sobota, 26 grudnia 2015

Opowiadanie "Nadzieja"


Krótka historia o ostatnim Królu Noldorów, Gil-Galadzie, ułożona przeze mnie kilka lat temu po wielu rozmowach o tej postaci z jednym z dawnych Przyjaciół.

"Fall of High King Gil-Galad" 



Słońce zachodziło krwawo nad zatoką, barwiąc swoimi promieniami domy i pałace wznoszące się na brzegu, na różne odcienie kolorów pomarańczowego, łososiowego i różu. Drzew w jesiennych barwach nie poruszał żaden podmuch wiatru. Wszędzie panowała cisza tak idealna, że zdawało się jakby to miejsce było opuszczone. A jednak było to błędne wrażenie. Wśród drzew na dziedzińcach i alejach można było dostrzec czasem smukłe postacie. Poruszały się one tak dostojnie i godnie, że z daleka można było wziąć za dziwne ruchome posągi.
Wśród nich wyróżniała się postać siwowłosego starca odzianego na biało i wspierającego się na śnieżnobiałej lasce. Poruszał się on trochę bardziej niezgrabnie od otaczających go istot, ale jednak z wielką godnością.
Obok niego szedł wysoki smukły jasnowłosy mężczyzna w pięknej srebrno błękitnej szacie. Miał długie włosy sięgające prawie połowy pleców i zgrabne spiczaste uszy. Inne postacie, gdy je mijali zatrzymywały się i oddawały mu lekki pokłon, by gdy odejdzie powrócić do swych zajęć.
Mężczyzna twarz miał już nie młodą, ale teraz pogodną, choć bruzdy między brwiami dawały jasno do zrozumienia, iż dawniej smutek i troski często gościły w jego sercu. Szedł powoli, a ręce miał założone za siebie i z uwagą słuchał słów towarzysza, odpowiadając mu z uśmiechem.
Obaj wyszli z niewielkiego zagajnika i wstąpili na niskie szerokie schody, a pokonawszy kilka stopni znaleźli się na dużym okrągłym tarasie otoczonym marmurową balustradą. Rozciągał się stąd widok na zatokę, nad którą wybudowano to miejsce. Na środku okrągłego tarasu znajdowała się ławeczka w kształcie koła. Starzec przysiadł na niej, a swoją laskę położył obok.
Drugi mężczyzna podszedł zaś powoli do balustrady i stanął obok niej wpatrując się w spokojne morze przed nim. Po chwili jednak jego wzrok padł na postać siedzącą na zwoju grubych portowych lin na nabrzeżu. Postać była nieruchoma, z twarzą skierowaną w stronę Zachodu. Długie włosy spływały na jej plecy, a dwa cienkie kosmyki oddzielone od reszty lekko spiczastymi uszami, opadały prosto z jej skroni na piersi.
Jasnowłosy mężczyzna szepnął kilka słów do siebie w swoim języku.
- Co mówisz przyjacielu? – zapytał starzec, po czym wstał i podszedł do elfa. Zaraz jednak dostrzegł postać na nabrzeżu i posmutniał trochę - Jej cierpienie się wkrótce zakończy... – rzekł powoli strapionym głosem do towarzysza.
Cirdan skinął głową i pogłębiły się bruzdy na jego czole, kiedy zmarszczył brwi. Ta samotna postać przypominała mu wydarzenia i miejsca sprzed wielu, wielu setek lat. Wydarzenia, których wolałby nie pamiętać, ale jego elfia pamięć była niezawodna. Potrafiła z najdrobniejszymi szczegółami przywołać wizje wydarzeń, które miały miejsce się w czasach wspominanych teraz tylko w legendach, jakby działy się wczoraj. Poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu. Przed oczami stanęła mu jeszcze jedna wizja. Wizja istoty jemu podobnej, która choć odeszła dawno temu, to jej śmierć pozostawiła po sobie pustkę w wielu sercach i żal, którego nie dało się ukoić. Ani też wypowiedzieć słowami.
- Nie sądziłem, że udźwignie to wszystko Mithrandirze... - usłyszał swoje słowa - Tyle wieków… ale się doczekała, choć Eru jeden wie, skąd wzięła siły na to.
- Myślę, że nadzieja dała jej siłę… na ostateczny upadek Saurona… – odparł starzec.
Elf spojrzał ponownie na samotną postać na nabrzeżu i przymknął oczy przenosząc się w czasie wstecz. Pozwolił, by pamięć przywołała wydarzenia, których był nie tylko świadkiem, ale i czynnym uczestnikiem.
Wrócił do Drugiej Ery, kiedy Sauron ponownie napadł na kraje Śródziemia.

Prawie dziesięć lat upłynęło odkąd król Arnonu, Elendil zawarł Sojusz z Najwyższym Królem Noldorów, Gil Galadem. Połączyli wtedy swoje armie i udali się do Rivendell. Dolina Imladris, siedziba Elronda, syna Eärendila, zamieniła się w wielki, stale powiększający się garnizon. Obaj królowie także uczynili Rivendell swoją tymczasową siedzibą, by mieć na oku przygotowania, a także razem planować strategię pokonania Czarnego Władcy. Przez trzy lata armia ludzi i elfów stacjonowała u podnóża Gór Mglistych, by po tym czasie wyruszyć do Mordoru.
Na stepie zwanym Dagorlad, na przedmurzu królestwa Saurona, armie Sojuszu pokonały zastępy wroga, zmuszając go do wycofania się do jego twierdzy w Mordorze - wieży Barad-Dur.
Przez prawie siedem długich lat Gil Galad wraz z Elendilem i powierzonymi im armiami wolnych ludów Śródziemia, oblegali Władcę Ciemności w Czarnej Wieży. W wyniku ciągłych starć z oddziałami orków, robiących wycieczki, by dręczyć wroga, a także strat jakie ponieśli w swoich szeregach, wyczerpywały się powoli siły i morale sprzymierzonych armii. Wtedy to Gil Galad i Elendil postanowili sprowokować Saurona do opuszczenia jego twierdzy. Wiele godzin spędzono w Rivendell na ustalaniu szczegółów tego przedsięwzięcia. Jednak nie było to takie proste i nawet obaj królowie mieli różne zdanie na temat taktyki.
Po jednej z kolejnych narad z rodzaju tych, które kosztują wiele sił i nerwów i trwają nieskończenie długo, a nie przynoszą żadnych konkretnych rozwiązań dowódcy Sojuszu opuszczali powoli miejsce obrad. Władca Szarych Przystani, Cirdan rozmawiał jeszcze z Elendilem, próbując go przekonać do jednej ze swych propozycji, ale król ludzi nie był skłonny do przyjęcia toku myślenia elfa.
Elrond składał mapy i arkusze pergaminy na stos pogrążony w swoich myślach. Ta ostateczna bitwa miała zakończyć wszystkie dotychczasowe wojny i zniszczyć zło po kres czasów. Kiedy Sauron zaatakował Gondor i zawiązano ten Sojusz sprzymierzeńcy nie zdawali sobie do końca sprawy z tego co ich czeka i na co się porywają. Teraz dopiero po tylu latach zaczynali to rozumieć. Elrond spojrzał na Cirdana zawzięcie dyskutującego z Elendilem i uśmiechnął się lekko pod nosem. Każda narada kończyła się ich małą debatą. Jak bardzo różniły się sposoby rozumowania elfów i ludzi… Ale jednak jedni i drudzy musieli podjąć próby zrozumienia siebie nawzajem, bo to jedynie dawało nadzieję na ratunek przed zgubą jaką szykował dla Śródziemia Władca Ciemności. Tylko zjednoczeni mogli podjąć walkę z jego zastępami, które zdawały się mnożyć bez końca, a którym zła moc Saurona dodawała chyżości.
Elrond spojrzał na swego króla, który stał przy oknie i wpatrywał się w gwieździste niebo i jaskrawo biały księżyc na nim. Milczał. Elrond od dłuższego czasu zauważał, że Gil Galad staje się coraz bardziej zamknięty w sobie. Im bliżej było do wymarszu pod Barad-Dur, tym on był posępniejszy.
- Spokojnej nocy, przyjaciele… - głos Elendila wyrwał elfa z zamyślenia.
- Dobranoc Mellon. – odparł mu elf i znów spojrzał na władcę Noldorów, który zdawał się nie dosłyszeć pozdrowienia swego sojusznika.
- Panie… - Elrond położył dłoń na ramieniu króla i to dopiero przywróciło drugiego elfa do rzeczywistości. Spojrzał na swojego podwładnego, po czym na Elendila stojącego w drzwiach.
- Spokojnej nocy Elendilu. – odrzekł mu i dopiero gdy stary król wyszedł, znów spojrzał na księżyc.
Cirdan podszedł do towarzysza.
- Wiem co czujesz. Prawdopodobnie idziemy wszyscy na śmierć, ale nie mamy wyboru Ereinionie.
- Niech skrybowie spiszą to co ustaliliśmy dziś… choć niewiele tego było. – rzekł cicho Ereinion, ignorując słowa Cirdana.
Elrond skinął głową i podszedł do jasnowłosego elfa siedzącego za blatem w rogu komnaty i po chwili rozmowy wyszli razem.
Tymczasem Cirdan stał dalej obok Gil Galada patrząc badawczym wzrokiem na przyjaciela. Ten spojrzał na niego i lekko się uśmiechnął.
- Nie martw się mną Cirdanie. – położył mu na ramieniu dłoń i wyszedł z komnaty zostawiając go samego.
Władca Przystani uniósł jedną brew i westchnął. Słowa Gil Galada wcale go nie uspokoiły. Wręcz przeciwnie. Czuł, że na króla pada Cień. Jego myśli nie były już tak jasne i bystre jak wcześniej. Cirdan poważnie obawiał się o niego, a także o przyszłość Sojuszu.
Gil Galad wyszedł z komnaty i przetarł dłonią twarz. Mimo później pory nie czuł się senny. Szedł powoli z rękami założonymi za siebie przez ciche, ciemne korytarze pałacu Elronda. W końcu wyszedł na półkolisty krużganek i zatrzymał się, oparłszy ramię na jednej z kolumienek. Zawiesił wzrok na nocnej panoramie Rivendell. Jasny księżyc srebrzył dachy i drzewa swoim blaskiem, a spływająca ze zboczy wodna mgła z wodospadów tworzyła niezwykły widok. Westchnął. Czy to wszystko miało wkrótce zniknąć? W jego umyśle pojawiły się obrazy płonącej doliny, orków panoszących się tutaj. Gil Galad potrząsnął głową odganiając te wizje. Ruszył dalej powoli i po jakimś czasie opuścił krużganek. Szedł teraz szeroką aleją i wciąż co chwila spoglądał na kojący krajobraz. Mijał drzewa, rosnące obok alei, a one przesuwając się odsłaniały przed nim kolejne magiczne zakątki, altanki i tarasy. Dostrzegł w końcu równoległą do jego alei brukowaną ścieżkę, która wiła się łagodnymi zakolami wśród krzewów i znikała co nuż za drzewami. Kiedy ukazała się Ereinionowi po raz kolejny, dostrzegł na niej wolno idącą postać. Jego wzrok powędrował dalej za ścieżką i elf dostrzegł, że ta łączy się z jego aleją przy dużej altanie. Przyśpieszył więc kroku wyprzedzając samotną postać.
Zatrzymał w altanie i stając w cieniu, czekał. Po chwili postać weszła do altany i spacerowała przez chwilę po niej, by w końcu przystanąć przy jednej z kolumn. Ereinion wziął głębszy oddech i w tym momencie postać się odwróciła się znów do wnętrza altany. Rozejrzała się bacznie i jej wzrok spoczął na nim.
- Czemu chowasz się w cieniu, panie? – usłyszał jej głos.
- Nie chowam się. – wyszedł z mroku i podszedł do niej - Czekam na ciebie. 
- Słyszałam dziś twój głos. – skłaniając przed nim głowę, a on uśmiechnął się lekko.
- Czy coś się stało? – zapytała podnosząc głowę.
- Nic moja pani… - odparł cicho. – Przejdźmy się. – wskazał dłonią kierunek.
- Teraz? – spojrzała na niego zdziwiona.
- Tak. – uśmiechnął się – Jeśli nie masz nic przeciwko.
- Nie mam. – odparła.
Gil Galad podszedł bliżej do niej i wziął ją pod rękę. Spojrzała lekko zaskoczona jego gestem, ale nie okazała sprzeciwu. Poszli powoli w stronę zachodniej, bardziej odludnej części Imladris. Po niedługim czasie dotarli do tarasu, który wychodził bezpośrednio na wysoką, strzelistą ścianę skalną, z której spadały w dół z ogromnej wysokości trzy wstęgi wodospadu.
- Lubię to miejsce… – szepnął Gil Galad, patrząc na spadającą wodę. – Daje mi nadzieję. I siłę…
- Tak… jest tu bardzo spokojnie i cicho. – odparła mu.
Elf uśmiechnął się do niej i przez chwilę zatrzymał na niej swój wzrok.
Spuściła oczy, ale po chwili znów spojrzała w górę na wodospad.
- Mówiłeś, że to miejsce daje ci nadzieję, panie. Na co, jeśli mogę spytać? – spojrzała na niego.
- Możesz zapytać pani… – westchnął i uśmiechnął się do niej, a potem wzniósł oczy na wodospad. – To miejsce daje mi nadzieję, że podołamy temu czegośmy się podjęli. Świat wciąż jest jeszcze piękny mimo tego, co dzieje się wokół nas. I znajduję tu siłę, by stawić czoła Ciemności… Siłę do walki o to piękno… – ostatnie słowa wypowiedział patrząc na nią.
- Ja również czuję w sercu, że nie wszystko stracone… - spuściła znów wzrok - ….że Ciemność odejdzie, a świat znów odetchnie… - przerwała bo Gil Galad ujął jej dłoń.
- Możemy wrócić do pałacu… – rzekł - …albo kontynuować nasz spacer, jeśli chcesz. Może do Grot za wodospadem?
- Do Grot? – spojrzała na niego lekko zaniepokojona. – Czy to dobry pomysł? – szepnęła.
- Nie musisz się bać. – uśmiechnął się łagodnie – Nic nam tam nie grozi. Jedyna nieprzyjemność jaka nas może spotkać to, to że zamoczymy szaty przechodząc blisko spadającej wody.
Zmarszczyła lekko brwi, ale pokiwała głową na zgodę. Elf poprowadził ją do skraju tarasu, gdzie za skałą była ukryta ścieżka prowadząca do Grot. Zszedł pierwszy po skalnych stopniach i podał jej dłoń, by ułatwić jej zejście. Potem podążyli ścieżką wiodącą po skalnej półce. Z tego miejsca widać było już przejście za ścianą wodospadu i wejście do Grot.
- Trzymaj się mnie pani, byś nie wpadła do wody. Tu jest ślisko. - usłyszała jego głos w swojej głowie i poczuła, że mocniej ścisnął jej dłoń. Spojrzała na niego, a on się do niej uśmiechnął ciepło. Po chwili weszli za ścianę wody. Wodna mgła szybko spowodowała, że ich szaty zawilgotniały. Jednak po chwili szata elfa nie nosiła już ani śladu wilgoci. Kiedy odeszli od wejścia do jaskini, Gil Galad podszedł do towarzyszki i dotknął jej policzka opuszkami palców. W tym momencie elfka poczuła jak jej ciało ogarnia fala ciepła.
- Spokojnie… - szepnął, widząc, że jest zaskoczona. Następnie dotknął drugą dłonią jej ramienia i również z tego miejsca zaczęło rozchodzić się przyjemne ciepło.
Spojrzała mu w oczy, a te lśniły jakby odbijało się w nim całe nocne niebo, które zostawili na zewnątrz. 
Gil Galad jeszcze przez chwilę trzymał dłonie przy jej ciele, mimo, że przestała już czuć ciepło, a gwiazdy w jego oczach znikły.
- Dziękuję panie… suknia jest już sucha. – szepnęła dotykając dłonią materiału.
Elf cofnął dłonie i odsunął się, spoglądając na ściany Groty. Potem uniósł prawą dłoń na której wskazującym palcu znajdowała się Vilya, pierścień powietrza. Jeden z trzech pierścieni władzy darowanych elfom. Gil Galad spojrzał na ścianę wodospadu i nagle powiał silny wiatr, a woda rozstąpiła się, dając drogę księżycowym promieniom, które wpadając do Groty sprawiły, że jej ściany zaczęły lśnić niczym wysadzane milionami drobnych diamentów.
- Piękne miejsce… - szepnęła jego towarzyszka wznosząc oczy na cud natury.
- Jest niczym… przy tobie pani. – usłyszała jego głos w swojej głowie. Elf podszedł do niej i dotknął znów jej policzka.
- Jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś moją nadzieją, moją wiarą i mądrością, przyjaciółko. - usłyszała jego słowa w głowie. – Tinewen… – jej imię wypowiedział na głos.
Wiatr ucichł, a wody wodospadu zastąpiły się i w Grocie zapanował pół mrok. Gil Galad pochylił się i pocałował delikatnie jej policzek tuż przy kąciku ust.. Spojrzała na niego zaskoczona i zrobiła krok w tył, ale ją przytrzymał za ramię lekko. Oswobodziła delikatnie ramię z jego uścisk. Gil Galad wciąż nie spuszczał z niej wzroku milcząc przez chwilę. Zbliżył się do niej wolno.
- Dałaś mi światło w życiu wypełnionym ciemnościami wojny ukochana. - szepnął do niej, biorąc jej dłoń, którą położył sobie na sercu. Tinewen ostrożnie objęła go w talii, a głowę oparła na jego ramieniu. Ereinion uśmiechnął się lekko w ciemnościach ściskając lekko dłoń Tinewen. 

Kilka dni później dowódcy Sojuszu wyruszyli z Rivendell w stronę Mordoru, by ostatecznie rozprawić się z Sauronem.
Wypatrywał jej. I w końcu dostrzegł. Stała na jednym z krużganków, sama. Gil Galad zawiesił na niej wzrok i usłyszała w głowie jego głos „Niech cię strzeże łaska Valarów i niech Eru cię błogosławi, najdroższa moja. Bądź zdrowa”.
Uśmiechnęła się słabo i uniosła drżącą dłoń na pożegnanie, ale on już zniknął za bramą, a jego głos zamilkł w jej głowie. 

Siedziała na tarasie przy wodospadzie. Zewsząd słyszała odgłosy kroków, głosy, krzyki radości albo rozpaczy. Nie poruszała się. Prawie nie oddychała. Ściskała jedynie w dłoni zawieszony na srebrnym łańcuszku na szyi niewielki klejnot.
Od wielu miesięcy słabła. Ale teraz już ledwo trzymała się na nogach. Heroldzi, którzy przybyli z Mordoru przed powracającą armią przynieśli wieść, że Sauron został pokonany. Okupiono to jednak ciężkimi stratami. Zginęły tysiące. Zginął król Elendil i jego syn. Poległ również Gil Galad… Ponoć z ręki samego Saurona.
Usłyszała nagle chrzęst broni i kroki zbliżające się w jej kierunku. Zza krzewów wyłoniła się wysoka postać ciemnowłosego elfa w sfatygowanej zbroi, zaraz za nim pojawił się drugi, ale starszy z jasnymi włosami i brodą. Zamknęła oczy. Młodszy elf podszedł do niej powoli, a ona otworzyła oczy i spojrzała na niego z wielkim smutkiem.
- Jest tu? – wyszeptała.
Elrond przysiadł obok niej i spuścił głowę. Obok niej po drugiej stronie przysiadł Cirdan, milcząc. Spojrzała na Elronda i jej wzrok padł na jego dłoń. Vilya lśniła na jego palcu.
- Panie… błagam… czy mogę go chociaż zobaczyć? – spojrzała słabo na Elronda.
- Niech mi Eru przebaczy to co zrobię… - rzekł Elrond – ale nie umiem tego wypowiedzieć…. - szepnął i położył dłoń na jej głowie.
Znikło Rivendell. Zobaczyła wielką, czarną, przerażającą postać. I poczuła nagle żar. Ale nie taki jak wtedy, gdy podobny gest uczynił wobec niej Ereinion. Teraz czuła, że się pali. Czuła, że płonie żywcem. Niewyobrażalny ból, przeszywał każdą komórkę jej ciała. Ogień był na zewnątrz i w środku niej. I usłyszała nagle krzyk. Potworny i pełen bólu krzyk konającego. A potem nagle zapadła cisza, a ona poczuła jakby jej ciało rozsypało się w pył.
Elrond cofnął dłoń od pobladłej Tinuwen, a ona przez długą chwilę trwała bez słowa nieruchomo, wpatrując się w niewidzialny punkt w oddali. W końcu przymknęła powieki, a po jej policzkach spłynęło kilka łez. Jej dłoń opadła bezwładnie, uwalniając Gwiazdę, którą nosiła na szyi. Klejnot w oczach tracił blask, by stać się po kilku sekundach całkiem matowy, na kształt zaśniedziałego srebra.

Cirdan przetarł twarz dłonią i otworzył oczy. Blask promieni odbitych w wodach zatoki oślepił go na chwilę. Spojrzał jeszcze raz w stronę zachodu. Statek odpływał, tnąc spokojne wody zatoki. Nie był jeszcze daleko, więc Cirdan z łatwością mógł jeszcze odróżnić osoby, które były na pokładzie. Galadrielę… Elronda… Mithrandira stojącego obok dwóch Niziołków. I Tinewen.
Stała w pewnej odległości od reszty i w przeciwieństwie do nich nie spoglądała za siebie, na brzegi, które opuściła. Patrzyła na zachodzące słońce, a jej Gwiazda znów lśniła jasnym świetlistym blaskiem. Gdy weszła na pokład nagle znikąd pojawiła się lekka zachodnia bryza i owiała jej twarz. Wtedy na ustach Tinuwen Cirdan po raz pierwszy od bardzo dawna ujrzał słaby uśmiech. Spojrzała na zachodzące słońce i przez mgnienie oka jej sylwetka odmieniła się zupełnie. Jakby jakiś wielki ciężar spadł z jej barków…


"Farewell" by jankolas



2 komentarze:

  1. Bardzo ładne! Podoba mi się Twój pomysł pisania opowiadań o bohaterach z Silmarilionu. Masz talent i bardzo przyjemnie się je czyta. :-) Jestem ciekawa następnych :-)
    -Dis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Na razie powstało tylko jedno opowiadanio zainspirowane Silmarilionem, czyli to powyżej :) Jak stworze coś nowego to z pewnością się z Wami tym podzielę :)

      Usuń

Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)