czwartek, 7 kwietnia 2016

"Wyprawa pod Samotną Górę" cz. I, rozdział 7


Hobbit "Niezwykła Podróż" - mój screen

Rozdział 7

Góry Mgliste


Gdy Thorin obudził się przed świtem, Elainy nie było w komnacie. Zobaczył ją dopiero na dziedzińcu, gdy z resztą kompanii i hobbitem wyszli z domu. Stała z Gandalfem, w towarzystwie Elronda i wpatrywała się w jeden z dziedzińców elfiego pałacu.
Thorin podszedł do tej trójki wraz z Balinem i Gloinem. Wszyscy trzej skinęli nieznacznie Elrondowi na powitanie głowami.
- Witajcie panowie! – rzekł elf. – Mam nadzieję, że sen w moim domu dał wam nowe siły.
- Tak. Dziękujemy. – odparł Thorin, spoglądając na Elainę.
- Muszę niestety, mój Thorinie, pozostać jeszcze w Rivendell kilka dni. – odezwał się Gandalf.
- Zostawiasz nas? – zapytał zaskoczony Gloin.
- Nie, dołączę do was w Górach, jednak wcześniej muszę załatwić tu pewne sprawy, które nie mogą czekać. – odrzekł czarodziej. – W połowie przeprawy zróbcie dłuższy postój, póki was nie dogonię.
Elaina, kiedy rozmawiali, zabrała swój ekwipunek, który miała już ze sobą spakowany i podeszła do Bilba. Zaraz też dołączyli do niej siostrzeńcy Dębowej Tarczy.
- Dobrze w takim razie. – odparł Thorin. – Zdajesz sobie jednak sprawę z ryzyka dłuższego obozowania w Mglistych Górach.
- Jeśli uznasz, że nie jest bezpiecznie, wyruszycie dalej. – zaproponował czarodziej. – Chyba nie wątpisz, że do was dołączę? – zapytał krasnoluda.
- Nie wątpię. – odparł Thorin.
- W takim razie ruszajcie. Mój przyjaciel – tu spojrzał na Elronda – przygotował dla was prowiant. – czarodziej wskazał na kilka pakunków leżących za nim. – Jest przydział dla każdego.
Thorin skinął lekko ponownie głową, patrząc podejrzliwie na paczki, ale zawołał kompanów by je zabrali.


Wyszli więc z Rivendell bez Gandalfa. Wędrowali tedy przez trawiaste pagórki, usiane kamieniami i gdzieniegdzie naznaczone plamami zielonych zagajników i gęstych lasków. Cały czas mieli przed sobą ośnieżone szczyty Gór Mglistych, które zbliżały się z każdym dniem, potężniejąc i coraz bardziej onieśmielając wędrowców swym ogromem.
Po jakimś czasie pagórki zmieniły się w ogromne skalne szczeliny i granie, na szczytach pokryte rudoszarą trawą i w dole czerniejące od nagich skał. Wspinali się coraz wyżej i wyżej, aż roślinność znikła zupełnie. Gdzieniegdzie leżały pryzmy zmarzniętego śniegu. Pod ich stopami chrzęścił skalny żwir, ujeżdżał spod stóp, utrudniając marsz.
Wędrowali teraz szczytami, dotkliwie odczuwając zimno i brak schronienia. Thorin zabraniał rozpalania dużych ognisk, by nie zwracać na siebie uwagi złych oczu. Czasem gdy udawało im się znaleźć osłonięte miejsca, mogli trochę odpocząć od lodowatego wiatru.
Bilbo bardzo ciężko znosił tę wędrówkę. Tym bardziej, że nie było przy nim Gandalfa, przy którym czuł się bezpiecznie. Bardzo dokuczało mu zimno i niemożność pożywienia się ciepłym gotowanym posiłkiem. Miał już dość sucharów, które otrzymali od elfów, mimo że były bardzo sycące. Nocami nie sypiał prawie w ogóle, bo każdy nieznany dźwięk przyprawiał go od dreszcze. Gdyby był tu Gandalf na pewno wszystko wyglądało by inaczej, Tym bardziej odczuwał jego nieobecność, że Thorin otwarcie okazywał swoja niechęć do niego, czego nie robił gdy czarodziej wędrował z nimi. Nikt nie stawał w jego obronie. Może jedynie poza Elainą i Balinem, którzy polubili Niziołka bardziej od innych, ale i oni starali się nie demonstrować tego zbytnio w obecności wodza.
Thorina denerwowało, że hobbit zdecydował się wyruszyć z nimi, a nie pozostać w Rivendell. Teraz skutecznie zwalniał marsz i ze względu na niego postoje były dłuższe i częstsze. Chciał jak najszybciej minąć Góry Mgliste, bo wiedział o niebezpieczeństwach jakie tu się kryją, ale dzięki hobbitowi to zadanie było utrudnione.
Thorin podczas marszu w ogóle niewiele mówił do towarzyszy. Cały czas myślał o tym co ich czeka na końcu tej wyprawy, o mapie i tym co mówiły runy. Część jego myśli zajmowały także wydarzenia, które miały miejsce między nim a Elainą. Myślał o dwóch mieczach i zastanawiał się dlaczego los postawił ją na jego drodze. Dlaczego czarodziej wybrał akurat Elainę? Przecież w Żelaznych Wzgórzach mnóstwo było szlachetnie urodzonych krasnoludów, którzy wzięli by chętnie udział w jego przedsięwzięciu mimo odmowy Daina. Czasem przypatrywał się jej, gdy tego nie widziała. Zastanawiał się czy też rozmyśla o wieczorze w Rivendell, jednak nie zdobył się by z nią porozmawiać.
Szanował jednak mimo wszystko wybór Gandalfa co do Elainy. Dawała sobie doskonale radę w tych nieprzyjaznych krajach. Widział jak rósł szacunek do niej pośród kompanów i nawet nieufny zabijaka Dwalin traktował ją cieplej niż na początku. Wszyscy lubili jej towarzystwo i chętnie zapraszali do swoich rozmów. Czasem ona dosiadała się do Balina, czasem wiekowy krasnolud trzymając nocną straż zachęcał młodą krasnoludzicę do rozmów.
Balin, dla którego Thorin miał ogromne poważanie, od samego początku traktował dziewczynę z wielką sympatią. Ale dopiero podczas wędrówki przez Góry Mgliste zaczęli prowadzić ze sobą długie rozmowy. Wtedy właśnie Elaina bardzo dużo dowiedziała się o Ereborze i o tragedii jaka spotkała jej towarzyszy. Owszem, po ataku Smauga wielu z tych co przeżyli, przybyło do Żelaznych Wzgórz i opowiadali o tym co się wydarzyło, jednak było to dawno temu i wielu zmarło lub usłyszawszy, że ich książę osiedlił się w Ered Luin, ruszyło za nim.
Któregoś wieczoru, gdy poprzedniego dnia stracili już z oczu na dobre dolinę Imladris, przypadła kolej na Elainę i ona miała nocną straż. Noc była pogodna. Elaina ćmiła spokojnie fajkę, nucąc pod nosem, żeby umilić sobie czuwanie. Krasnoludy spały wokół ognia, a Bilbo tuż obok jej posłania. Ostatnim czuwającym prócz niej był Balin. Podobnie jak ona palił fajkę i wpatrując się w ogień słuchał jej cichego głosu.
- Wiele było takich wieczorów jak ten, w Królestwie po Górą. Spokojnych nocy, gdzie siedzieliśmy wokół ognia paląc fajki. – westchnął.
- Takie wieczory zawsze zapadają w pamięć. Choć gdy trwają nie wydają się niczym niezwykłym… - podniosła wzrok znad ognia.
- Erebor… było tam tak wiele takich wieczorów. Moja droga, gdybyś mogła zobaczyć nasze królewstwo w tamtych dniach. Dumne, wspaniałe, silne jak Góra. Dziś juz takiego nie znajdziesz. – westchnął Balin, kręcąc siwą głową.
- Mieszkańcy Dal przysyłali do nas swoich rzemieślników na nauki. Nasze wyroby trafiały do najznamienitszych rodów elfów i ludzi. Władcy Esgaroth zamawiali u nas zbroje i oręż dla swych synów. Byliśmy poważani. A kiedy król Thror znalazł Arcyklejnot, Serce Góry, nawet potężny król elfów z Mrocznej Puszczy, Thranduil, odwiedził nasze Królestwo, by okazać nam szacunek. Król Thror był całkiem pewny ciągłości swojej władzy. Thrain był w sile wieku, a Thorin stał u progu dojrzałości. Razem ze swoim bratem Frerinem, dawali ojcu i dziadkowi powody do dumy i pewność jeśli chodziło o przyszłość królestwa. – tu Balin spojrzał na śpiącego Thorina. – On zawsze podchodził poważnie do każdego zadania. Dostał dowództwo nad Strażą Głównej Bramy, więc spędzał tam całe dnie. Pierwszy był na murach kiedy smok zaatakował. To dzięki niemu przeżyłem atak tej przeklętej poczwary. Wciągnął mnie za filar, gdy Smaug zionął ogniem na mur nad Główna Bramą, paląc żywcem wszystkich, którzy tam byli. A to był jedynie przedsmak grozy jaką dla nas szykował.
- Dlaczego Frerina nie ma z nami? – zapytała Elaina.
- Frerin zginął w bitwie o Azanulbizar, wiele lat temu. Spalono go tam, jak i wielu innych… – Balinowi załamał się głos.
- Moich braci również… - szepnęła Elaina.
Zamilkli oboje wpatrując się w małe ognisko. Elaina zamyśliła się głęboko. Poczuła słabą więź z Thorinem, gdy usłyszała, że oboje stracili rodzeństwo tamtego strasznego dnia. Patrząc w ogień zobaczyła swego ojca i braci wyruszających wraz z innymi wojownikami po wodzą Naina, by wesprzeć dawnych sojuszników w zemście i odebrać to co należało kiedyś do krasnoludów. Była wtedy małą dziewczynką. Ulubioną siostrzyczką swych braci. I nagle znów poczuła ten ciężar w piersi, jak wtedy gdy ujrzała wracającego z wyprawy wojennej ojca. Samego. Przygarbionego i załamanego. Prowadził jedynie kozła, z przytroczoną do boku bronią swych poległych synów.
Bilbo chrząknął przez sen i to wyrwało Elainę z zamyślenia. Zamrugała szybko. Jej wzrok powędrował znad ognia na sylwetkę Dębowej Tarczy. Futro na kaftanie unosiło wolno z każdym oddechem Thorina. Elaina zawiesiła na nim wzrok na kilka oddechów wolnych oddechów krasnoluda, zaciągając się fajką.
- On poświęca się całkiem tym, których kocha, prawda?– rzekła w końcu Elaina, wypuszczając kółko z dymu.
- Tak, moja Elaino. Pamiętam jak spotkałem go kiedyś na murach nad Główną Bramą. – starzec patrzył na Thorina pogrążonego we śnie – Był strapiony. Zapytałem go o powód. Odparł, że król stracił już zainteresowanie dworem. Że widział już kilka razy, jak dziadek spędza godziny wśród hałd złota i skarbów zamiast podejmować decyzje w sprawach Ereboru. Istotnie, król Thror zbyt mocno pokochał złoto. Dręczyła go chyba choroba umysłu. Thorin bał się, że jego czeka to samo. Że chciwość też go dopadnie. Że skarb stanie się dla niego droższy niż dobro ukochanej ojczyzny.
- Co mu odpowiedziałeś?
- Rzekłem, że przyszłość jest zakryta i nie wiemy czy okaże się dobra czy zła, póki nie nadejdzie. Król Thror był szczęśliwy wśród swych skarbów, bo one były namacalnym dowodem potęgi jego królestwa. To dawało mu siłę i dumę. – Balin znów spojrzał z ojcowską czułością na Thorina - Myślę, że pamięć o potędze Ereboru daje siłę teraz Thorinowi. Choć go to dużo kosztuje. Dręczy się, myśli, ciągle analizuje. Widzę to. Zmienił się bardzo od czasów Ereboru.
Elaina podniosła pytający wzrok znak tańczącego ognia.
- O tak, zmienił się. Kiedyś był jak Fili i Kili. Nim dostał dowództwo Głównej Bramy, wyprawiał się często na zwiady poza Erebor razem z Frerinem i Dwalinem. Uwielbiał podchodzenie oddziałów Thranduila, polowania na wargów, biesiady. Jednak los brutalnie go doświadczył. Z dnia na dzień stracił wszystko. To zmieniło jego postrzeganie świata. Kiedy zginął Thror i Frerin, a ojciec jego wyruszył by odzyskać dziedzictwo i przepadł bez wieści, Thorin musiał stanąć na czele swego narodu. I to było dla nas błogosławieństwo w tym paśmie klęsk. Znalazł nam nowy dom w Ered Luin. Ciężko harował, jak każdy z nas, żebyśmy żyli godnie. Nie mamy takich bogactw jak w Ereborze, ale mamy dostatek i spokój. Kiedy wiele lat temu zobaczyłem Thorina na polach Azanulbizaru, pomyślałem wtedy, że to jest jedyny, za kim pójdę i dla którego poświęcę życie. Jedyny kogo nazwę królem.
Balin jeszcze wiele razy opowiadał Elainie o przeszłości. Thorin, gdy czuwał w czasie nocnych wart, nieraz widział jak siedzieli blisko siebie i cicho rozmawiali. Czasem też gdy nie mógł spać, słyszał odgłosy ich cichych rozmów.
Nieraz pytał o to Balina o to, jednak starzec nigdy nie udzielił mu dokładnych informacji. Od czasu do czasu tylko zbywał Thorina słowami o historii ich tułaczki. Thorin wiedział jednak, że nie robią nic złego, bo za lojalność Balina byłby w stanie oddać prawą dłoń.
Thorin myślał często o przepowiedni, o której wspomniała Elaina tamtego wieczoru w Rivendell. Kilka razy wspomniał Balinowi rozmowie z Elainą o przepowiedni. Dyskutowali na ten temat rozważając jej znaczenie, ale nawet staremu przyjacielowi Thorin, nie powiedział o tym, co się dokładnie stało na dziedzińcu przed domem Elronda.
Im wyżej wchodzili tym pogoda stawała się coraz bardziej nieprzewidywalna. Pewnego dnia kiedy byli w połowie drogi przez łańcuch górski, rozpętała się ogromna burza. Chmury zasłoniły niebo i było prawie całkiem ciemno. Wiatr dął akurat na ścianę wzdłuż, której szli. Do tego stalowa broń przyciągała pioruny i co nuż słyszeli huk na swoimi głowami i musieli kulić się by przeczekać lawiny spadających odłamków skalnych. Thorin zatrzymał kompanię, a sam udał się do przodu w celu rozpoznania dalszej drogi. Nie mieli ze sobą kucyków i każdy niósł na sobie niezbędny ekwipunek, co utrudniało marsz. Ścieżka była zaś bardzo wąska z jednej strony ograniczona skałą, z drugiej ziała niezmierzona przepaść.
- Szukamy schronienia! – krzyknął Thorin przez burzę. Wędrowanie w taką pogodę było skrajnie niebezpieczne.
Thorin nagle usłyszał za sobą krzyk. Odwrócił się szybko i zobaczył jak Bilbo ześlizguje się po urwisku. W ostatnim momencie chwycił go Kili i o mało sam nie stracił równowagi. Na szczęście towarzysze chwycili go za pelerynę.
- Ratunku! – jęczał hobbit, a mokre kamienie uciekały mu spod palców.
- Łapcie go! – wrzasnął Thorin.
Bofur i Elaina skoczyli by ratować Niziołka.
- Daj mi rękę! – krzyczał Bofur, ale Bilbo sparaliżowany strachem nie reagował. Nagle ujechała mu jedna dłoń i puścił się urwiska. Thorin skoczył na występ skalny i podtrzymał hobbita sam wisząc na jednej ręce. Podrzucił się w górę, gdy hobbit był już na półce, ale druga dłoń nie znalazła oparcia i Thorin o mało nie runął w przepaść. W ostatniej chwili chwycił go Dwalin, który rzucił się zaraz, gdy zobaczył, że Thorin wisi nad otchłanią.
- Thorin, no właźże tu! – ciągnął go Dwalin. Wspólnym wysiłkiem w końcu krasnolud znalazł się bezpiecznie na skalnej półce.
- Myślałem, że będzie po nim! – rzekł Dwalin.
- To kwestia czasu! – syknął rozgniewany Thorin – Przepadnie wcześniej czy później, bo nikt nie będzie się za nim ciągle oglądał! – spojrzał na hobbita z mieszanką pogardy i wściekłości. – Źle, że z nami poszedł! Tylko naraża nas wszystkich!
Elaina na tak ostre słowa krasnoluda, pierwszy raz pożałowała, że jest w drużynie Thorina. Była wściekła na niego, że tak pomiatał Niziołkiem. Ale nie był to czas i miejsce na kłótnie. Nie wiedziała wtedy jeszcze, że Thorinowi bardzo łatwo przychodziło rzucanie niesprawiedliwych osądów, zwłaszcza gdy coś szło nie mojego myśli, albo gdy był zły.
Thorin dostrzegł jej gniewne spojrzenie, którym go mierzyła. Nie odezwał się jednak słowem. Odwrócił się od Elainy świadomie, by nie patrzeć na jej oczy, rzucające mu pełne wyrzutu spojrzenia i dostrzegł dziurę w skale. Podszedł bliżej i okazało się że to chyba jaskinia.
- Dwalin, za mną! – zawołał drugiego krasnoluda i wszedł do jamy.
- Nada się na kryjówkę! – orzekł zadowolony Dwalin.
- Lepiej się rozejrzyjmy. – polecił mu Thorin i zaczął badać jaskinię.
Po oględzinach stwierdzili jednak, że nie ma żadnego zagrożenia i można tu bezpiecznie przeczekać burzę. Zawołali resztę. Krasnoludy były zadowolone, że pierwszy raz od dłuższego czasu będą mogły spać w suchym i w miarę ciepłym miejscu.
- No dobrze! Trzeba rozpalić ognisko! – zarządził Gloin, ale Thorin go powstrzymał. Nadal chciał zachować obecność ich w górach w tajemnicy.
- Nie! Żadnego ognia! Nie w tym miejscu! Prześpijcie się, ruszamy z samego rana. – i to rzekłszy, udał się na upatrzone miejsce by samemu odpocząć.
- Mieliśmy w górach spotkać się z Gandalfem! – zatrzymał go Balin – Taki był przecież plan.
- Tu nie jest bezpiecznie. Plan się zmienił. Elaina, trzymasz straż! – rzucił krótko Thorin i odszedł.
Kiedy wszyscy ułożyli się na ziemi, zaraz posnęli twardym snem. Byli tak zmęczeni, że nawet ryk burzy na zewnątrz, a tym bardziej ciche nucenie Elainy, czyszczącej Artaksta ich nie niepokoiło. Wpadła jej w ucho melancholijna melodia zasłyszana jeszcze w chatce hobbita i nuciła ją nieraz cichutko podczas nocnych wart, gdy nikt jej nie słyszał. Teraz jednak była podsłuchiwana. Thorin nie spał i słuchał jej spokojnego głosu. W końcu usiadł na swoim posłaniu.
Trzy małe kaganki tliły się, by rozproszyć gęste ciemności jaskini, dlatego Elaina od razu dostrzegła ruch.
- Obudziłam cię? – zapytała cicho, ale głos w ciszy tego górskiego grobowca zdał się głośniejszy.
-Nie. – odpadł.
Elaina poprawiła się na swoim legowisku i wróciła do czyszczenia Artaksta. Ciągle miała w pamięci zachowanie Thorina przed jaskinią, więc nie miała ochoty z nim rozmawiać. Poza tym od wydarzeń w Rivendell unikała go, nie chcąc by się powtórzyły. Była już pewna rodzaju uczuć krasnoluda. I choć często, z czułością wspominała każdą z chwil spędzonych z Thorinem, kiedy dawał jej dowody, że mu na niej zależy, nie czuła się tą, która byłaby warta jego uczuć. Była jedynie zwykłym, prostym krasnoludem, żołnierzem - zwiadowcą, który nigdy nie wynosił się poza swój stan i znał swoje miejsce w szeregu. Poza tym nigdy nie czuła powołania do roli, jaką miały kobiety krasnoludów, skryte w podziemnych miastach. I dlatego też wybrała sobie życie takie, a nie inne. Mężczyźni zawsze byli dla niej tylko towarzyszami broni. Kiedy szary czarodziej przybył do jej ojca i opowiedział o wyprawie, którą organizuje Thorin Dębowa Tarcza i poprosił, by dołączyła do kompanii, była pewna, że na to czekała całe życie, odkąd tylko wzięła pierwszy raz miecz do ręki. Brała pod uwagę, że może zginąć na tej wyprawie, ale nie mogła przepuścić takiej przygody. Jednak to, co wydarzyło się pomiędzy nią, a Dębową Tarczą odkąd go poznała wykraczało daleko poza granice jej przewidywań i rozsądku. Wszystkiego się spodziewała, ale nie, że zostanie obdarzona tego rodzaju względami przez właśnie tego krasnoluda. Wręcz słyszała nad sobą chichot losu.
Thorin przez chwilę patrzył na zamyśloną krasnoludzicę. Kolczuga zazgrzytała o pas, kiedy wstawał. Elaina podniosła wzrok. Krasnolud szedł w jej stronę, omijając ostrożnie śpiących towarzyszy. Westchnęła tylko i ponownie zajęła się mieczem. Podniosła go i przyjrzała się klindze w poszukiwaniu zabrudzeń. Idealnie gładka stal ostrza lśniła przepięknie w słabym świetle kaganków.
Thorin przysiadł obok. Długa lwia grzywa czarnych włosów zafalowała na jego ramionach.
- Czemu już nie rozmawiamy, pani Elaino? – zapytał - Moje zachowanie w Ukrytej Dolinie było nie na miejscu, jednak przeprosiłem cię.
Elaina przez chwilę milczała. Nie wiedziała jak i co mu odpowiedzieć. Postanowiła więc, że zapyta go o hobbita.
- Nie mogę pojąć czemu poniżasz niziołka. – rzekła – Cóż ci uczynił, że zasłużył na takie traktowanie. Nie widzisz jak on przeżywa tę przeprawę? Po co dodatkowo go gnębić?
- Nie jest jednym z nas i nie nadaje się na taką wyprawę. Sama widziałaś… naraża resztę. – odrzekł twardo Thorin.
Po chwili westchnął. Obejrzał się na towarzyszy, ale wszyscy wciąż spali. Postanowił skorzystać z okazji i w końcu porozmawiać z Elainą.
- Rzekłem w Rivendell, że nie zamierzam wypełniać przepowiedni, póki smok żyje. Jednak moja wola nie ma tu nic do rzeczy, bo ta przepowiednia już się wypełnia. Odkąd wyruszyliśmy.
- Proroctwo o Dwóch Królestwach nie wypełni się póki król krasnoludów nie odzyska dziedzictwa, a ognista bestia nie zginie. – rzekła Elaina.
- Tak. Ale to, że Gandalf ciebie wybrał, jest zapowiedzią, że dokonają się, rzeczy, o których mówi proroctwo.
- Dlaczego uważasz, że moja obecność ma nim związek? Gandalf mnie tu sprowadził, jak sądziłam, by odpędzić pecha od waszej trzynastki.
- Tak jest. – odparł Thorin. – Jednak to, że wybrał krasnoluda z Żelaznych Wzgórz, królestwa na wschodzie, nie jest przypadkiem.
- Żelazne Wzgórza to drugie Królestwo. – bardziej stwierdziła, niż zapytała.
- Tak.
- Gandalf słowem nigdy nie wspominał, że wiedział o tym proroctwie … Nie sądziłam, że je zna. Jest w naszym języku, w khuzdul. – spojrzała na Thorina.
- Nie wiem, czy on je zna pani Elaino. Ale tego czarodzieja stać na wszystko. – rzekł ponurym tonem. – Choćby prowadząc nas do Rivendell mimo moich wyraźnych zakazów, pokazał, że ma swoje ukryte plany.
- To jednak akurat wyszło ci na dobre, bo wiesz już co ukrywała mapa. – zauważyła Elaina.
- To prawda. – przyznał Thorin. - Jednak nawet jeśli czarodziej nie zna przepowiedni, i wszystko dzieje się z woli przeznaczenia, to tym bardziej należy sądzić, że nadszedł czas. – zamilkł na chwilę - To mi daje jeszcze większą nadzieję, że odzyskam Erebor. – dodał.
- Życzę ci tego z całego serca Thorinie. – odparła Elaina, uśmiechając się lekko - Nie wydaje mi się jednak, abym miała odegrać znaczącą rolę w wypełnieniu jakiejkolwiek przepowiedni.
Thorin westchnął głęboko i spojrzał na nią. Nie chciał, by myślała, że przepowiednia miała jakikolwiek wpływ na jego uczucia do niej.
- Nie sądź, moja pani Elaino, że igram z tobą. Wszystko co mówiłem i robiłem, robiłem świadomie i szczerze. I tak jest nadal. – Thorin patrzył na Elainę.
- Nie myślę tak. Zbyt mocno stąpasz po ziemi, panie. – odpadła, ale unikała jego wzroku.
Rozmowa zboczyła na tematy, których nie chciała poruszać.
- Dlaczego nie chcesz przyjąć tego co chcę ci ofiarować? – zapytał wprost Thorin. - Czy tak trudno byłoby ci zostać w Ereborze? – dotknął jej dłoni. - Przy mnie.
Elainie serce się na chwilę zatrzymało, kiedy Thorin wypowiedział ostatnie słowa. Zamknęła oczy i odwróciła głowę. Usłyszała w nich wyznanie, którego się obawiała od momentu kiedy ją pocałował.
- Nie myślałam, że będę…., och, nigdy nie było moim zamiarem wzbudzać w tobie… - wyszeptała, ale zaraz zamilkła, nie chcąc używać wielkich słów.
Thorin cofnął dłoń.
- Mój panie… – zaczęła pewniejszym już głosem – Jesteś dumnym krasnoludem, synem wielkich królów i żywię do ciebie ogromny szacunek, za to co robisz i co zrobiłeś dla swojego ludu. Ale ja jestem jedynie prostym żołnierzem. Moim przeznaczeniem jest miecz. I staram się je wypełniać jak najlepiej potrafię. Takie jest moje przeznaczenie. A teraz także zobowiązanie, bo moim mieczem chronię towarzyszy i pomogę ci odzyskać dziedzictwo. I wypełnię to zobowiązanie, bo tak nakazuje mi honor. Ale potem nie…
- Wystarczy. – rzekł Thorin i wstał .
Elaina podniosła smutny wzrok na Thorina. Był rozgniewany. Domyśliła się, że ubodły go jej słowa. Thorin już nic nie powiedział. Poszedł do swego legowiska i rzucił się na nie.
- Po prostu nie jestem ciebie warta, królu Thorinie. - szepnęła cichutko do siebie. – Ale zawsze stanę obok ciebie do walki i osłonię cię jeśli będzie trzeba. – ostatnie słowa wypowiedziała już w myślach. Po jej policzkach spłynęło kilka łez. Szybko wytarła je wierzchem dłoni. Rozmowa z Thorinem sprawiła jej wiele przykrości. Zastanawiała się czy nie lepiej było przemilczeć odpowiedź na jego ostatnie pytanie. Zraniła go bardzo, ale jej serce też ściskała teraz jakaś niewidzialna dłoń sprawiając jej prawie fizyczny ból. Dobrze, że nie pozwoliła się sobie zakochać mocniej.
Noc dłużyła się Elainie bez snu, ale wiedziała, że do świtu już blisko. Nagle usłyszała kroki i podniosła wzrok. Zobaczyła skradającego się Bilba z plecakiem i całym jego ekwipunkiem.
- Hej! A ty dokąd? – zawołała.
Bilbo odwrócił się z zawiedziona miną, że został nakryty.
- Wracam do Rivendell – szepnął.
- Nie, nie, nie! Ani mi się waż! – poderwała się z miejsca. – Chcesz teraz zrezygnować? Należysz do drużyny, jesteś naszym towarzyszem, jednym z nas! – zapewniła szczerze.
- Nie sądzę! – odparł hobbit. – Źle, że poszedłem z wami, Thorin miał rację.
Elainę aż zatrzęsło na wspomnienie o tym co krasnolud mówił o Bilbie.
- Nie jestem Tuckiem, tylko Bagginsem. Nie wiem co sobie wyobrażałem! – ciągnął dalej hobbit. Tą argumentację Elaina nie do końca rozumiała, ale nie chciała pozwolić by Bilbo odszedł.
- Rozumiem cię! Też ogromnie tęsknie za domem! – szepnęła.
- Nie rozumiesz! Nie rozumiesz! – zapierał się Bilbo. – Żaden krasnolud tego nie zrozumie. Wy wciąż jesteście w drodze! Włóczycie się po całym Środziemiu! Nie macie na stałe domu! Nie wiecie gdzie wasze miejsce!
Elainie zrobiło się przykro, bo wiedziała, że hobbit mówi też o niej.
- Wybacz mi… ja… nie chciałem ich urazić… was… ciebie… - Bilbo dostrzegł, że zranił Elainę.
- Rzeczywiście, oni nie wiedzą co to prawdziwy dom. – powiedziała ze smutkiem patrząc na śpiące krasnoludy. Jej wzrok spoczął na nieruchomej sylwetce Thorina. Nie wiedziała, że krasnolud nie śpi i słyszy ich rozmowę.
– Bilbo mój przyjacielu, życzę ci jak najwięcej szczęścia. Naprawdę! Może się jeszcze spotkamy… – uściskała hobbita na pożegnanie. – Co to? – spojrzała na mieczyk hobbita, bo zaczął jarzyć się błękitem. Artakst także rozbłysnął taką łuną. 


_______________
Opowiadanie powstało na na podstawie  powieści J.R.R. Tolkiena „Hobbit – czyli tam i z powrotem” oraz ekranizacji tej powieści w reż. Petera Jacksona. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)