Według słownika, koniunkcja to ustawienie się ciał niebieskich w najmniejszej możliwej odległości od siebie. Andrzej Sapkowski w Sadze o wiedźminie użył tego terminu opisując katastrofę mającą miejsce we wszystkich równoległych światach, a dzięki której paradoksalnie swoje powstanie "zawdzięczają" wiedźmini.
Dlaczego ten post zatytułowałam właśnie tak? Trochę to przewrotne z mojej strony, bo nie zadziała ani nie zadzieje tutaj się żadna katastrofa. Ten termin wydał mi się jednak bardzo adekwatny, bo koniunkcja to, jak napisałam na początku, zbliżenie - w tym przypadków światów. Konkretnie dwóch. Śródziemia i Wiedźmina. Oba są mi bardzo bliskie. W obu znajduję odzwierciedlenie mojej natury, choć oba są tak różne. Z oboma wiążę pewien sentyment, wspomnienia.
"Wiedźmin" to wiele godzin wspaniałych rozmów z przyjaciółmi, cudowna muzyka do wszystkich części gry oraz serialu. "Wiedźmin" to zarwane noce, kiedy z zapartym tchem śledziłam, czytając Sagę, zagmatwane losy Geralta z Rivii, podróżującego przez ogarnięte wojną kraje Północy, stykającego się głównie z ludzką niegodziwością, a czasem tylko ze szlachetnością i uczciwością. "Wiedźmin" to nauka, że nie da się być neutralnym, choćby się najbardziej na świecie chciało, bo "nie można siedzieć okrakiem na płocie" i wcześniej czy później trzeba będzie wybrać. "Wiedźmin" to świadomość, że niestety możliwość wyboru to jedynie złudne wrażenie, a w większości wypadków nie wybieramy między Dobrem, a Złem, a jedynie między Złem, a Złem Większym.
Źródło |
Środziemie tymczasem to jednym słowem Nadzieja. Wszystko jest jasne, piękne. Elfy są dobre i szlachetne. Ludzie choć błądzą, w gruncie rzeczy mają dobre serca i wracają w końcu na właściwą ścieżkę, odnajdując sens, który kiedyś utracili.
Tu zawsze wszystko dobrze się kończy, mimo, że ktoś odpływa do Amanu, mimo że giną towarzysze broni i przyjaciele. Wiele razy "będąc w Śródziemiu" śmiałam się przez łzy, bo tu zawsze jest happy end. Krasnoludy odzyskują dom, król wraca na stolicę, niegodziwcy kończą marnie, a Wróg zostaje ostatecznie pokonany.
Źródło |
Dzięki Śródziemiu dowiedziałam się o istnieniu kogoś takiego jak Richard Armitage, dzięki któremu dla mnie Tolkienowski Thorin już zawsze będzie miał jego twarz. Pan Armitage, jest więc integralną częścią "mojego" i chyba nie tylko, Śródziemia. Nie ukrywam, urzekł mnie ten jego Thorin, choć to uparta zrzęda i nie wiem jak długo znosiłabym jego zachowanie będąc na przykład na miejscu Bilba. Mimo to jednak sentyment do niego trwa już kilka lat.
I właśnie przez te sentymenty czasem miałam dylemat. Co wybrać? Wiedźmina czy Śródziemie? Kiedy zagłębiałam się w jeden, zawsze mi brakowało tego drugiego świata. Połączyć się nijak nie da... i trwałabym dalej taka rozdarta, gdyby nie coś co dostałam od jednej z Czytelniczek mojego bloga. Jest to fanart autorstwa Liberacco, przedstawiający Richarda Armitage jako Geralta z Rivii.
Tym samym oba moje ukochane Universa zostały do siebie maksymalnie zbliżone.
Dziękuję Ci Moemi, że mi to wysłałaś :)
A teraz wracam do pisania fanficka ;)
Dorotko widzę w Tobie bratnią duszę :) Kiedy natknęłam się na ten fanart, najpierw nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Jednak komuś udało się nasze ulubione postacie tak świetnie połączyć. Pomyślałam, łaaał to mógłby być naprawdę wspaniały Gerald (skoro obsada do filmu Wiedzmin Bagińskiego ma być anglojęzyczna) Znamy juz umiejętności Richarda i na pewno zagrałby Geralda świetnie. Zaraz potem przyszła myśl: jest pewna osoba, której to połączenie sprawi tyle samo uciechy co mi hehehe :D Strasznie mi miło Dorotko, że pomogłam Tobie zbratać 2 różne universa :)))
OdpowiedzUsuńHm... nie wiem ale RA jakoś mi się wydaje za delikatny na wiedźmina. Ma za łagodne rysy wg mnie. Choć jakby dodać charakteryzację, to może by mnie przekonał :)
UsuńR.A jako wiedźmin wygląda wspaniałe! Tak się zakłada,że również uwielbiam Wiedźmina i ten pomysł jest fantastyczny. Powinni nakręcić Wiedźmina z R.A w roli głównej.
OdpowiedzUsuń-Dis
Komentuję dobrych pięc lat później ale cóż :). No proszę :) to nie tylko ja lubię sobie myśleć że Śródziemie i Wiedźmin mają sporo wspólnego hehe. Ale tak na poważnie, świat Sapkowskiego sporo zawdzięcza Tolkienowskiemu Śródziemiu, w szczególności jeśli chodzi o rasy jak elfy, krasnoludy czy niziołki (w końcu niziołki z Wiedźmina to kopia Hobbitów :) którzy też zwani są niziołkami w Śródziemiu). Ale powiedziałbym że to trochę nie tak, Śródziemie z całą pewnością przepełnia nadzieja, ale nie zawsze jest tam tak dobrze i cukierkowo, Śródziemie, czy też Arda to świat który jak każdy zaznał sporej dawki tragedii i katastrof (w tym katastrof wręcz o biblijnej skali które nie raz odmieniały świat nie do poznania) i sporo widzi zła, zła nie tylko z rąk takich istot jak Władcy Ciemności ale przede wszystkim ludzi, bo ludzie także w Śródziemiu są zdolni do okropnych rzeczy, tak naprawdę każda istota każdej rasy ma w sobie tę odrobinę zła, nawet Elfowie mogą dokonywać złych czynów. Tutaj zawsze przypomina mi się fragment jednego z listów Tolkiena który świetnie to oddaje:
OdpowiedzUsuń"Przypuszczam, że różnica między tym mitem a tym, co można by nazwać mitologią chrześcijańską, jest taka: w tej ostatniej Upadek Człowieka jest następstwem i konsekwencją (choć nie konieczną konsekwencją) „Upadku Aniołów”, buntu stworzył wolną wolę na wyższym poziomie niż Człowiek; ale nie jest jasno utrzymywane (a w wielu wersjach w ogóle się nie utrzymuje), że miało to wpływ na „Świat” w jego naturze: zło zostało sprowadzone z zewnątrz przez szatana. W moim Micie bunt stworzonej wolnej woli poprzedza stworzenie Świata (Ea); a Eä ma w sobie, subkreatywnie wprowadzone, zło, bunty, sprzeczne elementy własnej natury już w momencie, gdy zostało wypowiedziane Niech będzie. Upadek lub zepsucie wszystkich rzeczy w nim i wszystkich jego mieszkańców był więc możliwy, jeśli nie nieunikniony. Drzewa mogą „zepsuć się” jak w Starym Lesie; Elfy mogą zmienić się w orków, a jeśli wymagało to specjalnej perwersyjnej złośliwości Morgotha, same elfy mogą dokonywać złych czynów. Nawet „dobrzy” Valarowie zamieszkujący Świat mogli przynajmniej błądzić; tak jak czynili to Wielcy Valarowie w swoich kontaktach z elfami; lub jako pomniejszy ich gatunek (jak Istari lub czarodzieje) mogli na różne sposoby stać się samolubnymi."
Więc tak naprawdę Wiedźmin i Śródziemie są dość pokrewne :) no i w oby czasem się przydałby wiedźmin do zabijania różnych stworów hehe ;) potwory w Śródziemiu są może trochę bardziej tajemnicze ale sporo tam stworzeń którymi mógłby się zając Geralt hehe in nie mówię tylko o Orkach czy Wargach, Trollach, upiorach, mackowatych potworach czy nawet wampirach (tak nawet w Śródziemiu zdaje się że znajdzie się trochę, a przynajmniej wielkie krwiożercze nietoperze :)).