O filmie "Pielgrzymka" dowiedziałam się blisko 3 lata temu z posta na blogu Zrysiowanej. Wtedy skupiał moją uwagę głównie dlatego, że występował w nim Richard Armitage, a fabułę osadzono w 1209 roku w średniowiecznej Irlandii, co też było interesujące.
Na film trzeba było dosyć długo czekać, promocja nie była intensywna przez co na "widok publiczny" wypływało niewiele zdjęć, które mówiłyby coś więcej o filmie. Dopiero niedługo przed samą premierą zaczęły pojawiać się fotografie, trailer i plakaty promocyjne. Nadal jednak nie było to wszystko na tyle intrygujące, bym specjalnie śledziła i szukała dostępu do tego filmu. Ale jednak ostatnio udało mi się go obejrzeć.
Źródło |
Film ogólnie jest dosyć specyficzny i żmudnie się go ogląda. Z różnych względów. Na przykład porusza kwestię wiary w sposób, który może się niektórym nie podobać. Zadaje pytania o słuszność i prawdziwość tego w co wierzymy i myślę, że nie chodzi tu tylko o wiarę w kontekście religii. Skłania bardzo mocno do rozmyślań.
Ten, kto spodziewał się krwawych scen, miał rację. Mamy tu epatowanie brutalnością i makabrą pokazywaną dosłownie. Skłamałabym, gdybym się krwawej jatki nie spodziewała, bo to w końcu współczesny film historyczny i wiele rzeczy już mi obecni twórcy zaserwowali, ale pewne sceny w "Pielgrzymce" pozostawiły niesmak.
Dyskusyjna jest też kwestia postaci pojawiających się w filmie. Niewiele o nich wiemy, jakieś strzępy informacji jakie są podane, pozostawiają jedynie niedosyt. Są płaskie, słabo rozbudowane, do których nijak się nie idzie przywiązać, by kibicować im podczas trwania filmu. Ale być może taki był zamysł twórców, by postaci były jedynie symboliczne, przez co skupiamy się na tym co film chce przekazać, na tych głębszych treściach.
Sama fabuła jest dosyć przewidywalna przez co film się dłuży, ale tak jak napisałam powyżej, film jest metaforyczny, przynajmniej według moich odczuć, stąd pewnie takie uproszczenia.
Dlaczego nie wyłączyłam "Pielgrzymki" choć nie raz mnie brzydziła i nudziła? Bo byłam ciekawa czy moje przewidywania się potwierdzą. Czy młody mnich przyjmie nowe postrzeganie wiary i świata, tak brutalnie zweryfikowane przez wydarzenia w których uczestnicy? Czy go to wzmocni czy zabije? Czy relikwia dotrze faktycznie do miejsca przeznaczenia? Czy faktycznie będzie sprawcą dobra i źródłem błogosławieństwa i wzmocni wiarę maluczkich, czy może wręcz przeciwnie? Będzie jedynie martwym przedmiotem, narzędziem do manipulacji umysłami i sercami?
A teraz skoro już ponarzekałam, to pochwalę.
Film obfituje w cudowne zdjęcia krajobrazów Irlandii, choć niestety nie uświadczymy w nim feerii barw, ale jest dużo szarości, brązów. Samo średniowiecze jest odwzorowane bez wygładzania. Jest brudno, surowo i brutalnie. Ciekawostką jest, że w filmie nie przewija się ani jedna postać kobieca. Nie jest nawet wspomniana (nie licząc oczywiście Matki Boskiej, o której śpiewają mnisi).
"Pielgrzymka" posiada też całkiem przyzwoitą ścieżkę dźwiękową, co umiliło seans, niestety nie znalazłam jej nigdzie online, by móc przesłuchać poza filmem, czego bardzo żałuję.
I na koniec chwila dla Richarda Armitage, a raczej dla Raymonda de Merville. Raymond jest genialnie odegrany - jest odpychający, szorstki, wyrachowany. Nie cierpię tej postaci od samego początku, odkąd się tylko pojawiła na ekranie. A choć w pewnych kwestiach się z Raymondem zgadzam, to nadal pozostaje cwaniakiem, oszustem, zwyrodnialcem i pozbawionym skrupułów mordercą. Z ulgą przyjęłam fakt, że spotkała go kara za podłości i jego plany się nie ziściły.
Muszę wspomnieć jeszcze o jednej kwestii, postać grana przez Richarda jest Francuzem i wiąże się z tym pewna miła rzecz, a mianowicie możliwość słuchania jak Richard mówi po francusku. To jest coś, naprawdę. Jakby ktoś rozlewał płynną czekoladę...
Kilka słów podsumowania.
Czy żałuje, że obejrzałam "Piegrzymkę"mimo tych wszystkich "minusów"? Nie. Lubię filmy, które stawiają pytania i skłaniają do myślenia. Takie, które nie boją się stawiać trudnych tez i prowokować do dyskusji.
No i niezaprzeczalną przyjemnością było podziwiać Richarda Armitage, bo to jedna z lepszych jego ról.
Cieszę się, że udało Ci się zobaczyć „Pilgrimage”. Mnie udało się go obejrzeć w zeszły weekend i niezwykle wciągnął ten film. Wciąż jest w mojej głowie, a to nie zdarza się często aby jakiś film tak długo kotłował moje myśli. Chyba muszę to spisać. :-) Bardzo żałuję, że nie można zobaczyć tego filmu zobaczyć w kinie, bo to naprawdę wyjątkowy i warty obejrzenia film.
OdpowiedzUsuńWidzę, że poruszył Cię :) jestem ciekawa Twoich odczuć po tym filmie :)
UsuńDzięki, bo „przekonałaś” mnie do napisania posta :-)
UsuńHA! Chwała mi :D normalnie czuje się dumna z siebie :D
UsuńCałkiem słusznie Doroto! :-*
UsuńPo Waszych "recenzjach" po prostu muszę go zobabczyć! Można gdzieś dostać ten film? :)
OdpowiedzUsuńPs: Dorotko dotarł do Ciebie mój mail? ;)
Mail dotarł i wysłałam już odpowiedź :)
UsuńCóż... chyba nie koniecznie obejrzę ten film, ale podoba mi się sposób w jaki go zrecenzowałaś. Zaciekawiło mnie także to, że Twoim zdaniem film miał być metaforyczny. Przyjemnie ogląda się filmy, które mają nam przekazać coś więcej, niż tylko konkretną opowieść.
OdpowiedzUsuń- Dis
Witaj Dis :)
UsuńTak, dla mnie ten film jest przenośnią, jakby przypowieścią na końcu której jest nauka, myśl do rozważenia i wyciągnięcia wniosków. Podoba mi się też to że twórcy nie narzucają widzowi swoich poglądów tylko zostawiają go z niedopowiedzeniami i lekkim zaskoczeniem, że "to już koniec", co później skłania do samodzielnych rozmyślań.
Dla wrażliwców filmu nie polecam, bo mogą żałować pewnych scen :(
Z wrażliwością nie mam problemu, chociaż zależy jeszcze od tego, jaki wydźwięk ma film.
OdpowiedzUsuń- Dis
"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie... Co to będzie, co to będzie?"
OdpowiedzUsuńWitam, witam. Zagląda tu ktoś czasem? :-) Pozdrawiam mocno. :-)
-Dis