środa, 20 września 2017

Hobbit: Niespodziewane Znalezisko


Czasy kiedy promocja filmu Hobbit hulała w najlepsze (nie tylko na świecie, ale i w Polsce) minęły bezpowrotnie. Z szeroko zapowiadanej i bardzo oczekiwanej produkcji kinowej, "Hobbit" stał się telewizyjnym hitem do obejrzenia po dzienniku. Czy mi szkoda?



Nie bardzo. Wszystkie filmowe produkcje to czeka wcześniej czy później, ale dzięki temu są bardziej dostępne dla widzów (mam tu na myśli legalne źródła). Szkoda mi jest tego, że wiele fajnych gadżetów promocyjnych zeszło na margines i są słabo, bądź już w ogóle nie dostępne (przynajmniej w Polsce). Najlepiej w tym względzie mają się przedmioty takie jak repliki broni, biżuterii i artefaktów "występujących w filmie. Całkiem nie dawno, na przykład, natknęłam się na stronę, gdzie można było nabyć praktycznie każdy artefakt z "Hobbita", od różdżki Gandalfa w różnych rozmiarach, przez bronie poszczególnych bohaterów, aż po klucz Thorina również w wielu rozmiarach. Każdy gadżet certyfikowany. 
Gorzej jest z książkami dotyczącymi filmu i ich polskimi wersjami językowymi. Kiedy pierwsza część filmu wchodziła do kin, można było bez problemu dostać poprzez wydawnictwo AMBER oraz w praktycznie każdej liczącej się księgarni, wspaniałe książki i albumy taktujące o szeroko pojętej produkcji filmu, tworzeniu postaci, opisujących miejsca i bohaterów opowieści. 
Wtedy jako zwariowanej fance, udało mi się nabyć cztery publikacje dotyczące filmu "Hobbit: Niezwykła Podróż", które są do tej pory dumą mojej biblioteczki. Zachwycona byłam (i jestem nadal, ilekroć po nie sięgam) zwłaszcza dwoma kronikami dotyczących sztuki tworzenia filmu oraz postaci. 




Książki są wykonane bardzo starannie i dla każdego fana, już nie tylko filmu "Hobbit", ale ogólnie Śródziemia, są ciekawą propozycją, choćby ze względu na ogrom informacji w nich zawartych, dotyczących tworzenia kostiumów, powoływania do życia języków Śródziemia, tworzenia makiet lokacji znanych z twórczości Tolkiena itp. No i do jednej dołączony był bonus w postaci mapy Throra, która posiadała nawet, namalowane fluorescencyjną farbą, starożytne runy. 
Nie omieszkałam, mając już w rękach, powiesić swego czasu mapę Throra nad moim biurkiem. Obecnie złożona, znów spoczywa w kronice.
Do tych dwóch kronik można było dokupić dwa mniej obszerne albumy, czyli "Filmowe postaci i miejsca" oraz "Oficjalny przewodnik po filmie" - oba dotyczące, podobnie jak kroniki, tylko pierwszej części trylogii "Hobbit". Mam je również w swojej biblioteczce i fajnie uzupełniają zbiór. 




Gdy przyszła pora na drugą część filmu, nie ukrywam, że czekałam na możliwość nabycia kronik do drugiej części filmu. Niestety polskie wydawnictwo nie puściło ich do sprzedaży ( za granicą były dostępne podobnie jak wcześniej dwie kroniki). 
Żródło. Edycja moja

A szkoda, bo choćby sama okładka pierwszej kroniki o fakturze smoczej skóry (powiększcie poniższe zdjęcie) sprawia, że chciałoby się móc jej dotknąć, nie mówiąc już o posiadaniu. Nie wspomnę już o ilości informacji, która w niej jest. 

Źródło
Pod powyższym linkiem dostępny jest skan całej kroniki w wersji anglojęzycznej.
Niestety, polskie wydawnictwo pozostało tylko przy "Oficjalnym przewodniku..." i "Filmowych postaciach...". Przy czym tego pierwszego nigdzie stacjonarnie dostać nie mogłam. Przyznaję było mi szkoda, że z drugiej części udało mi się zdobyć tylko jedną książkę, ale jakoś przeżyłam ;) 



"Filmowe postaci i miejsca" z "Pustkowia Smauga" wylądowały po przeczytaniu na półce i godnie prezentowały się przez kolejne lata, a ja zapomniałam już dawno o tym, że kiedyś tak bardzo chciałam mieć choćby jeszcze jedną książkę z drugiej serii wydawnictw promocyjnych. 
Aż do teraz.
Kilka dni temu będąc w galerii handlowej weszłam do Matrasa (zadziwiona, że w ogóle jeszcze jest jakiś stacjonarnie, bo z mojej okolicy ostatnio wszystkie te księgarnie poznikały). Nie miałam konkretnego celu. Ot, lubię sobie pochodzić między półkami, powdychać zapach nowych książek, rzucić okiem na nowości. Tak też sobie szłam, wdychałam i rzucałam okiem na boki, aż nagle w roku zobaczyłam małą wyspę, do połowy opróżnioną z książek, a na najwyższej jej półce, stały sobie jak gdyby nigdy nic "Oficjalne przewodniki po filmie" dla drugiej części trylogii "Hobbit". 
Magia zadziałała. 
Dawne pragnienia wróciły.
10 minut później, po dokładnym obejrzeniu albumu, czy aby niczego nie brakuje (obawiałam się, że to może jakieś wybrakowane sztuki)  i zapłaceniu, wyszłam ze swoim egzemplarzem książki.
W domu od razu zaczęłam oglądać moje niespodziewane znalezisko i z uśmiechem na buzi wracałam do chwil, kiedy każdy videoblog Petera Jacksona był jak małe okienko do świata Hobbita, a ja teraz trzymałam swoje duże hobbitowe okno, którego nie spodziewałam się kiedykolwiek posiadać.
Poniżej zamieszczam kilka zdjęć "Przewodnika..." oraz jego zawartości. 


Na koniec pragnę dodać, że z trzeciej części trylogii, czyli "Hobbit: Bitwa Pięciu Armii" nie opublikowano w Polsce żadnego promocyjnego albumu.  Trochę się dziwię temu, ale i trochę rozumiem taki wybór - wszak biznes to biznes. Ma przynieść dochód, jak nie przynosi to się z niego rezygnuje. Podejrzewam więc, że książki promocyjne o filmie nie cieszyły się aż takim zainteresowaniem jak się spodziewano, stąd zaprzestano ich drukowania. W Polsce nie jesteśmy jeszcze przyzwyczajeni do aż tak mocnego i pełnego zaangażowania przeżywania promocji filmów, czego przykładem są kraje anglosaskie, nie licząc niewielkiej grupy osób, która z różnych powodów angażuje się w oczekiwanie na film i chętnie nabywa różnego rodzaju gadżety. 
Na pocieszenie, choć trochę przez łzy, pokażę jak wyglądają ostatnie dwie kroniki (w wersji anglojęzycznej) z trylogii "Hobbit" dotyczące "Bitwy Pięciu Armii", które znalazłam w sieci. Chociaż popatrzeć sobie można... :P 


Źródło 1, Źródło 2
Edycja moja
*   *   *
No, a że na koniec każdej produkcji zawsze idą napisy, kto co robił i za co był odpowiedzialny, to ja dziś przedstawiam wam kota Filego. 


Był to mój bardzo aktywny asystent przy fotografowaniu albumów, odpowiedzialny za niezliczoną ilość powtórnych ujęć, marszczenie tła, przewracanie stron (kiedy nie było to konieczne) i próby przedwczesnego demontażu oświetlenia, a w końcu zażądał. by to jego fotografować, a nie jakieś książki ;)

*   *   *

A wy macie jakieś gadżety związane z ulubionymi filmami, książkami czy może całymi universami? 
 

4 komentarze:

  1. No proszę! Mam obydwa przewodniki po filmie! ( pierwszą i drugą część) Kiedy je dostałam byłam po prostu w siódmym niebie i rozczarował mnie fakt, że nie ma w Polsce trzeciej części, ale pewnie masz rację. Za pewne nie sprzedawały się zbyt dobrze.
    Mam też piękną książkę o Hobbicie z ilustracjami samego Tolkiena. Przyznam się szczerze, że nigdy nie przeczytałam jej do końca (jakoś tak się złożyło :-) , ale ilustracje obejrzałam wielokrotnie i byłam pod dużym wrażeniem, ponieważ wcześniej nie wiedziałam, że Tolkien zobrazował swoją powieść. Jego prace są niezwykłe i zwracają na siebie uwagę. Co więcej, filmowa norka Hobbita, a wcześniej wnętrze Bag End rysowane przez John'a Howe'a są wzorowane na wizji samego autora.
    Pięknie są wydane te kroniki. Chyba nawet kiedyś taką widziałam, ale cena nie zachęcała. :-) Chociaż oczywiście trochę żałowałam, że takiej nie posiadam ;-) Tak samo zresztą jak ze wspaniałościami takimi jak biżuteria z filmów czy repliki broni. Ponieważ lubię nosić różne takie ozdoby, a także fascynuję się w pewnym stopniu bronią białą nie raz przeglądałam strony, gdzie można nabyć takie rzeczy. Niestety zazwyczaj ich ceny przyprawiają o lekki zawrót głowy i jak na razie pozostałam przy marzeniach. Kto wie, może pewnego dnia...
    - Dis
    PS. Masz pięknego kota! Na zdjęciu do którego tak pięknie zapozował aż prosię się, żeby go narysować! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć:) Jestem również fanką takich ozdób. Np bardzo podoba mi się Gwiazda Wieczora, naszyjnik który miała Arwena, ale ceny tych dobrej jakości replik są właśnie powalające :/
      Pamiętam jak na samym początku strasznie zauroczona Hobbitem i Thorinem, patrzyłam na ceny replik Orkrista... podchodziły pod 1000zł. :/ Aczkolwiek są fani, których stać na takie zacianki.
      Zdaje mi się, że wiem o jakim wydaniu "Hobbita" mówisz. Widywałam je w Empiku, ale że miałam już swój egzemplarz powieści to nie poświęcałam mu wiele uwagi. Zwłaszcza, że zawszy książki były zafoliowane ;)

      Co do narysowania kotka, to masz racje :) Ale to musiałby być ktoś ze sporym talentem :)

      Usuń
  2. Kotek Fili "paczy" ;D no rozbroił mnie na końcu no :P

    Ja takich kolekcji nie posiadam, choć mój szwagier jest wielkim fanem Tolkiena i Petera i inwestował w rozszerzone wersje filmów (Władca i Hobbit) na blu-ray wraz z mini książkami i dodatkami do filmu :) tak jakby to co w kronikach jest napisane, tam jest opowiedziane przez odpowiedzialne za to osoby :) Np. dzięki temu dowiedziałam się, że Smauga zaprojektował i stworzył polski grafik Krzysztof, który pracuje dla Weta Workshop i też mozna było zobaczyć wypowiedź Kristofa (jak to Peter Jackson mówił :P) i jak wyglądały etapy tworzenia Smauga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fili jest rewelacyjny, jeszcze tak ekspresyjnego kota nie miałam. Najlepsze jak przychodzi i zagaduje po swojemu, a jak się mu odpowie to zaczyna się dyskusja (tak, miauczę do swojego kota XD)

      Polowałam na roszerzoną wersję Bitwy Pięciu Armii, tę o której mówisz, taką full wypas, ale stacjonarnie nigdzie nie znalazłam :/

      Polak stworzył Smauga... no jestem dumna normalnie :D

      Usuń

Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)