poniedziałek, 2 maja 2016

Podróż w czasie - rekonstrukcja historyczna.

Dziś realizuję jeden z planów blogowych na ten rok i uchylam rąbka tajemnicy dotyczącej mojego hobby czyli rekonstrukcji historycznej.


A więc od początku...

Do ruchu rekonstrukcyjnego przyłączyłam się w styczniu 2015 roku. W moim mieście działa jedno z większych bractw w Polsce, więc nie musiałam daleko szukać. Ja i bractwo, do którego należę, odtwarzamy tzw. okres okołogrunwaldzki. czyli końcówkę XIV i początek XV wieku.

Dlaczego wybrałam takie hobby?
Po pierwsze...
Interesowało i interesuje mnie jak ludzie żyli dawniej. Co oni jedli, co pili, na czym spali, z czego i jak robili przedmioty codziennego użytku itp. Rekonstrukcja daje mi możliwość nie tylko zaznajomienia się z tym, poszerzenia wiedzy, ale uczestniczenia w pewnym stopniu w życiu ludzi z sprzed 600 lat. 
Po drugie...
Chciałam się nauczyć walczyć. Umożliwiono mi to. Dzielnie trenowałam z chłopakami z bractwa w sekcji ciężkozbrojnych i raz nawet udało mi się wyjść do turnieju. Choć zajęłam tam słabe miejsce, to uważam sam fakt uczestnictwa w walkach za jedno z największych osiągnięć w moim życiu. 
Po trzecie...
Lubię przybywać w warunkach, nazwijmy to umownie, surwiwalowych, blisko przyrody, gdzie człowiek jest zdany w dużym stopniu tylko na siebie. A takie mniej więcej w obozach na turniejach panują. Choć coraz częściej organizatorzy turniejów zapewniają możliwość skorzystania z prysznica, a toi-toi to już standard, nadal życie obozowe jest wyzwaniem, dla niektórych nie do przejścia. 
I po czwarte...
Zawsze chciałam robić w życiu coś, o czym mogłabym kiedyś opowiedzieć wnukom ;)


Fragment obozu na turnieju. Namioty również się rekonstruuje. 
Najczęściej na podstawie ikonografii.
Rekonstrukcja to nie tylko jeżdżenie na turnieje i paradowanie w pięknych strojach. Rekonstrukcja to samorozwój, który wiąże się z pracą. I dotyczy to każdej dziedziny rekonstrukcji - nauki walki, tańca, poprawnego wykonywania strojów itp.
Większość tego, co turyści widzą na turniejach, to co noszą rekonstruktorzy, czym się otaczają to rzeczy wykonane przez nich samych albo przez rzemieślników, najczęściej ręcznie i według dawnych technik znanych na podstawie wykopalisk, manuskryptów czy traktatów. A to oznacza wiele godzin żmudnej pracy. To samo tyczy się tak widowiskowych i lubianych walk rycerskich czy pokazów tańców. Z doświadczenia wiem, ile to pierwsze kosztuje bólu i potu. Ale uczucie kiedy stajesz do walki jest bezcenne...

Tak więc wracając do meritum, czyli samorozwoju. Będąc rekonstruktorem nabywa się stopniowo kolejne umiejętności.
Pierwszą dziedziną, o której chcę powiedzieć, a w której ja się rekonstrukcyjnie rozwijam to kuchnia. Średniowieczna :)
Ktoś może zapytać "A co to za trudność gotować średniowiecznie?" A no właśnie... Pamiętać należy, że wiele produktów, które obecnie są czymś normalnym w naszym kraju, kiedyś nie były znane (pomidory, ziemniaki). Należy więc zastąpić to tym, co w tamtych czasach było dostępne tak jak nasze ziemniaki (rzepa, kasze, rośliny strączkowe). Stosowano w tamtych czasach także o wiele więcej przypraw (mam tu na myśli rodzime zioła, jak i sprowadzane, dostępne dla bogatszych warstw przyprawy takie jak szafran, cynamon, imbir), czasem w dość niespodziewanych dla współczesnych ludzi kombinacjach. Nasi przodkowie lubili na przykład łączyć smak słodki z mięsem. Pozostałością po tym jest na przykład schab ze śliwką.
Jeśli ktoś chce spróbować swoich sił w średniowiecznym kucharzeniu to polecam wypróbować piernik (przepis pochodzi z książki "Kuchnia średniowieczna" autorstwa Rene Husson i Philippe Galmiche). 

Piernik średniowieczny
|250g mąki razowej
|300g miodu
|50g mielonych migdałów
|1/2 porcji proszku do pieczenia
|1 jajko
|1 łyżeczka mielonego cynamonu
|1 łyżeczka mielonego imbiru
|2 goździki
|100 ml mleka 
Mleko podgrzewamy i rozpuszczamy w nim miód. W misce mieszamy wszystkie suche składniki tj. mąkę, proszek do pieczenia, migdały, obie przyprawy oraz rozbite w moździerzu goździki. Dodajemy do tego przestudzone mleko z miodem i jajko. Mieszamy/miksujemy by uzyskać gładką masę, a następnie wlewamy do foremki. Pieczemy 45 minut w niezbyt gorącym piekarniku, a potem zmniejszamy temperaturę i pieczemy jeszcze 15 minut. 

Piekłam to ciasto już kilka razy i jest pyszne :)

Drugą dziedziną w której poszerzam rekonstrukcyjne horyzonty to krawiectwo. 
Kiedyś nie lubiłam i nie umiałam szyć, a zacerowanie skarpety to było coś co ciągle odkładałam. Dziś sama szyję suknie, nakrycia głowy, sakiewki, kaptury... I lubię to, nie... uwielbiam! I mówiąc nieskromnie uważam, że wychodzi mi to całkiem nieźle jak na samouka. Aczkolwiek wiem też, że jeszcze wiele przede mną nauki :) 

Poniżej prezentuję fotografie kilku rzeczy uszytych przeze mnie.

Kaptur damski, wykonany z wełny, podszytej lnem, zapinany na guziki tekstylne.
Wykańczany ręcznie. 
Sakiewka wełniana wyszywana jedwabną nicią. Podszyta jedwabiem. 
Całość wykonana ręcznie. 

Suknia wełniana*, wiązana po bokach, poszerzana czterema klinami od bioder.
 Rękawy i dekolt obszywane ręcznie.
Chusta i podwika lniane, obszywane ręcznie.
Właścicielka bardzo zadowolona ;)


***

Myślę, że choć trochę przybliżyłam wam moje hobby :) 

Rekonstrukcja historyczna to przygoda mojego życia, która nie równa się z niczym innym i  mam nadzieję, że trwać będzie jeszcze długo. Każdy wyjazd to jak podróż w czasie. Dosłownie. Pełen doświadczeń i nowej wiedzy o odtwarzanych czasach. 


Rekonstrukcja to także źródło ogromnej inspiracji do pisania, ale o tym innym razem... 

:)


____________________
* Zaprezentowana sukienka jest moim najnowszym dziełem i szyjąc ją, zafundowałam sobie maraton serialu BBC "Robin Hood". Stąd zdjęcie w lesie. Trochę żal, że nie było w pobliżu zamku, który mógłby udawać Nottingham :)







5 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że to opublikowałaś, ponieważ historia to także mój konik, jest dla mnie bardzo interesujące. W przyszłości także zamierzam zająć się rekonstrukcją historyczną na poważnie (chociaż jeszcze nie jestem pewna którym dokładnie okresem), a na razie dopiero zaczynam.
    Podziwiam Twoje rękodzieła; zawsze podobały mi się takie rzeczy. :-)
    Gratuluję wytrzymałości! (co prawda zaczęłam trenować niedawno ale zdążyłam już odczuć, że niektóre treningi bywają ciężkie :-)
    Mam nadzieję, że na Twoim blogu pojawi się więcej takich "historycznych" postów.
    -Dis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Dis :) Sezon turniejowy się dopiero zaczął, więc być może coś w tym stylu jeszcze będzie opublikowane, jak zbierze mi się trochę materiału.
      Też trenujesz walki rycerskie? :)

      Usuń
  2. Cóż, na początek trenuję szermierkę. Na miecz mam za słabe ręce :-)
    -Dis

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za podzielenie się swoją pasją Doroto. Przepiękne są te Twoje rękodzieła. Naprawdę podziwiam, że robisz to z taką pasją.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)