Witajcie!
Kolejny odcinek fanficka wskakuje na bloga z opóźnieniem, za co Was najmocniej przepraszam, ale ważne że jest! :)
Pozwólcie jeszcze na kilka słów wstępu :)
Jedenasta część. Ostatnia. Jedenaście tygodni. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to aż tyle trwało. Szczerze mówiąc ciężko mi bo przyjdzie kolejny weekend i nie będzie czego na bloga wrzucić :P
Smutno mi dziś też trochę, bo rozstaję się ulubionymi postaciami, a przywiązałam się do nich (gdy piszę ten wstęp w tle leci piosenka "Last Goodbye" w wykonaniu Billego Boyda i łezka mi już poleciała), bo fanfick zaczął powstawać o ile dobrze pamiętam na początku 2013 roku. Z drugiej strony jest radość i satysfakcja, że doprowadziłam tę historię do końca.
Pisanie tego opowiadania było dobrym czasem i wiąże się z nim wiele cudownych wspomnień, na przykład wspomnienia wielu, wielu godzin spędzonych na wymyślaniu dodatkowych fabuł do tego co Autor i scenarzysta już stworzyli, jak również to jak opisać to co już zostało opisane, bądź przestawione na ekranie, żeby nie trąciło bardzo pastiszem, czyli po prostu zżynką (choć paradoksalnie cały fanfick nią jest:) )
Niekiedy zmieniałam wszystko, niekiedy specjalnie zostawiałam konkretne sytuacje czy dialogi, bo nie poprawia się koncepcji Mistrza czy tego co po prostu mi się najzwyczajniej podobało w filmie (SMAUG!!! :D) Pamiętam momenty kiedy miałam w głowie totalną pustkę, kiedy nie chcąc iść na skróty uparcie ignorowałam to co znałam z filmu, a potem te momenty, kiedy pojawiał się pomysł, dosłownie jakby ktoś zaświecił mi żarówkę i po prostu samo"wpadało" do rozdziału na przykład 5-6-8 stron na raz.
Podsumowując, pisanie uzależnia, a ja je kocham, bo pozwala tworzyć światy i naginać te istniejące jakby autor był potężnym magiem. A jeśli jeszcze komuś się ta twórczość podoba, to już jest w ogóle cudownie, bo to najlepsza motywacja :)
Nie przedłużając już zaprezentuję wam jeszcze utwory, którymi się inspirowałam podczas pisania i już będziecie czytać :)
Pierwszym jest pieśń, którą w filmie "Władca Pierścieni - Powrót Króla" śpiewa Aragorn po swojej koronacji.
Druga to "Grace of Undomiel" również z trzeciej części trylogii "Władca pierścieni" i jest tłem dla samego końca opowiadania.
No... to po raz ostatni w tym cyklu życzę Wam miłej lektury :)
13.05.2016r. edycja posta: Do rozdziału zostały dodane sceny opisujące dokładniej pobyt Elainy w Ereborze. By łatwiej było je znaleźć czcionka tekstu została zmieniona.
Rozdział 11
Król pod Górą
Opuszki
palców przesuwały się delikatnie po jego piesi, ledwo, ledwo
dotykając skóry, tak że czuł tylko mrowienie. Otworzył oczy i
uśmiechnął się. Para błyszczących hebanowych oczu spoglądała
na niego wesoło. Dwa warkocze do połowy rozplecione, spływały z
ramion Elainy, zasłaniając jej nagie piersi. Podniósł ręce,
objął ją w pasie, a potem przerzucił na posłanie. Uśmiechnęła
się do niego lekko. Poczuł jej wargi na ustach…
Thorin
otworzył gwałtownie oczy. Nad sobą zobaczył sklepienie swojej
sypialni. Sen… to był tylko sen. Westchnął i przewrócił się
na bok, poleżał tak chwilę, a potem usiadł na brzegu łóżka.
Nie pamiętał już kiedy ostatnio śnił o niej w ten sposób. A
wystarczyło jedno krótkie spotkanie... Przetarł twarz dłońmi i
wstał. Skoro już się obudził, nie było sensu gnić w pościeli.
Zwłaszcza w samotności. Na stoliku leżały papiery, listy,
dokumenty, raporty. Przeszedł obok, rzucając jedynie na nie
przelotne spojrzenie. Wziął ze stołka koszulę i zaczął się
ubierać. Dziś rano miał się znów spotkać z Dainem, ale Żelazna
Stopa wczoraj opróżnił dwa razy więcej kielichów niż on i
ostatnie co Thorin zapamiętał, to Daina, wznoszącego toast
napełnionym piwem hełmem. Zaśmiał się pod nosem, zakładając
spodnie. Nie wróżyło to dobrze. Znając Daina z pewnością
spełnił toast do ostatniej kropli, a teraz pewnie umiera w swojej
komnacie. Thorin zapiął pas i narzucił na ramiona płaszcz. Czyli
spotkanie przesunie się gdzieś do południa, jak nie na jutro. Mimo
to nie zamierzał próżnować. Koronacja miała odbyć się za dwa
dni i trzeba było jeszcze wiele rzeczy dopilnować. Wyszedł z
sypialni do części oficjalniej pomieszczeń, które zajmował.
Pokręcił się chwilę po komnacie, zbierając myśli, a potem
pchnął jedno skrzydło wrót i wyszedł na zewnątrz. Wszędzie
panowała cisza. Było jeszcze bardzo wcześnie. Balin zapewne
również jeszcze spał, podobnie jak Dwalin i siostrzeńcy. Kili
padł szybko, ale nic dziwnego. Dainowi nawet Dwalin nie wytrzymałby
jeśli chodzi o picie. Fili znacznie rozsądniejszy wytrzymał prawie
do końca, ale nie pił z Dainem na wyścigi. Mimo to w umyśle
Thorina również pojawiały się niewyraźne obrazy Filego leżącego
finalnie na stole.
-
Dobrze, że ich matka tego nie
widzi… - mruknął do siebie, a może pomyślał, sam nie wiedział.
W każdym razie szczęśliwie Dis jeszcze nie przybyła i chłopcy
mogli sobie jeszcze pofolgować, bo Thorin zajęty innymi sprawami
przestał ich tak kontrolować. Dostali wprawdzie zadania jak na
książąt przystało i wywiązywali się z nich sumiennie, ale co
działo się gdy mieli chwile wolnego czasu, Thorin nie wiedział i
po prawdzie wolał nie
wiedzieć.
Krasnolud
szedł powoli za bardzo nie pilnując drogi, gdzieś
po drodze odbił
w korytarz, gdzieś skręcił i w
końcu znalazł się na głównej
alei. Dwóch gwardzistów szło za nim
cały czas w
pewnej odległości. Na głównej
arterii podziemnego miasta, mimo
wczesnej pory
kręciło
się
już
trochę
krasnoludów.
Niektórzy
wychodzili
z domów na szychtę, do kuźni i
hut. Inni jak wnioskował
po humorze i hałaśliwości
wracali dopiero
do domu po całonocnej zabawie w
karczmach. Kilka razy Thorina minęły
zbrojne patrole. Uzbrojone krasnoludy maszerowały równo,
a ich kroki odbijały się
potężnym
echem od skalnych ścian. Thorin odetchnął głęboko.
Nawet nie spostrzegł się kiedy
stanął przed wrotami Ereboru. Niewiele myśląc wszedł po schodach
na mury. Patrole zasalutowały królowi, gdy tylko go dostrzegły, a
potem wróciły do obowiązków. Thorin szedł wolno, przesuwając
dłonią po murze. Wiatr lekko powiewał poruszając proporcami. W
końcu krasnolud zatrzymał się i oparł dłonie o blanki. Odetchnął
głęboko wczesnowiosennym, ale bardzo mroźnym powietrzem – wiosna
bardzo
spóźniała się w tym roku. Wszędzie wciąż
leżał śnieg i jak tak dalej
pójdzie będzie trudno o żywność. W tym samym momencie, jakby na
zawołanie szybko płynące chmury odsłoniły na wschodzie ogniście
pomarańczową tarczę, która właśnie
pojawiła się nad horyzontem.
Wszystko nagle nabrało rdzawej barwy. Thorin uśmiechnął się
lekko i póki słońce nie zaczęło oślepiać patrzył na nie.
Potem spojrzał na Dale. Słabe
wstążki dymu snuły się nad
odbudowującym się z ruin
miastem.
Cały świat Thorina, jaki
pamiętał z młodości powoli wracał do normy. Wszystko
co stawiał sobie za punkt honoru, dokonało się. Odzyskał utracony
dom, pomścił śmierć dziadka i zabił swojego największego wroga.
Myśląc o tym czuł ulgę, a ciężar, który całe życie miał
na barkach znikł. Tęsknota się skończyła, jak to rzekł mądrze
hobbit podczas jednej z ich ostatnich rozmów. Thorin miał
nadzieję, ze Bilbo dotarł szczęśliwie
do domu. Był ciekaw jak mu się teraz żyje. Dopiero gdy zabrakło
marudnego, ale odważnego Włamywacza, Thorin poczuł jak bardzo go
cenił. Uświadomił sobie jak wiele razy ta niepozorna istota
uratowała całą wyprawę i to że tak naprawdę nigdy nie uścisnął
mu ręki i nie podziękował jak należy, jak również nie
przeprosił za to jak go traktował. Podobnie rzecz miała się z
Elainą… Podczas
długich samotnych nocy, gdy wracał do zdrowia, miał wystarczająco
dużo czasu, by przemyśleć wszystko co uczyniła, a czym on jej
odpłacił na sam koniec. Nie
dziwota, że jej reakcja
wczoraj była taka, a nie inna. Gdyby
nie ta przemożna żądza złota, która nim wtedy zawładnęła
wszystko potoczyłoby się inaczej. Być może teraz prócz
przygotowań do koronacji, szykowano by również wesele. Thorin
poczuł przyjemny dreszcz i wrócił na chwilę wspomnieniami do
dzisiejszego snu, uśmiechając się lekko, zaraz
jednak otrzeźwiał. Najważniejszym było by znów mu zaufała…
oraz wybaczyła. Jak nie teraz, to kiedyś.
Sala
herbowa była po brzegi wypełniona. Krasnoludy z Żelaznych Wzgórz,
Gór Błękitnych, ludzie z Dale, ale i elfy z
Mrocznej Puszczy stali obok
siebie. Dain przyglądał się
temu z zadowoleniem. Obok niego
stał Balin i Dwalin, a po drugiej stronie siostra
Thorina, Dis. Dain rzucał co chwilę spojrzenia na krasnoludzicę,
podziwiając jej urodę, którą odziedziczył na pierwszy rzut oka
Kili, patrząc
po kolorze włosów. Jednak im się
dłużej przyglądał, to dostrzegał, że
bardziej do matki podobny był Fili
– miał jej
rysy, oczy i uśmiech. Dain
pomierzył Dis od stóp do głowy.
Kuzyneczka
ubrana w skromną, ale piękną w swej prostocie suknię koloru
głębokiej zieleni,
wyglądała przy
synach
jak oszlifowany szmaragd przy dwóch surowych kamieniach.
-
Cudna, po prostu cudna… - mruknął Dain, podkręcając wąsa
zawadiacko.
Balin
tylko się uśmiechnął słysząc Daina, bo
Dis faktycznie wyglądała pięknie. Z wiekiem coraz piękniej.
-
To twoja kuzynka, stary zbereźniku.
- mruknął Dwalin do Daina.
-
Co nie przeszkadza mi jej podziwiać. Ja w przeciwieństwie do ciebie
jestem wrażliwy na piękno. - odgryzł
się Dain.
-
Jak troll górski…
- mruknął znów Dwalin.
-
Nie zaczynajcie. - rzekł Balin, a
Dwalin i Dain zaśmiali się
cicho.
Żelazna
Stopa uwielbiał te przyjacielskie
pyskówki z Dwalinem. Rozejrzał
się jeszcze raz, ale tym razem by sprawdzić czy gwardia jest na
stanowiskach. Przeliczył szybko halabardy wystające spoza tłumu
wokół sali i
wszystko się zgadzało. Spojrzał znów na drugą stronę, za Dis.
Wszystko było jak należy. Para gwardzistów i dowódca straży
stali na stopniu powyżej siostry
Thorina. Tak samo, za Dainem, Balinem i Dwalinem stało trzech
ciężkozbrojnych krasnoludów.
Dain
spojrzał jeszcze raz na dowódcę gwardii. Elaina wyglądała
jak kamienny posąg. Jedynym, co
ją od niego
odróżniało były błyszczące w wizurach hełmu oczy.
Była tam
na wyraźne życzenie Thorina, który
podczas wczorajszej
narady
jak gdyby nigdy nic pogratulował mu wyboru Elainy na stanowisko
dowódcy straży, czym wprawił Daina w osłupienie. Dopiero potem od
samej krasnoludzicy Dain dowiedział się w jaki sposób wszystko
wyszło na jaw. Cóż widać tak miało być. Ale
na tym Thorin nie poprzestał i zażyczył sobie, by również
gwardia Daina była obecna przy koronacji, z wyraźnym zaznaczeniem
kto ma być najbliżej tronu. Dain z całą powagą podchodził do
tego, iż Elaina nie chciała mieć nic wspólnego z jego kuzynem,
ale naprawdę coraz bardziej
bawiły go te ich przepychanki.
Thorin swoją wolę oznajmił i
zajął się kolejną sprawą, nie czekając nawet na zgodę Daina, a
na Elainę nawet nie spojrzał. Żelazna Stopa wręcz przeciwnie.
Krasnoludzica przewróciła oczami, a potem wbiła morderczy
wzrok w niego samego, chyba
oczekując, że odmówi. Niestety nie mógł, na co Thorin lekko
skinął głową i uśmiechnął się nieznacznie z
wyraźną satysfakcją. Elaina
za to od wczoraj słowem nie odezwała się do Daina, a Thorina
otwarcie i bezczelnie ignorowała, co zakrawało niekiedy na obrazę
majestatu, ale Thorin
z powodów, których Dain powoli się domyślał, nie zwracał na to
uwagi.
Dain
poprawił pas i wygładził jeszcze raz brodę. W tym momencie
rozbrzmiał róg i wszystkie ciche rozmowy umilkły. Do sali powoli
wszedł Thorin w towarzystwie
siostrzeńców. Zgromadzone
krasnoludy skłaniały lekko
głowy, gdy przechodził obok.
Fili jako bezpośredni następca
tronu, niósł w rękach koronę, Kili
zaś miecz króla. Dain odetchnął i
zajął miejsce
w jednej linii przy
gwardzistach przed tronem.
Siostrzeńcy weszli po stopniach i
stanęli obok Daina - Fili po prawej, a Kili po lewej stronie.
Thorin
odczekał chwilę i powoli wszedł na podwyższenie. Zauważył
rozpromienioną twarz siostry, potem spojrzał na jej synów, którzy
stali dumnie wyprostowani, tak jak on kiedyś u boku króla Thora, i
poczuł się jeszcze bardziej szczęśliwy. Oto nadszedł kres
nieszczęść, tułaczki i zmartwień. Gdy
mijał Elainę nawet nie drgnęła, ale nie liczył na to. Poznał ją
na tyle, żeby wiedzieć, że nie spojrzy na niego. Gdy
minął gwardzistów usłyszał jeden głośny rozkaz wypowiedziany
przed nią i gwardziści jak jeden mąż odwrócili się twarzami do
tronu. Thorin stanął przed
Dainem i wszystkiego jego myśli skupiły się teraz na ceremonii.
-
Fili… - mruknął Dain do starszego z braci, a ten podał mu koronę
– Thorinie Dębowa Tarczo, synu Thraina, syna Thora... - głos
Daina rozbrzmiewał w całkowitej ciszy, a setki oczu śledziły
ostrożny ruch jego rąk, gdy kładł koronę na skroniach kuzyna -…
powstań Królu pod Górą, władco krasnoludów!
- rzekł
Dain, a Thorin uśmiechnął się do niego lekko i
wyprostował się. Dain w tym
czasie wziął od Kilego miecz, podał go
Thorinowi i
odsunął mu się z drogi.
-
Niech żyje król! - zawołał, a
setki krasnoludzkich głosów powtórzyło to za nim.
Thorin
minąwszy kuzyna wszedł po kolejnych stopniach i stanął przed
tronem. Wolno odwrócił się do zebranych a ci, począwszy od Daina,
siostrzeńców i gwardii pokłonili
się mu. Nawet elfy się skłoniły za swym królem. Thranduil lekko
pochylił głowę, oddając szacunek – jak król królowi. Bard i
kilku notabli z Dale przyłożyli dłonie do piersi i również
złożyli pokłon.
Thorin
przesuwał wzrokiem po zebranych.
Cała kompania stała w pierwszym rzędzie zebranych w sali gości i
poddanych. Nie było jedynie Bilba. Jak rzekł Gandalf, pilne sprawy
jakie wynikły w Bag End po jego powrocie, nie pozwoliło Bilbowi na
podjęcie kolejnej wyprawy w tak krótkim czasie. Przesyłał on
jednak serdeczne pozdrowienia i ukłony. Sam
Gandafl stał z boku, niedaleko delegacji z Dale i oddawszy pokłon
teraz uśmiechał się z aprobatą.
-
Oto przyszedł czas, gdy po Górą
znów zasiada prawowity król…
Czas,
gdy krasnoludy odzyskały swój
dom. Okupione to było wielkim
trudem i cierpieniami moich braci, ale i ludzi i elfów. - niski,
spokojny głos króla rozbrzmiewał wśród kamiennych kolumn Ereboru
- Wielu
z naszych ukochanych
bliskich, nie może jednak radować się tu z nami… - Thorin
spojrzał na Elainę. Jej hebanowe oczy spoglądały na niego
spomiędzy stalowych płatów hełmu. -
Chwała zwycięskim poległym! -
uniósł miecz i odpowiedziały mu setki głosów.
Thorin,
gdy gwar ustał przeniósł wzrok na Thranduila. Elfi król wraz ze
swoimi poddanymi stał w niewielkiej odległości od reszty
zebranych. Król
skinął na krasnoluda, który był nieopodal, a dzierżył w
dłoniach niewielki okuty kuferek. Ten wolno zszedł do elfa i stanął
przed nim, a następnie otworzył wieko. Thranduil rzucił szybko
okiem na zawartość i aż otworzył usta ze zdziwienia. Były to
klejnoty. Białe kamienie, lśniące księżycowym blaskiem diamenty
i kryształy, niegdyś obiecane mu przez Throra. Elf spojrzał
podejrzliwie na Thorina.
-
Thranduilu, oddaję ci to co niegdyś miało należeć do ciebie. -
rzekł król krasnoludów, a sługa trzymający szkatułę, zamknął
ją i wyciągnął dłonie w kierunku elfa. Thranduil uniósł brew,
ale skinął na jednego
z elfów by ten odebrał kuferek. Potem
spojrzał na Thorina i drugi raz tego dnia skłonił lekko głowę.
Thorin odpowiedział mu tym samym
i już miał kontynuować przemowę gdy Thranduil wraz z dwoma elfami
wyszedł na środek.
-
Odpłacam ci tym samym… - lekkim skinięciem dłoni nakazał elfom
wystąpić przed siebie. Ci
zrobili to i podnieśli trzymane przez siebie podłużne, zawinięte
w aksamitną materię przedmioty i odwinęli ją. Każdy miał w
dłoniach po jednym mieczu. Były
to Orcrist i Artakst, dwa bliźniacze miecze z
Gondolinu, które
elfy odebrały krasnoludom w Mrocznej Puszczy, a
które Elaina i Thorin, znaleźli kiedyś w jaskini trolli.
-
Niech to będzie zapowiedź przyjaźni jaka znów zakwitnie między
naszymi królestwami. - dodał Thranduil.
Thorin skinął głową na znak,
że się zgadza i Balin i Dwalin wyszli na spotkanie elfów by
odebrać broń.
Thranduil
przesuwał wzrokiem po krasnoludach z nieodgadnioną miną. W głębi
ducha był zadowolony z przebiegu wypadków. Dostał
w końcu to czego tak pożądał, a i nowy król
Ereboru
zdawał się być osobą godną zaufania, wbrew
temu co działo się w przeszłości.
Thranduil nigdy
nie pałał sympatią do Thorina, ale z ulgą przyjął fakt iż
krasnolud pokonał smoczą chorobę. Dawało to nadzieję na wiele
spokojnych lat w tym rejonie. Elf przez chwilę przyglądał się jak
krasnoludy odbierają elfie miecze, ale szukał wzrokiem Elainy. Nie
widział jej odkąd przyniósł ją pod Górę po bitwie. Zastanawiał
się czy przeżyła. Spojrzał na Thorina, który w tym momencie
parzył na krasnoluda z emblematami dowódcy. Było w tym spojrzeniu
coś co
sprawiło, że wiekowy elf skupił się właśnie na tym gwardziście,
a po chwili uniósł kąciki ust w lekkim uśmiechu.
A
więc jesteś tu…
Krasnoludzica
momentalnie spojrzała na Thranduila i nieznacznie skłoniła
głowę.
Elf
czuł jej wzrok
na sobie, a w jej sercu widział wciąż nie ukojony ogromny
smutek.
Nie
żałuj tych co odeszli, bo nie wróci im to ani życia, ani tobie
szczęścia, którego byli źródłem, a ty żyjąc przeszłością
zapomnisz o żyjących, by trwać jak zimna skała po kres dni, bez
nadziei, bez miłości…
Jak
ty?…
Tak.
Jak ja.
Elfy
wróciły do króla, a ten skinął głową, ale bardziej do Elainy
niż do Thorina i wrócił na miejsce.
Dalsza
część ceremonii odbyła się w sali tronowej, gdzie udali się
tylko władcy, ich orszaki i gwardia oraz Gandalf. Wszyscy zebrali
się wokół tronu króla, a Thorin podszedł do Balina. Siwy
krasnolud trzymał otwartą szkatułę, z której sączyło się
mlecznobiałe miękkie światło. Blask oświetlił twarz króla, a
on zapatrzył się w hipnotyzującą poświatę. Piękny, nieziemsko
urodziwy… nie było niczego równie zachwycającego w całym
Śródziemiu... i równie zgubnego w swej piękności. Thorin
wyciągnął dłoń i zawahał się przez chwile, ale w końcu wziął
w dłoń Arcyklejnot. Bał się tego momentu. Jakby poświata miała
wniknąć przez jego palce i podążyć wraz z krwią wprost do
serca, by na nowo je zniewolić. Ale nic się takiego nie stało.
Zimna powierzchnia klejnotu była niezbyt przyjemna w dotyku. Thorin
włożył Serce Góry we wgłębienie nad tronem.
-
Niech twój blask rozprasza ciemności, a jasność oświetla mroki,
by nigdy nie zgasła w sercach krasnoludów nadzieja. - rzekł.
Wszyscy
byli świadomi podniosłości chwili. Serce Góry wróciło na swoje
miejsce, by lśnić ponad władcą jako symbol potęgi królestwa.
Jak kiedyś.
Thorin
przez chwilę patrzył na klejnot. Nie wzbudzał w nim takiej żądzy
jak kiedyś. Chyba nawet w pewien sposób Thorin czuł do niego
niechęć, winiąc go o szaleństwo dziadka, ojca i swoje. Westchnął
cicho do wspomnień przodków i zszedł wolno po stopniach. Nagle
poczuł smutek i żal, że żaden z nich dwóch nie doczekał tej
chwili. Szczególnie brakowało mu ojca, ale poczucie, że wypełnił
obowiązek odzyskania ojczyzny dawało mu nadzieję, że ojciec byłby
z niego dumny. Thorin przeszedł zadumany między zebranymi. Dis
uśmiechnęła się do brata i skłoniła głowę. Płytkie
zmarszczki na jej twarzy pogłębiły się, odkąd widział ją w
Błękitnych Górach, ale nadal była piękna. Bardziej podobna była
z wyglądu do ich brata Frerina i Thorin uśmiechnął się w duchu
do brata, żałując, że nie ma go tu z nim i Dis.
Był
to koniec oficjalnych uroczystości i wszyscy udali się teraz do
sali biesiadnej, gdzie ucztowała już większa część przybyłych
na koronację. Mimo wszystko nie otworzono jeszcze beczek z winem, bo
pierwszy toast miał wznieść król.
Kiedy
wszyscy zajęli miejsca i polano trunki do kielichów Thorin wstał i
uniósł puchar. Po prostu. Nie chciał nic mówić, żadnych
podniosłych mów. W ciszy wszyscy wznieśli toast…
-
Za króla! - ryknął nagle Dain z prawej co podchwycili zebrani.
Thorin uśmiechnął się do kuzyna, uniósł kielich w stronę Daina
i wypił wino.
-
Świętujcie! - rzekł następnie do gości – Bawcie się! -
odłożył kielich i usiadł na pięknym, rzeźbionym z jednego
kawałka drewna, krześle z wysokim oparciem. - Nie upij mi dziś
chłopaków… - mruknął pochylając się do Daina.
-
Gdzież bym śmiał. - odparł Dain – W obecności matki? - udał
oburzenie.
Thorin
się się zaśmiał i spojrzał po sali na bawiących się
krasnoludów. Ludzie szybko znaleźli z nimi wspólny język, w
przeciwieństwie do elfów, którzy przy swoim stole dystyngowanie
smakowali wina. Przy nich znalazł akurat miejsce Gandalf i w tym
momencie był zajęty rozmową z Thranduilem.
A
gdzie jest ona?
Thorin
obrzucił salę spojrzeniem raz i drugi, ale nie dostrzegł
charakterystycznego pancerza wśród stojących na wyznaczonych
miejscach gwardzistów. Poczuł zawód, ale nic straconego, bo
jeszcze nie zrealizował do końca planu, który powstał, gdy się
spotkali w Sali Herbowej kilka dni temu.
-
Szukasz Elainy? - usłyszał nagle Daina.
-
Tak. - przyznał otwarcie i sięgnął po kielich.
-
Pozwoliłem jej zejść ze służby.
Thorin
spojrzał zdziwiony na Daina.
-
Mam nadzieje, że masz dobre wytłumaczenie kuzynie. - odparł bardzo
niezadowolony.
-
Sam zobacz… - krasnolud wskazał głową na przejście między
stołami.
Thorin
spojrzał tam przelotnie nie wiedząc co pokazuje mu kuzyn, ale zaraz
wrócił wzrokiem i powoli odłożył kielich na stół nie mogąc
wypowiedzieć słowa. Dain widząc reakcję kuzyna, uśmiechnął się
i pochylił do niego.
-
Teraz ja jej ojcuję i masz moją zgodę. - rzekł – Drugi raz tego
nie spieprz. Następnej szansy nie dostaniesz, bracie.
Thorin
nic nie odpowiedział, na co Dain uśmiechnął się, dolał sobie
wina i rozparł na krześle wygodnie patrząc zadowolony z siebie,
raz na idącą przez salę Elainę, raz na wpatrzonego w nią
Thorina.
Mało
kto ją poznał na pierwszy rzut oka. Chyba tylko Dain, Thranduil i
Gandalf. Elfi król uśmiechnął się widząc odmienioną Elainę.
-
Nie ma bardziej nieprzewidywalnej rasy od krasnoludów, Mithrandirze.
- rzekł do Gandalfa elf, unoszą do ust kielich.
-
Widać zbyt krótko przebywałeś z hobbitem. - odparł czarodziej
również patrząc za Elainą. Krasnoludzica, gdy mijała Gandalfa
uśmiechnęła się do niego nieśmiało, bo choć nie nawykła do
noszenia sukien, czuła swoim kobiecym instynktem, że wygląda
ładnie. Istotnie tak było. Granatowa dopasowana suknia, poszerzana
czterema klinami od bioder i przedłużona z tyłu, którą miała na
sobie, całkiem nieźle podkreślała jej sylwetkę. Cienki, nabijany
srebrnymi ozdobnymi ćwiekami pas z jasnej skóry, luźno opierał
się na jej biodrach wysmuklając całą postać. Elaina nie miała
czasu na to by się czesać, upięła więc szpilkami swoje warkocze
w kok, odsłaniając tym samym szyję i podkreślony przez wycięty w
owal dekolt sukni. Ogólnie była lekko speszona tym jak wygląda, a
także tym iż czuła na sobie spojrzenia wielu osób. Idąc wbiła
więc wzrok posadzkę przed sobą.
Musiała
najpierw podejść do Daina, bo życzył sobie tego, gdy wychodziła,
a to z kolei wiązało się z koniecznością konfrontacji „w tym
stanie” z Thorinem. Im bardziej zbliżała się do królewskiego
stołu tym bardziej się denerwowała. Nie chciała jednak dać tego
po sobie poznać. Podniosła więc głowę i spojrzała przed siebie.
Od razu zobaczyła uśmiechniętego Daina… a obok wpatrzonego w nią
Thorina. Na chwilę złapała to spojrzenie, ale zaraz spuściła
znów oczy. Poczuła jak robi jej się gorąco. Wciąż czuła to
spojrzenie na sobie. Akurat doszła stołu gdzie siedzieli obaj
kuzyni. Dygnęła niezbyt zgrabnie i spojrzała na Daina ponad
stołem. Już miała coś powiedzieć, ale rozproszył ją dźwięk
odsuwanego krzesła. Thorin wstał i odszedł od stołu.
-
Twoje rozkazy przekazałam, dziś zastępować mnie będzie Gron. -
zameldowała wujowi z wysiłkiem znów się skupiając.
-
Bardzo dobrze – odparł Dain – Nie poznałbym cię, moja droga.
Wyglądasz…
-
Pięknie! - nagle obok niej znalazł się Kili, a za nim stał Fili,
który uśmiechając się podziwiał przyjaciółkę. Siostrzeńcy
niedawno dowiedzieli, że Elaina będzie na koronacji. Wyszło to od
samego Thorina, który uczynił to z radością, wiedząc jak bardzo
cała trójka była do siebie przywiązana. Młode krasnoludy
próbowały dowiedzieć się od wuja, gdzie Elaina się zatrzymała,
ale tego wuj im już nie wyjawił, by jak to określił „nie
odrywali jej od obowiązków”. Zapowiedział jednak, że na uczcie
będą mogli z nią swobodnie porozmawiać. Nie mógł się
spodziewać jedynie takiej jak ta sytuacji.
-
Kili jakbyś powiedział, że ładnie to bym ci uwierzyła… -
uśmiechnęła się Elaina do Kilego. Fili pokręcił odruchowo wąsa
nie odrywając od niej wzroku.
-
Kili ma rację. - usłyszała za sobą Elaina i odwróciła się.
Thorin stał przed nią i nie odrywał od niej spojrzenia, którym
najpierw omiótł całą jej postać, a teraz zatrzymał je na jej
twarzy.
-
Uciekajcie warchlaki, już nic tu po was! - rzucił Dain do Filego i
Kilego, a ci spoglądając na siebie porozumiewawczo szybko wrócili
na miejsca obok matki, która szczerze zainteresowana przypatrywała
się swojemu bratu i nieznanej sobie krasnoludzicy i gdy tylko jej
synowie wrócili zaraz wzięła ich na spytki.
-
Pozwól ze mną. - Thorin wyciągnął do Elainy rękę, a gdy po
chwili wahania położyła na niej dłoń, uścisnął ją lekko i
poprowadził do miejsca które zajmował. Dain zareagował
podejrzewając co zamierza kuzyn i w momencie sługa dostawił
dodatkowe krzesło między niego, a tron króla. Thorin gdy podeszli,
wskazał Elainie jej miejsce i gdy je zajęła, sam usiadł na swoim.
-
Czym sobie zasłużyłam, że siedzę obok króla… czyżbym wróciła
do łask? - odezwała się Elaina po chwili nie kryjąc sarkazmu.
-
Jest kilka takich rzeczy, którymi zasłużyłaś. - odparł Thorin
napełniając jej kielich winem. Przemilczał za to jej pytanie.
-
Król jest aż nazbyt łaskawy… - powiedziała cicho z ironią.
Thorin ponownie to zignorował. Pochylił się za to lekko ku niej,
stawiając przed nią kielich. Gwar jaki panował w sali pozwalał im
na w miarę swobodną rozmowę. Dain odwrócony do Balina, gawędził
z nim i z Dwalinem.
-
Nie. Nie jestem. Staram się jedynie być sprawiedliwy. Spójrz na
mnie Elaino. - krasnoludzica podniosła wzrok na Thorina, a on uniósł
kąciki ust w łagodnym uśmiechu - No… tak o wiele lepiej. Proszę
cię i ty bądź. Ukarałaś mnie najboleśniej jak to było możliwe.
Swoim odejściem. Tym, że nie wiedziałem gdzie jesteś i czy jesteś
bezpieczna, a gdy znów cię spotkałem, ty pobiegłaś prosto na
śmierć, a ja szalałem z rozpaczy nie wiedząc czy przeżyłaś
walkę z wargiem… Wybacz mi.
-
Proszę… - szepnęła Elaina. - Nie rozmawiajmy o tym tutaj. To
nie czas ani nie pora. Jak mam ci odpowiedzieć przy tych wszystkich
tu zebranych?
-
Dobrze więc… wszyscy muszą mi wybaczyć zatem nieobecność. -
Thorin bez wahania wstał i wyciągnął rękę do Elainy – Chcesz
rozmawiać na osobności? Umożliwię ci to. - rzekł widząc jej
zdziwione spojrzenie. - Nie musisz się martwić, nic ci nie grozi. -
dodał dla porządku, a ona podała mu z wahaniem dłoń.
Thorin
wyprowadził Elainę z sali biesiadnej. Chwilę zajęło mi
wymyślenie miejsca gdzie mogli by rozmawiać swobodnie. Miejsca
niezbyt oddalonego, ale i takiego gdzie mogłaby czuć się
bezpiecznie. W końcu wpadł na pomysł.
-
Chodź moja droga… - rzekł cichym głosem i poprowadził Elainę w
stronę Głównej Bramy.
Milczała
całą drogę, ani razu nie zaszczycając go spojrzeniem. A on wręcz
przeciwnie przyglądał się jej co jakiś czas dyskretnie, ciesząc
się dotykiem jej dłoni na swoim ramieniu. Gdy tylko dotarli na
miejsce i pokonali schody prowadzące na pierwszy poziom murów
Elaina odwróciła się do Thorina. Krasnolud poczuł w duchu ulgę,
bo zobaczył tę samą Elainę, którą znał z wyprawy, zdecydowaną
i energiczną.
-
Jak ty sobie to wyobrażasz?! - fuknęła na niego bez ostrzeżenia -
Mam być sprawiedliwa? W takim razie powinnam potraktować cię tak
samo jak ty mnie! - Elaina w końcu dała upust swojemu gniewowi.
Thorin stał i słuchał w milczeniu tego co ma do powiedzenia. -
Zdradziłeś mnie i moich braci! Wezwałeś Żelazne Wzgórza i
zostawiłeś orkom żeby nas wykrwawiły! Walczyliśmy za twoją
sprawę! Moi rodacy ginęli za Erebor! Na moich oczach byli
masakrowani spoglądając z nadzieją na pomoc w stronę Góry! A
ty?! Gdzie byłeś królu pod Górą?! Zostawiłeś nas! - wyrzuciła
z siebie, patrząc na Thorina z łzami i wściekłością w oczach –
Jak ty mogłeś? Krasnolud którego poznałam w domku Bilba nie
pozwoliłby na to! Nie dopuściłby się zdrady współbraci! -
wzięła krótki oddech – I nie pozwolę nigdy więcej byś
uwłaczał mojemu pochodzeniu i osobie, bo obrażając mnie, obrażasz
moich przodków, mojego ojca i braci! ! Uważasz, że jestem byle
strażnikiem? - zadała pytanie, ale zaraz kontynuowała – Jestem.
Ale mam w sobie krew rodu Durina, wasza wysokość! - w jej głosie
zabrzmiała ironia - I nikt nie będzie mną pomiatał! Nawet król!
Bo przypłaci to… - urwała nagle, odwróciła się i spojrzała w
ciemność okrywającą step pomiędzy Ereborem a Dale. Piersi
falowały jej w szybkim oddechu, po chwili odeszła kilka kroków i
oparła się o blanki wzburzona.
-
We wszystkim masz rację. Nie mam prawa się usprawiedliwiać.
Wszystko co mówisz jest prawdą… - Thorin odezwał się cichym,
ale pewnym siebie głosem - … musisz jednak wiedzieć, ze tamtego
dnia pokonałem chorobę smoka i to już nie wróci. - zamilkł na
chwilę - Tak samo jak honor, który straciłem. - dodał po chwili -
Jednak daj mi choć nadzieję na wybaczenie. Tylko tyle, nie będę
cię o nic więcej prosił ani błagał, jednak pamiętaj co
powiedziałem, gdy smok zginął i razem staliśmy tak jak dziś na
murach.
Elaina
spojrzała na Thorina wciąż rozgniewana.
-
Oczywiście… - mruknęła.
-
Ty musisz dokonać wyboru. Tylko ty. - dokończył i powoli podszedł
do niej.
Elaina
słyszała jego kroki, ale nie patrzyła w jego kierunku, skupiona na
migoczących gwiazdach zawieszonych na nieboskłonie tak iż zdawało
się, że można sięgnąć ręką i zebrać po kolei ten migoczący,
gwiezdny pył. Pokręciła lekko głową do swoich myśli i tego co
przed chwilą usłyszała.
-
Bo co? - zapytała podnosząc na niego oczy.
-
Bo ja już go dokonałem. Wtedy. I to się nie zmieniło. -
zatrzymał się obok niej. Krasnoludzica wbiła wzrok w skraj
obszytego futrem królewskiego płaszcza i milczała. Pamiętała
dobrze. Przymknęła oczy.
-
Nie po tym wszystkim. - rzekła spoglądając na niego, ale po chwili
dodała - Potrzeba mi czasu. - szepnęła. Mimo wszystko, nie umiała
go odtrącić.
-
Daję ci go. - odparł bez chwili wahania, a potem wziął jej dłoń
i lekko pocałował. Elaina spojrzała na niego zaskoczona. Thorin
opuścił jej dłoń, ale nie zrobił nic więcej. Nadal trzymał ją
w lekkim uścisku, jakby czekając na jej krok. Powiał nagle zimny
wiatr od skutych mrozem stoków Góry i Elaina zadrżała.
-
Wracajmy. - wysunęła dłoń z jego palców. Potem minęła go i
poszła w stronę schodów prowadzących na dół.
Thorin
uśmiechnął się jednym kącikiem ust z czułością patrząc za
odchodzącą kobietą.
-
Jak sobie życzysz moja pani. - mruknął bardziej do siebie i
podążył za nią.
Następnego
dnia po uczcie koronacyjnej Elaina udała się do krypt pod miastem,
gdzie pochowano poległych w bitwie oraz mieszkańców Ereboru,
którzy zginęli od smoczego ognia.
Wczorajszy
wieczór skutecznie spędził jej sen z powiek. Resztę uczty
spędziła siedząc obok Thorina, który cały wieczór dbał by
niczego jej nie brakło. Był troskliwy i czuły, jednak nie
przekraczając granic, jakie ona mu wyznaczała. Pierwszy raz
widziała go jako zwykłego krasnoluda, który pije i bawi się z
przyjaciółmi. Cały wieczór rozmawiali o przygodach, o hobbicie,
śmiali się i wznosili toasty wspominając przygody z wyprawy. Po
prawdzie to omówili całą wyprawę, nie raz śmiejąc się do łez,
a niekiedy milknąc, gdy przyszło do wspominania trudniejszych
etapów wędrówki.
W
pewnym momencie Elaina zamieniła także kilka słów z matką Kilego
i Filego, która podeszła do Thorina wraz z synami i nie kryjąc
oburzenia, zapytała z figlarnym uśmiechem, dlaczego ich sobie nie
przedstawił.
Teraz
idąc do krypt Elaina wszystko to wspominała, ale starała się też
wyciszyć, bo nadmiar emocji i przeżyć powodował już dokuczliwą
kakofonię w jej głowie.
Obok
niej szedł Dain, który towarzyszył jej, by wskazać drogę, a
także miejsce gdzie znajdowała się krypta z ciałem Raina.
-
Kiedy planujesz powrót do Żelaznych Wzgórz? - zapytała Elaina w
pewnym momencie. Zeszli już na poziom gdzie znajdowały się już
tylko wejścia do kopalń.
-
Gdzie to było? O tutaj… - Dain skręcił w bok i spojrzał w górę.
Nad wejściem do chodnika znajdowały się wyryte runiczne napisy
informujące, że znajdują się przed bramą do grobowców - Kiedy?
Za góra dwa dnia licząc od dziś. A czemu pytasz moja droga? -
spojrzał na nią trzymając w dłoni pochodnię.
-
Chodźmy, chcę już go zobaczyć. - odparła Elaina i postąpiła
przodem. Dain uniósł brew, spodziewał się raczej kilku
konkretnych zdań odpowiedzi, a nie milczenia. Uśmiechnął się.
Thorinowi chyba się udało lekko rozkruszyć skałę. Elaina wahała
się. Widział to w niej. Zapewne wtedy, gdy wyszła z Thorinem, ten
musiał jakoś ją do siebie znów przekonać. Wszedł za nią i po
kilkunastu metrach poczuł duszny, mdławy zapach śmierci. Potarł
nos.
-
Hola! Gdzie?! Skręcamy! - zawołał za Elainą. Kobieta zawróciła.
-
Daleko jeszcze wuju? - zapytała, tym razem puszczając Daina
przodem.
-
Nie. - Dain skręcił do pierwszego z pomieszczeń. - To tutaj.
Ta
krypta była pusta. Pusta, nie licząc stojącego na środku
kamiennego sarkofagu, przy którym paliły się cztery stojące przy
każdym z rogów pochodnie, oświetlając słusznych rozmiarów
pomieszczenie. W każdym z rogów komnaty grobowej stał jeden
naturalnej wielkości kamienny krasnolud w pełnym rynsztunku. Każdy
z pochyloną głową opierał się na toporze, jakby trwając w
milczącej warcie przy grobie dowódcy. Dain podszedł powoli do
sarkofagu dotknął go dłonią i skłonił głowę.
-
Witaj bracie. Przyprowadziłem ją do ciebie. - szepnął ledwo
słyszalnym głosem i odsunął się. - Tu spoczywa twój ojciec
Elaino.
Kobieta
do tej pory stojąc u wejścia powoli weszła do środka. Pomijając
wzruszenie, które czuła w końcu będą przy grobie ojca, nie mogła
nie zauważyć otoczenia i wykonania samego sarkofagu oraz komnaty
grobowej. Było staranne i z doskonałych materiałów, widywała
takie grobowce w Żelaznych Wzgórzach, gdzie spoczywali dawni
możnowładcy i potomkowie Durina. Nie sądziła, że jej ojciec
kiedykolwiek spocznie w takim. Zwłaszcza, że nigdy nie było by go
na to stać.
-
Poczekam na ciebie na zewnątrz. - Dain taktownie wycofał się z
komnaty.
Elaina
podeszła do sarkofagu i dotknęła dłonią kamienia. Uderzył ją
chłód. Przymknęła oczy i po policzkach popłynęły jej łzy.
-
Zawsze za tobą podążałam, ojcze… pamiętasz? Nawet jak
myślałeś, że zostałam w domu… uciekałam braciom i szłam za
tobą. Zawsze. Tak wiele razy, że nawet nie zliczę... A teraz
odszedłeś, a ja nie mogę za tobą iść… - głos się jej
załamał, przykryła dłonią usta, ale udało jej się ukryć
szlochu.
Dain
spojrzał na wstrząsaną płaczem sylwetkę Elainy i spuścił
głowę. Pierwszy raz widział ją w takim stanie i było to tak
dziwne, a jednocześnie osobiste, że poczuł się niezręcznie.
Odchrząknął cicho i odwrócił się.
Po
jakimś czasem Elaina wyszła z krypty ojca. Była całkiem opanowana
i Dain gdyby nie widział, że płacze, nie domyślił by się.
-
Dziękuję ci, że dopilnowałeś pochówku. - rzekła zakładając
rękawice bardzo formalnym gestem.
-
Nie musisz dziękować, moja droga. - Dain położył jej rękę na
ramieniu, spoglądając na zamyśloną Elainę.
-
I za grobowiec… też dziękuję. Ojciec byłby bardzo dumny. -
dodała jakby nie słyszała odpowiedzi Daina.
-
Jeśli się już tak uparłaś na składanie wyrazów wdzięczności
to w tej kwestii udaj się do Thorina. - odparł Żelazna Stopa.
Elaina spojrzała w końcu na niego, marszcząc brwi. Ale nic nie
rzekła, leciutko uniosła tylko kąciki ust w słabym uśmiechu, a
potem wyszli razem z Dainem z krypt.
Dain
gdy rozstał się z Elainą, poszedł na spotkanie z Thorinem. Po
krótkim rekonesansie dowiedział, że że król jest swoich
komnatach. Tam też się udał.
Thorin,
gdy Dain dotarł na miejsce, siedział przy stole i przeglądał
jakieś papiery.
-
Witaj kuzynie. - Thorin podniósł wzrok znad pergaminów.
-
A witaj, witaj… jak zdrowie? - odparł Dain i zdjąwszy rękawice
położył je na biurku. Przy okazji zajrzał do dzbanka stojącego
na stole, biurku obok kuzyna, mając nadzieję…
-
Co to jest?! - żachnął się wąchając zawartość – Maślanka?
- spojrzał z udawanym obrzydzeniem na Thorina, a ten odebrał mu
dzban i nalał sobie do kubka.
-
Tak. Głowa mnie boli. - mruknął.
-
Jak trzy czwarte Ereboru, sporą część Dale i…. a nie, te elfie
fircyki nie miewają kaca. - odparł i wyszczerzył się w uśmiechu.
-
Ty za to wyglądasz całkiem nieźle. - odparł z uśmiechem Thorin i
upił z kubka.
-
Lata praktyki, mój drogi kuzynie, lata praktyki.
-
I co ci one dały? Podziel się tajemną wiedzą. - Thorin oparł się
o krzesło splatając dłonie przed sobą.
-
Ano… - Dain przysunął sobie krzesło i usiadł – Poranny spacer
dużo daje.
-
A gdzie to spacerowałeś tak rano? - Thorin uniósł brwi
zaciekawiony. Dain spuścił głowę i pogładził brodę,
wzdychając.
-
Po kryptach. - odparł Dain – Z Elainą.- dodał już całkiem
poważnie i spojrzał na kuzyna. - Była u ojca.
Thorin
spojrzał na zawartości kubka i zakręcił nim lekko. Maślanka
zabieliła ścianki naczynia.
-
Była zaskoczona grobowcem. Myślała, że to ja stoję za tym jak
wygląda. - rzekł Dain po chwili ciszy. - Wyprowadziłem ją z
błędu.
Thorin
milczał jeszcze dłuższą chwilę, po czym westchnął i spojrzał
na kuzyna.
-
Kiedy opuszczasz Erebor? - wstał i podszedł do okna, które
wychodziło na równiny przed Ereborem.
-
Najdalej za dwa dni. - rzekł Dain, spoglądając za kuzynem.
-
Chcę żeby Elaina została tu na jakiś czas. - odparł Thorin, nie
patrząc na Daina - Nauczy kilku pożytecznych rzeczy moich
krasnoludów z gwardii, a zwłaszcza moich siostrzeńców. Mówię ci
to jako jej opiekunowi i zaręczam, że żadna krzywda jej tu nie
spotka. - rzekł do Daina.
Żelazna
Stopa pokiwał głową powoli.
-
Będzie jak sobie życzysz. - Dain wstał. - Odważny krok, nie
powiem… - mruknął do siebie.
-
Jutro rano niech przyjdzie do sali tronowej po oficjalnie powołanie
i rozkazy. - kontynuował dalej Thorin.
-
Przekażę jej to zatem. - odparł Dain, wstając. - Jesteś pewien
tego co robisz?
-
Tak. - Thorin odwrócił się na chwilę – A teraz zostaw mnie
samego, kuzynie. - dodał z z lekkim uśmiechem.
Żelazna
Stopa skinął głową i wyszedł zostawiając Dębową Tarczę z
jego myślami.
Dain
siedział w swojej komnacie z nietęgą miną i popijał wino. Zawsze
wyznawał zasadę, że klina należy klinem wybijać. Czekał właśnie
na Elainę. W końcu rozległo się pukanie, drzwi skrzypnęły i
krasnoludzica weszła do komnaty.
-
Jak wiesz za dwa dni wyruszam znów do Żelaznych Wzgórz. - zaczął
Dain od razu, Elaina kiwnęła głową. - Ty zostajesz. Z dniem
jutrzejszym będziesz oddelegowana do gwardii Ereboru…
-
Co?! - Elaina spojrzała zaskoczona na Daina.
-
To rozkaz! - podniósł głos, nie chciał tego robić, ale wolał by
nie wyczuła, że ma jakiś wybór - Przez kilka miesięcy będziesz
szkolić gwardię Ereboru, gdyż… - Dain szukał odpowiedniego
słowa - … zaimponowałaś jako mój dowódca Thorinowi. - nie
umknęło jego uwadze to że słysząc to Elaina przewróciła
wymownie oczami - Jutro rano przyjdź do sali tronowej. Dostaniesz
tam nominacje i rozkazy od króla.
-
Ale wuju… - znów zaczęła, jednak Dain zgromił ją wzrokiem.
-
Kwestionujesz moje polecenia? - zapytał.
Elaina
zagryzła wargi i pokręciła głową. Potem pokłoniła się władcy
i wyszła z komnaty.
Była
wściekła. I na Thorina i na Daina. Poczuła się jak przedmiot.
Wzięła kilka głębokich wdechów, żeby ochłonąć. Miała bowiem
dziką ochotę udać się do króla, żeby oznajmić mu co myśli o
takim postępowaniu. Po chwili uśmiechnęła się złośliwie i
zarzuciła poły płaszcza na ramiona. Postanowiła, że wykona
rozkazy jakie dostanie od Thorina. Z pedantyczną wręcz
dokładnością. Tak, że mu to bokiem wyjdzie.
Następnego
dnia stawiła się w sali tronowej. Byli tam już obaj królowie,
Dwalin, Balin i siostrzeńcy Thorina. Thorin ubrany w granatowy
płaszcz podobny do tego w jakim przybył do chatki Bilba, stał przy
Dainie. Na głowie miał koronę, ale nie tę oficjalną, ciężką,
tylko skromniejszą, zaznaczającą tylko jego status i pozycję.
Elaina obrzuciła szybko wzrokiem resztę. Kili wyszczerzył zęby w
uśmiechu, gdy tylko zbliżyła się do podwyższenia. Krasnoludzica
puściła mu oko, dyskretnie się uśmiechając. Chłopaki byli czymś
co ją naprawdę cieszyło w całej tej perspektywie dłuższego
pobytu w Ereborze. Spojrzała znów na Thorina i zagryzła wargę.
Może to i dobrze… Może ten czas, który mu obiecała na dokonanie
wyboru pokryje się z jej obecnością tutaj.
Zatrzymała
się przez pierwszym stopniem i pokłoniła nisko, a potem weszła na
podwyższenie. Thorin podszedł do niej bliżej.
-
Moim życzeniem jest, byś zajęła się moją gwardią. - rzekł do
niej. - Będziesz służyła w stopniu kapitana. Do pomocy dostaniesz
Filego i Kilego, którzy będą się od ciebie uczyć, a któregoś
dnia ten, który okaże się bardziej pojętnym uczniem, zajmie twoje
miejsce. - zawiesił na niej na chwilę wzrok, ale wytrzymała to
spojrzenie. Thorin kontynuował. - Co tydzień chcę mieć
sprawozdanie z twoich poczynań i postępów moich krasnoludów.
Zaczynasz od zaraz. Gwardia jest zebrana w koszarach. Moje rozkazy
już znają. Fili, Kili dołączcie do Elainy. - kiwnął głową na
braci.
-
Stanie się tak jak sobie życzysz, wasza wysokość. - odparła, po
czym pokłoniła się i razem z Fili i Kilim opuściła salę.
Były
dni, że po służbie przychodziła do kwatery i padała na posłanie,
jedynie odpiąwszy pas z mieczem. Zasypiała płytkim, niespokojnym
snem, w którym widziała dawne dni, Żelazne Wzgórza, dom, braci i
ojca, a także wyprawę i
Thorina. A gdy przychodził
świt wstawała, zbierała się
do kupy, potem jeszcze z
podłogi broń i szła znów do koszar by trenować rekrutów. Dawne
sale treningowe, gdzie kiedyś szkolili się żołnierze Ereboru znów
rozbrzmiewały komendami i metalicznym szczękiem krasnoludzkiej
broni, która przetrwała
nienaruszona od momentu, gdy krasnoludy utraciły Erebor. Wiele czasu
spędziła Elaina nad zakurzonymi, delikatnymi od starości
manuskryptami zawierającymi traktaty bojowe, szermierskie
i taktyczne,
które odnalazła wraz z Dwalinem w jednej z ocalałych bibliotek.
Krasnolud sam z siebie
przychodził i ćwiczył razem zresztą, by po jakimś czasie na
prośbę Elainy i za zgodą króla zacząć szkolić gwardię razem z
krasnoludzicą. Po jakimś
Dwalin przejął musztrowanie gwardii królewskiej jako
własną działkę i Elaina
znajdowała jeszcze dziennie kilka godzin, które poświęcała
wyłącznie Kilemu i Filemu. Te godziny były dla niej wytchnieniem,
choć nie oszczędzała siebie ani ich. Wracali więc nie raz o
zmroku do Ereboru, po wielogodzinnych
biegach, szermierce czy
jeździe na bojowych kozłach,
zmęczeni do granic możliwości, ledwo
trzymający się na nogach – mimo to
krasnoludzica zawsze widziała uśmiechy na ich twarzach, a kolejnego
dnia zapał w oczach. Cieszyło ją to
- wspólne wyprawy na górskie ścieżki Samotnej Góry, odkrywanie
jej sekretów, tajemnych miejsc, rozmowy podczas posiłków przy
rozpalonych z kilku suchych kawałków drewna ogniskach, wspomnienia
z wyprawy. Od czasu do czasu zdarzało jej się podczas zdawania
raportów, uzyskać od Thorina zgodę na dłuższe wymarsze. Erebor
opuszczali wtedy wszyscy rekruci, a Elaina prowadziła ich na ścieżki
odkryte z Filim i Kilim. Te wymarsze lubiła szczególnie, bo za
każdym razem krasnoludowie wracali z większym poczuciem braterstwa
i wierności towarzyszom broni. Przez
nowe obowiązki, naprawdę rzadkimi
momentami były te, gdy Elaina mogła trenować zupełnie sama.
Najczęściej było to w dni, gdy rekruci byli z Dwalinem na
wymarszach, a Kili i Fili wraz z Balinem czy wujem zajmowali się
sprawami Ereboru. Zaszywała się wtedy w salach treningowych i znów
„tańczyła” z
wyimaginowanymi goblinami z Gór Mglistych, czasem strzelała z łuku,
w myślach celując jak
kiedyś do wargów na stepach
nieopodal Ukrytej Ścieżki do Rivendell.
Takie chwile
wyciszały ją, pozwalały mimo skupienia na walce, przemyśleć
wiele rzeczy i rozliczyć się przeszłością. To
pochłaniało ją tak bardzo, że nie rejestrowała niczego co działo
się wokół niej. Zamknięta w świecie wspomnień nie widziała
nigdy, że na jednej z galerii dla obserwujących siadywał Thorin. W
milczeniu przyglądał się Elainie i również wracał myślami do
dni, gdy podróżowali wspólnie w
piętnastu przez dzikie krainy. Dni, które
zdawały się teraz tak odległe, jakby przeleciało
już sto lat, a przecież
ledwo kilkanaście miesięcy
minęło od podjęcia
wędrówki.
Jednego
razu, gdy Elaina pogrążona w myślach naciągała cięciwę łuku
po raz kolejny, jakiś dźwięk za nią wyrwał ją od jej myśli i
strzała zamiast trafić w tarczę, uderzyła grotem w skalną
ścianę. Kilka iskier błysnęło, gdy stalowy grot potarł o granit
i strzała upadła na posadzkę.
-
Niech to diabli! - syknęła krasnoludzica i rozejrzała się wokół.
Od razu dostrzegła, że nie jest sama. W jej kierunku nieśpiesznym
krokiem szedł Thorin. Elaina
uśmiechnęła się lekko i pokłoniła się królowi. Zauważyła,
że trzyma w ręku wojłok z granatowej, grubo tkanej materii.
-
Powiedziano mi, że cię tu
znajdę. - zełgał lekko.
-
To nie tajemnica. - odparła odkładając łuk.
-
Nie przyszłaś dziś zdać raportu. - rzekł surowym tonem. -
Podobnie jak tydzień temu. I dwa tygodnie...
Elaina
zamarła, a jej myśli
przyśpieszyły. Jak to…
przecież…. Nie… jak mogła zapomnieć? W
zeszłym tygodniu od razu po
marszu kondycyjnym poszła do siebie, a wczoraj… Jak mogła tak
zignorować obowiązki? Spojrzała
szybko na Thorina, który nie spuszczał z niej wzroku. Nie
wyglądał na zbyt
zadowolonego.
-
Wybacz… wasza wysokość to
uchybienie. - odparła po
chwili wahania.
-
Oczywiście, że wybaczam.-
rzekł Thorin od razu –
Jednak nadal oczekuję zaległych
raportów.
-
Oczywiście wasza wysokość. Możemy przejść do…
-
Nie trzeba, wysłucham ich tutaj. - krasnolud założył ręce za
siebie.
Elaina
szybko zebrała myśli, przypominając sobie to co mogło byś
istotne przez te kilkanaście dni i nadawało się do włączenia do
raportu.
-
Wasza wysokość, wasi siostrzeńcy… - zaczęła po chwili, ale
Thorin uniósł dłoń by zamilkła.
-
Przeszliśmy razem tyle
podczas wyprawy. Jesteś
dla mnie
przyjacielem, więc nie tytułuj mnie oficjalnie, jakbym był dla
ciebie tylko zwierzchnikiem... - gdy to mówił, ton jego złagodniał,
a on sam uśmiechnął się do niej. Elaina
kiwnęła głową, odwzajemniając uśmiech.
-
A więc słucham. - Thorin delikatnie ją ponaglił, nie odrywając
od niej wzroku.
-
Twoich siostrzeńcy czynią godne pochwały postępy. Obaj chętnie
uczestniczą w ćwiczeniach i musztrach… - Thorin powoli obchodził
Elainę wkoło, słuchając jej słów. Elaina poczuła się zupełnie
jak pamiętnego wieczoru u Bilba, gdy spotkali się pierwszy raz.
Thorin wtedy też przyglądał się jej tym swoim surowym, badawczym
spojrzeniem. -… jednak to Kili przoduje zdobytej wiedzy i
umiejętnościach…
-
Zauważyłem to w twoich raportach, jednak myślałem, że to
jedynie, hm... chwilowe. A Fili? - Thorin zatrzymał się i spojrzał
uważniej, marszcząc brwi.
-
Fili jest dobry. Bardzo dobry. We wszystkim, ale nie prześcignął
dotąd brata. - wyjaśniła Elaina.
-
Cieszy mnie to. - twarz Thorina rozpogodziła się, a on uśmiechnął
się do niej. - To znaczy, ze Kili nam dorósł.
-
Na to wygląda. - odparła
Elaina, spoglądając na Thorina.
- Często
przejmuje inicjatywę podczas pozorowanych starć, dlatego też na
ostatnim marszu to on dowodził pierwszą
drużyną.
Thorin
pokiwał głową nieznacznie, ale widać że był zadowolony.
-
A drugiej kto przewodził? -
dopytał krasnolud.
-
Dwalin. - odparła z lekkim uśmiechem Elaina. - I musiał się
nieźle namęczyć nim nas okrążył. A i wtedy stracił prawie
połowę krasnoludów, zanim nas pokonał.
-
Imponujące. - uśmiechnął się lekko Thorin.
-
Myślę, że wkrótce twoja gwardia będzie w całości
ukształtowana. I w niczym nie ustąpi tej Dainowej. - podsumowała
Elaina i zamyśliła się na chwilę. - Wiesz
Thorinie, Kili mnie
zaskoczył. Zawsze
Fili był rozsądniejszy i
bardziej odpowiedzialny z
nich dwóch. Ale… czasem myślę, że to przez bitwę.
Odmieniła go. I teraz Kili
zawsze
stara się chronić brata.
Wcześniej było na odwrót…
ale w gruncie rzeczy
to dobrze.
Thorin
pokiwał głową.
-Istotnie,
w przyszłości będzie chronił nie brata, a swego króla, kiedy
Fili odziedziczy po mnie koronę Ereboru. - dodał Thorin i oboje
spojrzeli na siebie jednocześnie, milcząc.
-
Elaino… - Thorin odezwał się cicho po chwili. – To twój
miecz. - wyciągnął przed siebie wojłok i odwinął materię, a
oczom Elainy ukazał się Artakst. - Powinienem ci go oddać w dzień
koronacji. - tym razem to Thorin spuścił wzrok, ale zaraz podniósł
go, bo poczuł na swojej dłoni spoczywającej na rękojeści, dłoń
Elainy.
-
Teraz to dobry czas. -
szepnęła i spojrzała na
krasnoluda – Dziękuję. -
wzięła od niego wojłok i
odwiązała rzemienie, a potem zdjęła materiał.
Thorin
oddał jej broń i
cofnął się kilka kroków w tył. Patrzył
z przyjemnością na Elainę,
która najpierw dotknęła palcami rękojeści miecza, a potem pewnie
ją chwyciła i wysunęła z pochwy ostrze. Dostrzegł jak jej oczy
aż zaświeciły się gdy wysunęła całą głownię. Zrobił jej
więcej miejsca cofając się znów, choć tak naprawdę ona na niego
nie zważała. Zrobiła kilka kółek poruszając nadgarstkiem, a
potem ósemkę, wczuwając się w broń i
potem uśmiechnęła się leciutko. Thorin wiedział co ten uśmiech
oznacza, wiedział doskonale co kobieta czuje trzymając tę broń w
rękach. Rosnącą
adrenalinę, dziki wręcz
entuzjazm, świadomość potęgi dzierżonego oręża oraz tego co
można nim zdziałać.
Elaina
chwyciła broń w obie ręce i kilkakrotnie cięła powietrze w
szermierczych paradach, z czego ostatnią zakończył obrót i gdy
się zatrzymała, jej wzrok padł na Thorina.
-
Brakowało mi go. - powiedziała uspokajając oddech.
-
To doskonała broń. - zbliżył się do niej powoli. - Mimo,
że elfia. - dodał zaraz.
-
I że nadal śmierdzi
odrobinę trollem.
- Elaina uśmiechnęła się
do Thorina lekko, a on
odwzajemnił uśmiech i odsunął kosmyk z jej czoła.
-
Cieszę się, że zostałaś tutaj. - rzekł cicho. Elaina
milczała nie wiedząc co odpowiedzieć. Thorin cofnął dłoń i
założył ręce za siebie. - Jutro przybywa Bard. Kili
i Fili muszą być ze mną przy rozmowach z ludźmi z Dale, dlatego
już dziś nakazałem im opuścić
koszary. Jako dowódca mojej
gwardii z kilkoma krasnoludami przywitasz ludzi i przyprowadzisz do
mnie.
- Rozumiem. - odparła Elaina.
-
I chcę,
żebyś również była
obecna podczas rozmów.
- dodał po chwili.
-
Oczywiście. - krasnoludzica lekko skinęła głową.
Czekała
jeszcze przez chwilę, ale
Thorin zaczął przyglądać się sklepieniu sali w
zamyśleniu. Elaina
zaczęła więc zbierać
swoje rzeczy, bo uświadomiła
sobie, że jest już tu od kilku godzin i musi być już bardzo
późno, a skoro jutro miała
jeszcze wyjść naprzeciw gościom z Dale…
Thorin
spojrzał na Elainę i
przyglądał się temu co
robi przez kilka chwil.
-
Straże zmieniały się już czwarty raz, odkąd dzwon bił o
zachodzie słońca. To rozsądna decyzja. - odezwał się w końcu.
Elaina podniosła na niego wzrok.
-
Zazwyczaj jestem tu dłużej. - odparła.
-
Wiem.
- mruknął, patrząc na nią,
ale zaraz odwrócił wzrok, gdy spojrzała na niego zaskoczona.
-
Dziś mi przerwałeś… -
odparła powoli, nie
spuszczając z niego oczu.
-
Mhm. - znów mruknął Thorin.
-
A nie można było posłać wiadomości dla mnie przez sługę?
-
Nie. - w oczach Thorina zaczęły pojawiać się figlarne błyski.
-
I miecza też nie można było zwrócić o bardziej przyzwoitej
porze? - wstała i zarzuciła sobie na ramię torbę, gotowa do
wyjścia.
Thorin
pokręcił przecząco głową.
-
Nie można było? - udała zdziwienie.
-
Nie, a i
pora zdaje mi się całkiem odpowiednia. - kąciki
jego ust uniosły się
nieznacznie.
-
Odpowiednia byś sam bez obstawy chodził po Ereborze, wasza
wysokość? - kontynuowała
zabawę Elaina.
-
Czasem warto zaryzykować niebezpieczną wyprawę, kapitanie.
- wskazał ruchem dłoni na
otoczenie. - Nieprawdaż?
-
Widzę, że ryzyko weszło ci w krew.
-
Być może. - Thorin spojrzał
na Elainę.
-
Zdajesz sobie sprawę, że tak nieodpowiedzialnymi wyprawami
niweczysz moje starania jako dowódcy gwardii by zapewnić ci
bezpieczeństwo? - podniosła na niego oczy.
-
Jestem tego świadomy, ale potraktuj to jako
ćwiczenia. - odparł.
Ich
głosy odbijały się łagodnym echem po pustych korytarzach.
-
Ćwiczenia? - uniosła lekko brwi. - Za takie urozmaicenie zakresu
sytuacji nietypowych w kwestii ochrony osoby króla chyba powinnam
szczególnie podziękować. - powiedziała Elaina i jednocześnie
uświadomiła sobie dwuznaczność tego zdania. Jednak było już za
późno. Thorin spojrzał na nią nie zatrzymując się.
-
Tak? - odezwał się po chwili.
-
Tak. - odparła Elaina. - Bardzo dziękuję.
-
Proszę. - rzekł Thorin, a po barwie głosu dało się poznać, że
się uśmiecha.
Elaina
stała przed bramą Ereboru. Słońce grzało przyjemnie, a lekki
wietrzyk poruszał połaciami zielonych traw, które po długiej
zimie porosły stepy wokół Góry. Podniosła oczy na bezchmurne
niebo, którego błękit aż raził w oczy. Przymknęła powieki i
wciągnęła powietrze. Gdzieś ponad nią rozległ się cichy śpiew
ptaka i krasnoludzica uśmiechnęła się. Otworzyła oczy i
podążając za dźwiękiem udało jej się dostrzec malutkiego
skowronka, który co chwila podlatując to wyżej to niżej śpiewał
swoją radosną piosenkę. Elaina przymknęła oczy, oślepiona
blaskiem słońca, gdy ptak przeleciał na tle jego tarczy.
Krasnoludzica spojrzała w stronę Dale, skąd od kilku minut drogą
jechało nieśpiesznie kilku jeźdźców. Teraz gdy byli blisko,
Elaina rozpoznała w pierwszym mężczyźnie Barda. Choć ubrany w
bogatsze szaty z twarzy nie zmienił się ani o jotę. Czujne, uważne
spojrzenie, którym obrzucał wszystko wokół siebie, choć
przywodziło na myśl jakiegoś drapieżnego ptaka, było w pewien
sposób łagodne. Jak zwierciadło pokazywało honorowy i uczciwy
charakter tego człowieka. Bard, gdy się zbliżyli uniósł rękę,
by reszta się zatrzymała. Potem zsiadł z konia i uśmiechnął
się.
-
Witaj pani Elaino! - zawołał uprzejmie. - Miło cię widzieć. -
rzekł lekko się kłaniając.
-
I mnie miło cię widzieć, Bardzie, władco Dale. - odparła Elaina
spoglądając w górę na mężczyznę. - W imieniu króla Thorina
witam was. - wskazała gościom z Dale bramy do krasnoludzkiego
miasta, zachęcając ich by weszli do środka. Ludzie pokłonili się
i podążyli z Elainą i kilkoma krasnoludami, które wraz nią
stanowiły orszak powitalny.
-
A jak się miewa król pod Górą? - zapytał Bard, gdy szli
podziemnymi galeriami.
-
Sam będziesz miał okazję się przekonać, Bardzie. - odparła
Elaina odrzucając na plecy jeden z warkoczy.
Bard
milczał przez chwilę.
-
A ty pani jak się miewasz? - zagaił znów.
-
Dobrze, dziękuję. Ot, i już jesteśmy na miejscu. - uśmiechnęła
się krasnoludzica bardzo uprzejmie, wchodząc po schodach do
otwartej otoczonej kolumnami dużej komnaty, gdzie czekał już
Thorin i jego siostrzeńcy.
Bard
pokłonił się, gdy on i jego ludzie podeszli do podwyższenia.
Elaina odeszła na bok.
-
Cieszymy się widząc cię dobrym zdrowiu, królu pod Górą, oby
twoja broda nigdy nie zrzedła! - pozdrowił Thorina Bard, a ten
skinął głową lekko.
-
Jesteście tu zawsze mile widziani, tak jak za czasów rządów
Throra. - odparł krasnolud i wstał. Skinąwszy na Barda poszedł
wolno do jednej z bocznych sal, przylegających do komnaty tronowej.
Mężczyzna dołączył do krasnoluda i dwaj władcy poszli przodem w
pewnym oddaleniu od pozostałych. Książęta towarzyszyli pozostałym
ludziom, a za nimi również w pewnym oddaleniu szło czterech
gwardzistów z Elainą.
-
...Istniały kiedyś sojusze między ludźmi z Dale i krasnoludami z
Ereboru. Razem żyliśmy, walczyliśmy i umieraliśmy. Tak było za
czasów mojej wczesnej młodości i chciałbym by było tak dziś. -
głos Thorina odbijał się od kamiennych ścian.
Bard
pokiwał głową, zakładając ręce za siebie i słuchając
krasnoluda z uwagą.
-
Choć życie ludzkie jest krótkie i nie ma już tych, którzy byli
świadkami tamtych dni, to pamięć zgody jaka panowała między
naszymi rasami przetrwała wśród moich ludzi. - odparł Bard. - I
nie zamazały jej również wydarzenia sprzed bitwy… - dodał po
chwili, spoglądając na Thorina, który zmarszczył brwi, niezbyt
zadowolony iż wypomina mu się chwile słabości. Jednak nie rzekł
nic, jedynie wskazał dłonią gościowi pomieszczenie.
Komnata,
do której weszli była umiejscowiona przy frontowej ścianie Ereboru
i miała otwarty taras z widokiem na całą równinę leżącą u
stóp Góry. Władcy wyszli więc na zewnątrz. Kilka chwil później
dołączyli do nich Kili, Fili i towarzysze Barda. Krasnoludy obyte z
widokiem jaki rozciągał się z tego miejsca stanęły przy wuju,
nie zwracając na krajobraz specjalnej uwagi. Bard zaś patrzył
oniemiały na wspaniałą panoramę równiny i Dale przez jakiś
czas. I zamyślony na chwilę zapomniał gdzie jest. Czuł jakby
przeniósł się w czasie. Jakby sam był swoim przodkiem, Girionem,
władcą Dale. Czy on również bywał w tym miejscu? Zapewne. Może
nawet w przeddzień atak smoka. Bard rozejrzał się szybko niebie,
jakby w obawie, że zaraz nadleci Smaug i zionie ogniem na Górę.
Jednak niebo było czyste i spokojne, a jedynie delikatny wietrzyk
poruszał włosy ludzi i krasnoludzkie brody. Człowiek przesunął
dłonią po idealnie gładkiej powierzchni kamiennej balustrady i
spojrzał na swoich, którzy czekali na jego odpowiedź dla Thorina.
W ich spojrzeniach widział, mimo znalezienia nowego domu, niepokój
o przyszłość, ale również obawę przed tak szybko rosnącą tuż
za progiem potęgą jaką był Erebor. Bard czuł na barkach ciężar
odpowiedzialności za całe miasto i jego przyszłość. Wejrzał
jeszcze na swoich ludzi i w ich oczach dostrzegł również zaufanie.
Przeniósł wzrok na Dale i wciągnął głęboko powietrze, po czym
zwrócił się do Thorina.
-
Oczywiście respektujemy postanowienia tamtych sojuszy i chętnie
znów sprzymierzymy się z krasnoludami. - rzekł do Thorina i
uśmiechnął się krótko. - Dla zapewnienia pokoju obu naszym
ludom.
Kili
i Fili popatrzyli po sobie uśmiechając się. Również Elainę
ucieszyła ta decyzja. Bała się, że po tym jak Thorin zawiódł
zaufanie ludzi, ci nie będą chcieli się z nim sprzymierzyć. A
jednak stało się inaczej.
-
Bardzo dobrze. Nie pożałujesz tej decyzji Bardzie Łuczniku. -
rzekł Thorin wyraźnie zadowolony.- Prócz pokoju, sojusz ze mną da
wam również dostatek i bogactwo na lata.
-
To już słyszeliśmy w Esgaroth. - rzekł jeden z ludzi z Dale, a w
oczach Thorina pojawiły się groźne błyski. Elaina zmarszczyła
brwi i zrobiła krok naprzód, bo Kili na te słowa zacisnął pięści
i wydawało się jakby zaraz miał podejść do nieostrożnego
człowieka. Zauważył jednak ruch Elainy i spojrzał w jej stronę,
a ona stanowczym, krótkim przeczącym ruchem głowy nakazała mu
zostać tam gdzie był. Bard w międzyczasie zgromił wzrokiem
mężczyznę, który spuścił oczy.
-
Zaiste. - odparł, opanowując się Thorin. - Ale czy nie dotrzymałem
słowa? Wszak czy nie dostaliście po bitwie tego, co wam obiecałem?
- spojrzał surowo na mężczyznę, który się odezwał, a jego
głos stał się niski i nieprzyjemny.
-
Nie wracajmy do co nas w przeszłości podzieliło. Cieszmy się z
zawiązanego sojuszu. - rzekł spokojnie Bard, a Thorin przeniósł
spojrzenie na niego, które powoli złagodniało.
-
Prawda. - zgodził się – Zatem czas to uczcić. Pójdźcie… -
wskazał dłonią na drugie drzwi wyjściowe z komnaty.
Bard
skinął głową i poszedł we wskazanym kierunku, a strażnicy
otwarli przed nimi wrota. W sali stał zastawiony stół, a pod
ścianą kilka beczułek.
Wszyscy
zajęli miejsce i choć nastrój z początku był zgoła ponury i
poważny, krasnoludzki miód szybko rozwiązał języki i rozweselił
serca. Do ucztujących dołączyli wkrótce Balin i Dwalin.
Thorin
zajęty rozmową z Bardem przyglądał się zgromadzeniu, wciąż
czując niesmak po incydencie na tarasie. Nie pokazywał tego jednak
po sobie.
-
A jak się mają twoje dzieci, Bardzie? - wtrącił się do rozmowy
Balin, korzystając na chwilowej przerwy w rozmowie między władcami.
Bard
pamiętał doskonale siwobrodego krasnoluda. Polubił go, bo był
szczery i sympatyczny.
-
Dziewczęta zajmują się domem. A Bain pomaga naszemu
zbrojmistrzowi.
-
A to ciekawe. Co go interesuje? - dopytywał się Balin.
-
Łuki. - uśmiechnął się krótko Bard.
-
Zatem niech przyjdzie na naukę do naszych zbrojmistrzów. - rzekł
Thorin, który skończył krótką wymianę zdań z Dwalinem.
-
Jesteś bardzo łaskawy, panie. - odparł Bard, a Thorin uśmiechnął
się i upił z kielicha. Gdy go odstawiał jego wzrok padł na
siedzącą na drugim krańcu stołu obok Filego, Elainę. Przyglądał
się jej przez dłuższy czas, pogrążony we własnych myślach.
Elaina poczuła to spojrzenie i uśmiechnęła się lekko, a potem
jej wzrok padł na Balina, który siedział z miną dobrotliwego
wujka i patrzył to na nią, to na króla. Zmarszczyła brwi w niemym
zapytaniu. On zachichotał bezgłośnie i uniósł kielich
przepijając do niej. Uniosła również kielich spełniając toast.
Jakiś
czas później, gdy ludzie opuścili Erebor, Thorin stał na tarasie
sali, gdzie spożywali posiłek z gośćmi. Patrzył w stronę miasta
ludzi i na kilka postaci sunących po drodze łączącej je z Górą.
Zawsze w takich chwilach nachodziły go wspomnienia i refleksje.
Nawet nie zauważył, że nie jest sam.
-
Thorinie, ludzie opuścili Górę. Wrota zostały zamknięte. -
rzekła Elaina po chwili milczenia, gdy doszła do wniosku, że
musiał nie usłyszeć jak weszła. Thorin odwrócił się nagle
wyrwany z zadumy.
-Tak,
wiem… dziękuję. - rzekł, patrząc na nią, ale nic nie mówił.
-
Masz jeszcze jakieś życzenia? - zapytała, gdy po dłuższej chwili
milczenia jej nie odprawił.
-
Podejdź. - rzekł i odwrócił się do balustrady, opierając się o
nią. Zrobiła jak chciał, ale znów skończyło się na milczeniu.
Elaina więc zaczęła podziwiać widok jaki miała przed sobą. Byli
na takiej wysokości, że jak na dłoni było widać jedno z ramion
Góry, na którego końcu znajdowała się Krucza Strażnica, z tej
perspektywy o wiele mniejsza niż w rzeczywistości. Elaina na chwilę
wróciła do wydarzeń jakie miały tam miejsce i poczuła niemiłe
ukłucie w sercu. Przymknęła oczy, ale po chwili znów spojrzała
na budowlę, która teraz wyglądała zgoła inaczej. Odbudowana i
odnowiona w środku, była imponująca. Na jej szczycie płonął
znicz i powiewał sztandar w barwach Ereboru. Na tle ognia dało się
odróżnić sylwetki żołnierzy, spacerujących po wysokiej baszcie.
Strażnica w niczym nie przypominała tego ponurego pobojowiska ruin
jakim zobaczyła ją pierwszy raz Elaina w czasie bitwy.
Strumień
płynący obok wartowni spływał spienioną kaskadą w dół z
kilkudziesięciu metrów do rzeki Bystrej, dodając uroku zieleniącym
się stokom Góry. Elaina zastanawiała się jak to wyglądało, gdy
Góra porośnięta była borem, którego ona już w swoim życiu nie
zobaczy. Wiele lat trzeba było bowiem, by Góra znów pokryła się
zielenią gęstego, sosnowego lasu.
Słońce
powoli gasło, a niebo ciemniało, mimo to Erebor nie pogrążał się
w mroku. Na Strażnicy zapłonęły kolejne ognie, a drogę ku Dale
oświetlały światła z Głównej Bramy. Nie minęło kilka minut,
a odezwał się ogromny dzwon, ogłaszający zachód słońca. Elaina
spojrzała na horyzont, który teraz jedynie różowił się ostatnim
blaskiem jakie pozostało słońcu. Przymknęła oczy. Dzwon umilkł.
Cisza. Cisza jaka zapadła była niczym balsam. Podniosła powieki i
znów spojrzała przed siebie, chłonąc tak jak wcześniej ludzie z
Dale, widok z tarasu.
-
Nie wyobrażasz sobie ile razy stałem o zmroku w Górach Błękitnych
i odtwarzałem w pamięci takie momenty. - odezwał się Thorin
cicho, nie chcąc zmącić tego ulotnego piękna, jakim była ta
chwila.
Elaina
odwróciła głowę.
-
Tego nie da się zapomnieć. - powiedziała Elaina. - Będę to
wspominać tak jak ty.
Thorin
podszedł bliżej, zakładając ręce za siebie.
-
Nie musisz tego robić. - rzekł – Masz wybór. Możesz tu zostać.
Walczyłaś o tę górę jak każdy z nas… Kili i Fili traktują
cię jak siostrę. Dla Balina i Dwalina jesteś jak córka… -
zawahał się na chwilę – ...i twój ojciec tu jest. Co cię czeka
w Żelaznych Wzgórzach? Samotność. Tu możesz żyć w dostatku i
spokoju...
Elaina
milczała.
-
Wybacz, nie chciałem cię zasmucić. - Thorin rzekł w końcu.
-
Nie zasmuciłeś. - rzekła i podniosła na niego wzrok - Na razie
jestem tutaj. - dodała Elaina i spojrzała znów przed siebie, na
światła Strażnicy i Dale.
Thorin
skinął głową.
-
Tak… - rzekł prawie bezgłośnie.
Stali
przez chwilę w milczeniu obok siebie, aż w końcu Thorin ramieniem
objął ją w pasie i przysunął do siebie. Elaina stanęła bliżej
niego i założyła ręce na piersiach.
Thorin
uśmiechnął się lekko.
Kilka
miesięcy później...
Kili
i Fili szli obok siebie, mając przed sobą plecy dowódcy. Ów
nie odezwał się jednym słowem odkąd spotkali się na dziedzińcu
przed koszarami.
-
Po co nas wezwała? – mruknął Kili. – Mam robotę…
-
Król chce nas widzieć. – uciął Fili.
-
Całą trójkę? – zainteresował się młodszy krasnolud.
-
Skoro nas wezwała to chyba tak. – westchnął Fili – Przecież
nie dla towarzystwa w spacerze.
Mówiąc
to spojrzał na dowódcę gwardii królewskiej, który chyba nie
słyszał ich cichej rozmowy. Zresztą gdyby tak było zaraz by
nakazał ciszę, a oni narazili by się na dyscyplinarkę w postaci
dodatkowej musztry. Nie tolerował bowiem, by jego żołnierze
naginali zasady, a zasady nakazywały milczeć, chyba, że dowódca
pozwoli się odezwać. I nie tolerował od tego żadnych wyjątków.
Skierowali
się na schody i pokonawszy je weszli do krótkiego, ale szerokiego
korytarza, zakończonego potężnymi, zdobionymi drzwiami. Cztery
krasnoludy ze straży
przybocznej
króla w
pełnych zbrojach, trzymające w dłoniach ogromne bojowe topory,
stały nieruchomo przed komnatą króla, pilnując wejścia niczym
kamienni strażnicy strzegący wrót Ereboru. Na widok swojego
dowódcy zasalutowali. Ten
skinął tylko niedbale zatrzymując się przed drzwiami.
-
Jego Wysokość wezwał mnie oraz sierżantów... - kapitan użył
formalnego zwrotu, choć mógł po prostu machnął dłońmi by
otworzono mu drzwi. Jednak zasady jakie obowiązywały, a jakie sam
ustalił nakazywały używać ustalonych form wypowiedzi w takich
sytuacjach i musiał dawać dobry przykład podwładnym.
-
Zostawić broń! – zabrzmiała odpowiedź jednego ze strażników.
Cała
trójka, postępując zgodnie z procedurą zaczęła się rozbrajać
i odkładać miecze i inny oręż strażnikom.
-
Wpuścić ich! – zabrzmiał rozkaz dowódcy zmiany, gdy cała broń
została oddana. Dwóch krasnoludów chwyciło za obręcze na
wielkich odrzwiach i szarpnęło równo. Drzwi powoli się otwarły.
Cała trójka weszła do komnaty, a strażnicy zamknęli drzwi.
Dowódca
klęknął na prawe kolano i skłonił głowę przykładając dłoń
do serca. To samo uczynili Fili i Kili.
-
Wzywałeś nas wasza wysokość.
-
Wzywałem tylko ciebie, mój kapitanie.
Widać, źle zrozumiałaś
polecenie. Moi siostrzeńcy nie są
potrzebni. – rzekł władca spoglądając na dowódcę straży.
Kili
uśmiechnął się pod nosem, mając wciąż pochyloną głowę.
-
Możecie odejść. – dodał król odrywając na chwilę wzrok od
pierwszego krasnoluda.
-
Tak jest, wasza wysokość. – odparł Fili i obaj z Kilim wstali i
skierowali się ku drzwiom.
Kiedy
wyszli, zatrzymali się przed komnatą. Fili oparł się leniwie o
granitową balustradę.
-
Nie idziesz? – zapytał Kili.
-
A gdzie? Nie pozwoliła nam odejść. Chcesz znów z całym swoim
oddziałem zapieprzać biegiem do Kruczej
Strażnicy w pełnym
uzbrojeniu? Bo ja nie. Wolę tu poczekać, aż wyjdzie.
-
Ostatnim razem jak wyszła była taka wściekła, że przez trzy
tygodnie musiałem biegać po lesie i użerać się z tymi fircykami
Thranduila, co to siebie szumnie nazywają wojownikami… więc nie
wiem co gorsze. – odparł Kili i
dołączył do brata, drapiąc się po brodzie, która ostatnimi
czasy wyraźnie zgęstniała.
-
Nie wiem co wuj jej mówi, ale niech lepiej przestanie, bo wszystko
odbija się na nas.
Kili
kiwnął głową i spojrzał w dół na tłumek krasnoludów na
główniej alei Ereboru.
Thorin
patrzył na stojącą przy nim Elainę.
-
Skoro byłaś na stałe dowódcą gwardii w Żelaznych Wzgórzach,
bądź nim i tu w Ereborze. Dain zapewne się zgodzi…
Znów
ten sam temat. Elaina uśmiechnęła się na te słowa
i pokręciła głową.
Nie
będzie miał wyboru.
-
Czyżbyś nie był zadowolony z
postępów Kilego wasza wysokość?
Będzie
doskonałym kapitanem gwardii… -
spojrzała na niego i zaraz odwróciła wzrok.
Już
dawno przestała tłumić uczucia do Thorina przed samą sobą,
ale duma nie pozwalała jej tego okazać. Było jej jednak coraz
ciężej, zwłaszcza to gdy
byli sami i
przypominały jej się wszystkie chwile z nim. I
gdy patrzył na nią tak jak teraz.
Ostatnie tygodnie były bardzo
przyjemne. Elaina znów czuła się szczęśliwa. Spędzała z
Thorinem bardzo dużo czasu i choć były to spotkania służbowe,
wręcz czuła fizycznie jak coś ją do niego pcha. Instynktownie
wyczuwała coś podobnego u niego. Gdyby on, zrobił jakiś krok,
okazał jednoznacznie to co wyczuwała między słowami i gestami,
nie wahała by się. Przerzuciła
kilka kartek na stole, by ukryć
zmieszanie i
kontynuowała.
-
Poza tym masz wystarczająco dużo
doskonałych gwardzistów. Starczy ich,
by cię obronili…
Krasnolud
zaśmiał się głośno.
-
Jestem zadowolony i
dumny z Kilego. Oczywiście
on będzie następnym dowódcą. A i
gwardii
mam dość, ale potrzebuje w Ereborze krasnoludów, którym ufam.
Poza tym, po tym wszystkim co
przeszłaś razem z nami, nie
możesz odejść. Chłopcy mi tego nie wybaczą.
Ani reszta.
- dotknął jej warkocza i szepnął - Elaino, po co te podchody.
Wiesz, co czuje, choć ci tego tak
dawno nie mówiłem. Koch...
- nie skończył, bo dotknęła czubkami palców jego ust.
Po
czym odwróciła się od Thorina i podeszła do okna. Widok był
przecudowny. Byli w dawnej komnacie Thorina, w której mieszkał nim
smok napadł na Erebor. Z okna rozciągał się widok na gościniec
prowadzący z Góry do Dal. Widać było rzekę wypełzająca niczym
srebrny wąz
spod masywu. Spływała ona w dół doliny, wprost do miasta ludzi.
Elaina
westchnęła cicho. Odkąd
tylko przestąpiła próg Ereboru, gdy
przybyła tu z Dainem przed koronacją, poczuła
jakiś silny związek z tym miejscem. Tchnęło jakąś niesamowitą
energią,
sprawiało, ze serce rosło, a gardło ściskało wzruszenie. Jak
szczęśliwi musieli być mieszkańcy Ereboru. Po
tym jak jej ojciec zginął w bitwie nie miała po
co wracać do Żelaznych Wzgórz, a sam Dain pozostawił ją
tu przecież, jako żołnierza do
rozporządzania
Thorinowi. A Thorin chciał, by została tutaj. Może
i dla niej
mógł
stać się domem. Spojrzała jeszcze raz przez okno, zamyślona.
-
Moja droga…
- usłyszała nagle za
sobą stanowczy głos Thorina i
odwróciła się. Był tuż przed nią. Podniosła na niego wzrok.
Miał zmarszczone brwi. -
Mam dość już tych gier. Za
stary jestem na to! - mówiąc to
objął ją zdecydowanie i
przyciągnął do siebie, a dłonią uniósł jej podbródek. Poczuła
najpierw znajome zabawne łaskotanie jego wąsów, a potem pocałunek.
Była tak zaskoczona, że nie zareagowała, a gdy zaskoczenie minęło,
nie w głowie jej już był jakikolwiek sprzeciw. Objęła Thorina za
szyję i odwzajemniła pocałunek.
-
No… to rozumiem. - mruknął Thorin na chwilę przerywając
całowanie. Elaina uśmiechnęła
się lekko i pogładziła
brodaty policzek krasnoluda, a
potem przesunęła dłoń
na jego kark. Thorin znów ją
pocałował.
-
Wiesz czego mi tak
naprawdę brakuje? - szepnął jej
między pocałunkami.
-
Czego? - mruknęła cicho, przymykając
oczy i całkiem
się mu poddając. Czuła
wszechogarniające ją szczęście.
-
Żony. - rzekł, wdychając zapach
jej włosów. Kobieta uśmiechnęła się do niego.
-
Jeszcze jakieś życzenia? -
odparła cicho.
Thorin
spoważniał patrząc na Elainę. Dotknął
jej blizn na policzku i skroniach, a potem delikatnego zarostu na
brodzie. Tyle czasu minęło od
momentu, kiedy pierwszy raz ją ujrzał, że aż ciężko było
pojąć. Spojrzał jej w oczy. Tym razem nie opuściła wzroku.
Objął ją mocniej i
pochylił
się do jej ucha.
-
I dwóch, trzech synów. Nie będę
zachłanny… - dodał szeptem, a
potem musnął ustami jej szyję.
KONIEC
________________
Historia napisana jest na motywach powieści J.R.R. Tolkiena „Hobbit – czyli tam i z powrotem”oraz ekranizacji tej powieści w reż. Petera Jacksona.
Wspaniałe! To chyba Twój najlepszy rozdział, ponieważ został w całości wymyślony przez Ciebie. Ogromnie się cieszę, że ta historia ma szczęśliwe zakończenie.
OdpowiedzUsuńCzas rzeczywiście szybko leci. 11 tygodni! Kto by się spodziewał? Wielką szkoda, że Twoja opowieść dobiegła końca ale kiedyś i tak to musiało nadejść.
Ciekawe postacie i wydarzenia długo pozostaną w naszej pamięci. Serdecznie Ci dziękuję, za to, że napisałaś tą drugą część nie poprzestając na pierwszej. Historia jest naprawdę fantastyczna a każda z przedstawionych osób ma inny charakter i osobowość. Cieszy mnie również fakt, że wprowadziłaś, chodźby i na chwilę, siostrę Thorina o której, nie wiem czemu zawsze się zapomina.
Wybrałaś bardzo dobre utwory do ostatniego rozdziału. Obydwa są trochę smutne i tęskne. A piosenka Last Goodbay jest cudowna. Kiedy pierwszy raz ją usłyszałam, a już zwłaszcza w połączeniu z oficjalnym wideo ledwie powstrzymała łzy, które zakręciły mi się w oczach.
Jeszcze raz dziękuję za Twoją historię no i oczywiście czekam na dalsze posty.:-)
-Dis
Dzięki Ci Dis za słowa uznania :)
UsuńStarałam się by każda z postaci jakie się pojawiły, miała choć cień indywidualnego charakteru. Żałuję bardzo, że nie udało mi się (kwestia objętości całego opowiadania i poszczególnych rozdziałów) lepiej przybliżyć postaci nie tylko Dis, ale i krasnoludów z kompanii Thorina. Co do niego samego, to mam nadzieję, że udało mi się pozostawić go takim jakim był w filmie: dumnym, pewnym siebie, konkretnym facetem, który mimo, że oschły to ma dobre serce pełne ciepłych uczuć dla przyjaciół i rodziny. Czytałam kilka fanficków gdzie został przestawiony jako rozhisteryzowany osobnik, nie umiejący podjąć żadnych decyzji i bardzo mi się to nie podobało :/
Co do muzyki długo szukałam czegoś co zainspiruje mnie do opisania koronacji. W końcu napatoczył się Aragorn i to było to. "Katowałam" go cały czas, nawet gdy nie pisałam, tak mi się wkręcił. No i dzięki nie powstało gros tego rozdziału :)
Co do "Last Goodbye" to długi czas była dla mnie piosenką wypartą. Po prostu nie mogłam jej słuchać. Do wczoraj. Kiedy skończyłam pisać opowiadanie i wzięłam się za pisanie posta pod nowy rozdział odpaliłam ją i już mnie tak nie "bolała". Owszem łezka popłynęła, ale było juz inaczej.
Co do dalszych postów to z tych, nazwijmy to, literackich myślę, ze co jakiś czas coś wrzucę. Mam gdzieś króciutkie opowiadanie zainspirowane jedną z postaci wspomnianych w Silmarilionie więc chyba to będzie kolejny post "do poczytania" :)
Cieszy mnie to. Sirmarilion to wspaniała książka. Jedna z moich ulubionych. Jest pełna ciekawych postaci.
OdpowiedzUsuńCo do Thorina to przedstawiłaś go idealnie. Dokładnie taki powinien być i takiego go sobie wyobrażałam. Na Twojego bloga zaglądam regularnie, więc na pewno nie przegapię żadnych nowych postów czy fanficków. ;-)
-Dis
Cudowny, niezwykły, magiczny...Nie mam słów, to zdecydowanie jeden z najlepszych rozdziałów Twojego opowiadania ;-)Jesteś bardzo zdolna. Przez ostanie tygodnie z utęsknieniem czekałam na niedzielę i kolejną część, nie mogę uwierzyć, że to już koniec ;( Czas leci szybciej niż tego chcemy.
OdpowiedzUsuńPrzez ten ostatni rozdział zapragnęłam przeżyć całą historię od nowa. Czy jest szansa abym mogła przeczytać pierwsze rozdziały opowiadania ?
PS:Czy myślałaś nad kontynuowaniem tej historii lub stworzeniem następnego opowiadania ?
Bardzo się cieszę, że masz tak pozytywne odczucia co do mojego pisania :)
UsuńPrzyznaję, że od jakiegoś czasu myślałam nad ponownym opublikowaniem pierwszej części i na pewno to zrobię, bo już miałam kilka zapytań o nią :) Muszę zrobić tylko kilka kosmetycznych poprawek ;)
Co do kontynuowania opowieści o dalszych losach Thorina i spółki, to jeśli w ogóle coś powstanie, to będzie to opowiadanie opisujące jakiś pojedynczy epizod dotyczący okresu między Bitwą Pięciu Armii, a wydarzeniami z początku Władcy Pierścieni i na koniec na pewno wydarzyłoby się coś co doprowadziło by do tronu Ereboru Daina, jak to być faktycznie powinno ;)
Następne opowiadania? Hmm... zastanawiam się na napisaniem czegoś całkiem mojego tym razem w klimacie Wiedźmina i Sagi Husyckiej.
Życzę wszystkim zdrowych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia! Szczęścia w Nowym Roku i spełnienia marzeń! :-)
OdpowiedzUsuń-Dis
Tobie również wesołych Świąt Dis :)
UsuńNie udało mi się zamieścić moich myśli jeszcze w starym roku, dotyczących "ostatniego" rozdziału- cudzysłów tutaj jest celowy ;-)
OdpowiedzUsuńDroga Dorotko, dziękuję Ci za tę cudowną przygodę. Śledziłam losy Elainy, Thorina i reszty kompanii z wielką radością. Przez 11 tygodni, jak słusznie zauważyła Dis, wyczekiwałam kolejnych niedziel a z nimi kolejnych losów naszych bohaterów :)Nie zawsze udawało mi się je czytać na bieżąco ale kiedy wchodziłam na Twojego bloga i widziałam, że jest kolejna część, uśmiechałam się od ucha do ucha z okrzykiem "O!" ;-)
Trochę nawiążę do Twojego najświeższego postu z 1 stycznia i Twoich literackich zamiarach. Przepraszam za kolokwialne stwierdzenie ale "jaram się jak pochodnia", że będziesz miała czas żeby nas raczyć swoim talentem!! :D Nie mówiąc już, że zajmiesz się teraz innym Uniwersum :D
Ostatni rozdział przefantastyczny!! Scena z wkraczającą do sali Elainy i zawadicko-komiczny Dain. W ogóle Twój Dain Doroto, majstersztyk. Taki jak sobie go wyobrażałam (mówię o charakterze). ..."Thorin ostatnie co pamięta, to toast wznoszony przez Daina hełmem"....ahahahaha, uśmiałam się niesamowicie wyobrażając sobie scenkę ;)...."Maślanka?!" ahhahaha i jego zaglądanie do dzbana w nadziei na coś procentowego :D
Mówicie dziewczyny o piosence "Last goodbye", a wiecie co? Chciałam Wam zaproponować coś z zupełnie innego. Ostatnio przypomniałam sobie o "White blank page" Mumford'sów ;) Dla mnie tekst tej piosenki to wypisz, wymaluj relacja Elainy i Thorina. Ta romantyczna relacja a zarazem ta mroczna, kiedy Thorina ogarnęła smocza choroba. W tej piosence jest pewien fragment, który Elaina mogłaby wykrzyczeć Thorinowi w twarz za to jak ją potraktował. Podsyłam link. Sprawdźcie sobie, ciekawa jestem czy też to czujecie jak ja ;*
http://www.tekstowo.pl/piosenka,mumford___sons,white_blank_page.html
Dorotko, dzięki Ci jeszcze raz za piękne niedziele :*
Nie dodałam, że sen Thorina się spełnił, hihihi ^^
UsuńAaaa, zapomniałam zapytać. Myślałaś może Doroto żeby tłumaczyć swoje opowiadanie i sukcesywnie wrzucać np. na Wattpad'a? Powinna przeczytać je szersza publiczność ;) Tak uważam :D
OdpowiedzUsuńCiekawa piosenka Moemi. Masz rację, jest w niej coś z relacji Thorina i Elainy. :-)
OdpowiedzUsuń-Dis
Prawda Dis? :) Cieszę się, że też to czujesz :)
OdpowiedzUsuńCześć :) Ta piosenka, którą poleciłaś faktycznie pasuje do Thorina i Elainy. I ten fragment
OdpowiedzUsuń"Lecz teraz powiedz mi, gdzie tkwił mój błąd
W kochaniu Cię całym swoim sercem?"
"Biała, pusta strona
i narastający szał, szał
Nie pomyślałaś
śląc mnie na skraj, na skraj
Pragnęłaś mej uwagi,
Lecz odrzuciłaś moje uczucia, moje uczucia"
to mi pasuje do Elainy z tym, że ten drugi cytat musiałby byś w formie żeńskiej :) Ale podoba mi się :) Bardzo :)
Moemi, kiedyś myślałam nad tłumaczeniem fanficka, jak publikowałam pierwszą część tutaj, ale na to potrzeba dużo czasu i uwagi, żeby to zrobić samemu przy moim poziomie znajomości języka. A ja że jestem osobą z zapędami pedantycznymi chciałabym bardzo dobrze przetłumaczyć żeby przekazać kontekst, zdań tak jak to jest w wersji PL. Już nie mówię o poprawnej gramatyce. Obecnie nie mam na to czasu, a oddawanie do tłumaczenia to są tak horrendalne sumy, że się w głowie kręci ;)
Kiedyś miałam konto na Wattpadzie i może je odkurzę, żeby choć po polsku opublikować to opowiadanie :)
Taaaak :D to właśnie o ten fragment mi chodziło Dorotko ;) Pewnie ktoś tłumacząc tekst z automatu nadał mu formę żeńską, bo śpiewa facet ;) ale tak, to o tym fragmencie myślałam w kontekście Elainy :) Początek należy moim zdaniem do Thorina a sama końcówka Elaina i Thorin :) Co ciekawe w internecie wyczytałam, że tekst tej piosenki ma podtekst religijny (?!), ja tego nie czuję ;) Ale fajnie, że Wam się dziewczyny podoba. Może dodacie sobie tę piosenkę do playlisty ^^
OdpowiedzUsuńMasz rację Doroto z tymi tłumaczeniami. Nie wystarczy wrzucić do Google tłumacza i sprawa załatwiona ;) zauważyłam, że jeśli zapoda mu się większą dawkę tekstu naraz-głupieje. Lepiej wrzucać po kilka zdań, wtedy radzi sobie całkiem dobrze. I tutaj też czytałam ciekawostkę, że podobno zgrozą dla tłumaczy jest proza Sapkowskiego, hihihi ^^ Podobno bardzo trudno jest, w innych językach, oddać ducha wiedźmińskiego uniwersum.
Jak odświeżysz konto na Wattpadzie będę Ci dawać te najwyższe gwiazdki :D
Już dodałam :D od rana jej słucham :) Co do tego kontekstu religijnego to miałam taki przebłysk w pewnym momencie co do fragmentu "czy potrafisz uklęknąć przed królem i powiedzieć 'jestem czysty, jestem czysty'" Król jako bóg, Jezus Chrystus. A całość piosenki to jakby rodzaj rachunku sumienia.
UsuńZ tłumaczem google masz racje, czasem z nim pracowałam przy tłumaczeniu postów i mam podobne odczucia do tego co sama zauważyłaś.
Wcale się nie dziwię, że trudno oddać to co Sapkowski pisze. Język polski jest tak różnorodny i bogaty w synonimy, epitety i nawet przekleństwa np w porównaniu do angielskiego. Kiedyś widziałam taką koszulkę z napisem "I'm speak polish. And what's your superpower?" i całkiem się z tym zgadzam :P A tak poza tym to chętnie bym przeczytała któreś opowiadanie Sapka właśnie po angielsku :) To było by ciekawe :)
Bardzo się cieszę, że piosenka przypadła Wam do gustu :) Teraz w minionym lipcu byłam na Openerze, na koncercie Mumford'sów ale akurat tej piosenki nie zagrali :( A tak z ciekawości, znałyście ich wcześniej? :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że anglojęzyczna publiczność jest poszkodowana pod tym względem. W tym roku będzie miała premierę "Wieża jaskółki", natomiast w przyszłym roku, 2017- "Pani jeziora". Poszkodowana, mam na myśli, że właśnie wiele postaci i dialogów, które pojawiają się w 3 grach o Wiedźminie wiążą się ze znajomością sagi. Trochę ułatwiają intra do gier, które mówią o losach bohaterów z sagi, tak żeby potem bardziej rozumieli ich dalsze losy w grze :)Ale wiecie, to nie to samo ;) Na całe szczęście, jedno brytyjskie i amerykańskie wydawnictwo zobowiązało się do przetłumaczenia prozy Sapka :) Podobno to "must have" ;)
Znalazłam kilka sklepów internetowych z tymi koszulkami "I speak polish...". To będzie mój najbliższy zakup, hehehe. Dzięki za podsunięcie tego pomysłu Doroto :)
Co do tłumaczenia- na mieczu Geralta znajdują się krasnoludzkie runy, które oznaczają "na pohybel skurwysynom", gdzie po angielsku brzmi to po prostu "death to motherfuckers".
Na youtubie można sobie obejrzeć filmiki polskich i anglojęzycznych graczy, którzy swoje przygody z Dzikim Gonem właśnie tam publikowali. Jest to świetny przykład różnicy między polskim a angielskim wiedźminem. Chciałam Wam coś podesłać żebyście mogły sobie same porównać, te same wydarzenia w grze w wersji polskiej i angielskiej :D i będzie to bardzo śmieszna rzecz, a mianowicie- impreza w Kaer Morhen, hihihi. Filmiki są dosyć długie (ok. 30 min), więc w wolnym czasie będzie to świetne odprężenie ;)
Tutaj polska wersja imprezki (możecie przewinąć sobie do czasu 7.20- ominiecie kilka dialogów i uprawianie miłości z Yennefer ;)) Nie przestraszcie się śmiechu "z za światów" gracza, którego nie widać ale słychać jak się cieszy z biegu sytuacji ;) Koniecznie obejrzyjcie do końca!!
https://www.youtube.com/watch?v=0PmU7e4jL2o&list=PLhSBw7mO1U1d29KMZN7Jg8lop2fAQTzhx&index=86
a tutaj angielska wersja tych samych wydarzeń:
https://www.youtube.com/watch?v=FWuhYjwVlek
Moim zdaniem tutaj słowo "prawie" robi ogromną różnicę ;)