poniedziałek, 21 grudnia 2015

Wyprawa pod Samotną Górę cz. II, Rozdział 11 - Zakończenie ;)

Witajcie! 
Kolejny odcinek fanficka wskakuje na bloga z opóźnieniem, za co Was najmocniej przepraszam, ale ważne że jest! :) 
Pozwólcie jeszcze na kilka słów wstępu :) 

Jedenasta część. Ostatnia. Jedenaście tygodni. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to aż tyle trwało. Szczerze mówiąc ciężko mi bo przyjdzie kolejny weekend i nie będzie czego na bloga wrzucić :P
Smutno mi dziś  też trochę, bo rozstaję się ulubionymi postaciami, a przywiązałam się do nich (gdy piszę ten wstęp w tle leci piosenka "Last Goodbye" w wykonaniu Billego Boyda i łezka mi już poleciała), bo fanfick zaczął powstawać o ile dobrze pamiętam na początku 2013 roku. Z drugiej strony jest radość i satysfakcja, że doprowadziłam tę historię do końca.
Pisanie tego opowiadania było dobrym czasem i wiąże się z nim wiele cudownych wspomnień, na przykład wspomnienia wielu, wielu godzin spędzonych na wymyślaniu dodatkowych fabuł do tego co Autor i scenarzysta już stworzyli, jak również to jak opisać to co już zostało opisane, bądź przestawione na ekranie, żeby nie trąciło bardzo pastiszem, czyli po prostu zżynką (choć paradoksalnie cały fanfick nią jest:) ) 
Niekiedy zmieniałam wszystko, niekiedy specjalnie zostawiałam konkretne sytuacje czy dialogi, bo nie poprawia się koncepcji Mistrza czy tego co po prostu mi się najzwyczajniej podobało w filmie (SMAUG!!! :D) Pamiętam momenty kiedy miałam w głowie totalną pustkę, kiedy nie chcąc iść na skróty uparcie ignorowałam to co znałam z filmu, a potem te momenty, kiedy pojawiał się pomysł, dosłownie jakby ktoś zaświecił mi żarówkę i po prostu samo"wpadało" do rozdziału na przykład 5-6-8 stron na raz.
 Podsumowując, pisanie uzależnia, a ja je kocham, bo pozwala tworzyć światy i naginać te istniejące jakby autor był potężnym magiem. A jeśli jeszcze komuś się ta twórczość podoba, to już jest w ogóle cudownie, bo to najlepsza motywacja :) 

Nie przedłużając już zaprezentuję wam jeszcze utwory, którymi się inspirowałam podczas pisania i już będziecie czytać :)
Pierwszym jest pieśń, którą w filmie "Władca Pierścieni - Powrót Króla" śpiewa Aragorn po swojej koronacji. 



Druga to "Grace of Undomiel" również z trzeciej części trylogii "Władca pierścieni" i jest tłem dla samego końca opowiadania. 



No... to po raz ostatni w tym cyklu życzę Wam miłej lektury :)

13.05.2016r. edycja posta: Do rozdziału zostały dodane sceny opisujące dokładniej pobyt Elainy w Ereborze. By łatwiej było je znaleźć czcionka tekstu została zmieniona. 


Rozdział 11
Król pod Górą

Opuszki palców przesuwały się delikatnie po jego piesi, ledwo, ledwo dotykając skóry, tak że czuł tylko mrowienie. Otworzył oczy i uśmiechnął się. Para błyszczących hebanowych oczu spoglądała na niego wesoło. Dwa warkocze do połowy rozplecione, spływały z ramion Elainy, zasłaniając jej nagie piersi. Podniósł ręce, objął ją w pasie, a potem przerzucił na posłanie. Uśmiechnęła się do niego lekko. Poczuł jej wargi na ustach…
Thorin otworzył gwałtownie oczy. Nad sobą zobaczył sklepienie swojej sypialni. Sen… to był tylko sen. Westchnął i przewrócił się na bok, poleżał tak chwilę, a potem usiadł na brzegu łóżka. Nie pamiętał już kiedy ostatnio śnił o niej w ten sposób. A wystarczyło jedno krótkie spotkanie... Przetarł twarz dłońmi i wstał. Skoro już się obudził, nie było sensu gnić w pościeli. Zwłaszcza w samotności. Na stoliku leżały papiery, listy, dokumenty, raporty. Przeszedł obok, rzucając jedynie na nie przelotne spojrzenie. Wziął ze stołka koszulę i zaczął się ubierać. Dziś rano miał się znów spotkać z Dainem, ale Żelazna Stopa wczoraj opróżnił dwa razy więcej kielichów niż on i ostatnie co Thorin zapamiętał, to Daina, wznoszącego toast napełnionym piwem hełmem. Zaśmiał się pod nosem, zakładając spodnie. Nie wróżyło to dobrze. Znając Daina z pewnością spełnił toast do ostatniej kropli, a teraz pewnie umiera w swojej komnacie. Thorin zapiął pas i narzucił na ramiona płaszcz. Czyli spotkanie przesunie się gdzieś do południa, jak nie na jutro. Mimo to nie zamierzał próżnować. Koronacja miała odbyć się za dwa dni i trzeba było jeszcze wiele rzeczy dopilnować. Wyszedł z sypialni do części oficjalniej pomieszczeń, które zajmował. Pokręcił się chwilę po komnacie, zbierając myśli, a potem pchnął jedno skrzydło wrót i wyszedł na zewnątrz. Wszędzie panowała cisza. Było jeszcze bardzo wcześnie. Balin zapewne również jeszcze spał, podobnie jak Dwalin i siostrzeńcy. Kili padł szybko, ale nic dziwnego. Dainowi nawet Dwalin nie wytrzymałby jeśli chodzi o picie. Fili znacznie rozsądniejszy wytrzymał prawie do końca, ale nie pił z Dainem na wyścigi. Mimo to w umyśle Thorina również pojawiały się niewyraźne obrazy Filego leżącego finalnie na stole.
- Dobrze, że ich matka tego nie widzi… - mruknął do siebie, a może pomyślał, sam nie wiedział. W każdym razie szczęśliwie Dis jeszcze nie przybyła i chłopcy mogli sobie jeszcze pofolgować, bo Thorin zajęty innymi sprawami przestał ich tak kontrolować. Dostali wprawdzie zadania jak na książąt przystało i wywiązywali się z nich sumiennie, ale co działo się gdy mieli chwile wolnego czasu, Thorin nie wiedział i po prawdzie wolał nie wiedzieć.
Krasnolud szedł powoli za bardzo nie pilnując drogi, gdzieś po drodze odbił w korytarz, gdzieś skręcił i w końcu znalazł się na głównej alei. Dwóch gwardzistów szło za nim cały czas w pewnej odległości. Na głównej arterii podziemnego miasta, mimo wczesnej pory kręciło się już trochę krasnoludów. Niektórzy wychodzili z domów na szychtę, do kuźni i hut. Inni jak wnioskował po humorze i hałaśliwości wracali dopiero do domu po całonocnej zabawie w karczmach. Kilka razy Thorina minęły zbrojne patrole. Uzbrojone krasnoludy maszerowały równo, a ich kroki odbijały się potężnym echem od skalnych ścian. Thorin odetchnął głęboko. Nawet nie spostrzegł się kiedy stanął przed wrotami Ereboru. Niewiele myśląc wszedł po schodach na mury. Patrole zasalutowały królowi, gdy tylko go dostrzegły, a potem wróciły do obowiązków. Thorin szedł wolno, przesuwając dłonią po murze. Wiatr lekko powiewał poruszając proporcami. W końcu krasnolud zatrzymał się i oparł dłonie o blanki. Odetchnął głęboko wczesnowiosennym, ale bardzo mroźnym powietrzem – wiosna bardzo spóźniała się w tym roku. Wszędzie wciąż leżał śnieg i jak tak dalej pójdzie będzie trudno o żywność. W tym samym momencie, jakby na zawołanie szybko płynące chmury odsłoniły na wschodzie ogniście pomarańczową tarczę, która właśnie pojawiła się nad horyzontem. Wszystko nagle nabrało rdzawej barwy. Thorin uśmiechnął się lekko i póki słońce nie zaczęło oślepiać patrzył na nie. Potem spojrzał na Dale. Słabe wstążki dymu snuły się nad odbudowującym się z ruin miastem. Cały świat Thorina, jaki pamiętał z młodości powoli wracał do normy. Wszystko co stawiał sobie za punkt honoru, dokonało się. Odzyskał utracony dom, pomścił śmierć dziadka i zabił swojego największego wroga. Myśląc o tym czuł ulgę, a ciężar, który całe życie miał na barkach znikł. Tęsknota się skończyła, jak to rzekł mądrze hobbit podczas jednej z ich ostatnich rozmów. Thorin miał nadzieję, ze Bilbo dotarł szczęśliwie do domu. Był ciekaw jak mu się teraz żyje. Dopiero gdy zabrakło marudnego, ale odważnego Włamywacza, Thorin poczuł jak bardzo go cenił. Uświadomił sobie jak wiele razy ta niepozorna istota uratowała całą wyprawę i to że tak naprawdę nigdy nie uścisnął mu ręki i nie podziękował jak należy, jak również nie przeprosił za to jak go traktował. Podobnie rzecz miała się z Elainą… Podczas długich samotnych nocy, gdy wracał do zdrowia, miał wystarczająco dużo czasu, by przemyśleć wszystko co uczyniła, a czym on jej odpłacił na sam koniec. Nie dziwota, że jej reakcja wczoraj była taka, a nie inna. Gdyby nie ta przemożna żądza złota, która nim wtedy zawładnęła wszystko potoczyłoby się inaczej. Być może teraz prócz przygotowań do koronacji, szykowano by również wesele. Thorin poczuł przyjemny dreszcz i wrócił na chwilę wspomnieniami do dzisiejszego snu, uśmiechając się lekko, zaraz jednak otrzeźwiał. Najważniejszym było by znów mu zaufała… oraz wybaczyła. Jak nie teraz, to kiedyś.


Sala herbowa była po brzegi wypełniona. Krasnoludy z Żelaznych Wzgórz, Gór Błękitnych, ludzie z Dale, ale i elfy z Mrocznej Puszczy stali obok siebie. Dain przyglądał się temu z zadowoleniem. Obok niego stał Balin i Dwalin, a po drugiej stronie siostra Thorina, Dis. Dain rzucał co chwilę spojrzenia na krasnoludzicę, podziwiając jej urodę, którą odziedziczył na pierwszy rzut oka Kili, patrząc po kolorze włosów. Jednak im się dłużej przyglądał, to dostrzegał, że bardziej do matki podobny był Fili – miał jej rysy, oczy i uśmiech. Dain pomierzył Dis od stóp do głowy. Kuzyneczka ubrana w skromną, ale piękną w swej prostocie suknię koloru głębokiej zieleni, wyglądała przy synach jak oszlifowany szmaragd przy dwóch surowych kamieniach.
- Cudna, po prostu cudna… - mruknął Dain, podkręcając wąsa zawadiacko.
Balin tylko się uśmiechnął słysząc Daina, bo Dis faktycznie wyglądała pięknie. Z wiekiem coraz piękniej.
- To twoja kuzynka, stary zbereźniku. - mruknął Dwalin do Daina.
- Co nie przeszkadza mi jej podziwiać. Ja w przeciwieństwie do ciebie jestem wrażliwy na piękno. - odgryzł się Dain.
- Jak troll górski… - mruknął znów Dwalin.
- Nie zaczynajcie. - rzekł Balin, a Dwalin i Dain zaśmiali się cicho.
Żelazna Stopa uwielbiał te przyjacielskie pyskówki z Dwalinem. Rozejrzał się jeszcze raz, ale tym razem by sprawdzić czy gwardia jest na stanowiskach. Przeliczył szybko halabardy wystające spoza tłumu wokół sali i wszystko się zgadzało. Spojrzał znów na drugą stronę, za Dis. Wszystko było jak należy. Para gwardzistów i dowódca straży stali na stopniu powyżej siostry Thorina. Tak samo, za Dainem, Balinem i Dwalinem stało trzech ciężkozbrojnych krasnoludów.
Dain spojrzał jeszcze raz na dowódcę gwardii. Elaina wyglądała jak kamienny posąg. Jedynym, co ją od niego odróżniało były błyszczące w wizurach hełmu oczy. Była tam na wyraźne życzenie Thorina, który podczas wczorajszej narady jak gdyby nigdy nic pogratulował mu wyboru Elainy na stanowisko dowódcy straży, czym wprawił Daina w osłupienie. Dopiero potem od samej krasnoludzicy Dain dowiedział się w jaki sposób wszystko wyszło na jaw. Cóż widać tak miało być. Ale na tym Thorin nie poprzestał i zażyczył sobie, by również gwardia Daina była obecna przy koronacji, z wyraźnym zaznaczeniem kto ma być najbliżej tronu. Dain z całą powagą podchodził do tego, iż Elaina nie chciała mieć nic wspólnego z jego kuzynem, ale naprawdę coraz bardziej bawiły go te ich przepychanki. Thorin swoją wolę oznajmił i zajął się kolejną sprawą, nie czekając nawet na zgodę Daina, a na Elainę nawet nie spojrzał. Żelazna Stopa wręcz przeciwnie. Krasnoludzica przewróciła oczami, a potem wbiła morderczy wzrok w niego samego, chyba oczekując, że odmówi. Niestety nie mógł, na co Thorin lekko skinął głową i uśmiechnął się nieznacznie z wyraźną satysfakcją. Elaina za to od wczoraj słowem nie odezwała się do Daina, a Thorina otwarcie i bezczelnie ignorowała, co zakrawało niekiedy na obrazę majestatu, ale Thorin z powodów, których Dain powoli się domyślał, nie zwracał na to uwagi.
Dain poprawił pas i wygładził jeszcze raz brodę. W tym momencie rozbrzmiał róg i wszystkie ciche rozmowy umilkły. Do sali powoli wszedł Thorin w towarzystwie siostrzeńców. Zgromadzone krasnoludy skłaniały lekko głowy, gdy przechodził obok. Fili jako bezpośredni następca tronu, niósł w rękach koronę, Kili zaś miecz króla. Dain odetchnął i zajął miejsce w jednej linii przy gwardzistach przed tronem. Siostrzeńcy weszli po stopniach i stanęli obok Daina - Fili po prawej, a Kili po lewej stronie.
Thorin odczekał chwilę i powoli wszedł na podwyższenie. Zauważył rozpromienioną twarz siostry, potem spojrzał na jej synów, którzy stali dumnie wyprostowani, tak jak on kiedyś u boku króla Thora, i poczuł się jeszcze bardziej szczęśliwy. Oto nadszedł kres nieszczęść, tułaczki i zmartwień. Gdy mijał Elainę nawet nie drgnęła, ale nie liczył na to. Poznał ją na tyle, żeby wiedzieć, że nie spojrzy na niego. Gdy minął gwardzistów usłyszał jeden głośny rozkaz wypowiedziany przed nią i gwardziści jak jeden mąż odwrócili się twarzami do tronu. Thorin stanął przed Dainem i wszystkiego jego myśli skupiły się teraz na ceremonii.
- Fili… - mruknął Dain do starszego z braci, a ten podał mu koronę – Thorinie Dębowa Tarczo, synu Thraina, syna Thora... - głos Daina rozbrzmiewał w całkowitej ciszy, a setki oczu śledziły ostrożny ruch jego rąk, gdy kładł koronę na skroniach kuzyna -… powstań Królu pod Górą, władco krasnoludów! - rzekł Dain, a Thorin uśmiechnął się do niego lekko i wyprostował się. Dain w tym czasie wziął od Kilego miecz, podał go Thorinowi i odsunął mu się z drogi.
- Niech żyje król! - zawołał, a setki krasnoludzkich głosów powtórzyło to za nim.
Thorin minąwszy kuzyna wszedł po kolejnych stopniach i stanął przed tronem. Wolno odwrócił się do zebranych a ci, począwszy od Daina, siostrzeńców i gwardii pokłonili się mu. Nawet elfy się skłoniły za swym królem. Thranduil lekko pochylił głowę, oddając szacunek – jak król królowi. Bard i kilku notabli z Dale przyłożyli dłonie do piersi i również złożyli pokłon.
Thorin przesuwał wzrokiem po zebranych. Cała kompania stała w pierwszym rzędzie zebranych w sali gości i poddanych. Nie było jedynie Bilba. Jak rzekł Gandalf, pilne sprawy jakie wynikły w Bag End po jego powrocie, nie pozwoliło Bilbowi na podjęcie kolejnej wyprawy w tak krótkim czasie. Przesyłał on jednak serdeczne pozdrowienia i ukłony. Sam Gandafl stał z boku, niedaleko delegacji z Dale i oddawszy pokłon teraz uśmiechał się z aprobatą.
- Oto przyszedł czas, gdy po Górą znów zasiada prawowity królCzas, gdy krasnoludy odzyskały swój dom. Okupione to było wielkim trudem i cierpieniami moich braci, ale i ludzi i elfów. - niski, spokojny głos króla rozbrzmiewał wśród kamiennych kolumn Ereboru - Wielu z naszych ukochanych bliskich, nie może jednak radować się tu z nami… - Thorin spojrzał na Elainę. Jej hebanowe oczy spoglądały na niego spomiędzy stalowych płatów hełmu. - Chwała zwycięskim poległym! - uniósł miecz i odpowiedziały mu setki głosów.
Thorin, gdy gwar ustał przeniósł wzrok na Thranduila. Elfi król wraz ze swoimi poddanymi stał w niewielkiej odległości od reszty zebranych. Król skinął na krasnoluda, który był nieopodal, a dzierżył w dłoniach niewielki okuty kuferek. Ten wolno zszedł do elfa i stanął przed nim, a następnie otworzył wieko. Thranduil rzucił szybko okiem na zawartość i aż otworzył usta ze zdziwienia. Były to klejnoty. Białe kamienie, lśniące księżycowym blaskiem diamenty i kryształy, niegdyś obiecane mu przez Throra. Elf spojrzał podejrzliwie na Thorina.
- Thranduilu, oddaję ci to co niegdyś miało należeć do ciebie. - rzekł król krasnoludów, a sługa trzymający szkatułę, zamknął ją i wyciągnął dłonie w kierunku elfa. Thranduil uniósł brew, ale skinął na jednego z elfów by ten odebrał kuferek. Potem spojrzał na Thorina i drugi raz tego dnia skłonił lekko głowę. Thorin odpowiedział mu tym samym i już miał kontynuować przemowę gdy Thranduil wraz z dwoma elfami wyszedł na środek.
- Odpłacam ci tym samym… - lekkim skinięciem dłoni nakazał elfom wystąpić przed siebie. Ci zrobili to i podnieśli trzymane przez siebie podłużne, zawinięte w aksamitną materię przedmioty i odwinęli ją. Każdy miał w dłoniach po jednym mieczu. Były to Orcrist i Artakst, dwa bliźniacze miecze z Gondolinu, które elfy odebrały krasnoludom w Mrocznej Puszczy, a które Elaina i Thorin, znaleźli kiedyś w jaskini trolli.
- Niech to będzie zapowiedź przyjaźni jaka znów zakwitnie między naszymi królestwami. - dodał Thranduil. Thorin skinął głową na znak, że się zgadza i Balin i Dwalin wyszli na spotkanie elfów by odebrać broń.
Thranduil przesuwał wzrokiem po krasnoludach z nieodgadnioną miną. W głębi ducha był zadowolony z przebiegu wypadków. Dostał w końcu to czego tak pożądał, a i nowy król Ereboru zdawał się być osobą godną zaufania, wbrew temu co działo się w przeszłości. Thranduil nigdy nie pałał sympatią do Thorina, ale z ulgą przyjął fakt iż krasnolud pokonał smoczą chorobę. Dawało to nadzieję na wiele spokojnych lat w tym rejonie. Elf przez chwilę przyglądał się jak krasnoludy odbierają elfie miecze, ale szukał wzrokiem Elainy. Nie widział jej odkąd przyniósł ją pod Górę po bitwie. Zastanawiał się czy przeżyła. Spojrzał na Thorina, który w tym momencie parzył na krasnoluda z emblematami dowódcy. Było w tym spojrzeniu coś co sprawiło, że wiekowy elf skupił się właśnie na tym gwardziście, a po chwili uniósł kąciki ust w lekkim uśmiechu.
A więc jesteś tu…
Krasnoludzica momentalnie spojrzała na Thranduila i nieznacznie skłoniła głowę. Elf czuł jej wzrok na sobie, a w jej sercu widział wciąż nie ukojony ogromny smutek.
Nie żałuj tych co odeszli, bo nie wróci im to ani życia, ani tobie szczęścia, którego byli źródłem, a ty żyjąc przeszłością zapomnisz o żyjących, by trwać jak zimna skała po kres dni, bez nadziei, bez miłości…
Jak ty?…
Tak. Jak ja.
Elfy wróciły do króla, a ten skinął głową, ale bardziej do Elainy niż do Thorina i wrócił na miejsce.
Dalsza część ceremonii odbyła się w sali tronowej, gdzie udali się tylko władcy, ich orszaki i gwardia oraz Gandalf. Wszyscy zebrali się wokół tronu króla, a Thorin podszedł do Balina. Siwy krasnolud trzymał otwartą szkatułę, z której sączyło się mlecznobiałe miękkie światło. Blask oświetlił twarz króla, a on zapatrzył się w hipnotyzującą poświatę. Piękny, nieziemsko urodziwy… nie było niczego równie zachwycającego w całym Śródziemiu... i równie zgubnego w swej piękności. Thorin wyciągnął dłoń i zawahał się przez chwile, ale w końcu wziął w dłoń Arcyklejnot. Bał się tego momentu. Jakby poświata miała wniknąć przez jego palce i podążyć wraz z krwią wprost do serca, by na nowo je zniewolić. Ale nic się takiego nie stało. Zimna powierzchnia klejnotu była niezbyt przyjemna w dotyku. Thorin włożył Serce Góry we wgłębienie nad tronem.
- Niech twój blask rozprasza ciemności, a jasność oświetla mroki, by nigdy nie zgasła w sercach krasnoludów nadzieja. - rzekł.
Wszyscy byli świadomi podniosłości chwili. Serce Góry wróciło na swoje miejsce, by lśnić ponad władcą jako symbol potęgi królestwa. Jak kiedyś.
Thorin przez chwilę patrzył na klejnot. Nie wzbudzał w nim takiej żądzy jak kiedyś. Chyba nawet w pewien sposób Thorin czuł do niego niechęć, winiąc go o szaleństwo dziadka, ojca i swoje. Westchnął cicho do wspomnień przodków i zszedł wolno po stopniach. Nagle poczuł smutek i żal, że żaden z nich dwóch nie doczekał tej chwili. Szczególnie brakowało mu ojca, ale poczucie, że wypełnił obowiązek odzyskania ojczyzny dawało mu nadzieję, że ojciec byłby z niego dumny. Thorin przeszedł zadumany między zebranymi. Dis uśmiechnęła się do brata i skłoniła głowę. Płytkie zmarszczki na jej twarzy pogłębiły się, odkąd widział ją w Błękitnych Górach, ale nadal była piękna. Bardziej podobna była z wyglądu do ich brata Frerina i Thorin uśmiechnął się w duchu do brata, żałując, że nie ma go tu z nim i Dis.
Był to koniec oficjalnych uroczystości i wszyscy udali się teraz do sali biesiadnej, gdzie ucztowała już większa część przybyłych na koronację. Mimo wszystko nie otworzono jeszcze beczek z winem, bo pierwszy toast miał wznieść król.
Kiedy wszyscy zajęli miejsca i polano trunki do kielichów Thorin wstał i uniósł puchar. Po prostu. Nie chciał nic mówić, żadnych podniosłych mów. W ciszy wszyscy wznieśli toast…
- Za króla! - ryknął nagle Dain z prawej co podchwycili zebrani. Thorin uśmiechnął się do kuzyna, uniósł kielich w stronę Daina i wypił wino.
- Świętujcie! - rzekł następnie do gości – Bawcie się! - odłożył kielich i usiadł na pięknym, rzeźbionym z jednego kawałka drewna, krześle z wysokim oparciem. - Nie upij mi dziś chłopaków… - mruknął pochylając się do Daina.
- Gdzież bym śmiał. - odparł Dain – W obecności matki? - udał oburzenie.
Thorin się się zaśmiał i spojrzał po sali na bawiących się krasnoludów. Ludzie szybko znaleźli z nimi wspólny język, w przeciwieństwie do elfów, którzy przy swoim stole dystyngowanie smakowali wina. Przy nich znalazł akurat miejsce Gandalf i w tym momencie był zajęty rozmową z Thranduilem.
A gdzie jest ona?
Thorin obrzucił salę spojrzeniem raz i drugi, ale nie dostrzegł charakterystycznego pancerza wśród stojących na wyznaczonych miejscach gwardzistów. Poczuł zawód, ale nic straconego, bo jeszcze nie zrealizował do końca planu, który powstał, gdy się spotkali w Sali Herbowej kilka dni temu.
- Szukasz Elainy? - usłyszał nagle Daina.
- Tak. - przyznał otwarcie i sięgnął po kielich.
- Pozwoliłem jej zejść ze służby.
Thorin spojrzał zdziwiony na Daina.
- Mam nadzieje, że masz dobre wytłumaczenie kuzynie. - odparł bardzo niezadowolony.
- Sam zobacz… - krasnolud wskazał głową na przejście między stołami.
Thorin spojrzał tam przelotnie nie wiedząc co pokazuje mu kuzyn, ale zaraz wrócił wzrokiem i powoli odłożył kielich na stół nie mogąc wypowiedzieć słowa. Dain widząc reakcję kuzyna, uśmiechnął się i pochylił do niego.
- Teraz ja jej ojcuję i masz moją zgodę. - rzekł – Drugi raz tego nie spieprz. Następnej szansy nie dostaniesz, bracie.
Thorin nic nie odpowiedział, na co Dain uśmiechnął się, dolał sobie wina i rozparł na krześle wygodnie patrząc zadowolony z siebie, raz na idącą przez salę Elainę, raz na wpatrzonego w nią Thorina.
Mało kto ją poznał na pierwszy rzut oka. Chyba tylko Dain, Thranduil i Gandalf. Elfi król uśmiechnął się widząc odmienioną Elainę.
- Nie ma bardziej nieprzewidywalnej rasy od krasnoludów, Mithrandirze. - rzekł do Gandalfa elf, unoszą do ust kielich.
- Widać zbyt krótko przebywałeś z hobbitem. - odparł czarodziej również patrząc za Elainą. Krasnoludzica, gdy mijała Gandalfa uśmiechnęła się do niego nieśmiało, bo choć nie nawykła do noszenia sukien, czuła swoim kobiecym instynktem, że wygląda ładnie. Istotnie tak było. Granatowa dopasowana suknia, poszerzana czterema klinami od bioder i przedłużona z tyłu, którą miała na sobie, całkiem nieźle podkreślała jej sylwetkę. Cienki, nabijany srebrnymi ozdobnymi ćwiekami pas z jasnej skóry, luźno opierał się na jej biodrach wysmuklając całą postać. Elaina nie miała czasu na to by się czesać, upięła więc szpilkami swoje warkocze w kok, odsłaniając tym samym szyję i podkreślony przez wycięty w owal dekolt sukni. Ogólnie była lekko speszona tym jak wygląda, a także tym iż czuła na sobie spojrzenia wielu osób. Idąc wbiła więc wzrok posadzkę przed sobą.
Musiała najpierw podejść do Daina, bo życzył sobie tego, gdy wychodziła, a to z kolei wiązało się z koniecznością konfrontacji „w tym stanie” z Thorinem. Im bardziej zbliżała się do królewskiego stołu tym bardziej się denerwowała. Nie chciała jednak dać tego po sobie poznać. Podniosła więc głowę i spojrzała przed siebie. Od razu zobaczyła uśmiechniętego Daina… a obok wpatrzonego w nią Thorina. Na chwilę złapała to spojrzenie, ale zaraz spuściła znów oczy. Poczuła jak robi jej się gorąco. Wciąż czuła to spojrzenie na sobie. Akurat doszła stołu gdzie siedzieli obaj kuzyni. Dygnęła niezbyt zgrabnie i spojrzała na Daina ponad stołem. Już miała coś powiedzieć, ale rozproszył ją dźwięk odsuwanego krzesła. Thorin wstał i odszedł od stołu.
- Twoje rozkazy przekazałam, dziś zastępować mnie będzie Gron. - zameldowała wujowi z wysiłkiem znów się skupiając.
- Bardzo dobrze – odparł Dain – Nie poznałbym cię, moja droga. Wyglądasz…
- Pięknie! - nagle obok niej znalazł się Kili, a za nim stał Fili, który uśmiechając się podziwiał przyjaciółkę. Siostrzeńcy niedawno dowiedzieli, że Elaina będzie na koronacji. Wyszło to od samego Thorina, który uczynił to z radością, wiedząc jak bardzo cała trójka była do siebie przywiązana. Młode krasnoludy próbowały dowiedzieć się od wuja, gdzie Elaina się zatrzymała, ale tego wuj im już nie wyjawił, by jak to określił „nie odrywali jej od obowiązków”. Zapowiedział jednak, że na uczcie będą mogli z nią swobodnie porozmawiać. Nie mógł się spodziewać jedynie takiej jak ta sytuacji.
- Kili jakbyś powiedział, że ładnie to bym ci uwierzyła… - uśmiechnęła się Elaina do Kilego. Fili pokręcił odruchowo wąsa nie odrywając od niej wzroku.
- Kili ma rację. - usłyszała za sobą Elaina i odwróciła się. Thorin stał przed nią i nie odrywał od niej spojrzenia, którym najpierw omiótł całą jej postać, a teraz zatrzymał je na jej twarzy.
- Uciekajcie warchlaki, już nic tu po was! - rzucił Dain do Filego i Kilego, a ci spoglądając na siebie porozumiewawczo szybko wrócili na miejsca obok matki, która szczerze zainteresowana przypatrywała się swojemu bratu i nieznanej sobie krasnoludzicy i gdy tylko jej synowie wrócili zaraz wzięła ich na spytki.
- Pozwól ze mną. - Thorin wyciągnął do Elainy rękę, a gdy po chwili wahania położyła na niej dłoń, uścisnął ją lekko i poprowadził do miejsca które zajmował. Dain zareagował podejrzewając co zamierza kuzyn i w momencie sługa dostawił dodatkowe krzesło między niego, a tron króla. Thorin gdy podeszli, wskazał Elainie jej miejsce i gdy je zajęła, sam usiadł na swoim.
- Czym sobie zasłużyłam, że siedzę obok króla… czyżbym wróciła do łask? - odezwała się Elaina po chwili nie kryjąc sarkazmu.
- Jest kilka takich rzeczy, którymi zasłużyłaś. - odparł Thorin napełniając jej kielich winem. Przemilczał za to jej pytanie.
- Król jest aż nazbyt łaskawy… - powiedziała cicho z ironią. Thorin ponownie to zignorował. Pochylił się za to lekko ku niej, stawiając przed nią kielich. Gwar jaki panował w sali pozwalał im na w miarę swobodną rozmowę. Dain odwrócony do Balina, gawędził z nim i z Dwalinem.
- Nie. Nie jestem. Staram się jedynie być sprawiedliwy. Spójrz na mnie Elaino. - krasnoludzica podniosła wzrok na Thorina, a on uniósł kąciki ust w łagodnym uśmiechu - No… tak o wiele lepiej. Proszę cię i ty bądź. Ukarałaś mnie najboleśniej jak to było możliwe. Swoim odejściem. Tym, że nie wiedziałem gdzie jesteś i czy jesteś bezpieczna, a gdy znów cię spotkałem, ty pobiegłaś prosto na śmierć, a ja szalałem z rozpaczy nie wiedząc czy przeżyłaś walkę z wargiem… Wybacz mi.
- Proszę… - szepnęła Elaina. - Nie rozmawiajmy o tym tutaj. To nie czas ani nie pora. Jak mam ci odpowiedzieć przy tych wszystkich tu zebranych?
- Dobrze więc… wszyscy muszą mi wybaczyć zatem nieobecność. - Thorin bez wahania wstał i wyciągnął rękę do Elainy – Chcesz rozmawiać na osobności? Umożliwię ci to. - rzekł widząc jej zdziwione spojrzenie. - Nie musisz się martwić, nic ci nie grozi. - dodał dla porządku, a ona podała mu z wahaniem dłoń.
Thorin wyprowadził Elainę z sali biesiadnej. Chwilę zajęło mi wymyślenie miejsca gdzie mogli by rozmawiać swobodnie. Miejsca niezbyt oddalonego, ale i takiego gdzie mogłaby czuć się bezpiecznie. W końcu wpadł na pomysł.
- Chodź moja droga… - rzekł cichym głosem i poprowadził Elainę w stronę Głównej Bramy.
Milczała całą drogę, ani razu nie zaszczycając go spojrzeniem. A on wręcz przeciwnie przyglądał się jej co jakiś czas dyskretnie, ciesząc się dotykiem jej dłoni na swoim ramieniu. Gdy tylko dotarli na miejsce i pokonali schody prowadzące na pierwszy poziom murów Elaina odwróciła się do Thorina. Krasnolud poczuł w duchu ulgę, bo zobaczył tę samą Elainę, którą znał z wyprawy, zdecydowaną i energiczną.
- Jak ty sobie to wyobrażasz?! - fuknęła na niego bez ostrzeżenia - Mam być sprawiedliwa? W takim razie powinnam potraktować cię tak samo jak ty mnie! - Elaina w końcu dała upust swojemu gniewowi. Thorin stał i słuchał w milczeniu tego co ma do powiedzenia. - Zdradziłeś mnie i moich braci! Wezwałeś Żelazne Wzgórza i zostawiłeś orkom żeby nas wykrwawiły! Walczyliśmy za twoją sprawę! Moi rodacy ginęli za Erebor! Na moich oczach byli masakrowani spoglądając z nadzieją na pomoc w stronę Góry! A ty?! Gdzie byłeś królu pod Górą?! Zostawiłeś nas! - wyrzuciła z siebie, patrząc na Thorina z łzami i wściekłością w oczach – Jak ty mogłeś? Krasnolud którego poznałam w domku Bilba nie pozwoliłby na to! Nie dopuściłby się zdrady współbraci! - wzięła krótki oddech – I nie pozwolę nigdy więcej byś uwłaczał mojemu pochodzeniu i osobie, bo obrażając mnie, obrażasz moich przodków, mojego ojca i braci! ! Uważasz, że jestem byle strażnikiem? - zadała pytanie, ale zaraz kontynuowała – Jestem. Ale mam w sobie krew rodu Durina, wasza wysokość! - w jej głosie zabrzmiała ironia - I nikt nie będzie mną pomiatał! Nawet król! Bo przypłaci to… - urwała nagle, odwróciła się i spojrzała w ciemność okrywającą step pomiędzy Ereborem a Dale. Piersi falowały jej w szybkim oddechu, po chwili odeszła kilka kroków i oparła się o blanki wzburzona.
- We wszystkim masz rację. Nie mam prawa się usprawiedliwiać. Wszystko co mówisz jest prawdą… - Thorin odezwał się cichym, ale pewnym siebie głosem - … musisz jednak wiedzieć, ze tamtego dnia pokonałem chorobę smoka i to już nie wróci. - zamilkł na chwilę - Tak samo jak honor, który straciłem. - dodał po chwili - Jednak daj mi choć nadzieję na wybaczenie. Tylko tyle, nie będę cię o nic więcej prosił ani błagał, jednak pamiętaj co powiedziałem, gdy smok zginął i razem staliśmy tak jak dziś na murach.
Elaina spojrzała na Thorina wciąż rozgniewana.
- Oczywiście… - mruknęła.
- Ty musisz dokonać wyboru. Tylko ty. - dokończył i powoli podszedł do niej.
Elaina słyszała jego kroki, ale nie patrzyła w jego kierunku, skupiona na migoczących gwiazdach zawieszonych na nieboskłonie tak iż zdawało się, że można sięgnąć ręką i zebrać po kolei ten migoczący, gwiezdny pył. Pokręciła lekko głową do swoich myśli i tego co przed chwilą usłyszała.
- Bo co? - zapytała podnosząc na niego oczy.
- Bo ja już go dokonałem. Wtedy. I to się nie zmieniło. - zatrzymał się obok niej. Krasnoludzica wbiła wzrok w skraj obszytego futrem królewskiego płaszcza i milczała. Pamiętała dobrze. Przymknęła oczy.
- Nie po tym wszystkim. - rzekła spoglądając na niego, ale po chwili dodała - Potrzeba mi czasu. - szepnęła. Mimo wszystko, nie umiała go odtrącić.
- Daję ci go. - odparł bez chwili wahania, a potem wziął jej dłoń i lekko pocałował. Elaina spojrzała na niego zaskoczona. Thorin opuścił jej dłoń, ale nie zrobił nic więcej. Nadal trzymał ją w lekkim uścisku, jakby czekając na jej krok. Powiał nagle zimny wiatr od skutych mrozem stoków Góry i Elaina zadrżała.
- Wracajmy. - wysunęła dłoń z jego palców. Potem minęła go i poszła w stronę schodów prowadzących na dół.
Thorin uśmiechnął się jednym kącikiem ust z czułością patrząc za odchodzącą kobietą.
- Jak sobie życzysz moja pani. - mruknął bardziej do siebie i podążył za nią.

Następnego dnia po uczcie koronacyjnej Elaina udała się do krypt pod miastem, gdzie pochowano poległych w bitwie oraz mieszkańców Ereboru, którzy zginęli od smoczego ognia.
Wczorajszy wieczór skutecznie spędził jej sen z powiek. Resztę uczty spędziła siedząc obok Thorina, który cały wieczór dbał by niczego jej nie brakło. Był troskliwy i czuły, jednak nie przekraczając granic, jakie ona mu wyznaczała. Pierwszy raz widziała go jako zwykłego krasnoluda, który pije i bawi się z przyjaciółmi. Cały wieczór rozmawiali o przygodach, o hobbicie, śmiali się i wznosili toasty wspominając przygody z wyprawy. Po prawdzie to omówili całą wyprawę, nie raz śmiejąc się do łez, a niekiedy milknąc, gdy przyszło do wspominania trudniejszych etapów wędrówki.
W pewnym momencie Elaina zamieniła także kilka słów z matką Kilego i Filego, która podeszła do Thorina wraz z synami i nie kryjąc oburzenia, zapytała z figlarnym uśmiechem, dlaczego ich sobie nie przedstawił.
Teraz idąc do krypt Elaina wszystko to wspominała, ale starała się też wyciszyć, bo nadmiar emocji i przeżyć powodował już dokuczliwą kakofonię w jej głowie.
Obok niej szedł Dain, który towarzyszył jej, by wskazać drogę, a także miejsce gdzie znajdowała się krypta z ciałem Raina.
- Kiedy planujesz powrót do Żelaznych Wzgórz? - zapytała Elaina w pewnym momencie. Zeszli już na poziom gdzie znajdowały się już tylko wejścia do kopalń.
- Gdzie to było? O tutaj… - Dain skręcił w bok i spojrzał w górę. Nad wejściem do chodnika znajdowały się wyryte runiczne napisy informujące, że znajdują się przed bramą do grobowców - Kiedy? Za góra dwa dnia licząc od dziś. A czemu pytasz moja droga? - spojrzał na nią trzymając w dłoni pochodnię.
- Chodźmy, chcę już go zobaczyć. - odparła Elaina i postąpiła przodem. Dain uniósł brew, spodziewał się raczej kilku konkretnych zdań odpowiedzi, a nie milczenia. Uśmiechnął się. Thorinowi chyba się udało lekko rozkruszyć skałę. Elaina wahała się. Widział to w niej. Zapewne wtedy, gdy wyszła z Thorinem, ten musiał jakoś ją do siebie znów przekonać. Wszedł za nią i po kilkunastu metrach poczuł duszny, mdławy zapach śmierci. Potarł nos.
- Hola! Gdzie?! Skręcamy! - zawołał za Elainą. Kobieta zawróciła.
- Daleko jeszcze wuju? - zapytała, tym razem puszczając Daina przodem.
- Nie. - Dain skręcił do pierwszego z pomieszczeń. - To tutaj.
Ta krypta była pusta. Pusta, nie licząc stojącego na środku kamiennego sarkofagu, przy którym paliły się cztery stojące przy każdym z rogów pochodnie, oświetlając słusznych rozmiarów pomieszczenie. W każdym z rogów komnaty grobowej stał jeden naturalnej wielkości kamienny krasnolud w pełnym rynsztunku. Każdy z pochyloną głową opierał się na toporze, jakby trwając w milczącej warcie przy grobie dowódcy. Dain podszedł powoli do sarkofagu dotknął go dłonią i skłonił głowę.
- Witaj bracie. Przyprowadziłem ją do ciebie. - szepnął ledwo słyszalnym głosem i odsunął się. - Tu spoczywa twój ojciec Elaino.
Kobieta do tej pory stojąc u wejścia powoli weszła do środka. Pomijając wzruszenie, które czuła w końcu będą przy grobie ojca, nie mogła nie zauważyć otoczenia i wykonania samego sarkofagu oraz komnaty grobowej. Było staranne i z doskonałych materiałów, widywała takie grobowce w Żelaznych Wzgórzach, gdzie spoczywali dawni możnowładcy i potomkowie Durina. Nie sądziła, że jej ojciec kiedykolwiek spocznie w takim. Zwłaszcza, że nigdy nie było by go na to stać.
- Poczekam na ciebie na zewnątrz. - Dain taktownie wycofał się z komnaty.
Elaina podeszła do sarkofagu i dotknęła dłonią kamienia. Uderzył ją chłód. Przymknęła oczy i po policzkach popłynęły jej łzy.
- Zawsze za tobą podążałam, ojcze… pamiętasz? Nawet jak myślałeś, że zostałam w domu… uciekałam braciom i szłam za tobą. Zawsze. Tak wiele razy, że nawet nie zliczę... A teraz odszedłeś, a ja nie mogę za tobą iść… - głos się jej załamał, przykryła dłonią usta, ale udało jej się ukryć szlochu.
Dain spojrzał na wstrząsaną płaczem sylwetkę Elainy i spuścił głowę. Pierwszy raz widział ją w takim stanie i było to tak dziwne, a jednocześnie osobiste, że poczuł się niezręcznie. Odchrząknął cicho i odwrócił się.
Po jakimś czasem Elaina wyszła z krypty ojca. Była całkiem opanowana i Dain gdyby nie widział, że płacze, nie domyślił by się.
- Dziękuję ci, że dopilnowałeś pochówku. - rzekła zakładając rękawice bardzo formalnym gestem.
- Nie musisz dziękować, moja droga. - Dain położył jej rękę na ramieniu, spoglądając na zamyśloną Elainę.
- I za grobowiec… też dziękuję. Ojciec byłby bardzo dumny. - dodała jakby nie słyszała odpowiedzi Daina.
- Jeśli się już tak uparłaś na składanie wyrazów wdzięczności to w tej kwestii udaj się do Thorina. - odparł Żelazna Stopa. Elaina spojrzała w końcu na niego, marszcząc brwi. Ale nic nie rzekła, leciutko uniosła tylko kąciki ust w słabym uśmiechu, a potem wyszli razem z Dainem z krypt.

Dain gdy rozstał się z Elainą, poszedł na spotkanie z Thorinem. Po krótkim rekonesansie dowiedział, że że król jest swoich komnatach. Tam też się udał.
Thorin, gdy Dain dotarł na miejsce, siedział przy stole i przeglądał jakieś papiery.
- Witaj kuzynie. - Thorin podniósł wzrok znad pergaminów.
- A witaj, witaj… jak zdrowie? - odparł Dain i zdjąwszy rękawice położył je na biurku. Przy okazji zajrzał do dzbanka stojącego na stole, biurku obok kuzyna, mając nadzieję…
- Co to jest?! - żachnął się wąchając zawartość – Maślanka? - spojrzał z udawanym obrzydzeniem na Thorina, a ten odebrał mu dzban i nalał sobie do kubka.
- Tak. Głowa mnie boli. - mruknął.
- Jak trzy czwarte Ereboru, sporą część Dale i…. a nie, te elfie fircyki nie miewają kaca. - odparł i wyszczerzył się w uśmiechu.
- Ty za to wyglądasz całkiem nieźle. - odparł z uśmiechem Thorin i upił z kubka.
- Lata praktyki, mój drogi kuzynie, lata praktyki.
- I co ci one dały? Podziel się tajemną wiedzą. - Thorin oparł się o krzesło splatając dłonie przed sobą.
- Ano… - Dain przysunął sobie krzesło i usiadł – Poranny spacer dużo daje.
- A gdzie to spacerowałeś tak rano? - Thorin uniósł brwi zaciekawiony. Dain spuścił głowę i pogładził brodę, wzdychając.
- Po kryptach. - odparł Dain – Z Elainą.- dodał już całkiem poważnie i spojrzał na kuzyna. - Była u ojca.
Thorin spojrzał na zawartości kubka i zakręcił nim lekko. Maślanka zabieliła ścianki naczynia.
- Była zaskoczona grobowcem. Myślała, że to ja stoję za tym jak wygląda. - rzekł Dain po chwili ciszy. - Wyprowadziłem ją z błędu.
Thorin milczał jeszcze dłuższą chwilę, po czym westchnął i spojrzał na kuzyna.
- Kiedy opuszczasz Erebor? - wstał i podszedł do okna, które wychodziło na równiny przed Ereborem.
- Najdalej za dwa dni. - rzekł Dain, spoglądając za kuzynem.
- Chcę żeby Elaina została tu na jakiś czas. - odparł Thorin, nie patrząc na Daina - Nauczy kilku pożytecznych rzeczy moich krasnoludów z gwardii, a zwłaszcza moich siostrzeńców. Mówię ci to jako jej opiekunowi i zaręczam, że żadna krzywda jej tu nie spotka. - rzekł do Daina.
Żelazna Stopa pokiwał głową powoli.
- Będzie jak sobie życzysz. - Dain wstał. - Odważny krok, nie powiem… - mruknął do siebie.
- Jutro rano niech przyjdzie do sali tronowej po oficjalnie powołanie i rozkazy. - kontynuował dalej Thorin.
- Przekażę jej to zatem. - odparł Dain, wstając. - Jesteś pewien tego co robisz?
- Tak. - Thorin odwrócił się na chwilę – A teraz zostaw mnie samego, kuzynie. - dodał z z lekkim uśmiechem.
Żelazna Stopa skinął głową i wyszedł zostawiając Dębową Tarczę z jego myślami.

Dain siedział w swojej komnacie z nietęgą miną i popijał wino. Zawsze wyznawał zasadę, że klina należy klinem wybijać. Czekał właśnie na Elainę. W końcu rozległo się pukanie, drzwi skrzypnęły i krasnoludzica weszła do komnaty.
- Jak wiesz za dwa dni wyruszam znów do Żelaznych Wzgórz. - zaczął Dain od razu, Elaina kiwnęła głową. - Ty zostajesz. Z dniem jutrzejszym będziesz oddelegowana do gwardii Ereboru…
- Co?! - Elaina spojrzała zaskoczona na Daina.
- To rozkaz! - podniósł głos, nie chciał tego robić, ale wolał by nie wyczuła, że ma jakiś wybór - Przez kilka miesięcy będziesz szkolić gwardię Ereboru, gdyż… - Dain szukał odpowiedniego słowa - … zaimponowałaś jako mój dowódca Thorinowi. - nie umknęło jego uwadze to że słysząc to Elaina przewróciła wymownie oczami - Jutro rano przyjdź do sali tronowej. Dostaniesz tam nominacje i rozkazy od króla.
- Ale wuju… - znów zaczęła, jednak Dain zgromił ją wzrokiem.
- Kwestionujesz moje polecenia? - zapytał.
Elaina zagryzła wargi i pokręciła głową. Potem pokłoniła się władcy i wyszła z komnaty.
Była wściekła. I na Thorina i na Daina. Poczuła się jak przedmiot. Wzięła kilka głębokich wdechów, żeby ochłonąć. Miała bowiem dziką ochotę udać się do króla, żeby oznajmić mu co myśli o takim postępowaniu. Po chwili uśmiechnęła się złośliwie i zarzuciła poły płaszcza na ramiona. Postanowiła, że wykona rozkazy jakie dostanie od Thorina. Z pedantyczną wręcz dokładnością. Tak, że mu to bokiem wyjdzie.

Następnego dnia stawiła się w sali tronowej. Byli tam już obaj królowie, Dwalin, Balin i siostrzeńcy Thorina. Thorin ubrany w granatowy płaszcz podobny do tego w jakim przybył do chatki Bilba, stał przy Dainie. Na głowie miał koronę, ale nie tę oficjalną, ciężką, tylko skromniejszą, zaznaczającą tylko jego status i pozycję. Elaina obrzuciła szybko wzrokiem resztę. Kili wyszczerzył zęby w uśmiechu, gdy tylko zbliżyła się do podwyższenia. Krasnoludzica puściła mu oko, dyskretnie się uśmiechając. Chłopaki byli czymś co ją naprawdę cieszyło w całej tej perspektywie dłuższego pobytu w Ereborze. Spojrzała znów na Thorina i zagryzła wargę. Może to i dobrze… Może ten czas, który mu obiecała na dokonanie wyboru pokryje się z jej obecnością tutaj.
Zatrzymała się przez pierwszym stopniem i pokłoniła nisko, a potem weszła na podwyższenie. Thorin podszedł do niej bliżej.
- Moim życzeniem jest, byś zajęła się moją gwardią. - rzekł do niej. - Będziesz służyła w stopniu kapitana. Do pomocy dostaniesz Filego i Kilego, którzy będą się od ciebie uczyć, a któregoś dnia ten, który okaże się bardziej pojętnym uczniem, zajmie twoje miejsce. - zawiesił na niej na chwilę wzrok, ale wytrzymała to spojrzenie. Thorin kontynuował. - Co tydzień chcę mieć sprawozdanie z twoich poczynań i postępów moich krasnoludów. Zaczynasz od zaraz. Gwardia jest zebrana w koszarach. Moje rozkazy już znają. Fili, Kili dołączcie do Elainy. - kiwnął głową na braci.
- Stanie się tak jak sobie życzysz, wasza wysokość. - odparła, po czym pokłoniła się i razem z Fili i Kilim opuściła salę.

Były dni, że po służbie przychodziła do kwatery i padała na posłanie, jedynie odpiąwszy pas z mieczem. Zasypiała płytkim, niespokojnym snem, w którym widziała dawne dni, Żelazne Wzgórza, dom, braci i ojca, a także wyprawę i Thorina. A gdy przychodził świt wstawała, zbierała się do kupy, potem jeszcze z podłogi broń i szła znów do koszar by trenować rekrutów. Dawne sale treningowe, gdzie kiedyś szkolili się żołnierze Ereboru znów rozbrzmiewały komendami i metalicznym szczękiem krasnoludzkiej broni, która przetrwała nienaruszona od momentu, gdy krasnoludy utraciły Erebor. Wiele czasu spędziła Elaina nad zakurzonymi, delikatnymi od starości manuskryptami zawierającymi traktaty bojowe, szermierskie i taktyczne, które odnalazła wraz z Dwalinem w jednej z ocalałych bibliotek. Krasnolud sam z siebie przychodził i ćwiczył razem zresztą, by po jakimś czasie na prośbę Elainy i za zgodą króla zacząć szkolić gwardię razem z krasnoludzicą. Po jakimś Dwalin przejął musztrowanie gwardii królewskiej jako własną działkę i Elaina znajdowała jeszcze dziennie kilka godzin, które poświęcała wyłącznie Kilemu i Filemu. Te godziny były dla niej wytchnieniem, choć nie oszczędzała siebie ani ich. Wracali więc nie raz o zmroku do Ereboru, po wielogodzinnych biegach, szermierce czy jeździe na bojowych kozłach, zmęczeni do granic możliwości, ledwo trzymający się na nogach – mimo to krasnoludzica zawsze widziała uśmiechy na ich twarzach, a kolejnego dnia zapał w oczach. Cieszyło ją to - wspólne wyprawy na górskie ścieżki Samotnej Góry, odkrywanie jej sekretów, tajemnych miejsc, rozmowy podczas posiłków przy rozpalonych z kilku suchych kawałków drewna ogniskach, wspomnienia z wyprawy. Od czasu do czasu zdarzało jej się podczas zdawania raportów, uzyskać od Thorina zgodę na dłuższe wymarsze. Erebor opuszczali wtedy wszyscy rekruci, a Elaina prowadziła ich na ścieżki odkryte z Filim i Kilim. Te wymarsze lubiła szczególnie, bo za każdym razem krasnoludowie wracali z większym poczuciem braterstwa i wierności towarzyszom broni. Przez nowe obowiązki, naprawdę rzadkimi momentami były te, gdy Elaina mogła trenować zupełnie sama. Najczęściej było to w dni, gdy rekruci byli z Dwalinem na wymarszach, a Kili i Fili wraz z Balinem czy wujem zajmowali się sprawami Ereboru. Zaszywała się wtedy w salach treningowych i znów „tańczyła” z wyimaginowanymi goblinami z Gór Mglistych, czasem strzelała z łuku, w myślach celując jak kiedyś do wargów na stepach nieopodal Ukrytej Ścieżki do Rivendell. Takie chwile wyciszały ją, pozwalały mimo skupienia na walce, przemyśleć wiele rzeczy i rozliczyć się przeszłością. To pochłaniało ją tak bardzo, że nie rejestrowała niczego co działo się wokół niej. Zamknięta w świecie wspomnień nie widziała nigdy, że na jednej z galerii dla obserwujących siadywał Thorin. W milczeniu przyglądał się Elainie i również wracał myślami do dni, gdy podróżowali wspólnie w piętnastu przez dzikie krainy. Dni, które zdawały się teraz tak odległe, jakby przeleciało już sto lat, a przecież ledwo kilkanaście miesięcy minęło od podjęcia wędrówki.
Jednego razu, gdy Elaina pogrążona w myślach naciągała cięciwę łuku po raz kolejny, jakiś dźwięk za nią wyrwał ją od jej myśli i strzała zamiast trafić w tarczę, uderzyła grotem w skalną ścianę. Kilka iskier błysnęło, gdy stalowy grot potarł o granit i strzała upadła na posadzkę.
- Niech to diabli! - syknęła krasnoludzica i rozejrzała się wokół. Od razu dostrzegła, że nie jest sama. W jej kierunku nieśpiesznym krokiem szedł Thorin. Elaina uśmiechnęła się lekko i pokłoniła się królowi. Zauważyła, że trzyma w ręku wojłok z granatowej, grubo tkanej materii.
- Powiedziano mi, że cię tu znajdę. - zełgał lekko.
- To nie tajemnica. - odparła odkładając łuk.
- Nie przyszłaś dziś zdać raportu. - rzekł surowym tonem. - Podobnie jak tydzień temu. I dwa tygodnie...
Elaina zamarła, a jej myśli przyśpieszyły. Jak to… przecież…. Nie… jak mogła zapomnieć? W zeszłym tygodniu od razu po marszu kondycyjnym poszła do siebie, a wczoraj… Jak mogła tak zignorować obowiązki? Spojrzała szybko na Thorina, który nie spuszczał z niej wzroku. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego.
- Wybacz… wasza wysokość to uchybienie. - odparła po chwili wahania.
- Oczywiście, że wybaczam.- rzekł Thorin od razu – Jednak nadal oczekuję zaległych raportów.
- Oczywiście wasza wysokość. Możemy przejść do…
- Nie trzeba, wysłucham ich tutaj. - krasnolud założył ręce za siebie.
Elaina szybko zebrała myśli, przypominając sobie to co mogło byś istotne przez te kilkanaście dni i nadawało się do włączenia do raportu.
- Wasza wysokość, wasi siostrzeńcy… - zaczęła po chwili, ale Thorin uniósł dłoń by zamilkła.
- Przeszliśmy razem tyle podczas wyprawy. Jesteś dla mnie przyjacielem, więc nie tytułuj mnie oficjalnie, jakbym był dla ciebie tylko zwierzchnikiem... - gdy to mówił, ton jego złagodniał, a on sam uśmiechnął się do niej. Elaina kiwnęła głową, odwzajemniając uśmiech.
- A więc słucham. - Thorin delikatnie ją ponaglił, nie odrywając od niej wzroku.
- Twoich siostrzeńcy czynią godne pochwały postępy. Obaj chętnie uczestniczą w ćwiczeniach i musztrach… - Thorin powoli obchodził Elainę wkoło, słuchając jej słów. Elaina poczuła się zupełnie jak pamiętnego wieczoru u Bilba, gdy spotkali się pierwszy raz. Thorin wtedy też przyglądał się jej tym swoim surowym, badawczym spojrzeniem. -… jednak to Kili przoduje zdobytej wiedzy i umiejętnościach…
- Zauważyłem to w twoich raportach, jednak myślałem, że to jedynie, hm... chwilowe. A Fili? - Thorin zatrzymał się i spojrzał uważniej, marszcząc brwi.
- Fili jest dobry. Bardzo dobry. We wszystkim, ale nie prześcignął dotąd brata. - wyjaśniła Elaina.
- Cieszy mnie to. - twarz Thorina rozpogodziła się, a on uśmiechnął się do niej. - To znaczy, ze Kili nam dorósł.
- Na to wygląda. - odparła Elaina, spoglądając na Thorina. - Często przejmuje inicjatywę podczas pozorowanych starć, dlatego też na ostatnim marszu to on dowodził pierwszą drużyną.
Thorin pokiwał głową nieznacznie, ale widać że był zadowolony.
- A drugiej kto przewodził? - dopytał krasnolud.
- Dwalin. - odparła z lekkim uśmiechem Elaina. - I musiał się nieźle namęczyć nim nas okrążył. A i wtedy stracił prawie połowę krasnoludów, zanim nas pokonał.
- Imponujące. - uśmiechnął się lekko Thorin.
- Myślę, że wkrótce twoja gwardia będzie w całości ukształtowana. I w niczym nie ustąpi tej Dainowej. - podsumowała Elaina i zamyśliła się na chwilę. - Wiesz Thorinie, Kili mnie zaskoczył. Zawsze Fili był rozsądniejszy i bardziej odpowiedzialny z nich dwóch. Ale… czasem myślę, że to przez bitwę. Odmieniła go. I teraz Kili zawsze stara się chronić brata. Wcześniej było na odwrót… ale w gruncie rzeczy to dobrze.
Thorin pokiwał głową.
-Istotnie, w przyszłości będzie chronił nie brata, a swego króla, kiedy Fili odziedziczy po mnie koronę Ereboru. - dodał Thorin i oboje spojrzeli na siebie jednocześnie, milcząc.
- Elaino… - Thorin odezwał się cicho po chwili. – To twój miecz. - wyciągnął przed siebie wojłok i odwinął materię, a oczom Elainy ukazał się Artakst. - Powinienem ci go oddać w dzień koronacji. - tym razem to Thorin spuścił wzrok, ale zaraz podniósł go, bo poczuł na swojej dłoni spoczywającej na rękojeści, dłoń Elainy.
- Teraz to dobry czas. - szepnęła i spojrzała na krasnoluda – Dziękuję. - wzięła od niego wojłok i odwiązała rzemienie, a potem zdjęła materiał.
Thorin oddał jej broń i cofnął się kilka kroków w tył. Patrzył z przyjemnością na Elainę, która najpierw dotknęła palcami rękojeści miecza, a potem pewnie ją chwyciła i wysunęła z pochwy ostrze. Dostrzegł jak jej oczy aż zaświeciły się gdy wysunęła całą głownię. Zrobił jej więcej miejsca cofając się znów, choć tak naprawdę ona na niego nie zważała. Zrobiła kilka kółek poruszając nadgarstkiem, a potem ósemkę, wczuwając się w broń i potem uśmiechnęła się leciutko. Thorin wiedział co ten uśmiech oznacza, wiedział doskonale co kobieta czuje trzymając tę broń w rękach. Rosnącą adrenalinę, dziki wręcz entuzjazm, świadomość potęgi dzierżonego oręża oraz tego co można nim zdziałać.
Elaina chwyciła broń w obie ręce i kilkakrotnie cięła powietrze w szermierczych paradach, z czego ostatnią zakończył obrót i gdy się zatrzymała, jej wzrok padł na Thorina.
- Brakowało mi go. - powiedziała uspokajając oddech.
- To doskonała broń. - zbliżył się do niej powoli. - Mimo, że elfia. - dodał zaraz.
- I że nadal śmierdzi odrobinę trollem. - Elaina uśmiechnęła się do Thorina lekko, a on odwzajemnił uśmiech i odsunął kosmyk z jej czoła.
- Cieszę się, że zostałaś tutaj. - rzekł cicho. Elaina milczała nie wiedząc co odpowiedzieć. Thorin cofnął dłoń i założył ręce za siebie. - Jutro przybywa Bard. Kili i Fili muszą być ze mną przy rozmowach z ludźmi z Dale, dlatego już dziś nakazałem im opuścić koszary. Jako dowódca mojej gwardii z kilkoma krasnoludami przywitasz ludzi i przyprowadzisz do mnie.
- Rozumiem. - odparła Elaina.
- I chcę, żebyś również była obecna podczas rozmów. - dodał po chwili.
- Oczywiście. - krasnoludzica lekko skinęła głową.
Czekała jeszcze przez chwilę, ale Thorin zaczął przyglądać się sklepieniu sali w zamyśleniu. Elaina zaczęła więc zbierać swoje rzeczy, bo uświadomiła sobie, że jest już tu od kilku godzin i musi być już bardzo późno, a skoro jutro miała jeszcze wyjść naprzeciw gościom z Dale…
Thorin spojrzał na Elainę i przyglądał się temu co robi przez kilka chwil.
- Straże zmieniały się już czwarty raz, odkąd dzwon bił o zachodzie słońca. To rozsądna decyzja. - odezwał się w końcu. Elaina podniosła na niego wzrok.
- Zazwyczaj jestem tu dłużej. - odparła.
- Wiem. - mruknął, patrząc na nią, ale zaraz odwrócił wzrok, gdy spojrzała na niego zaskoczona.
- Dziś mi przerwałeś… - odparła powoli, nie spuszczając z niego oczu.
- Mhm. - znów mruknął Thorin.
- A nie można było posłać wiadomości dla mnie przez sługę?
- Nie. - w oczach Thorina zaczęły pojawiać się figlarne błyski.
- I miecza też nie można było zwrócić o bardziej przyzwoitej porze? - wstała i zarzuciła sobie na ramię torbę, gotowa do wyjścia.
Thorin pokręcił przecząco głową.
- Nie można było? - udała zdziwienie.
- Nie, a i pora zdaje mi się całkiem odpowiednia. - kąciki jego ust uniosły się nieznacznie.
- Odpowiednia byś sam bez obstawy chodził po Ereborze, wasza wysokość? - kontynuowała zabawę Elaina.
- Czasem warto zaryzykować niebezpieczną wyprawę, kapitanie. - wskazał ruchem dłoni na otoczenie. - Nieprawdaż?
- Widzę, że ryzyko weszło ci w krew.
- Być może. - Thorin spojrzał na Elainę.
- Zdajesz sobie sprawę, że tak nieodpowiedzialnymi wyprawami niweczysz moje starania jako dowódcy gwardii by zapewnić ci bezpieczeństwo? - podniosła na niego oczy.
- Jestem tego świadomy, ale potraktuj to jako ćwiczenia. - odparł.
Ich głosy odbijały się łagodnym echem po pustych korytarzach.
- Ćwiczenia? - uniosła lekko brwi. - Za takie urozmaicenie zakresu sytuacji nietypowych w kwestii ochrony osoby króla chyba powinnam szczególnie podziękować. - powiedziała Elaina i jednocześnie uświadomiła sobie dwuznaczność tego zdania. Jednak było już za późno. Thorin spojrzał na nią nie zatrzymując się.
- Tak? - odezwał się po chwili.
- Tak. - odparła Elaina. - Bardzo dziękuję.
- Proszę. - rzekł Thorin, a po barwie głosu dało się poznać, że się uśmiecha.

Elaina stała przed bramą Ereboru. Słońce grzało przyjemnie, a lekki wietrzyk poruszał połaciami zielonych traw, które po długiej zimie porosły stepy wokół Góry. Podniosła oczy na bezchmurne niebo, którego błękit aż raził w oczy. Przymknęła powieki i wciągnęła powietrze. Gdzieś ponad nią rozległ się cichy śpiew ptaka i krasnoludzica uśmiechnęła się. Otworzyła oczy i podążając za dźwiękiem udało jej się dostrzec malutkiego skowronka, który co chwila podlatując to wyżej to niżej śpiewał swoją radosną piosenkę. Elaina przymknęła oczy, oślepiona blaskiem słońca, gdy ptak przeleciał na tle jego tarczy. Krasnoludzica spojrzała w stronę Dale, skąd od kilku minut drogą jechało nieśpiesznie kilku jeźdźców. Teraz gdy byli blisko, Elaina rozpoznała w pierwszym mężczyźnie Barda. Choć ubrany w bogatsze szaty z twarzy nie zmienił się ani o jotę. Czujne, uważne spojrzenie, którym obrzucał wszystko wokół siebie, choć przywodziło na myśl jakiegoś drapieżnego ptaka, było w pewien sposób łagodne. Jak zwierciadło pokazywało honorowy i uczciwy charakter tego człowieka. Bard, gdy się zbliżyli uniósł rękę, by reszta się zatrzymała. Potem zsiadł z konia i uśmiechnął się.
- Witaj pani Elaino! - zawołał uprzejmie. - Miło cię widzieć. - rzekł lekko się kłaniając.
- I mnie miło cię widzieć, Bardzie, władco Dale. - odparła Elaina spoglądając w górę na mężczyznę. - W imieniu króla Thorina witam was. - wskazała gościom z Dale bramy do krasnoludzkiego miasta, zachęcając ich by weszli do środka. Ludzie pokłonili się i podążyli z Elainą i kilkoma krasnoludami, które wraz nią stanowiły orszak powitalny.
- A jak się miewa król pod Górą? - zapytał Bard, gdy szli podziemnymi galeriami.
- Sam będziesz miał okazję się przekonać, Bardzie. - odparła Elaina odrzucając na plecy jeden z warkoczy.
Bard milczał przez chwilę.
- A ty pani jak się miewasz? - zagaił znów.
- Dobrze, dziękuję. Ot, i już jesteśmy na miejscu. - uśmiechnęła się krasnoludzica bardzo uprzejmie, wchodząc po schodach do otwartej otoczonej kolumnami dużej komnaty, gdzie czekał już Thorin i jego siostrzeńcy.
Bard pokłonił się, gdy on i jego ludzie podeszli do podwyższenia. Elaina odeszła na bok.
- Cieszymy się widząc cię dobrym zdrowiu, królu pod Górą, oby twoja broda nigdy nie zrzedła! - pozdrowił Thorina Bard, a ten skinął głową lekko.
- Jesteście tu zawsze mile widziani, tak jak za czasów rządów Throra. - odparł krasnolud i wstał. Skinąwszy na Barda poszedł wolno do jednej z bocznych sal, przylegających do komnaty tronowej. Mężczyzna dołączył do krasnoluda i dwaj władcy poszli przodem w pewnym oddaleniu od pozostałych. Książęta towarzyszyli pozostałym ludziom, a za nimi również w pewnym oddaleniu szło czterech gwardzistów z Elainą.
- ...Istniały kiedyś sojusze między ludźmi z Dale i krasnoludami z Ereboru. Razem żyliśmy, walczyliśmy i umieraliśmy. Tak było za czasów mojej wczesnej młodości i chciałbym by było tak dziś. - głos Thorina odbijał się od kamiennych ścian.
Bard pokiwał głową, zakładając ręce za siebie i słuchając krasnoluda z uwagą.
- Choć życie ludzkie jest krótkie i nie ma już tych, którzy byli świadkami tamtych dni, to pamięć zgody jaka panowała między naszymi rasami przetrwała wśród moich ludzi. - odparł Bard. - I nie zamazały jej również wydarzenia sprzed bitwy… - dodał po chwili, spoglądając na Thorina, który zmarszczył brwi, niezbyt zadowolony iż wypomina mu się chwile słabości. Jednak nie rzekł nic, jedynie wskazał dłonią gościowi pomieszczenie.
Komnata, do której weszli była umiejscowiona przy frontowej ścianie Ereboru i miała otwarty taras z widokiem na całą równinę leżącą u stóp Góry. Władcy wyszli więc na zewnątrz. Kilka chwil później dołączyli do nich Kili, Fili i towarzysze Barda. Krasnoludy obyte z widokiem jaki rozciągał się z tego miejsca stanęły przy wuju, nie zwracając na krajobraz specjalnej uwagi. Bard zaś patrzył oniemiały na wspaniałą panoramę równiny i Dale przez jakiś czas. I zamyślony na chwilę zapomniał gdzie jest. Czuł jakby przeniósł się w czasie. Jakby sam był swoim przodkiem, Girionem, władcą Dale. Czy on również bywał w tym miejscu? Zapewne. Może nawet w przeddzień atak smoka. Bard rozejrzał się szybko niebie, jakby w obawie, że zaraz nadleci Smaug i zionie ogniem na Górę. Jednak niebo było czyste i spokojne, a jedynie delikatny wietrzyk poruszał włosy ludzi i krasnoludzkie brody. Człowiek przesunął dłonią po idealnie gładkiej powierzchni kamiennej balustrady i spojrzał na swoich, którzy czekali na jego odpowiedź dla Thorina. W ich spojrzeniach widział, mimo znalezienia nowego domu, niepokój o przyszłość, ale również obawę przed tak szybko rosnącą tuż za progiem potęgą jaką był Erebor. Bard czuł na barkach ciężar odpowiedzialności za całe miasto i jego przyszłość. Wejrzał jeszcze na swoich ludzi i w ich oczach dostrzegł również zaufanie. Przeniósł wzrok na Dale i wciągnął głęboko powietrze, po czym zwrócił się do Thorina.
- Oczywiście respektujemy postanowienia tamtych sojuszy i chętnie znów sprzymierzymy się z krasnoludami. - rzekł do Thorina i uśmiechnął się krótko. - Dla zapewnienia pokoju obu naszym ludom.
Kili i Fili popatrzyli po sobie uśmiechając się. Również Elainę ucieszyła ta decyzja. Bała się, że po tym jak Thorin zawiódł zaufanie ludzi, ci nie będą chcieli się z nim sprzymierzyć. A jednak stało się inaczej.
- Bardzo dobrze. Nie pożałujesz tej decyzji Bardzie Łuczniku. - rzekł Thorin wyraźnie zadowolony.- Prócz pokoju, sojusz ze mną da wam również dostatek i bogactwo na lata.
- To już słyszeliśmy w Esgaroth. - rzekł jeden z ludzi z Dale, a w oczach Thorina pojawiły się groźne błyski. Elaina zmarszczyła brwi i zrobiła krok naprzód, bo Kili na te słowa zacisnął pięści i wydawało się jakby zaraz miał podejść do nieostrożnego człowieka. Zauważył jednak ruch Elainy i spojrzał w jej stronę, a ona stanowczym, krótkim przeczącym ruchem głowy nakazała mu zostać tam gdzie był. Bard w międzyczasie zgromił wzrokiem mężczyznę, który spuścił oczy.
- Zaiste. - odparł, opanowując się Thorin. - Ale czy nie dotrzymałem słowa? Wszak czy nie dostaliście po bitwie tego, co wam obiecałem? - spojrzał surowo na mężczyznę, który się odezwał, a jego głos stał się niski i nieprzyjemny.
- Nie wracajmy do co nas w przeszłości podzieliło. Cieszmy się z zawiązanego sojuszu. - rzekł spokojnie Bard, a Thorin przeniósł spojrzenie na niego, które powoli złagodniało.
- Prawda. - zgodził się – Zatem czas to uczcić. Pójdźcie… - wskazał dłonią na drugie drzwi wyjściowe z komnaty.
Bard skinął głową i poszedł we wskazanym kierunku, a strażnicy otwarli przed nimi wrota. W sali stał zastawiony stół, a pod ścianą kilka beczułek.
Wszyscy zajęli miejsce i choć nastrój z początku był zgoła ponury i poważny, krasnoludzki miód szybko rozwiązał języki i rozweselił serca. Do ucztujących dołączyli wkrótce Balin i Dwalin.
Thorin zajęty rozmową z Bardem przyglądał się zgromadzeniu, wciąż czując niesmak po incydencie na tarasie. Nie pokazywał tego jednak po sobie.
- A jak się mają twoje dzieci, Bardzie? - wtrącił się do rozmowy Balin, korzystając na chwilowej przerwy w rozmowie między władcami.
Bard pamiętał doskonale siwobrodego krasnoluda. Polubił go, bo był szczery i sympatyczny.
- Dziewczęta zajmują się domem. A Bain pomaga naszemu zbrojmistrzowi.
- A to ciekawe. Co go interesuje? - dopytywał się Balin.
- Łuki. - uśmiechnął się krótko Bard.
- Zatem niech przyjdzie na naukę do naszych zbrojmistrzów. - rzekł Thorin, który skończył krótką wymianę zdań z Dwalinem.
- Jesteś bardzo łaskawy, panie. - odparł Bard, a Thorin uśmiechnął się i upił z kielicha. Gdy go odstawiał jego wzrok padł na siedzącą na drugim krańcu stołu obok Filego, Elainę. Przyglądał się jej przez dłuższy czas, pogrążony we własnych myślach. Elaina poczuła to spojrzenie i uśmiechnęła się lekko, a potem jej wzrok padł na Balina, który siedział z miną dobrotliwego wujka i patrzył to na nią, to na króla. Zmarszczyła brwi w niemym zapytaniu. On zachichotał bezgłośnie i uniósł kielich przepijając do niej. Uniosła również kielich spełniając toast.
Jakiś czas później, gdy ludzie opuścili Erebor, Thorin stał na tarasie sali, gdzie spożywali posiłek z gośćmi. Patrzył w stronę miasta ludzi i na kilka postaci sunących po drodze łączącej je z Górą. Zawsze w takich chwilach nachodziły go wspomnienia i refleksje. Nawet nie zauważył, że nie jest sam.
- Thorinie, ludzie opuścili Górę. Wrota zostały zamknięte. - rzekła Elaina po chwili milczenia, gdy doszła do wniosku, że musiał nie usłyszeć jak weszła. Thorin odwrócił się nagle wyrwany z zadumy.
-Tak, wiem… dziękuję. - rzekł, patrząc na nią, ale nic nie mówił.
- Masz jeszcze jakieś życzenia? - zapytała, gdy po dłuższej chwili milczenia jej nie odprawił.
- Podejdź. - rzekł i odwrócił się do balustrady, opierając się o nią. Zrobiła jak chciał, ale znów skończyło się na milczeniu. Elaina więc zaczęła podziwiać widok jaki miała przed sobą. Byli na takiej wysokości, że jak na dłoni było widać jedno z ramion Góry, na którego końcu znajdowała się Krucza Strażnica, z tej perspektywy o wiele mniejsza niż w rzeczywistości. Elaina na chwilę wróciła do wydarzeń jakie miały tam miejsce i poczuła niemiłe ukłucie w sercu. Przymknęła oczy, ale po chwili znów spojrzała na budowlę, która teraz wyglądała zgoła inaczej. Odbudowana i odnowiona w środku, była imponująca. Na jej szczycie płonął znicz i powiewał sztandar w barwach Ereboru. Na tle ognia dało się odróżnić sylwetki żołnierzy, spacerujących po wysokiej baszcie. Strażnica w niczym nie przypominała tego ponurego pobojowiska ruin jakim zobaczyła ją pierwszy raz Elaina w czasie bitwy.
Strumień płynący obok wartowni spływał spienioną kaskadą w dół z kilkudziesięciu metrów do rzeki Bystrej, dodając uroku zieleniącym się stokom Góry. Elaina zastanawiała się jak to wyglądało, gdy Góra porośnięta była borem, którego ona już w swoim życiu nie zobaczy. Wiele lat trzeba było bowiem, by Góra znów pokryła się zielenią gęstego, sosnowego lasu.
Słońce powoli gasło, a niebo ciemniało, mimo to Erebor nie pogrążał się w mroku. Na Strażnicy zapłonęły kolejne ognie, a drogę ku Dale oświetlały światła z Głównej Bramy. Nie minęło kilka minut, a odezwał się ogromny dzwon, ogłaszający zachód słońca. Elaina spojrzała na horyzont, który teraz jedynie różowił się ostatnim blaskiem jakie pozostało słońcu. Przymknęła oczy. Dzwon umilkł. Cisza. Cisza jaka zapadła była niczym balsam. Podniosła powieki i znów spojrzała przed siebie, chłonąc tak jak wcześniej ludzie z Dale, widok z tarasu.
- Nie wyobrażasz sobie ile razy stałem o zmroku w Górach Błękitnych i odtwarzałem w pamięci takie momenty. - odezwał się Thorin cicho, nie chcąc zmącić tego ulotnego piękna, jakim była ta chwila.
Elaina odwróciła głowę.
- Tego nie da się zapomnieć. - powiedziała Elaina. - Będę to wspominać tak jak ty.
Thorin podszedł bliżej, zakładając ręce za siebie.
- Nie musisz tego robić. - rzekł – Masz wybór. Możesz tu zostać. Walczyłaś o tę górę jak każdy z nas… Kili i Fili traktują cię jak siostrę. Dla Balina i Dwalina jesteś jak córka… - zawahał się na chwilę – ...i twój ojciec tu jest. Co cię czeka w Żelaznych Wzgórzach? Samotność. Tu możesz żyć w dostatku i spokoju...
Elaina milczała.
- Wybacz, nie chciałem cię zasmucić. - Thorin rzekł w końcu.
- Nie zasmuciłeś. - rzekła i podniosła na niego wzrok - Na razie jestem tutaj. - dodała Elaina i spojrzała znów przed siebie, na światła Strażnicy i Dale.
Thorin skinął głową.
- Tak… - rzekł prawie bezgłośnie.
Stali przez chwilę w milczeniu obok siebie, aż w końcu Thorin ramieniem objął ją w pasie i przysunął do siebie. Elaina stanęła bliżej niego i założyła ręce na piersiach.
Thorin uśmiechnął się lekko.

Kilka miesięcy później...

Kili i Fili szli obok siebie, mając przed sobą plecy dowódcy. Ów nie odezwał się jednym słowem odkąd spotkali się na dziedzińcu przed koszarami.
- Po co nas wezwała? – mruknął Kili. – Mam robotę…
- Król chce nas widzieć. – uciął Fili.
- Całą trójkę? – zainteresował się młodszy krasnolud.
- Skoro nas wezwała to chyba tak. – westchnął Fili – Przecież nie dla towarzystwa w spacerze.
Mówiąc to spojrzał na dowódcę gwardii królewskiej, który chyba nie słyszał ich cichej rozmowy. Zresztą gdyby tak było zaraz by nakazał ciszę, a oni narazili by się na dyscyplinarkę w postaci dodatkowej musztry. Nie tolerował bowiem, by jego żołnierze naginali zasady, a zasady nakazywały milczeć, chyba, że dowódca pozwoli się odezwać. I nie tolerował od tego żadnych wyjątków.
Skierowali się na schody i pokonawszy je weszli do krótkiego, ale szerokiego korytarza, zakończonego potężnymi, zdobionymi drzwiami. Cztery krasnoludy ze straży przybocznej króla w pełnych zbrojach, trzymające w dłoniach ogromne bojowe topory, stały nieruchomo przed komnatą króla, pilnując wejścia niczym kamienni strażnicy strzegący wrót Ereboru. Na widok swojego dowódcy zasalutowali. Ten skinął tylko niedbale zatrzymując się przed drzwiami.
- Jego Wysokość wezwał mnie oraz sierżantów... - kapitan użył formalnego zwrotu, choć mógł po prostu machnął dłońmi by otworzono mu drzwi. Jednak zasady jakie obowiązywały, a jakie sam ustalił nakazywały używać ustalonych form wypowiedzi w takich sytuacjach i musiał dawać dobry przykład podwładnym.
- Zostawić broń! – zabrzmiała odpowiedź jednego ze strażników.
Cała trójka, postępując zgodnie z procedurą zaczęła się rozbrajać i odkładać miecze i inny oręż strażnikom.
- Wpuścić ich! – zabrzmiał rozkaz dowódcy zmiany, gdy cała broń została oddana. Dwóch krasnoludów chwyciło za obręcze na wielkich odrzwiach i szarpnęło równo. Drzwi powoli się otwarły. Cała trójka weszła do komnaty, a strażnicy zamknęli drzwi.
Dowódca klęknął na prawe kolano i skłonił głowę przykładając dłoń do serca. To samo uczynili Fili i Kili.
- Wzywałeś nas wasza wysokość.
- Wzywałem tylko ciebie, mój kapitanie. Widać, źle zrozumiałaś polecenie. Moi siostrzeńcy nie są potrzebni. – rzekł władca spoglądając na dowódcę straży.
Kili uśmiechnął się pod nosem, mając wciąż pochyloną głowę.
- Możecie odejść. – dodał król odrywając na chwilę wzrok od pierwszego krasnoluda.
- Tak jest, wasza wysokość. – odparł Fili i obaj z Kilim wstali i skierowali się ku drzwiom.
Kiedy wyszli, zatrzymali się przed komnatą. Fili oparł się leniwie o granitową balustradę.
- Nie idziesz? – zapytał Kili.
- A gdzie? Nie pozwoliła nam odejść. Chcesz znów z całym swoim oddziałem zapieprzać biegiem do Kruczej Strażnicy w pełnym uzbrojeniu? Bo ja nie. Wolę tu poczekać, aż wyjdzie.
- Ostatnim razem jak wyszła była taka wściekła, że przez trzy tygodnie musiałem biegać po lesie i użerać się z tymi fircykami Thranduila, co to siebie szumnie nazywają wojownikami… więc nie wiem co gorsze. – odparł Kili i dołączył do brata, drapiąc się po brodzie, która ostatnimi czasy wyraźnie zgęstniała.
- Nie wiem co wuj jej mówi, ale niech lepiej przestanie, bo wszystko odbija się na nas.
Kili kiwnął głową i spojrzał w dół na tłumek krasnoludów na główniej alei Ereboru.

Thorin patrzył na stojącą przy nim Elainę.
- Skoro byłaś na stałe dowódcą gwardii w Żelaznych Wzgórzach, bądź nim i tu w Ereborze. Dain zapewne się zgodzi…
Znów ten sam temat. Elaina uśmiechnęła się na te słowa i pokręciła głową.
Nie będzie miał wyboru.
- Czyżbyś nie był zadowolony z postępów Kilego wasza wysokość? Będzie doskonałym kapitanem gwardii… - spojrzała na niego i zaraz odwróciła wzrok.
Już dawno przestała tłumić uczucia do Thorina przed samą sobą, ale duma nie pozwalała jej tego okazać. Było jej jednak coraz ciężej, zwłaszcza to gdy byli sami i przypominały jej się wszystkie chwile z nim. I gdy patrzył na nią tak jak teraz. Ostatnie tygodnie były bardzo przyjemne. Elaina znów czuła się szczęśliwa. Spędzała z Thorinem bardzo dużo czasu i choć były to spotkania służbowe, wręcz czuła fizycznie jak coś ją do niego pcha. Instynktownie wyczuwała coś podobnego u niego. Gdyby on, zrobił jakiś krok, okazał jednoznacznie to co wyczuwała między słowami i gestami, nie wahała by się. Przerzuciła kilka kartek na stole, by ukryć zmieszanie i kontynuowała.
- Poza tym masz wystarczająco dużo doskonałych gwardzistów. Starczy ich, by cię obronili…
Krasnolud zaśmiał się głośno.
- Jestem zadowolony i dumny z Kilego. Oczywiście on będzie następnym dowódcą. A i gwardii mam dość, ale potrzebuje w Ereborze krasnoludów, którym ufam. Poza tym, po tym wszystkim co przeszłaś razem z nami, nie możesz odejść. Chłopcy mi tego nie wybaczą. Ani reszta. - dotknął jej warkocza i szepnął - Elaino, po co te podchody. Wiesz, co czuje, choć ci tego tak dawno nie mówiłem. Koch... - nie skończył, bo dotknęła czubkami palców jego ust.
Po czym odwróciła się od Thorina i podeszła do okna. Widok był przecudowny. Byli w dawnej komnacie Thorina, w której mieszkał nim smok napadł na Erebor. Z okna rozciągał się widok na gościniec prowadzący z Góry do Dal. Widać było rzekę wypełzająca niczym srebrny wąz spod masywu. Spływała ona w dół doliny, wprost do miasta ludzi.
Elaina westchnęła cicho. Odkąd tylko przestąpiła próg Ereboru, gdy przybyła tu z Dainem przed koronacją, poczuła jakiś silny związek z tym miejscem. Tchnęło jakąś niesamowitą energią, sprawiało, ze serce rosło, a gardło ściskało wzruszenie. Jak szczęśliwi musieli być mieszkańcy Ereboru. Po tym jak jej ojciec zginął w bitwie nie miała po co wracać do Żelaznych Wzgórz, a sam Dain pozostawił ją tu przecież, jako żołnierza do rozporządzania Thorinowi. A Thorin chciał, by została tutaj. Może i dla niej mógł stać się domem. Spojrzała jeszcze raz przez okno, zamyślona.
- Moja droga… - usłyszała nagle za sobą stanowczy głos Thorina i odwróciła się. Był tuż przed nią. Podniosła na niego wzrok. Miał zmarszczone brwi. - Mam dość już tych gier. Za stary jestem na to! - mówiąc to objął ją zdecydowanie i przyciągnął do siebie, a dłonią uniósł jej podbródek. Poczuła najpierw znajome zabawne łaskotanie jego wąsów, a potem pocałunek. Była tak zaskoczona, że nie zareagowała, a gdy zaskoczenie minęło, nie w głowie jej już był jakikolwiek sprzeciw. Objęła Thorina za szyję i odwzajemniła pocałunek.
- No… to rozumiem. - mruknął Thorin na chwilę przerywając całowanie. Elaina uśmiechnęła się lekko i pogładziła brodaty policzek krasnoluda, a potem przesunęła dłoń na jego kark. Thorin znów ją pocałował.
- Wiesz czego mi tak naprawdę brakuje? - szepnął jej między pocałunkami.
- Czego? - mruknęła cicho, przymykając oczy i całkiem się mu poddając. Czuła wszechogarniające ją szczęście.
- Żony. - rzekł, wdychając zapach jej włosów. Kobieta uśmiechnęła się do niego.
- Jeszcze jakieś życzenia? - odparła cicho.
Thorin spoważniał patrząc na Elainę. Dotknął jej blizn na policzku i skroniach, a potem delikatnego zarostu na brodzie. Tyle czasu minęło od momentu, kiedy pierwszy raz ją ujrzał, że aż ciężko było pojąć. Spojrzał jej w oczy. Tym razem nie opuściła wzroku. Objął ją mocniej i pochyl się do jej ucha.
- I dwóch, trzech synów. Nie będę zachłanny… - dodał szeptem, a potem musnął ustami jej szyję.



KONIEC


________________
Historia napisana jest na  motywach powieści J.R.R. Tolkiena „Hobbit – czyli tam i z powrotem”oraz ekranizacji tej powieści w reż. Petera Jacksona.






16 komentarzy:

  1. Wspaniałe! To chyba Twój najlepszy rozdział, ponieważ został w całości wymyślony przez Ciebie. Ogromnie się cieszę, że ta historia ma szczęśliwe zakończenie.
    Czas rzeczywiście szybko leci. 11 tygodni! Kto by się spodziewał? Wielką szkoda, że Twoja opowieść dobiegła końca ale kiedyś i tak to musiało nadejść.
    Ciekawe postacie i wydarzenia długo pozostaną w naszej pamięci. Serdecznie Ci dziękuję, za to, że napisałaś tą drugą część nie poprzestając na pierwszej. Historia jest naprawdę fantastyczna a każda z przedstawionych osób ma inny charakter i osobowość. Cieszy mnie również fakt, że wprowadziłaś, chodźby i na chwilę, siostrę Thorina o której, nie wiem czemu zawsze się zapomina.
    Wybrałaś bardzo dobre utwory do ostatniego rozdziału. Obydwa są trochę smutne i tęskne. A piosenka Last Goodbay jest cudowna. Kiedy pierwszy raz ją usłyszałam, a już zwłaszcza w połączeniu z oficjalnym wideo ledwie powstrzymała łzy, które zakręciły mi się w oczach.
    Jeszcze raz dziękuję za Twoją historię no i oczywiście czekam na dalsze posty.:-)
    -Dis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ci Dis za słowa uznania :)
      Starałam się by każda z postaci jakie się pojawiły, miała choć cień indywidualnego charakteru. Żałuję bardzo, że nie udało mi się (kwestia objętości całego opowiadania i poszczególnych rozdziałów) lepiej przybliżyć postaci nie tylko Dis, ale i krasnoludów z kompanii Thorina. Co do niego samego, to mam nadzieję, że udało mi się pozostawić go takim jakim był w filmie: dumnym, pewnym siebie, konkretnym facetem, który mimo, że oschły to ma dobre serce pełne ciepłych uczuć dla przyjaciół i rodziny. Czytałam kilka fanficków gdzie został przestawiony jako rozhisteryzowany osobnik, nie umiejący podjąć żadnych decyzji i bardzo mi się to nie podobało :/
      Co do muzyki długo szukałam czegoś co zainspiruje mnie do opisania koronacji. W końcu napatoczył się Aragorn i to było to. "Katowałam" go cały czas, nawet gdy nie pisałam, tak mi się wkręcił. No i dzięki nie powstało gros tego rozdziału :)
      Co do "Last Goodbye" to długi czas była dla mnie piosenką wypartą. Po prostu nie mogłam jej słuchać. Do wczoraj. Kiedy skończyłam pisać opowiadanie i wzięłam się za pisanie posta pod nowy rozdział odpaliłam ją i już mnie tak nie "bolała". Owszem łezka popłynęła, ale było juz inaczej.
      Co do dalszych postów to z tych, nazwijmy to, literackich myślę, ze co jakiś czas coś wrzucę. Mam gdzieś króciutkie opowiadanie zainspirowane jedną z postaci wspomnianych w Silmarilionie więc chyba to będzie kolejny post "do poczytania" :)

      Usuń
  2. Cieszy mnie to. Sirmarilion to wspaniała książka. Jedna z moich ulubionych. Jest pełna ciekawych postaci.
    Co do Thorina to przedstawiłaś go idealnie. Dokładnie taki powinien być i takiego go sobie wyobrażałam. Na Twojego bloga zaglądam regularnie, więc na pewno nie przegapię żadnych nowych postów czy fanficków. ;-)
    -Dis

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny, niezwykły, magiczny...Nie mam słów, to zdecydowanie jeden z najlepszych rozdziałów Twojego opowiadania ;-)Jesteś bardzo zdolna. Przez ostanie tygodnie z utęsknieniem czekałam na niedzielę i kolejną część, nie mogę uwierzyć, że to już koniec ;( Czas leci szybciej niż tego chcemy.
    Przez ten ostatni rozdział zapragnęłam przeżyć całą historię od nowa. Czy jest szansa abym mogła przeczytać pierwsze rozdziały opowiadania ?
    PS:Czy myślałaś nad kontynuowaniem tej historii lub stworzeniem następnego opowiadania ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że masz tak pozytywne odczucia co do mojego pisania :)
      Przyznaję, że od jakiegoś czasu myślałam nad ponownym opublikowaniem pierwszej części i na pewno to zrobię, bo już miałam kilka zapytań o nią :) Muszę zrobić tylko kilka kosmetycznych poprawek ;)
      Co do kontynuowania opowieści o dalszych losach Thorina i spółki, to jeśli w ogóle coś powstanie, to będzie to opowiadanie opisujące jakiś pojedynczy epizod dotyczący okresu między Bitwą Pięciu Armii, a wydarzeniami z początku Władcy Pierścieni i na koniec na pewno wydarzyłoby się coś co doprowadziło by do tronu Ereboru Daina, jak to być faktycznie powinno ;)
      Następne opowiadania? Hmm... zastanawiam się na napisaniem czegoś całkiem mojego tym razem w klimacie Wiedźmina i Sagi Husyckiej.

      Usuń
  4. Życzę wszystkim zdrowych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia! Szczęścia w Nowym Roku i spełnienia marzeń! :-)
    -Dis

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie udało mi się zamieścić moich myśli jeszcze w starym roku, dotyczących "ostatniego" rozdziału- cudzysłów tutaj jest celowy ;-)
    Droga Dorotko, dziękuję Ci za tę cudowną przygodę. Śledziłam losy Elainy, Thorina i reszty kompanii z wielką radością. Przez 11 tygodni, jak słusznie zauważyła Dis, wyczekiwałam kolejnych niedziel a z nimi kolejnych losów naszych bohaterów :)Nie zawsze udawało mi się je czytać na bieżąco ale kiedy wchodziłam na Twojego bloga i widziałam, że jest kolejna część, uśmiechałam się od ucha do ucha z okrzykiem "O!" ;-)
    Trochę nawiążę do Twojego najświeższego postu z 1 stycznia i Twoich literackich zamiarach. Przepraszam za kolokwialne stwierdzenie ale "jaram się jak pochodnia", że będziesz miała czas żeby nas raczyć swoim talentem!! :D Nie mówiąc już, że zajmiesz się teraz innym Uniwersum :D
    Ostatni rozdział przefantastyczny!! Scena z wkraczającą do sali Elainy i zawadicko-komiczny Dain. W ogóle Twój Dain Doroto, majstersztyk. Taki jak sobie go wyobrażałam (mówię o charakterze). ..."Thorin ostatnie co pamięta, to toast wznoszony przez Daina hełmem"....ahahahaha, uśmiałam się niesamowicie wyobrażając sobie scenkę ;)...."Maślanka?!" ahhahaha i jego zaglądanie do dzbana w nadziei na coś procentowego :D
    Mówicie dziewczyny o piosence "Last goodbye", a wiecie co? Chciałam Wam zaproponować coś z zupełnie innego. Ostatnio przypomniałam sobie o "White blank page" Mumford'sów ;) Dla mnie tekst tej piosenki to wypisz, wymaluj relacja Elainy i Thorina. Ta romantyczna relacja a zarazem ta mroczna, kiedy Thorina ogarnęła smocza choroba. W tej piosence jest pewien fragment, który Elaina mogłaby wykrzyczeć Thorinowi w twarz za to jak ją potraktował. Podsyłam link. Sprawdźcie sobie, ciekawa jestem czy też to czujecie jak ja ;*
    http://www.tekstowo.pl/piosenka,mumford___sons,white_blank_page.html

    Dorotko, dzięki Ci jeszcze raz za piękne niedziele :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dodałam, że sen Thorina się spełnił, hihihi ^^

      Usuń
  6. Aaaa, zapomniałam zapytać. Myślałaś może Doroto żeby tłumaczyć swoje opowiadanie i sukcesywnie wrzucać np. na Wattpad'a? Powinna przeczytać je szersza publiczność ;) Tak uważam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa piosenka Moemi. Masz rację, jest w niej coś z relacji Thorina i Elainy. :-)
    -Dis

    OdpowiedzUsuń
  8. Prawda Dis? :) Cieszę się, że też to czujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć :) Ta piosenka, którą poleciłaś faktycznie pasuje do Thorina i Elainy. I ten fragment
    "Lecz teraz powiedz mi, gdzie tkwił mój błąd
    W kochaniu Cię całym swoim sercem?"
    "Biała, pusta strona
    i narastający szał, szał
    Nie pomyślałaś
    śląc mnie na skraj, na skraj
    Pragnęłaś mej uwagi,
    Lecz odrzuciłaś moje uczucia, moje uczucia"
    to mi pasuje do Elainy z tym, że ten drugi cytat musiałby byś w formie żeńskiej :) Ale podoba mi się :) Bardzo :)
    Moemi, kiedyś myślałam nad tłumaczeniem fanficka, jak publikowałam pierwszą część tutaj, ale na to potrzeba dużo czasu i uwagi, żeby to zrobić samemu przy moim poziomie znajomości języka. A ja że jestem osobą z zapędami pedantycznymi chciałabym bardzo dobrze przetłumaczyć żeby przekazać kontekst, zdań tak jak to jest w wersji PL. Już nie mówię o poprawnej gramatyce. Obecnie nie mam na to czasu, a oddawanie do tłumaczenia to są tak horrendalne sumy, że się w głowie kręci ;)
    Kiedyś miałam konto na Wattpadzie i może je odkurzę, żeby choć po polsku opublikować to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Taaaak :D to właśnie o ten fragment mi chodziło Dorotko ;) Pewnie ktoś tłumacząc tekst z automatu nadał mu formę żeńską, bo śpiewa facet ;) ale tak, to o tym fragmencie myślałam w kontekście Elainy :) Początek należy moim zdaniem do Thorina a sama końcówka Elaina i Thorin :) Co ciekawe w internecie wyczytałam, że tekst tej piosenki ma podtekst religijny (?!), ja tego nie czuję ;) Ale fajnie, że Wam się dziewczyny podoba. Może dodacie sobie tę piosenkę do playlisty ^^
    Masz rację Doroto z tymi tłumaczeniami. Nie wystarczy wrzucić do Google tłumacza i sprawa załatwiona ;) zauważyłam, że jeśli zapoda mu się większą dawkę tekstu naraz-głupieje. Lepiej wrzucać po kilka zdań, wtedy radzi sobie całkiem dobrze. I tutaj też czytałam ciekawostkę, że podobno zgrozą dla tłumaczy jest proza Sapkowskiego, hihihi ^^ Podobno bardzo trudno jest, w innych językach, oddać ducha wiedźmińskiego uniwersum.
    Jak odświeżysz konto na Wattpadzie będę Ci dawać te najwyższe gwiazdki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już dodałam :D od rana jej słucham :) Co do tego kontekstu religijnego to miałam taki przebłysk w pewnym momencie co do fragmentu "czy potrafisz uklęknąć przed królem i powiedzieć 'jestem czysty, jestem czysty'" Król jako bóg, Jezus Chrystus. A całość piosenki to jakby rodzaj rachunku sumienia.
      Z tłumaczem google masz racje, czasem z nim pracowałam przy tłumaczeniu postów i mam podobne odczucia do tego co sama zauważyłaś.
      Wcale się nie dziwię, że trudno oddać to co Sapkowski pisze. Język polski jest tak różnorodny i bogaty w synonimy, epitety i nawet przekleństwa np w porównaniu do angielskiego. Kiedyś widziałam taką koszulkę z napisem "I'm speak polish. And what's your superpower?" i całkiem się z tym zgadzam :P A tak poza tym to chętnie bym przeczytała któreś opowiadanie Sapka właśnie po angielsku :) To było by ciekawe :)

      Usuń
  11. Bardzo się cieszę, że piosenka przypadła Wam do gustu :) Teraz w minionym lipcu byłam na Openerze, na koncercie Mumford'sów ale akurat tej piosenki nie zagrali :( A tak z ciekawości, znałyście ich wcześniej? :)
    Szkoda, że anglojęzyczna publiczność jest poszkodowana pod tym względem. W tym roku będzie miała premierę "Wieża jaskółki", natomiast w przyszłym roku, 2017- "Pani jeziora". Poszkodowana, mam na myśli, że właśnie wiele postaci i dialogów, które pojawiają się w 3 grach o Wiedźminie wiążą się ze znajomością sagi. Trochę ułatwiają intra do gier, które mówią o losach bohaterów z sagi, tak żeby potem bardziej rozumieli ich dalsze losy w grze :)Ale wiecie, to nie to samo ;) Na całe szczęście, jedno brytyjskie i amerykańskie wydawnictwo zobowiązało się do przetłumaczenia prozy Sapka :) Podobno to "must have" ;)
    Znalazłam kilka sklepów internetowych z tymi koszulkami "I speak polish...". To będzie mój najbliższy zakup, hehehe. Dzięki za podsunięcie tego pomysłu Doroto :)
    Co do tłumaczenia- na mieczu Geralta znajdują się krasnoludzkie runy, które oznaczają "na pohybel skurwysynom", gdzie po angielsku brzmi to po prostu "death to motherfuckers".
    Na youtubie można sobie obejrzeć filmiki polskich i anglojęzycznych graczy, którzy swoje przygody z Dzikim Gonem właśnie tam publikowali. Jest to świetny przykład różnicy między polskim a angielskim wiedźminem. Chciałam Wam coś podesłać żebyście mogły sobie same porównać, te same wydarzenia w grze w wersji polskiej i angielskiej :D i będzie to bardzo śmieszna rzecz, a mianowicie- impreza w Kaer Morhen, hihihi. Filmiki są dosyć długie (ok. 30 min), więc w wolnym czasie będzie to świetne odprężenie ;)
    Tutaj polska wersja imprezki (możecie przewinąć sobie do czasu 7.20- ominiecie kilka dialogów i uprawianie miłości z Yennefer ;)) Nie przestraszcie się śmiechu "z za światów" gracza, którego nie widać ale słychać jak się cieszy z biegu sytuacji ;) Koniecznie obejrzyjcie do końca!!
    https://www.youtube.com/watch?v=0PmU7e4jL2o&list=PLhSBw7mO1U1d29KMZN7Jg8lop2fAQTzhx&index=86

    a tutaj angielska wersja tych samych wydarzeń:
    https://www.youtube.com/watch?v=FWuhYjwVlek

    Moim zdaniem tutaj słowo "prawie" robi ogromną różnicę ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)