Ten post to troszkę odpowiedź na pytanie Anonimowej, dotyczące kontynuacji fanficka o wyprawie Thorina Dębowej Tarczy, które zadała w grudniu ubiegłego roku. Niestety odpowiedź jest bardzo spóźniona, za co bardzo przepraszam. Byłam bowiem pewna że opublikowałam zakończenie mojej opowieści już na początku 2015 roku. Pamięć ludzka jest jednak zawodna... Ale do rzeczy.
Gdy pisałam moje opowiadanie, pewnego dnia powstało zakończenie. Z góry sobie je założyłam i gdybym prowadziła dalej fabułę, wszystko zmierzałoby do tych właśnie wydarzeń, z którymi zaraz się zapoznacie.
Chcę się nim z Wami podzielić, mimo że nie kontynuowałam płynnie historii.
Zapraszam do czytania.
Pełzł. Powoli, bardzo powoli, opierając się na jednej sprawnej ręce,
czołgał w jej stronę. Serce waliło mu jak oszalałe. Nie czuł już potwornego
bólu, który przed chwilą pulsował w całym jego ciele. Nie widział już nic,
tylko jej nieruchomą sylwetkę pośród innych ciał na tym ponurym pobojowisku.
Leżała nie daleko ciał jego siostrzeńców najeżonych strzałami. Im już nie mógł
pomóc. Obaj nie żyli. Ale ona… Zdało mi się, że się poruszyła… A może tylko
udręczony umysł wprowadzał go błąd... Jeszcze tylko kilka chwil. Odpoczął przez
parę sekund i znów ruszył. Okrwawiony miecz jeszcze spoczywał w jej ręce, ale
uścisk już osłabł i miecz leżał luźno na jej dłoni. Odwrócił ją na plecy. Zamknął
oczy na widok obrażeń jakich doznała. Już wiedział, że nie ma dla niej ratunku.
W jej ciele tkwiło kilka strzał, a rana na boku obficie krwawiła, bulgocząc co
chwilę, przy każdym płytkim oddechu konającej. Sprawną ręką odgarnął jej włosy
z twarzy, które przyschły wraz z krzepnącą krwią do skóry.
- Elaino!... – zawołał charczącym głosem, bo zdarte i wyschnięte gardło
nie chciało wydać dźwięku. – Elaino!… Moja Elaino…
Przytulił czoło do jej policzka. Nagle poczuł jej słaby oddech na
twarzy. Miała lekko otwarte oczy, gdy się podniósł.
- Mój królu… - szepnęła prawie bezgłośnie, spinając się z bólu.
- Coś ty zrobiła… - szepnął, a oczy zaszły mu łzami – Dziewczyno, coś ty
zrobiła?
- Thorinie… - zdawała się nie słyszeć jego rozpaczliwych słów. Patrzyła
na niego zamglonymi oczami, chwytając ostatnie krótkie oddechy.
Thorin jęknął nagle, bo ogromny ból znów przeszył go, mając swe źródło w
wielu ranach na jego ciele. Skrzywił się i zamknął oczy, mając nadzieję, że ból
zaraz zelżeje.
- Thorin… – szepnęła jeszcze raz jego imię - Mój król, mój ukocha…
Jej urwany szept przywrócił go znów do rzeczywistości. Otworzył oczy i
znów odgarnął włosy z jej twarzy. Podciągnął się na sprawnej ręce, zaciskając
zęby z bólu. Spojrzał w jej oczy, które będąc już martwe, wpatrywały się pustym
wzrokiem nieruchomo w masyw Samotnej Góry za nim.
- Nie… nie… - wyrwało się mu się, nim lodowata dłoń bólu po tysiąckroć
potworniejszego niż ten pochodzący z ran, zacisnęła się na jego gardle.
Praktycznie prawie biegli. Gandalf powiedział tylko, że Thorin jest
śmiertelnie ranny i umiera. I że przed śmiercią chciał jeszcze zobaczyć
hobbita. Bilbo wszedł do namiotu za Gandalfem. Drżał na ciele. Gardło mu się
ścisnęło, gdy zobaczył Thorina. Potężny krasnolud leżał bezwładnie na legowisku,
z dwóch największych ran obficie broczyła krew mimo, że Balin i Dwalin
przykładali opatrunki. Miał przymknięte oczy i Bilbo pomyślał nawet, że
przyszedł już za późno. Na tę myśl rozpacz ścisnęła mu gardło i ledwo już łapał
oddech.
Gandalf podszedł do krasnoluda i przyklęknął przy nim. Przyłożył mu dłoń
do oczu, tak jak pamiętnego dnia na Samotnej Skale, gdy umknęli na orłach
Azogowi. Bilbo domyślił się, że Gandalf pewnie rzucił na Thorina jakieś
zaklęcie, które spowolniło konanie, by zdążyli. Rozejrzał się po namiocie i
dopiero teraz dostrzegł w rogu jeszcze dwie postacie. Kili i Fili leżeli obok
siebie nieruchomo.
- Oni… - wydusił z siebie hobbit i ukrył w dłoniach twarz.
- Zasłonili swego wuja własnym ciałem przed tym przeklętym Azogiem i
jego orkami. Ich ofiara poszła jednak na nic. – odezwał się zgaszonym głosem
Bofur.
- A Elaina? Była z wami. – szepnął Bilbo.
Zanim Bofur odpowiedział, Gandalf zawołał hobbita by podszedł do Thorina, który odzyskał przytomność.
Zanim Bofur odpowiedział, Gandalf zawołał hobbita by podszedł do Thorina, który odzyskał przytomność.
- Jest tu Thorinie, jak chciałeś. Bilbo!
Bilbo ukląkł przy Thorinie. Teraz już nie mógł powstrzymać łez. Thorin
uśmiechnął się dobrodusznie na widok Bilba.
- Mój przyjacielu… jakże dobrze cię jeszcze raz zobaczyć. Chcę prosić
cię być wybaczył mi to co mówiłem i uczyniłem przy Głównej Bramie… i wcześniej.
Byłem niesprawiedliwym niewdzięcznikiem, a powinienem ci dziękować, tak jak
robię to teraz. Dzięki ci mój mały, wspaniały przyjacielu, włamywaczu nad
włamywaczami. Bez ciebie nie odzyskalibyśmy ojczyzny. – przymknął na chwilę
oczy i wziął oddech - Miałeś słuszność we wszystkich swoich działaniach. Moja
duma to zniszczyła, mnie samego doprowadziła do śmierci, a także tych, których
kochałem i wielu mieszkańców tej krainy. – Thorin ścisnął dłoń hobbita.
- Nie płacz mój drogi, zacny panie Bagginsie, odchodzę do lepszego
świata, gdzie już nie będą mnie kusić złoto i klejnoty. Moja pani Elaina już
tam odeszła przede mną i czeka na mnie… Byłaby panią Ereboru u mojego boku,
gdyby to wszystko się potoczyło inaczej…
Thorin powoli odwrócił głowę i spojrzał czule i jednocześnie z ogromną
żałością na postać leżącą na noszach obok. Dopiero teraz Bilbo dostrzegł tam
martwą Elainę. Została już ułożona w pośmiertną pozę podobnie jak siostrzeńcy
Thorina. Artakst leżał na jej nogach, a dłonie miała złożone na jego rękojeści.
Bilbo dostrzegł dużą, brunatną plamę wokół rany na lewym boku i kilka
mniejszych rozsianych po całym ciele. Piękne warkocze i broda dziewczyny były umaczane w błocie i
zaschniętej krwi. Wolał nie wiedzieć, ile z tego stanowi jej krew. Jednak widok
jej sponiewieranego ciała mówił sam za siebie. Jej pogodna zawsze twarz, teraz
była cała podrapana, w strupach. Zaniósł się takim szlochem, że ledwo złapał
oddech.
- Jestem ci wdzięczny, że tak szczerze opłakujesz panią Elainę. Mnie czasem
też wspomnij tak czule, gdy już dołączę do niej. Żegnaj mój przyjacielu. Było przyjemnością
i zaszczytem wędrować razem z tobą. – odparł Thorin i przymknął oczy, zmęczony
tą przemową.
Gandalf podniósł załamanego hobbita z ziemi i chciał wyprowadzić z
namiotu, ale ten poprosił by pozwolono mu zostać przy Thorinie. Krasnoludy
zgodziły się i Bilbo czuwał razem z kompanami przy umierającym. Niewiele czasu
minęło do momentu gdy Thorin skonał. Wszyscy towarzysze Thorina podchodzili i
żegnali swego króla. Bilbo zbliżył się do krasnoluda i pokłonił się mu nisko.
- Żegnaj, Królu pod Górą! Najwspanialszy ze wszystkich krasnoludów! –
rzekł łamiącym się głosem. Następnie minął Thorina i podszedł do ciała Elainy.
Pochylił się i pocałował ją w czoło. Jego oczy zaszły łzami, gdy poczuł zimno
jej skóry.
Potem odszedł, chwiejąc się lekko i usiadł pod ścianą namiotu okrył się
w swoją podróżną pelerynę i rozpłakał się. Siedział tak bardzo długo i opłakiwał
swych przyjaciół, którzy dziś zginęli. Oczy mu zapuchły i ochrypł. Płakał nad
Filim i Kilim, którzy oddali swe młode życie za swego króla i wuja. Płakał na Thorinem
i Elainą, że nie dane było im żyć razem, tak jak tego pragnęli. Ale z drugiej
strony wiedział, że gdyby jedno zginęło, drugie oszalałoby z żałoby i tęsknoty.
Widział jak rozkwitała ich miłość w trakcie tej wędrówki i zmiany jakie
zachodziły w Thorinie pod wpływem tego uczucia. Wiedział, że słowa króla o
uczynieniu Elainy swą małżonką były jak najbardziej szczere.
Gandalf powiedział mu, że Elaina zginęła chcąc osłonić rannego już Thorina
przed Azogiem. Kiedy padli Kili i Fili, stanęła naprzeciw wielkiego orka i
dzielnie walczyła, ale nie mogła podołać takiemu przeciwnikowi mimo, że zadała
mu wiele ran. Sam Thorin widząc jak Azog morduje Elainę oszalał z rozpaczy i
rzucił się na potwora. Zabił Azoga, ale sam otrzymał ciężką ranę. Żałość Bilba
jeszcze wzrosła i tym bardziej ubolewał nad Thorinem, że los do końca nie
skąpił mu ciosów. W ostatniej godzinie zabrał mu Elainę, iskrę, które wniosło światło
i spokój w życie wypełnione mrokiem i zemstą.
Gandalf rzekł później na osobności Bilbowi, że według niego, gdyby Elaina
przeżyła, Thorin również by prawdopodobnie wyzdrowiał. Powiedział, że znaleźli
Thorina wraz z Beornem nieprzytomnego przy jej ciele. Tak silna była jego miłość
do niej, że jej strata mimo odzyskania Ereboru, zgasiła w Thorinie chęć życia. Kiedy
umarła mu na rękach, pękło serce krasnoluda.
Ciała ich i siostrzeńców króla spoczęły głęboko w jaskiniach Ereboru.
Thorin Dębowa Tarcza, Król po Górą, został złożony na podwyższeniu. Ułożono mu na piersi
Arcyklejnot i Orkrist. Obok, po prawicy władcy, z Artakstem spoczęła Elaina z
Żelaznych Wzgórz, ukochana Thorina. Fili i Kili spoczęli niżej po lewej i
prawej dwóch położonych wyżej grobowców.
W związku z brakiem spadkobiercy Thorina, kolejnym Królem pod Górą
został Dain Żelazna Stopa z Żelaznych Wzgórz. Krewny zarówno Thorina jak i Elainy.
W ten sposób mimo śmierci obojga wypełniła się przepowiednia o połączeniu dwóch
Wielkich Królestw Krasnoludów…
___________
Mam nadzieję, że mimo wszystko wam się podobało. Mimo, że nie jest to happy end, jakiego może wielu z Was się spodziewało. Mimo wszystko był to fanfick na podstawie książki i filmu, więc nie chciałam zmieniać całkowicie wydarzeń wykreowanych przez Tolkiena.
Dziękuję Ci bardzo za to, że to na pisałaś. Bardzo ładne chociaż smutne. Łezka w oku się kręci.
OdpowiedzUsuńMiło słyszeć, że się podoba :)
Usuń