugościł mnie i kompanię w swoim domu, dzieląc się napitkami i strawą! - rzekł Thorin. - Czas się by się zrewanżować!

- Czyli mogę wynieść zawartość całych waszych spiżarek? - wtrącił Bilbo, a najbliżej siedzący krasnoludowie się roześmiali.

- Próbuj panie Baggins! - zawołał Fili.

- Nie omieszkam!

- Zdrowie Włamywacza! - Thorin z uśmiechem wzniósł kielich, czemu odpowiedziały okrzyki z setek gardeł, tak głośne, że Bilbowi zdawało się, że cała Góra się zatrzęsła. Czuł się trochę zakłopotany sensacją, jaka wzbudzała jego osoba, ale poniekąd to rozumiał.

Uczta szybko nabrała rumieńców. Krasnoludy śpiewały, piły i tańczyły. Bilbo starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów, które mógłby spisać w swojej książce. Najchętniej wyjąłby notatnik i zaczął zapisywać swoje myśli, czy szkicować. Niestety nie miał go przy sobie, więc siedział, patrzył, słuchał. Zawiesił wzrok na tańczących krasnoludach, zwłaszcza na Elainie. Roześmiana wirowała razem z innymi. Bilbo, zauważył, że siedzący obok Thorin w milczeniu również patrzył na tańczącą Elainę, obok której krążyli Fili i Kili.

Gdzieś w tłumie mignęli Bilbowi synowie Dębowej Tarczy. Przy stołach najbliżej królewskiego, ucztowali członkowie kompanii i ich rodziny.

- Bracie, jeszcze nie poznałam pana Bagginsa… - usłyszał nagle za sobą, a Thorin drgnął wyrwany z zamyślenia.

Bilbo zobaczył bardzo elegancką krasnoludzicę. Szybko domyślił się kim jest, więc wstał i pokłonił się.

- Spóźniłaś się siostro. - mruknął Thorin, wstając. - Zatem przedstawiam ci tego słynnego Włamywacza, który okpił Smauga i wielokroć ratował całą wyprawę, a mnie życie.

- Baggins. - rzekł hobbit. - Bilbo Baggins, z Bag End. To zaszczyt cię poznać pani…

- Dis. - odparła krasnoludzica uśmiechając się do hobbita. - Wiele słyszałam o twych dokonaniach i jestem ci wdzięczna za wszystko. Mój brat ma szczęście, że los postawił cię na jego drodze.

To rzekłszy, Dis zajęła wolne miejsce obok Bilba. Tymczasem wesoła muzyka ustała, a wraz z nią tańce.

- Król! Niech zaśpiewa! - zawołał nagle ktoś z sali ku Thorinowi. Reszta podchwyciła i wielka sala rozbrzmiała głośnym wołaniem.

Thorin uniósł dłonie i Bilbo pierwszy raz zobaczył, że jest jakby zakłopotany. Gwar trochę ucichł. Elaina, która wróciła na miejsce, pochyliła się ku niemu.

- Zaśpiewaj Thorinie, proszę. - szepnęła, kładąc mu dłoń na ramieniu. Dębowa Tarcza, jeszcze chwilę się wahał, potem ucałował dłoń Elainy i skinął głową. Po sali przeszedł radosny gwar.

Thorin złapał wzrok jednego z minstreli, ten podszedł i wymienili kilka zdań. W sali panowała kompletna cisza, wszyscy czekali.

- Mój brat czasem uświetnia uczty śpiewem. - wyjaśniła cicho Dis Bilbowi, pochylając się ku niemu.

Bilbo spojrzał na nią zdziwiony.

- Ale dawno już tego nie robił. - dodała. - Jego głos sprawia, że dawne pieśni ożywają… - uśmiechnęła się z sentymentem. - Zresztą sam posłuchaj, panie Bilbo...

Minstrel uderzył w struny niewielkiej harfy i po sali popłynęła spokojna melodia. Kolejne nuty wybrzmiewały dźwięcznie, krótko, niczym woda kapiąca ze stropu kopalni. Zaraz za nimi rozległ się głos Thorina. Niski, lekko zachrypnięty, przypominający pomruk burzy, niosący się w oddali, doskonale współbrzmiał z subtelnymi dźwiękami strun.

Wszyscy słuchali, patrząc na króla lub płynąc za melodią, popadali w zamyślenie i niewidzącymi oczami wpatrywali się przed siebie. Bilbo zobaczył, że Elaina przymknęła oczy, zasłuchana. Lekko poruszała ustami, zapewne bezgłośnie śpiewając wraz z królem słowa pieśni.

Bilbo również przymknął oczy. Nie znał języka krasnoludów i nie rozumiał o czym Thorin śpiewa, jednak gdzieś podświadomie czuł, że słowa utworu opowiadają o odległych czasach. Nie wiedział czy historia jest radosna czy może opowiada o smutku. Czy to opowieść o kochankach czy wspomnienie jakiejś bitwy, jednak czuł jak kolejne słowa przenikają go i czuł ciarki. Nie wiedzieć kiedy wyobraźnia przeniosła go do świata z pieśni. Widział wielkie królestwa pod ziemią i dumnych królów, którzy nimi władali. Słyszał odgłosy bitew, czuł rozpacz pożegnań i radość powrotów.

Ostatnia nuta i głos Thorina wybrzmiały prawie jednocześnie. Dudniąca cisza, która pozostała, gdy zamilkł, wyrwała słuchaczy z letargu i rozległy się brawa.

Thorin uśmiechnął się lekko i skłonił głowę, po czym zajął miejsce. Pochylił się ku Elainie i ujmując jej podbródek w dłoń, czule ją pocałował, jakby to jej dedykował tę pieśń.

Bilbo również wrócił do rzeczywistości i sięgnął po kielich. Pamiętał, jak krasnoludy śpiewały u niego w domu przed wyprawą, ale to czego doświadczył dziś, było czymś innym i niezwykłym. Dis miała rację.

- I jak panie Bilbo? - krasnoludzica jakby czytała w jego myślach. Odwrócił się i napotkał zielone oczy siostry Thorina. - Podobało ci się?

- To było wspaniałe. - rzekł nadal wzruszony Bilbo. - Choć nie wiem o czym była ta pieśń…

- To dawna legenda o bohaterstwie, przyjaźni miłości i zdradzie. - wyjaśniła Dis.

- Czy umiałabyś ją przetłumaczyć na wspólną mowę?

- Może bym i umiała… - rzekła zagadkowym tonem – Jednak jest to bezcelowe, jedynie w khuzdul jej słowa wybrzmią tak jak należy, a historia, którą opowiada będzie w stanie poruszyć serca tych, co jej słuchają…

Bilbo pokiwał głową powoli.

- Zachowam więc w pamięci jej wspomnienie, pani Dis. - odparł. Krasnoludzica uśmiechnęła się i oboje spojrzeli na Thorina i Elainę, skupionych na cichej rozmowie.


W ciągu kolejnych tygodni Bilbo spędził wiele czasu dawnymi kompanami. Odwiedził po kolei wszystkich w ich domach, niekiedy wielokrotnie. Znalazł też czas, by w towarzystwie Elainy i Filego odwiedzić Dale. Dowiedział się od krasnoludów, że obecnie władcą miasta, był wnuk Barda Łucznika. Brand, syn Baina, syna Barda objął władzę zaledwie kilka lat wcześniej i zapowiadał się na tak dobrego władcę, jakimi byli jego ojciec i dziad. I podobnie jak oni obaj, i Brand zachowywał sojusze zawarte przed laty z krasnoludami, co wróżyło spokój i dostatek na kolejne lata.

Thorin mimo, że miał wiele obowiązków, znajdował wiele czasu dla Bilba. Oprowadzał go po Górze, o wielu rzeczach opowiadając, ale i o wielu milcząc, podobnie jak Bilbo. Obaj pewnych tematów nie chcieli poruszać, bo były trudne. O innych natomiast rozmawiali godzinami. Thorin chętnie słuchał o Shire, co trochę zaskoczyło Bilba.

- Balin wiele opowiadał po powrocie, ale od tego czasu minęło trochę lat, więc? - zaczął temat Thorin, gdy przechadzali się chodnikami.

Bilbo odchrząknął.

- Cóż… przekazałem swój majątek i dom siostrzeńcowi. Ma na imię Frodo. To młody, ale roztropny młodzieniec. Nie przehula mojego majątku… - rzekł Bilbo - To ostatecznie zamknęło moje sprawy w Shire. Już tam nie wrócę...

- Opuściłeś dom, który śnił ci się po nocach swego czasu, panie Baggins. - rzekł wolno Thorin. - Nie spodziewałbym się tego nigdy.

- Tamta wyprawa uświadomiła mi, że mój dom jest tam, gdzie są przyjaciele i gdzie jestem mile widziany. Chwilowo będzie tutaj, jeśli pozwolisz... - odparł Bilbo. - Poza tym chciałem znów zobaczyć świat, góry, puszczę… - dodał.

Thorin uśmiechnął się.

- Tu zawsze będziesz przyjmowany jak jeden z nas. - rzekł – Jednak znam cię trochę, panie Włamywaczu i naiwnie byłoby sądzić, że osiądziesz tu na zawsze, chociaż...

- Zamieszkam w Rivendell. - mruknął hobbit, wchodząc w słowo Thorinowi.

Krasnolud westchnął.

- Wśród elfów. Skoro taka jest twoja wola. - przewrócił oczami - Zawsze robiłeś wszystko po swojemu.

Obaj chwilę milczeli.

- Podczas wędrówki, czy słyszałeś może jakieś wieści z Morii? Jakieś plotki krążą po drugiej stronie Gór? - głos Thorina pełen był nadziei.

- Przykro mi. Nikt nic nie mówił. Ani ludzie, ani elfowie, których spotykaliśmy.

Thorin spuścił głowę.

- Tak myślałem. Warto było jednak zapytać.

- Nie macie wieści?

- Nie, już wiele lat minęło. - odparł Thorin – Wiedziałem, że ta wyprawa do Morii, to był zły pomysł…

- Może nie… - zaczął Bilbo.

- Niestety obawiam się, że brak wieści oznacza jedno. - mruknął krasnolud marszcząc brwi.

Usłyszeli kroki i zza rogu wyszedł Fhror razem z bratem.

Oblicze Thorina się rozpogodziło.

- Ojcze! Szukaliśmy cię. - Thurin skłonił głowę hobbitowi. - Witaj panie Bilbo! Jak spacer?

- A dziękuję, bardzo przyjemny.

- Zapraszamy na przejażdżkę po stokach Góry, już dość oglądałeś Górę od spodu… - rzekł wesoło Fhror.

- Nie, nie… dziękuję… Wolę jej wnętrze i własne nogi. - szybko odpowiedział Bilbo.

- Hobbici to wytrawni piechurzy. Pan Baggins nawet na kucyka narzekał swego czasu, a co dopiero jakby miał dosiąść nasze kozły! - wtrącił się Thorin z przekąsem.

- To go nauczymy jeździć! - nie dawał za wygraną Fhror.

- Może jakbym był młodszy, ale teraz już za późno. Jednak doceniam zaproszenie. Dziękuję.

- Jak nie teraz, to kiedy indziej. - Fhror, niechętnie, ale dał za wygraną.

- Co was tu sprowadza? - spytał Thorin.

- Ciocia Dis wysłała nas na poszukiwania. - rzekł Thurin..

- Mówi, że zamęczysz pana hobbita. - mruknął Fhror. - Poza tym zaprasza go na posiłek.

Thorin uniósł brwi, zdziwiony. Bilbo również zaskoczony, jedynie uśmiechnął się do młodego krasnoluda.

- Czy czujesz się panie Włamywaczu wyczerpany? - Thorin spojrzał na hobbita.

- Nie, skąd. - odparł Bilbo. - Wszak to dopiero połowa zwyczajnej trasy, jednak chyba nie wypada odmówić...

- Istotnie, jednak moja siostra potrafi być mocno nieprzyjemna, gdy robi się coś nie po jej myśli. - odparł Thorin z uśmiechem, zawracając – Zauważyłem, że znalazłeś u Dis szczególne względy. - dodał trochę ciszej po chwili.

- Doprawdy? - odparł hobbit. - Chyba to nazbyt śmiały osąd…

- Znam moją siostrę. - przerwał mu Thorin – To dociekliwa i mądra kobieta. Słyszała o tobie wiele z opowieści i chce poznać wszystkie te historie od ich bohatera, skoro nadarzyła się okazja.

Bilbo chwilę milczał, nie wiedząc co odpowiedzieć. Już podczas uczty odniósł wrażenie, że złapał z panią Dis nić porozumienia i wcale nie odmówiłby, gdyby mógł spędzać z nią więcej czasu. Nie śmiał jednak proponować...

- To zaszczyt dla mnie, Thorinie. - odparł w końcu, a krasnolud się uśmiechnął.

- No to czeka cię dziś popołudnie z Dis. - rzekł - Wiedz, jednak, że potrafi zamęczyć krasnoluda pytaniami.

- Szczęście, że nim nie jestem. - odparł Bilbo.

- Istotnie i to daje jako takie szanse. Jak również przeważyło, bym się w ogóle zgodził, byś spędzał czas z moją siostrą. - rzekł Thorin i spojrzał poważnie na Bilba.

Hobbit z początku nie zrozumiał co Thorin ma na myśli, ale gdy sobie to uświadomił…

- Thorinie! - Bilbo zatrzymał się – Chyba nie sądzisz, że….

Thorin roześmiał się niespodziewanie.

- Ha! Nabrałeś się, panie Baggins! - poklepał hobbita po ramieniu. - Tak naprawdę, to zgodziłem się, bo wolałbym uniknąć tego, że poskarży się Elainie... - rzekł Thorin z przekąsem.

- Zawsze liczyłeś się ze zdaniem Elainy, Thorinie. - rzekł Bilbo z serdecznym uśmiechem. - I widzę, że nic, a nic się nie zmieniło.

- Tak? - nadstawił ucha Fhror, który wraz z bratem dogonił Bilba i Thorina – Czyli to trwa od zawsze? - spojrzał na Bilba, a potem na ojca.

Thorin spojrzał groźnie na księcia.

- Ha! Czyli matka owinęła sobie ciebie wokół palca jeszcze w trakcie wyprawy! - zachichotał Thurin.

- I trwa to do teraz… - zakończył śpiewnie Fhror szczerząc zęby do ojca.

Thorin spojrzał na chichoczącą dwójkę i rzucił kilka gniewnych słów w khuzdul. Fhor i Thurin, podobnie jak kiedyś Kili i Fili, gdy Thorin ich dyscyplinował, natychmiast spokornieli, ale nadal rzucali sobie rozbawione spojrzenia.

Całą drogę do domu rodziny króla, panowała cisza. Dopiero, gdy dotarli do celu, Thorin odezwał się do Bilba.

- Wybacz zachowanie moich synów, panie Baggins. - rzekł, spoglądając na stojących nieopodal krasnoludów.

- Nie mam czego wybaczać. Są młodzi. - odparł hobbit, rozkładając ręce. - Wszyscyśmy kiedyś tacy byli. - po chwili dodał - Jestem szczęśliwy widząc was razem, Thorinie. Ciebie i panią Elainę. - dodał Bilbo. - Kiedy widziałem Elainę ostatni raz nic tego nie zapowiadało…

- To były trudne i ciemne dni. - uciął Thorin, a Bilbo zrozumiał, że nie chcę ciągnąć tematu.

Krasnolud pchnął drzwi i cała czwórka weszła do domu, gdzie zgodnie ze słowami Fhrora i Thurina czekała Dis.


Po dłuższym czasie, gdy hobbit rozeznał się już mniej więcej w rozkładzie chodników, alei i komnat, często spacerował sam, a nawet jeśli gdzieś zgubił drogę, napotkani krasnoludowie służyli mu pomocą. Nie planował konkretnie ile czasu spędzi w Ereborze, jednak gdy poruszył ten temat przy okazji z rozmowy z Elainą, krasnoludzica oburzyła się, że nie wyobraża sobie, by nie pozostał pod Górą co najmniej do wiosny. Hobbit czuł się dobrze w mieście krasnoludów, więc doszedł do wniosku, że nie jest to zły pomysł. Wszak lepiej podróżować wiosną, niż gdy wieją zimne wiatry z północy. Poza tym miał jeszcze tyle planów, tyle chciał jeszcze zobaczyć. Samo Dale nadal bardzo go ciekawiło, ale i historie, które opowiadali mu krasnoludowie, a które za ich zgodą spisywał.


Któregoś jesiennego dnia, gdy słońce jeszcze grzało i jedynie pojedyncze powiewy chłodnego wiatru przypominały o zbliżającej się zimie, Bilbo wędrował poznanymi w ciągu ostatnich miesięcy ścieżkami po zboczach Góry. Tego dnia towarzyszyła mu Elaina. Krasnoludzica bardzo chętnie oprowadzała hobbita po okolicy i dziś szlak zaprowadził ich w okolice Kruczej Strażnicy. Nie podchodzili do niej blisko, ale mieli ją w zasięgu wzroku, znajdując się na niewielkim wzniesieniu.

Elaina usiadła na skale i odkorkowała bukłak. Wypiła kilka łyków i podała Bilbowi, który przysiadł obok. Na lewo, kilkanaście metrów od nich płaskowyż kończył się urwiskiem, z którego w dół spadał jeden z dopływów Celduiny, na dole łącząc się z samą rzeką. Całą równinę przed Ereborem mieli jak na dłoni.

- Przybyłeś tyle miesięcy temu, a ja nie umiałam zadać ci jednego pytania Bilbo… - rzekła krasnoludzica. - Może nie powinna, wracać do tego po tylu latach, ale… Jak to się stało, że opuściłeś Erebor wtedy, przed bitwą?

Bilbo przez chwilę dłubał kijem w ziemi.

- Naprawdę nie wiesz, pani Elaino? - mruknął w końcu.

- Mam pewną wiedzę na ten temat, ale chyba nigdy nie chciałam wiedzieć wszystkiego do końca. Tamte dni były trudne, dla wszystkich… to przeklęty czas. Thorin niewiele pamiętał, gdy jego umysłem zawładnęła smocza choroba. Dla niego to bolesny temat, nigdy więc nie naciskałam... Jednak wiem, że od ciebie dowiem się całej prawdy. Zawsze umiałeś racjonalnie spojrzeć…

- Gdy odkrył twoje zniknięcie myśleliśmy, że… nigdy nie widziałem go w takiej furii. - Bilbo mówił cicho, patrząc na równinę – Nikogo nie słuchał, każdy był zdrajcą, każdego oskarżał o ukrycie Arcyklejnotu… - Bilbo uśmiechnął się smutno do Elainy. - Tak, miałem go. Znalazłem go zaraz pierwszego dnia, gdy wszedłem do Góry. - Bilbo przetarł twarz dłonią - Nigdy nie stoczyłem takiej walki z samym sobą jak wtedy. Posłuszeństwo i źle pojmowana lojalność, a troska o przyjaciela i ratowanie go za wszelką cenę... Wybrałem to drugie, ale wiedz, że każdej nocy nie dawało mi to spać. Gdy Thorin do reszty oszalał, odszedłem. Bałem się go… Bałem się o życie. Zrobiłem to chyba drugiej nocy po tobie. W Dale spotkałem Gandalfa…

- On jest wszędzie… - mruknęła krasnoludzica.

- Zgadza się, ale wtedy był w odpowiednim miejscu i czasie. Udało mu się przekonać elfiego króla i ludzi, by wstrzymali atak. I tu pojawiłem się ja…

- Oddałeś im Arcyklejnot… - dokończyła Elaina.

- Tak. - kiwnął głową hobbit. - Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Nagle znalazłem się znów pod Ereborem z Gandalfem, elfami i ludźmi…

- Widziałam cię wtedy, wiesz? - uśmiechnęła się Elaina do Bilba - Byłam w przedniej straży Daina. Spotkałam ich na trakcie do Ereboru, gdy armia z Żelaznych Wzgórz szła na odsiecz Ereborowi i chcąc nie chcąc znów znalazłam się pod Górą.

- Przeznaczenie… - mruknął Bilbo.

- Być może… - westchnęła Elaina.

- Przeżyliśmy tyle przygód pani Elaino i to chyba cud, że jesteśmy oboje tutaj i nasi przyjaciele i bliscy. - rzekł po dłuższej chwili Bilbo.

Elaina kiwnęła głową. Bilbo miał rację, mieli szczęście, a ona sama nigdy nie sądziła, że dożyje tylu lat, u boku dobrego krasnoluda, ciesząc się potomstwem i będąc spokojną o przyszłość.


* * * 


- Cóż za niespodziewany widok! - rzekł czarodziej.

-Mogłabym rzec to samo Gandalfie! - odparła Elaina i wraz z Gloinem i Gimlim pokłoniła się krasnoludzkim zwyczajem.

Legolas skinął Gandalfowi, przykładając dłoń do serca.

- Mithrandirze, nie spodziewałem się ciebie tu spotkać.

- Przybyłem kilka dni temu… - odparł czarodziej. Czarodziej z elfa, przeniósł spojrzenie na krasnoludy.

- Z ciekawą kompanią podróżujesz Legolasie. - uśmiechnął się. - Pani Elaina, pan Gloin i jak sądzę, młody pan Gimli! Cóż za wiatry was tu przywiały?

- Mithrandirze, powiadomię mego pana, że mamy gości. - rzekł Lindir.

- Dobrze, my podążymy za tobą. - odparł czarodziej i Lindir się oddalił.

- Przybyliśmy, by ostrzec Bilba. - odpowiedziała się Elaina. - Szukają go Czarni Jeźdźcy. Jego śladem podążyli aż na północ, do Ereboru.

Ta informacja zrobiła na Gandalfie spore wrażenie. Czarodziej zmarszczył brwi i się zamyślił.

- Skąd wiedzieli…. - mruknął.

- Mithrandirze… - głos Legolasa zatrzymał potok myśli w głowie Gandalfa. - Stwór Gollum, którego Obieżyświat pojmał i przywiódł do mego ojca, umknął. - oznajmił Legolas, co sprawiło, że brwi Gandalfa zmarszczyły się jeszcze bardziej.

- A więc się wyjaśniło… - rzekł czarodziej - O tym wszystkim musi usłyszeć lord Elrond. Chodźmy! - wskazał dłonią drogę. - Obieżyświat też tu jest i również chętnie cię wysłucha Legolasie.

- Gandalfie, gdzie jest Bilbo! Muszę się z nim zobaczyć! - rzekła Elaina, wchodząc po schodach.

- Zaprowadzę was do niego. - odparł Gandalf. - Będzie rad was zobaczyć!

- Gloinie, Gimli idźcie z elfami na spotkanie z panem Elrondem. Opowiecie co, stało się w Ereborze. Ja udam się do Bilba. - powiedziała cicho do towarzyszy krasnoludzica.

- Niech tak będzie. Załatwimy sprawy szybciej, jak się rozdzielimy. - zgodził się Gloin.

Gandalf poprowadził ich szeroką aleją, która w końcu rozdzieliła się na dwie odnogi. Oni skręcili na lewo, ku kolejnym stopniom i po chwili znaleźli się na niewielkim placyku, który był jednej strony ograniczonym murkiem, a z drugiej krzewami, pod którymi stały kamienne ławy. Elaina rozejrzała się wokoło. Znała to miejsce… od południa do placyku prowadziła kolejna alejka, na której końcu…

- Pani Elaino, czyż to nie tam nocowaliśmy, gdy nas tu w czasie wyprawy, przywiódł Gandalf? - Gloin szturchnął ją w ramię, wskazując jej niewielki domek.

- Istotnie. - uśmiechnęła się Elaina.

Rozejrzała się jeszcze raz i jej wzrok padł na uczepioną skały sosnę, która zwisała nad płynącą w dole rzeką.

- Mithrandirze? - alejką ku nim szedł pośpiesznie Lindir. - Mój pan was oczekuje. - oświadczył. - Jest w Sali Narad.

- Bilbo mieszka nie daleko i….- rzekł Gandalf do Elainy.

- Zaczekam na niego tutaj. - odparła od razu krasnoludzica.

- W taki razie przekażę mu, że ma gościa. - uśmiechnął się Gandalf i odszedł razem kompanią.


Lekkie podmuchy wiatru strącały liście, które wolno spadały na ziemię, tam gnane kolejnymi podmuchami, sunęły po kamiennej posadzce.

Elaina podniosła głowę. Sosna wczepiona korzeniami w skałę, dalej wisiała nad płynącą w dole rzeką Bruinem. Była o wiele większa, niż Elaina ją zapamiętała. Krasnoludzica oparła się o balustradę. Przymknęła oczy, by przypomnieć sobie jak najwięcej z tamtej pamiętnej nocy, kiedy stała w tym miejscu z Thorinem. Myśli jej pogalopowały w przeszłość, przenosząc ją do tamtego czasu. Nagle usłyszała za sobą kroki. Nie wiedziała już czy to w wspomnieniach Thorin idzie jej na spotkanie, czy…

- Pani Elaina? - usłyszała za sobą i odwróciła się gwałtownie.

Na placyku stał hobbit. Marynarka w kolorze kasztanowym doskonale komponowała się z żółtą, haftowaną kamizelką, która opinała wydatny brzuch, zachodząc na eleganckie spodnie. Hobbit patrzył na nią z niepokojem, jakby była zjawą. Postarzał się bardzo odkąd widziała go kilka lat temu w Ereborze – wtedy płowa, kędzierzawa czupryna, dziś była całkiem siwa, a na twarzy pojawiły się bruzdy i zmarszczki.

- Bilbo! Bilbo Baggins! - krzyknęła krasnoludzica i podbiegła do hobbita. Wpadli sobie w ramiona. Elaina, uniosła niziołka i obróciła się dookoła.

- Pani Elaino! Niechże mnie pani postawi! Że też w tobie jeszcze tyle krzepy! - wyjęczał hobbit i krasnoludzica postawiła go na ziemi.

Uśmiechnęła się, wzruszona patrząc na niziołka.

- Bilbo… mój przyjacielu… - położyła mu dłonie na ramionach. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że cię tu zastałam! Ileż mam ci do powiedzenia! - mówiła szybko.

- Przecież wspominałem, że tu się osiedlę. Gdzież indziej miałbym być? - odparł Bilbo. - Co cię sprowadza? Ciebie, pana Gloina? Gandalf mówił, że też tu jest! Czemu opuściłaś Erebor?

Elaina spoważniała. Powiał wiatr i gałęzie sosny zaszumiały, wokół rozszedł się subtelny zapach igliwia. Bilbo patrzył na nią coraz bardziej zaniepokojony. Dostrzegł siwe pasma, mające początek na skroniach i czole, biegnące, jak srebrne żyły w jej ciemnych włosach. Przy oczach pojawiły się delikatne zmarszczki, które pogłębiały się, gdy się uśmiechała.

- Musimy porozmawiać Bilbo. - rzekła.

- Słucham, ale mów szybko, bo po twojej minie nie przeczuwam niczego dobrego, pani Elaino.

- Wyruszyłam z Ereboru, by cię ostrzec. Kilka tygodni temu pod Górą pojawili się czarni jeźdźcy. Szukali ciebie. - wyjaśniła Elaina, ale Bilbo patrzył na nią spod zmarszczonych brwi. - Nie wiem czy wiesz o czym mówię, ale uwierz mi, że to nie były istoty z tego świata, ze świata żywych. To… jakieś demony, sługi Mordoru.

Bilbo zamyślił się. Jego dłoń powędrowała do kieszeni kamizelki, ale cofnął ją. Założył ręce za siebie.

- Pani Elaino… czegóż by chciały ode mnie takie stwory? Jestem zwykłym hobbitem…

- Szukały Pierścienia. Jedynego Pierścienia. - rzekła. - Miałeś go?

Hobbit znów zamilkł, spojrzał na nią szybko, jakby kalkulował co powinien jej powiedzieć. W końcu westchnął.

- Kiedyś należał do mnie pierścień. Znalazłem go w grotach goblinów podczas wyprawy Thorina, ale nie mam go już. Teraz należy do mego siostrzeńca, Froda. - zakończył i Elainie zdało się, że słyszy irytację w jego głosie. - A Frodo przybył jakiś czas temu do Rivendell. - hobbit ubiegł pytanie Elainy.

Krasnoludzica pokiwała głową. Widać było na jej twarzy ulgę.

- Cieszę się, że jesteś bezpieczny u elfów. I twój siostrzeniec również. - rzekła z wyraźną ulgą - Bałam się o ciebie Bilbo.

Bilbo uśmiechnął się do Elainy.

- Dziękuję, pani Elaino. - rzekł. - Zawsze będę ci wdzięczny za tę troskę.

- Zawsze do usług, Bilbo. - odparła Elaina, skłaniając głowę.

Hobbit podał jej ramię i razem poszli aleją.

- Dobrze, żeś się tu wybrała. Powspominamy znów stare czasy, elfy mają doskonałe wino. Zabrałem też z domu zapas fajkowego ziela. Pamiętam, żeś lubiła palić fajkę… - mówił Bilbo, wyraźnie zadowolony. - Zastanawia mnie tylko… jak przekonałaś Thorina, by cię puścił samą? - Bilbo spojrzał na towarzyszkę, oczekując jakiejś zabawnej opowieści. - Wszak to była z pewnością długa i niebezpieczna podróż!

Elaina przełknęła ślinę i wzięła głębszy oddech. Posłała hobbitowi krótki uśmiech. Uszli jeszcze kilka kroków, ale Elaina zatrzymała się w końcu i spojrzała na Bilba.

- Nie musiałam… - wykrztusiła.

- Nie musiałaś? - zdziwił się Bilbo, ale zachowanie Elainy wzbudziło w nim podejrzenia. - Czemu? To do niego nie podobne…

- Nie musiałam, bo Thorin… - głos jej się załamał -… zginął. - wyrzuciła z siebie i zalała się łzami. - Moi synowie…. Moi synowie też... i Fili, i Kili. Wszyscy nie żyją. - usiadła na kamiennej ławce i ukryła twarz w dłoniach.

Bilbo opadł na ławkę i objął Elainę. Nic nie mówił, czuła jednak, że również nim wstrząsa cichy płacz.

- Jestem sama Bilbo. - szepnęła krasoludzica.

- Pozwól, że zaprowadzę cię do domu. Tam powiesz mi wszystko. - rzekł hobbit. Potem pomógł jej wstać.


Widok z niewielkiego tarasiku w domku Bilba dawał ogląd na większość doliny. Gdyby nie okoliczności, byłoby czymś przyjemnym usiąść tam i patrzeć w rozgwieżdżone niebo, radując się ze spotkania po latach. Jednak tego wieczoru w największym pokoju, który Bilbo zaadoptował na swój salonik, nikt nie był w nastroju do świętowania.

Gloin, który całkiem nie dawno wrócił ze spotkania z Elrondem i przyszedł odwiedzić dawnego towarzysza podróży wraz z synem, teraz siedział teraz ponury i zamyślony. Podobnie Gimli. Chwilę temu obaj wspominali Thorina i resztę poległych, by uczcić je pamięć, jak to było w zwyczaju, ale w końcu zamilkli. Każdy zagłębił się we własnych wspomnieniach.

Bilbo patrzył na krasnoludzicę i co chwila pociągał nosem. Jeszcze nie tak dawno widział przecież Thorina i jego siostrzeńców. Poznał i polubił synów Dębowej Tarczy, a z nim samym spędził wiele godzin na rozmowach i wspomnieniach dawnych czasów. Nie mieściło mu się w głowie, że jego przyjaciel nie żyje, a na samą myśl o Filim i Kilim, oczy przesłaniały mu na nowo łzy. Jak bardzo musiała cierpieć ich matka, pani Dis… Wieści, które przyniosła ze sobą Elaina, były jak najgorszy koszmar.

Elaina, gdy opowiedziała Bilbowi wszystko, wyszła na taras, by pobyć sama. W milczeniu patrzyła na ciche placyki i aleje, na uśpione domy Rivendell pochowane pośród drzew. Widać było stąd zarówno most na Bruinen jak i plac, gdzie kiedyś spotkała się w nocy z Thorinem. Emocje, które wyzwoliło w niej to miejsce, na nowo rozdrapały ledwo zasklepione rany. Co chwilę nowe łzy płynęły po jej policzkach, wsiąkając w delikatną brodę na żuchwie. Z oddali słychać było śpiew elfów - cichy, przejmujący, snujący się przez noc niczym mgła. Było w nim coś hipnotyzującego i Elaina wsłuchiwała się w niego mimowolnie, pogrążona w smutku.

Ponurą ciszę w domku hobbita przerwało wejście Gandalfa wraz z Elrondem. Gdy przekroczyli próg, zatrzymali się widząc posępne nastroje zebranych. Gandalf od Gloina wiedział, w jakich okolicznościach kolejnym Królem pod Górą został Dain i wiedzą tą podzielił się z Elrondem.

Wszyscy spojrzeli na przybyłych. Gandalf uśmiechnął się serdecznie i podszedł do Bilba. Elrond zaś zawiesił wzrok na Elainie stojącej samotnie na zewnątrz, a potem spojrzał na dwa krasnoludy siedzące przy kominku.

- Cieszę się, że znów mogę gościć krasnoludy w moim domu. - rzekł Elrond, a Gloin i Gimli skinęli głowami.

Elf minął wszystkich i wyszedł na taras. Elaina, dopiero gdy elf stanął przy niej, otrząsnęła się z ponurych myśli. Elrond ciepło się do niej uśmiechnął. Odwzajemniła się tym samym.

- Nie sądziłam, że kiedyś jeszcze tu wrócę. - rzekła.

- I nie przyniosło ci to radości, mimo spotkania z dawnym przyjacielem. - Elrond spojrzał na nią swoim przenikliwym wzrokiem. - Przepowiednia krasnoludów się wypełniła, prawda? Oba królestwa połączyła więź.

Krasnoludzica zdziwiła się słysząc słowa elfa. On zaś bezbłędnie odczytał jej myśli.

- Gdy tylko zobaczyłem cię wtedy na uczcie i to, jak Dębowa Tarcza na ciebie patrzył, od razu zrozumiałem, co się dzieje, co Gandalf uczynił, ciebie wybierając do kompanii Thorina. Widziałem was tamtej nocy i nabrałem całkowitej pewności, że przepowiednia się wypełni i w jaki sposób się to stanie.

Elaina milczała.

- Wiedz, że szanowałem Thorina Dębową Tarczę. Pokonał chorobę, którą naznaczeni byli jego przodkowie. Śmierć króla, jego siostrzeńców i waszych synów jest wielką stratą dla Śródziemia, bo czas, gdy on był Królem pod Górą, był czasem pokoju i dostatku na północy. - w głosie elfa słychać było smutek - Niechaj łaska Valarów spłynie na ciebie, Elaino i sprawi, byś odnalazła spokój.

Delikatnie dotknął dłonią ramienia krasnoludzicy.

- Dziękuję, panie Elrondzie. Jesteś najzacniejszym władcą elfów jakiego znam. - szepnęła.

- A spotkałaś jeszcze jakiegoś? - zapytał elf, lekko się uśmiechając.

- Tak, Thranduila z Leśniego Królestwa. - odparła, a po chwili dodała - Jest jak słoneczny styczniowy poranek. Zachęcony, wychodzisz panie na zewnątrz, ale zamiast ciepła czujesz jedynie lodowate igły mrozu. - mruknęła z niechęcią.

Elrond spoważniał na chwilę i Elaina pomyślała, że może na zbyt dużo sobie pozwoliła. Jednak elf uśmiechnął się i pokiwał głową.

- Cóż… bardzo poetycko go opisałaś, pani Elaino. - rzekł – Zostań tutaj ile będziesz chciała.

- Dziękuję. - skłoniła się elfowi, a on powoli poszedł do komnaty.

Chwile później do Elainy wyszli Gandalf razem z Bilbem, a za nimi Gloin i Gimli. Czarodziej wyciągnął fajkę i woreczek z galeasem, fajkowym zielem. Chwilę później cała piątka ćmiła fajki, patrząc w gwiazdy.

- Powiedz mi Gandalfie, czy masz może informacje o Balinie? Wyruszył do Morii… - odezwała się w końcu Elaina. Gloin nadstawił ucha.

- Tak, słyszałem. Ponoć nawet udało im się pokonać orków. - Gandalf wypuścił kilka kółeczek.

- I?… - dopytywała Elaina.

- Droga nie zaprowadziła mnie jeszcze do Morii, nie wiem co się tam dzieje. A czemu pytasz? - spojrzał bacznie na krasnoludzicę, a potem na Gloina.

- Od kilku lat żadne wieści nie docierają do Ereboru. Thorin się martwił. I teraz Dain również.

- Cóż, brak wieści nie jest od razu złą wiadomością. - odparł po chwili czarodziej.

- Thorin myślał inaczej. Nie chciał się zgodzić na tę wyprawę. Przeczuwał, że… - zaczęła, ale zamilkła, bojąc się dokończyć.

- Thorin postępował roztropnie. Chciał chronić swój lud. Jednak ta wyprawa była nieunikniona. - rzekł Gandalf.

Elaina nic nie odpowiedziała na te słowa. Rozmawiali jeszcze o wielu sprawach, wspominając wyprawę. Bilbo opowiadał o wizycie Balina w Shire i o tym co robił po odwiedzeniu Ereboru. Wieczór upłynął szybko i Gloin i Gimli w końcu udali się na spoczynek, a Bilbo wypaliwszy fajkę, drzemał w fotelu.

- Wiesz co Gandalfie? - odezwała się cicho Elaina – Jestem ci wdzięczna, że wybrałeś mnie do kompanii Thorina. Dzięki tobie przeżyłam wiele dobrych dni.

- A kogóż miałem wybrać? - rzekł skromnie Gandalf. - Byłaś wszak jedyną, która mogła ocalić Thorina od losu dziadka i ojca.

- Och, doprawdy? - krasnoludzica uniosła brwi z ironicznym uśmiechem.

- Jeszcze wątpisz? - odparł czarodziej – Wybrałem idealnie.

- Być może. - mruknęła Elaina. - Być może tak…

- Jego uczucie do ciebie pokonało żądzę złota.

- Powiedz mi Gandalfie, czy Bilbo jest tu bezpieczny? - krasnoludzica zmieniła nagle temat.

- Wasza wiadomość o upiorach, dała do myślenia mnie i Elrondowi. Uświadomiła nam, że nie mamy czasu, na który tak liczyliśmy. Ktoś je wysłał, by szukały Pierścienia, ten sam, który posłał orków do Królestwa Thranduila, by odnaleźli Golluma. Obawiam się, że czekają nas trudne czasy, Elaino. Ciemne siły znów zbierają się w Mordorze i wyruszą, by podbić wolne ludy Śródziemia.

- A więc wojna. - westchnęła Elaina.

- Tak. - skinął głową Gandalf. - Przybyliście w odpowiednim czasie. Krasnoludy, niziołki, ludzie i elfowie muszą postanowić co dalej. Pierścień, którego tak szuka władca Mordoru, jest tutaj w Rivendell i niedługo zbierze się rada, która zadecyduje o jego losie. Czekamy jeszcze na wysłannika od namiestnika Gondoru.

- Gandalfie, czy starczy, by w naradzie wzięli udział Gloin i Gimli?- spytała. - Gloin, był jednym z doradców Thorina, Dain również go ceni. Ja nie jestem tam do niczego potrzebna.

- Jak sobie życzysz, moja droga. Jednak zawsze uważałem, że jesteś zbyt skromna. - wtrącił Gandalf. - Król pod Górą cenił zawsze twoje zdanie.

Elaina spojrzała na niego i uśmiechnęła się tylko.

- Niedługo wyruszę w drogę powrotną… - kontynuowała myśl -… i chciałabym spędzić więcej czasu z Bilbem. - zamilkła na chwilę, patrząc na księżyc, po czym znów spojrzała na czarodzieja. - Nie sądzę, byśmy mieli się jeszcze spotkać.

Czarodziej popatrzył na krasnoludzicę, bo w jej ostatnich słowach było coś niepokojącego, ona jednak tylko uśmiechnęła się lekko i znów zaciągnęła fajką.

Pełnia białym światłem rozjaśniła niebo. W oddali, ciemnym cieniem kładły się na nim wierzchołki Gór Mglistych.


Kolejne kilka dni w Rivendell upłynęły spokojnie. Elaina, Gloin i Gimli wypoczęli, spędzając godziny na rozmowach z Bilbem lub Gandalfem, lub oboma, gdy czarodziej odwiedzał Bilba.

Hobbit pokazał krasnoludom imponujące dzieło, w którym spisał całą historię wyprawy do Ereboru. Elaina pozwoliła mu również na narysowanie Artaksta, by mógł wizerunek bliźniaczych mieczy umieścić w książce. Sama ze sentymentem wzięła znów do rąk elfi sztylet, którego używał Bilbo.

- Nazwałem go Żądło. - oświadczył hobbit, gdy podziwiała oręż.

- Żądło?

- Bo kąsał wrogów z ukrycia, niczym żądło. Pająki w Mrocznej Puszczy się przekonały jak bardzo jest jadowity. - wyjaśnił Bilbo, chichocząc..

- Myślę, że nie tylko one. - odparła z uśmiechem Elaina. - Żądło… to doskonałe imię dla tego ostrza i idealnie oddaje jego dokonania w boju. - odłożyła mieczyk z powrotem do skrzyni.

Nazajutrz miała odbyć się narada w sprawie Pierścienia i gdy nadszedł ten czas, Elaina tak jak rzekła została z Bilbem. Przeczuwała, że kończy się jej pobyt w Rivendell, co sprawiło, że była bardziej milcząca i zamyślona. To co zostawiła za sobą, przeszłość, Erebor, Daina… wszystko wracało. Powoli jej myśli biegły do tego co ją czeka po powrocie. Jaka będzie reakcja Żelaznej Stopy, gdy wróci z tej do Góry. Złamała wszak jego rozkaz. Nie była na tyle naiwna, by sądzić, że jej pozycja ochroni ją przed gniewem króla spod Góry. Nie zamierzała jednak chować głowy. Oczywistym było, że stawi czoła Dainowi, jakakolwiek będzie jego reakcja i jakkolwiek wielki będzie jego gniew.

Gdy przyszedł wieczór, krasnoludy wróciły z narady do domku i Bilba. Elaina od razu zauważyła, że coś się zmieniło. Gloin był dziwnie strapiony, Gimli zaś podniecony i wyglądał jakby coś w sobie dusił.

- Panie Gloinie i coście uradzili? - zapytała od razu gdy usiedli. Bilbo również nadstawił ucha.

- Pierścień musi być zniszczony. Wyruszy wyprawa do Mordoru, by tego dokonać.

- Zniszczyć pierścień? - Bilbo nie dowierzał. - Dobrze usłyszeliście?

- Tak, panie Baggins. - mruknął Gloin. - Powierzono go twemu siostrzeńcowi.

Elaina pomyślała, że się przesłyszała.

- Hobbit? Do Mordoru? Coś ci się pomieszało Gloinie? Może któryś z tych wojowników, co przybyli na naradę…

- To hobbit przechytrzył trolle, to hobbit okpił smoka, pani Elaino. - fuknął na nią Bilbo z oburzeniem. - Mój siostrzeniec to nie byle jakiś hobbit, to BAGGINS, a my mamy przygodę i niebezpieczeństwo we krwi.

- Mhm… - mruknęła Elaina, nadal nie będąc przekonaną.

- Mam podobne odczucia, ale tam mądrzejsi podejmowali decyzje. - rzekł Gloin, rozkładając ręce. - Tak poza tym, to ich tam będzie czwórka, hobbitów znaczy. - dodał wymownie krasnolud. - Bez obrazy, panie Baggins.

- Bez obrazy, panie Gloin. - machnął ręką Bilbo, zaaferowany wieścią, że aż cztery hobbity wyruszają na tak ważną misję.

- A reszta? Nie idą chyba sami? - dopytała Elaina.

- Idzie z nimi syn Thranduila, Gimli się też zadeklarował… - Gloin spojrzał z dumą na syna -… dwóch ludzi, pan Aragorn i pan Boromir, no i oczywiście nasz czarodziej.

- Jak się coś dziwnego, niebezpiecznego albo niesamowitego dzieje w Śródziemiu, to zawsze musi być przy tym Gandalf.?- pokręciła głową Elaina. - Kiedy wyruszacie? - spojrzała na Gimlego.

- Pojutrze. - odparł krasnolud. - Czarodziej z panem Aragornem i Elrondem obmyślają, którędy najbezpieczniej iść…

- Widzisz Gimli, mówiłam ci. Świat o tobie usłyszy, mój młody przyjacielu. - uśmiechnęła się Elaina do Gimlego - ...i prędzej twe imię będą opiewać w balladach, niż jakiejś Elainy, która kiedyś dołączyła do wyprawy do Samotnej Góry. Wasza wyprawa zdecyduje o losach świata.

- Jeszczem nigdzie nie wyruszył, ale kto wie, kto wie… - odparł Gimli odbiegając myślami w przyszłość.

- Wspomnisz moje słowa Gimli. - Elaina poklepała go po ramieniu. - Panie Gloinie, zatem i my wyruszymy z powrotem do Ereboru.

- Nasza rola się tu kończy, więc nie ma co zwlekać. - odparł Gloin. - Pewnie dołączą do nas i elfy, gdy Legolas wyruszy.

- Przekroczymy góry jak najszybciej będzie się dało. Musimy zanieść Dainowi wieści.

- Może to trochę ostudzi jego gniew, żeśmy się tu wybrali. - mruknął Gloin.

- Liczę na to. - odparł Elaina. 



____________
Kolejny, 7 rozdział pojawi się po moim urlopie, czy za około 2 tygodnie i najprawdopodobniej będzie to ostatni rozdział Epilogu. 

Pozdrawiam, Dorota







1 komentarz:

  1. Jeśli rozdział został opublikowany z opóźnieniem, to już z pewnością z opóźnieniem został przeczytany.
    Rzeczywiście, podobał mi się, może nawet najbardziej z dotychczasowych. Nigdy o tym nie pomyślałam, ale podróż Bilba, jeśli mnie pamięć nie myli, nigdy nie została nigdzie przez Tolkiena opisana, miło więc było poczytać o jego wrażeniach z Ereboru. Cieszę się również, że uwzględniłaś w swoich tekstach postać Dis, pamiętam jeszcze jak zainteresowała mnie jej postać, kiedy patrzyłam na drzewo genealogiczne rodu Durina.
    Dis

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)