środa, 14 października 2015

Wyprawa pod Samotną Górę cz. II, Rozdział 1

Postanowiłam kontynuować historię zaczętą w fanficku "Wyprawa pod Samotną Górę". Mam nadzieję, że znajdzie ona uznanie tak jak pierwsza część. Nie wiem jak regularnie będą się pojawiać kolejne fragmenty, bo obecnie pracuję i mam jeszcze trochę innych obowiązków, ale postaram się by nie trzeba było zbytnio czekać.
 Zapraszam więc do przeczytania pierwszego fragmentu II części mojego fanficka. 





Rozdział 1
Samotna Skała

Samotna Skała jak nazywał ją Gandalf, wzbijała się w niebo zwisając wysuniętym na północny wschód płaskowyżem nad zakolami wijącej się u jej podnóża rzeki Anduiny. Jedyną drogę na dół stanowiły, powstałe w naturalny sposób, wyrzeźbione przez wiatr i deszcze, strome stopnie oplatające ostaniec niczym gruby pęd bluszczu. Zejście nimi stanowiło nie lada wyzwanie, zwłaszcza, że stopnie były omszałe i wilgotne od porannej rosy.
Pierwszy szedł Bilbo, którego do tego zadania wypchnął sam Gandalf, argumentując swój wybór niezwykłą spostrzegawczością i ostrożnością hobbitów. Sam ustawił się na końcu kompanii. Bilbo stawiał więc swoje kudłate stopy uważnie na każdym stopniu, relacjonując dokładnie towarzyszom na co maja uważać stawiając kolejny krok.
Po tym jak Dębowa Tarcza przyznał, że się mylił co do jego osoby, krasnoludy trochę zmieniły zdanie o nim na lepsze, co poskutkowało tym, że z aprobatą przyjęły pomysł Gandalfa, by to on sprowadził ich ze skały, uniemożliwiając jednocześnie odmowę. Bilbo był niezbyt zadowolony z tej roli przewodnika i mamrotał pod nosem cały czas, poirytowany. Nagle usłyszał za sobą cichy śmiech Elainy i się mimowolnie uśmiechnął. Ta zawsze pogodna i ciepła dziewczyna zawsze sprawiała, że się uśmiechał. Po chwili doszedł go głos Thorina, który rozmawiał z którymś z kompanów, a potem zwrócił się do Elainy. Umysł hobbita skupił się na niezwykłej relacji jaką dostrzegł już jakiś czas temu pomiędzy Elainą i Thorinem. Choć pozornie nie wykraczała ona poza relacje dowódcy i członka kompanii, to jednak Bilbo czuł, że coś jest na rzeczy. Czasem widywał ich razem podczas wieczornego obozowania kiedy ze sobą rozmawiali. Znaczy mówiła zazwyczaj Elaina, a krasnolud słuchał, zawsze z wielką uwagą, choć wpatrzony w ogień obozowego ogniska lub w ciemność. Jednak to co hobbit zobaczył na szczycie skały dzisiaj, uświadomiło mu w końcu jednoznacznie o co idzie pomiędzy tą dwójką. Thorin i Elaina nie umieli oderwać od siebie wzroku. I o ile dziewczyna starała się panować na swą skłonnością do krasnoluda, to Thorin nie robił tego w ogóle. Bilbowi było dziś aż głupio patrzeć kiedy Thorin trzymał Elainę w ramionach, tak bardzo było widać jak się ku sobie mają. I tylko głupawy chichot Kilego i pochrząkiwanie Gloina dały mu do zrozumienia, że nie tylko on to widzi. Uśmiechnął się… w sumie to było do przewidzenia, że ta niebrzydka dziewczyna, któremuś z kompanów zakręci w głowie. Jednak nigdy by nie przypuszczał, że padnie na oschłego i dumnego Thorina.
Hobbit zamyślił się na tym wszystkim wyjątkowo głęboko tracąc czujność i zaraz też poślizgnął się na mokrej papce gnijących liści. Runął tedy w dół próbując chwycić się czegokolwiek na skalnej ścianie. Usłyszał za sobą krzyki towarzyszy. W końcu złapał się jakiegoś korzenia i zatrzymał się. Przez chwilę leżał nieruchomo próbując opanować przerażenie.
- Bilbo! Nic ci nie jest? – usłyszał zatroskany głos Elainy.
Podniósł na nią wzrok. Stała nad nim, a za nią pokazała się zaraz biała głowa Balina.
- Nie… nic. – wyjęczał i począł się podnosić.
- Co jest! Czemu stoimy!? – doszły go głosy pozostałych krasnoludów, ponad które wybijał się niski głos Thorina.
- Panie Baggins! – Dębowa Tarcza wychylił się zza Balina. – Co to za postoje! Nie mamy czasu!
Bilbo zdołał się już podnieść i tylko kiwnął głową do Thorina ruszając dalej.
Kompania podążyła dalej w dół po stopniach za hobbitem.
- Nie powinniśmy się zatrzymywać ani na chwilę. - mruknął Thorin do Gandalfa.
- Istotnie. Azog nie przerwie pościgu. – odpowiedział mu cicho czarodziej. – Orły uniosły nas daleko od klifu, ale z każdą chwilą Azog jest bliżej nas. I z pewnością zdołał już zwołać nowych towarzyszy.
Thorin popatrzył ponuro na Gandalfa, ale nic nie odpowiedział.
Kiedy zeszli ze schodów Gandalf znów przejął rolę przewodnika. Szli szybko. Wydawało się, że czarodziej doskonale zna te tereny i wie gdzie ich prowadzić. Jednak robił również wrażenie dość zaniepokojonego. Zaniepokojonego czymś więcej niż ściągającymi ich orkami. Rozglądał się uważnie wokół siebie gdy przemierzali las, jakby czegoś szukał. Czegoś co spodziewał się dostrzec, a nie było tego.
- Panie Gandalfie! – odezwał się żałośnie Dori. – Może byśmy zrobili postój?
- Nie! Żadnych postojów! – odpowiedział Dębowa Tarcza.
- Jesteśmy na niebezpiecznych terenach drogi Dori i póki nie ustalę… - Gandalf się zawahał – …póki nie miniemy tych terenów o postoju nie może być mowy.
Wędrowali cały dzień bez zatrzymywania i dopiero pod wieczór stanęli, zmuszeni do tego przez gęstniejącą mgłę, która uniemożliwiała odnalezienie właściwej drogi. Chcąc nie chcąc Dębowa Tarcza wyraził zgodę na rozpalenie niewielkiego ogniska, ale umiejscowionego w osłoniętym przez skalne ostańce, miejscu. Skupili się więc wszyscy przy ogniu, siedząc w milczeniu. A po jakimś czasie zaczęli układać się do snu wokół ogniska.
- Ori! Chodź tutaj! – zawołał Dori – Tu ci będzie wygodnie. – rozłożył mu swój płaszcz na ziemi.
- Przestań się z nim tak pieścić. – żachnął się Nori przewracając oczami – Zachowujesz się jak baba! Zrobisz z niego mięczaka.
- A za to ty masz za nic swoich braci! – odparował mu Dori.
- Ej, możecie przestać? – odparł nieśmiało Ori do obu.
- Taaa… słowem się już nie odezwę do tej starej kwoki… – mruknął Nori, kładąc się tyłem do Doriego, a przodem do Oina.
- Weź się posuń Oin! Nie jesteś tutaj sam! – mamrotał tymczasem Gloin tyrpiąc nogą swego brata.
- No co?! Gdzie się mam przesunąć? Na Dwalina? – odparł obrażonym tonem Oin.
- Przestańcie stękać jak stare baby! – mruknął Dwalin kładąc się na boku i robiąc więcej miejsca Oinowi. - Myślą, że są na wycieczce krajoznawczej… - dodał patrząc zirytowanym wzrokiem na Balina i Thorina, którzy siedzieli obok niego.
- Wyświadczę wam przysługę i pójdę poszukać miejsca do spania dalej od ogniska. – rzekł nagle Thorin z lekkim uśmiechem, patrząc w kierunku gdzie udała się trójka najmłodszych, prócz Oriego, uczestników wyprawy. Balin podążył również wzrokiem w tamtym kierunku i uśmiechnął się pod nosem do siebie.
- Słuchaj, jak chcesz to ja pójdę, a ty śpij tu… - rzekł tymczasem Dwalin do podnoszącego się już Thorina, ale Balin położył mu dłoń na ramieniu i pokręcił głową. Dwalin zamilkł dostrzegając, że Thorin idzie w kierunku gdzie w półmroku majaczyła postać Elainy. Prychnął tylko pod nosem i położył głowę na zgiętym ramieniu, próbując zasnąć.
Elaina tymczasem wynalazła sobie w miarę wygodne miejsce nieopodal złamanego drzewa. W jej ślady poszli Fili i Kili, rzucając się na ziemię tuż obok. Elaina jednak zanim się położyła, zaczęła szybkimi ruchami oczyszczać miejsce z kamieni i patyków.
- Niezły pomysł. – mruknął Kili do Filego, patrząc na Elainę – Ale nie chce mi się już ruszać…
- Mnie też nie. – odparł mu brat. – Choć jutro tego pożałuję… – dodał po chwili wyciągając spod pleców niewielką szyszkę i wyrzucając ją gdzieś za siebie.
Elaina wyrzuciła ostatni już patyk, a następnie zdjęła swój płaszcz i rzuciwszy go na ziemię położyła się na nim. Już zamykała oczy, gdy doszedł ją odgłos kroków. Podniosła powieki i zobaczyła przed sobą Thorina.
- Mogę? – wskazał wzrokiem na miejsce obok. Elaina kiwnęła głową nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Obejrzała się za siebie gdzie drzemali Fili i Kili, a potem znów spojrzała na krasnoluda. Thorin usiadł na ziemi. Do tej chwili obecność siostrzeńców Thorina, którzy byli tuż obok jej nie przeszkadzała, ale teraz czuła się skrępowana, bo zdawało jej się, że słyszą jej myśli, które zaczęły dość intensywnie krążyć wokół ich wuja.
Elaina zamknęła oczy, ale za chwilę znów je otwarła. Gdy teraz spojrzała na niego, uświadomiła sobie, że wiele by dała by znów ją objął, tak jak dziś rano na Samotnej Skale. Zaraz tez pojawił jej się przed oczami widok Thorina z Rivendell, dosłownie kilka sekund przed tym nim ją pocałował. Po plecach przeszedł ją dziwny dreszcz. Przełknęła ślinę i poprawiła się na płaszczu zaciskając palce na rękojeści Artaksta, próbując się opanować. Ale nie mogła… jej wzrok sam powędrował na jego usta. Przypomniała sobie smak tych ust i zagłębiła się w tym wspomnieniu. Nagle poczuła na sobie spojrzenie. Podniosła wzrok, jeszcze będąc pod wpływem swoich marzeń, w których znów całowała Thorina. Napotkała jego oczy i zobaczyła w nich ten sam ogień, o którym marzyła przed chwilą. Znów poczuła tę siłę, która pchała ją do niego w Rivendell. Mimo, że wciąż patrzyli na siebie to jej świadomość zarejestrowała fakt, ze Thorin powoli przesunął dłoń do jej ręki, a kąciki jego ust uniosły się w lekkim uśmiechu. W tym momencie poczuła dotyk jego palców na swojej dłoni...
Fili chrząknął przez sen, a Elaina aż podskoczyła. Zmieszana, zaczęła nerwowo poprawiać na swoim posłaniu, nie patrząc na Thorina.
- Noc dziś będzie chłodna… - mruknął krasnolud.
- Istotnie… to przez tę mgłę. – odparła przytulając się do miecza i uświadamiając sobie po chwili jak głupio to musi wyglądać.
Jednak Thorin nie dawał po sobie poznać, że to zauważył. Za to nagle zdjął swój obszyty futrem płaszcz i narzucił go na Elainę. Dziewczyna aż usiadła zaskoczona, a płaszcz zsunął się z jej ramiona na nogi.
- Nie potrzebuję… – zaczęła zaskoczona patrząc na niego i podając mu okrycie.
- Nie sprzeciwiaj się… - rzekł cicho, ale dobitnie i chwyciwszy jej dłoń, cofnął ją kładąc płaszcz znów na jej ramionach – Choć to przyjmij ode mnie…
Elaina spojrzała mu w oczy i serce jej całkiem zmiękło. Wiedziała, że nawiązał do ich rozmowy w jaskini goblinów… i zapewne do tego co miało miejsce przed chwilą i zrobiło jej się głupio. Uśmiechnęła się.
- Dziękuję ci… - szepnęła i położyła się.
- Nie ma za co Elaino. – odparł – Byłoby ci jeszcze cieplej gdybyś przysunęła się bliżej do mnie. – rzekł i wyjął zza pazuchy fajkę.
- Jeśli będę marzła w nocy, to tak zrobię… - odparła Elaina i jeszcze raz się uśmiechnęła.
- Tak po prawdzie miałem nadzieję, że zlitujesz się też nade mną, skoro oddałem ci mój płaszcz… - jeden kącik jego ust podniósł się w uśmiechu.
Elaina otworzyła szerzej oczy, słysząc jego słowa. Spojrzała na jego twarz i choć uśmiech krasnoluda był całkiem niewinny, w jego oczach dostrzegła cień tego ognia, którą ja tak rozpalał.
- Chyba się mnie nie boisz? – usłyszała jego niski głos.
Bez słowa sprzeciwu przysunęła swoje posłanie do Thorina, a on uśmiechnął się do niej.
- Tak myślałem. – mruknął wesoło. – Teraz żadne z nas nie zmarznie.
Elaina jakoś odruchowo przylgnęła do jego ciała i po chwili oczy zaczęły jej się zamykać. Thorin przesunął swój płaszcz, tak że okrywał teraz ich oboje. Następnie nabił fajkę tytoniem i zapalił, przesuwając wzrokiem po śpiących kompanach.
Cała kompania leżała w blasku ogniska. Jedynie Gandalf siedział poza kręgiem światła i wciąż sprawiał wrażenie bardzo czymś zaniepokojonego, a przez to czujnego bardziej niż zwykle. Podszedł do niego Balin.
- Przyjacielu czy coś cię martwi… poza zgrają orków, która nas ściga? – spojrzał z troską na Gandalfa.
Czarodziej wyrwany z zamyślenia spojrzał zdziwiony na Balina.
- Martwi mnie wiele rzeczy Balinie. – spojrzał na krasnoluda, wypuszczając dym.
Balin uśmiechnął się, bo wiedział, że czarodziej dał mu wymijającą odpowiedź. Nie zamierzał naciskać. Postanowił za to zmienić temat.
- Jestem bardzo rad, że Thorin spojrzał łaskawszym okiem na Bilba. To nam ułatwi wiele spraw. Choć nie spodziewałem się, że hobbity mają w sobie tyle odwagi. – zaczął, spoglądając na pochrapującego Bilba.
- Jeszcze nie raz cię zadziwią drogi krasnoludzie, jeśli kiedyś będziesz miał okazję z nimi dłużej poprzebywać. – odparł czarodziej – I gwarantuję ci, że nasz hobbit również jeszcze nie pokazał wszystkiego na co go stać.
- Po tym co dokazali z Elainą na klifie, jestem pełen podziwu dla niego. – uśmiechnął się Balin. – No i dla tej młodej kobiety również…
- Nie tylko ty Balinie…wszyscy tutaj tak myślą. Choć wydaje mi się, że w jednym przypadku jest to coś więcej niż podziw….- mruknął czarodziej i spojrzał porozumiewawczym wzrokiem na siwego krasnoluda.
- Tak, zauważyłem. – Balin przeniósł na Thorina, który półleżał oparty o obalony pień i patrzył na płomienie paląc fajkę. Obok niego Balin dostrzegł sylwetkę Elainy - I cieszy mnie to Gandalfie, bo zasłużył na trochę szczęścia.
- Tak… - mruknął czarodziej – Również jestem z tego rad… bo to też ułatwi wiele spraw. – Gandalf zakasłał i podniósł wzrok na niebo.
Thorin spojrzał sponad fajki na czarodzieja i westchnął, po czym zaciągnął się jeszcze raz i zgasił ją. Wystukał resztki wypalonego tytoniu o kamień, który leżał nieopodal i położył się spoglądając na płomienie ogniska.
- Zapomniałam cię o coś zapytać… Jak się czujesz? – nagle usłyszał obok siebie cichy głos Elainy, choć jeszcze przed chwilą dałby sobie uciąć dłoń, że śpi.
Odwrócił głowę i napotkał parę hebanowych oczu spoglądających na niego z troską.
- Bywało lepiej… – rzekł cicho patrząc na nią z lekkim uśmiechem.
- Co z ręką? – wskazała głową na przedramię, które trzymał na piersi.
- Jest tylko potłuczona.- odparł. – Nie musisz się mną przejmować, Elaino. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Znam zioła, z których maść może pomóc.- szepnęła, ale krasnolud jej przerwał.
- Zioła? Ostatnie poszukiwanie ziół skończyło się potyczką z wargami i twoimi połamanymi żebrami. – rzekł Thorin surowym tonem. – Dajmy sobie spokój z tym. Nie jest ze mną tak źle.
- Chciałam pomóc… - szepnęła, trochę zbita z tropu.
Thorinowi zrobiło się przykro i pluł sobie w brodę za swoją gwałtowność.
- Już mi pomogłaś Elaino… - szepnął do niej i pogładził zdrową ręką jej ramię. – Śpijmy już. Obojgu nam to dobrze zrobi.

Wielka kudłata bestia przystawiła nos do wgniecionego w wilgotna ściółkę odcisku buta. Wciągnęła kilka razy nikły zapach jaki pozostawił jego właściciel i podniosła łeb w góry. Z jej gardła wydobył się niski gardłowy warkot. Rozejrzała się czujnie nasłuchując, ale nic prócz cykania świerszczy nie dosłyszała. Wciągnęła jeszcze raz zapach odcisku buta i pobiegła za wonią przez las. Choć była ogromnych rozmiarów i zdawała się na pierwszy rzut oka niezdarna poruszała się bardzo cicho i zwinnie. Pod jej łapami nie pękła nawet jedna gałązką kiedy przemierzała puszczę, ścigając intruzów.
Las skończył się i bestia wybiegła na dużą trawiastą polanę. Przebiegła polanę do połowy i nagle stanęła jak wryta. Szybko podniosła się na tylnich łapach i kilka razy wciągnęła nocne powietrze ogromnym wilgotnym nosem. Zapach jaki teraz wyczuła był inny od tego, który unosił się przy odcisku na ziemi i za którym biegła od jakiegoś czasu. To ją jeszcze bardzo rozwścieczyło. Oba były dla niej dokuczliwym smrodem, którego dawno nie czuła, ale znała doskonale. Ale ten, który doleciał do niej teraz obudził w niej taką wściekłość, że wydała z siebie przerażający ryk i opadła ciężko z powrotem na cztery łapy. 

_______________

Historia napisana jest na  motywach powieści J.R.R. Tolkiena „Hobbit – czyli tam i z powrotem”oraz ekranizacji tej powieści w reż. Petera Jacksona.

5 komentarzy:

  1. Tak się cieszę Doroto, że powróciłaś do pisania. Zaczyna się bardzo ciekawie i mam nadzieję, że nie będziesz nas długo trzymać w niepewności co dalej, choć rozumiem, że każdy z nas ma swój Real Life.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę, że ktoś już to czyta. To motywujące :)
      Plan jest taki, że co tydzień będę wrzucać kolejne częśći. Piszę na bierząco i mam już spory zapas tekstu (na ok 4 rodziały) więc nie powinno być przestojów. No chyba, że internet mi wywali, ale to już siła wyższa ;)

      Usuń
  2. Ja również się cieszę. Brakowało mi tego trochę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to postaram się żebyście naładowały Thorinowe bateryjki na jak najdłużej :)

      Usuń

Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)