Fan art by Faerietopia |
Rozdział 6
Runy i przepowiednia
Elrond
przyjął gości po przyjacielsku. Z pewnością dużą rolę
odegrała tutaj jego wieloletnia znajomość z czarodziejem. Mimo
dość chłodnego traktowania jego osoby przez Thorina, elf był
bardzo uprzejmy.
Czarodziej,
Thorin i Elrond mieli siedzieć przy stole na podwyższeniu. Reszta
przy długim stole niżej. Jednak mimo, że stoły były suto
zastawione, krasnoludy nie jadły zbyt wiele, gdyż podano głównie
jarskie potrawy i trochę ryb i to one, stanowiły główny obiekt
ich zainteresowania.
Kiedy
trochę zaspokoili pierwszy głód, Thorin i Gandalf wyciągnęli
broń, którą znaleźli w norze trolli mając nadzieję, że Elrond
coś będzie o nich wiedział. Thorin przywołał także Elainę, by
podeszła ze swym mieczem. Elf był zaskoczony widząc po pierwsze
dwa identyczne miecze, a po drugie Elainę, której nie zauważył
wcześniej na dziedzińcu. Sporadycznie widywał kobiety krasnoludów
w swoim bardzo długim życiu, ale nigdy nie widział żadnej poza
podziemnymi siedzibami krasnoludów. Teraz jednak stała przed nim
młoda krasnoludzka kobieta. Widok ten sprawił, że umysł Elronda
zaczął szybciej pracować.
-
To pani Elaina z Żelaznych Wzgórz. – pośpieszył Erlondowi z
wyjaśnieniem Gandalf. Elf nic nie rzekł czarodziejowi, za to
zwrócił się do dziewczyny.
-
Witaj w moim domu Elaino. Krasnoludy niechętnie dzielą się swymi
skarbami, pewnie dlatego rzadko można oglądać tę piękniejszą
część rodu Durina. Proszę, dołącz do nas. – powitał ją
serdecznie i wskazał krzesło, które jeden z elfów postawił obok
Thorina.
Piękne
włosy Elainy zafalowały, gdy skinęła lekko głową w
podziękowaniu. Dziewczyna zajęła miejsce, kładąc swoją broń na
stole. Kiedy siadała, Thorina znów doszła słaba, ale przyjemna
woń jej włosów. Ta sama, którą poczuł w Shire. Zatopił się w
tym wspomnieniu, które przez całą wędrówkę osłabło, ale teraz
wzmocnione wonią przybrało na sile.
Elrond
tymczasem zajął się orężem. Obejrzał dokładnie miecz Thorina.
-
To jest Orkrist. Wspaniała broń. – rzekł i położył go na
stole przed nim. To otrzeźwiło krasnoluda.
Elf
spojrzał teraz na Elainę i wziął oręż.
-
A ten to Artakst. Jego bliźniak. Oba to Pogromcy Goblinów.
Przesławne ostrza. Wykute przez elfy wysokiego rodu, moich krewnych,
dla dwóch książąt Gondolinu. Macie w posiadaniu naprawdę potężną
broń. – uśmiechnął się uprzejmie – Niech więc wam dobrze
służy!
Thorin
skinął w podziękowaniu, wziął miecz i podał go dziewczynie.
Elaina
wstała i jeszcze raz skłoniła lekko głowę przed Elrondem i
wróciła na miejsce do reszty kompanii.
-
A to jest Glamdring. Młot na wroga. – słyszała jak Elrond
zwrócił się do Gandalfa. – Miecz króla Gondolinu.
Rozmowę
tę słyszeli siedzący przy stole niżej. Bilbowi przyszedł do
głowy pewien pomysł i sięgnął po swój elficki mieczyk.
-
Ja by nie próbowała przyjacielu. – roześmiała się łagodnie
Elaina siadając przy stole.
Bilbo
spojrzał na nią pytająco.
-
To na cześć bitewnych czynów nadaje się takie imiona – wtrącił
się Balin.
-
Chcesz powiedzieć, że moim nie walczono?
-
Bo ja wiem co to jest? Bo chyba nie miecz... – odrzekł Balin.
-
Raczej coś do otwierania listów. – dodała Elaina i znów się
roześmiała.
Kątem
oka zauważyła, że Thorin się jej przygląda. Bilbo w tym
momencie polewał wino współbiesiadnikom i jej także nalał
trunek. Odebrała o niego kielich i wypiła łyk. Znów spojrzała w
stronę stołu Elronda. Krasnolud nadal patrzył w jej stronę, ale
nie była pewna, czy patrzy na nią, czy po prostu się zamyślił, a
jego wzrok mimowolnie zatrzymał się na niej. Upewniła się, gdy
przeniosła wzrok na jego twarz. Źrenice Thorina wpatrywały się
prosto w jej oczy
Elrond
dostrzegł zachowanie krasnoluda i wiedział już na kogo Thorin
spogląda z tak wyjątkową uwagą. Spojrzał na Gandalfa i wskazał
mu wzrokiem na współbiesiadnika. Gandalf przełknął tylko ślinę
i wzruszył ramionami lekko zmieszany.
Po
kolacji Gandalf poprosił Elronda o rozmowę. Wraz z nim udali się
Thorin, Balin, Elaina i Bilbo. Gandalf chciał prosić elfa by ten
pomógł rozwikłać tajemnicę mapy Samotnej Góry. Jednak krasnolud
nie był do końca przekonany i nie chciał wyciągnął mapy.
-
Błagam cię Thorinie, pokaż mu tę mapę! – krasnolud stał z
zawziętą miną i ani drgnął.
-
To dziedzictwo ocalone przez ród! Musze je chronić i jego sekrety
także. – odparł twardo Gandalfowi.
-
Przestań być taki uparty Thorinie! – żachnął się czarodziej.
– Twoja duma i ten upór kiedyś cię zgubią! Elrond jest jednym z
niewielu w Środziemiu, którzy mogą ją odczytać! Pokaż mu te
mapę!
Dębowa
Tarcza stał jednak dalej z zaciętą miną dalej i ani drgnął.
-
Po cóż ci mapa, panie, skoro nie wiesz jak z niej skorzystać?
Posłuchaj Gandalfa… – wtrąciła się cicho Elaina. Bilbo
uśmiechnął się do niej, bo wiedział, że ma rację.
Thorin
spojrzał spokojnie na dziewczynę i jeszcze raz twardym wzrokiem na
czarodzieja. Przez chwilę myślał. Po czym sięgnął za pazuchę i
wyciągnął złożony kawałek pergaminu.
Balin
próbował go powstrzymać, ale Thorin go odsunął i podał arkusik
elfowi.
-
Erebor… Czemu interesujecie się ta mapą? – zapytał ostrożnie
elf.
Thorin
już otworzył usta, ale Gandalf go uprzedził.
-
Z czystej ciekawości. Takie starocie kryją czasem coś niezwykłego.
Elrond
obejrzał mapę z każdej strony bardzo dokładnie po czym rzekł:
- To runy lunarne.
-
Hm, bardzo łatwo je przeoczyć – bąknął czarodziej jakby na
swoje usprawiedliwienie i uśmiechnął się do Bilba i Elainy.
-
W tym przypadku wyjątkowo łatwo. Te można odczytać tylko wtedy
kiedy księżyc jest tego samego kształtu i w fazie jak w dniu kiedy
zostały napisane.
-
Odczytasz je? – zapytał z nadzieją w głosie Thorin.
-
Szczęście ci sprzyja Thorinie, dziś księżyc jest identyczny jak
prawie dwa wieki temu kiedy pisano ten runy. To przeznaczenie was tu
przywiodło! – elf położył mapę na stole w plamie księżycowego
światła. Na mapie pojawił się mieniący się srebrnym blaskiem
tekst. Elrond odchrząknął i zaczął czytać.
- Stań
przy szarym głazie kiedy drozd zastuka.
A
zachód słońca ostatnim światłem Dnia Durina
Wskaże
ci dziurkę od klucza.
-
Dnia Durina?- zapytał Bilbo.
-
Pierwszy dzień nowego roku krasnoludów. Ostatni księżyc jesieni i
pierwsze słońce zimy świeca na niebie jednocześnie. – wyjaśnił
mu czarodziej.
-
To zła wiadomość. – odezwał się Thorin – Lato ma się już
ku końcowi i dzień Durina się zbliża. – rzekł do Balina.
-
Jest jeszcze czas, by znaleźć wejście. Ale musimy stać tam gdzie
trzeba, dokładnie kiedy trzeba. Wtedy i tylko wtedy wrota da się
otworzyć. – odpowiedział mu starzec.
-
Więc to jest wasz cel! Wejść do wnętrza góry! – rzekł Erlond.
Thorin
westchnął z żalem, że ich tajemnica się wydała. Do tego przez
jego nieuwagę.
-
Co w tym złego? – zapytał Elronda, jakby chodziło o jakąś
błahostkę.
-
Hm, niektórzy powiedzą, że to niezbyt mądre. – odparł elf i
oddał krasnoludowi mapę.
-
To znaczy? – wtrącił się Gandalf.
-
Nie tylko ty jesteś strażnikiem strzegącym Śródziemia. Proszę
cię o chwilę rozmowy sam na sam. – odrzekł Elrond.
Kiedy
towarzysze wyszli i Gandalf został sam z elfem, rzekł:
-
Jeśli chcesz, żebym przekonał Thorina by zmienił swoje zamiary to
mówię, że to na nic. Te krasnoludy i tak wyruszą. Thorin jest
zbyt zdeterminowany.
-
Nie tylko o tym chcę teraz z tobą mówić. Zresztą nie tylko ja…
– tu zamilkł na chwilę spoglądając w przestrzeń za
czarodziejem.
Gandalf
się odwrócił.
Zobaczył jak z ciemności wyłania się najpierw delikatna łuna, a
potem zobaczył dostojną, kobiecą postać.
-
Witaj pani Galadrielo! – uśmiechnął się zaskoczony Gandalf
oddając pokłon. – Czas był łaskawy dla pani z
Lothlórien,
bardziej niż dla starego czarodzieja.
Elfia
pani uśmiechnęła się lekko na te słowa.
-
Minął długi czas Mithrandirze.
-
Elrond nie musiał po ciebie posyłać.
-
Musiał. – odparła Galadriela – Zapoczątkowałeś wydarzenia,
które mogą zagrozić spokojowi w Środziemiu.
-
Uważasz, że drażnienie smoka jest mądre? Póki nikt mu nie
przeszkadza, nie zwraca uwagi na to co jest wokół niego. – dodał
od siebie elf.
Gandalf
spojrzał uważniej na Elronda.
-
Drogi przyjacielu, także do nas docierają echa z Dol Guldur. –
rzekł ponuro pan Rivendell.
-
Więc wiesz, co chciałem ci przekazać, a co opowiedział mi
Radagast Brązowy.
-
Wiem. Zło budzi się w Dol Guldur. Jego plugawy zapach dociera nawet
tutaj, za Góry Mgliste. Jeśli dzieje się to co podejrzewamy, nie
możemy przez nasze nieprzemyślane działania wzmacniać wroga.
Galadriela
spacerując wolno po komnacie, przysłuchiwała się rozmowie elfa z
Gandalfem, pogrążona w moich myślach.
-
Tak, ale jeśli krasnoludy pokonają bestię, wróg straci szansę na
porozumienie ze Smaugiem.
-
Gandalfie, wiem że masz dobre serce i razi cię krzywda innych, ale
dlaczego dajesz im nadzieję na coś co jest nie możliwe? – Elrond
patrzył zrezygnowany na czarodzieja.
-
Nie daję im nadziei. Ona sami ją żywią.
-
Dlaczego nie poprzestałeś tylko na wspieraniu Thorina? – zapytała
nagle Galadriela.
-
Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytał Gandalf z niewinną
miną.
Elfia
pani się uśmiechnęła.
-
Niewielu poza krasnoludami zna przepowiednię o połączeniu Dwóch
Królestw. Czy dlatego wybrałeś krasnoluda z Żelaznych Wzgórz? –
rzekła.
-
Krasnoludy są przesądne, nie chciały iść w trzynastu. – zaczął
mówić Gandalf - Thorin zaufał mi, powierzając wybranie
czternastego krasnoluda. Wybrałem najlepiej jak umiałem…
-
Gandalfie, znam cię od wielu lat. Wybrałeś tę krasnoludzką
kobietę, bo masz nadzieję, że pomoże to w wypełnieniu proroctwa.
– Elrond przerwał Gandalfowi.
Gandalf
jedynie się lekko uśmiechnął.
-
Ingerujesz w działanie potężnych sił. – rzekł Elrond - A jeśli
to nie oni mają połączyć Królestwa?
-
Erebor i Żelazne Wzgórza to królestwa z przepowiedni. – odparł
Gandalf. – A Thorin Dębowa Tarcza jest pierwszym ogniwem. To
oczywiste. Przepowiednia jasno to określa.
-
A pani Elaina? – zapytała Galadriela.
-
Cóż, jest z rodu Durina. To królewska krew. – odparł Gandalf
Galadrieli, po czym spojrzał na Elronda - Sam widziałeś bliźniacze
miecze. Nie ja zaprowadziłem Thorina do jaskini trolli, nie ja
pokazałem Elainie pierwszy z nich. Thorin, nie widząc wyboru
dziewczyny, wybrał drugi dla siebie, a mnie oddał Glamdring.
-
Elrondzie, w tym przypadku Mithrandir ma rację. Na to nie mógł
mieć wpływu, a stało się. – zauważyła pani z Lothlórien.
-
Jeśli nie ona jest drugim ogniwem, będzie to miało następstwa,
które doprowadzą do rzeczy straszliwszych niż te, których dokonał
smok.
-
Wierzę, że podjąłem właściwą decyzję. – Gandalf spojrzał
na Elronda.
-
W tej chwili faktycznie nie pozostaje nam już nic prócz wiary, że
masz rację. – rzekł Elrond.
-
Dobrze,
że wspierasz Thorina w jego staraniach, by odzyskać Erebor.
Gandalf
usłyszał w swoich myślach mglisty szept Galadrieli. Spojrzał na
nią dyskretnie.
-
Jednak
bądź ostrożny, Elrond też ma rację w tym co mówi.
-
Wiem, pani.
-
Dlaczego wybrałeś akurat ich, by pomogli Thorinowi odzyskać
Królestwo?
Gandalf
uśmiechnął się ciepło na myśl o Bilbie i Elainie.
-
Bo
oboje mają czyste serca i są szczerzy w swoich codziennych
uczynkach. Thorin doceni Bilba w najmniej dla siebie spodziewanym
momencie. A Elaina? – czarodziej
zamyślił się, po czym odpowiedział - To
jej dobroć i szczere współczucie dla Thorina tak naprawdę odgania
pecha od tej wyprawy.
Po
wyjściu z pałacu Elronda cała czwórka skierowała się do domu
gdzie wyznaczono im nocleg. Balin wracał z Thorinem, cicho
rozmawiając, a przed nimi szybciej szła Elaina w towarzystwie
Bilba. W domu paliło się światło. Reszta drużyny jeszcze nie
spała i po odgłosach dochodzących z wewnątrz słychać było, że
krasnoludy po opuszczeniu pałacu Elronda urządziły sobie tutaj
prawdziwą ucztę, w krasnoludzkim znaczeniu tego słowa.
-
Widzę, że jednak zjemy coś wartościowego tego wieczoru! –
uśmiechnęła się krasnoludzica trochę do sobie, a trochę do
hobbita.
Kiedy
weszli do środka zauważył ich Bofur.
-
No jesteście wreszcie! Kolacja czeka! – Masz Bilbo! – zawołał
, wręczając mu miskę z jedzeniem.
Do
Elainy natomiast podszedł Fili i pociągnął ją do miejsca gdzie
siedzieli Kili i Dwalinem.
-
Jak można jeść samą zieleninę. – żachnął się, podając jej
miskę z kawałkiem pieczonego mięsa.
-
Marzyłam o tym. – uśmiechnęła się Elaina i zaczęła jeść.
-
Nic dziwnego, że elfy nie mają w ogóle krzepy. – wtrącił
groźnie Dwalin.
-
Wuju Thorinie, dołączcie do nas. – zawołał Kili widząc, że
król wciąż stoi na środku pokoju z Balinem.
-
Chodźcie, chodźcie! – dołączył się Dwalin i Balin zaraz
ruszył w stronę brata, a Thorin za nim.
Usiedli
obok Dwalina i zaraz dostali miski z kolacją. Do tego pojawiło się
skądś kilka gąsiorków wina, z których zaraz polano do kubków.
Dołączył
do nich także w końcu i Gandalf, który z niezbyt zadowoloną miną
wrócił z rozmowy z Elrondem. Thorin dostrzegł frasunek na twarzy
na czarodzieja i spojrzał pytająco na niego, jednak Gandalf tylko
się uśmiechnął jak gdyby nigdy nic i przysiadł na stołku
nieopodal. Nabił fajkę i pykał ją spokojnie pogrążony w
myślach. Thorin wrócił więc do cichej rozmowy z Balinem.
Krasnoludy
z zapałem posilały się kolacją. Bofura jak zwykle trzymały się
żarty i to on najbardziej rozśmieszał kompanię. Dostrzegł w
końcu grubasa Bombura siedzącego na delikatnym stoliku o
niepokojąco cienkich nóżkach, jak na pasażera, który na nim się
znajdował. Kontrast między mebelkiem, a Bomburem był ogromny.
Bombur oczywiście jadł. Bofur spojrzał na kompana, a potem na
kiełbaskę, którą miał w ręce.
-
Ej Bombur! – krzyknął – ŁAP!
Bombur
z zadziwiającą precyzją złapał nadlatującą kiełbaskę.
Niestety ciężaru kiełbaski stolik już nie wytrzymał. Z hukiem
strzeliły cieniutkie nóżki i grubas spadł na ziemię. Krasnoludy
wybuchły śmiechem. Bofur aż się pokładał po ziemi ze śmiechu.
Im
księżyc był wyżej tym coraz więcej par oczu spoglądało w
stronę legowisk. Pierwszy oczywiście poszedł spać Bilbo, i długo
się wiercił nim zmęczenie wygrało z uciążliwym hałasem jaki
robiły krasnoludy. Część kompanii zasnęła tam gdzie siedzieli.
Elaina
nie czuła jakoś zmęczenia i siedziała dalej przy Kilim i Filim.
Była zamyślona, więc nie zwracała szczególnej uwagi na to co
działo się wokół niej. Dopiero klepnięcie w ramię wytrąciło
ją z zamyślenia.
-
Chodź siostro! – zaplecione w warkoczyki, jasne wąsy Filego
pojawiły się nagle przed jej nosem – Trzeba iść spać.
Zaprowadzę cię. – wymamrotał niewyraźnie, bo wino zaczęło już
działać.
-
Fili, Fili, to ja cię odprowadzę, bo ledwo się trzymasz prosto. –
w tym momencie krasnolud się zatoczył i oparł się o ścianę obok
dziewczyny, błyskawicznie wpadając w głęboki sen. – Chociaż
nie, możesz spać tutaj. Twojemu bratu jest tu bardzo wygodnie. –
mruknęła Elaina, spoglądając na Kilego, który już wcześniej
zasnął oparty o ścianę. Wstała i poszła na swoje legowisko.
Rzuciła jeszcze okiem w stronę Thorina i Balina, którzy odeszli na
bok i stali przy balustradzie rozmawiając cicho. Thorin wyglądał
na zmartwionego. Zdjęła kaftan, podłożyła sobie go pod głowę i
przymknęła oczy.
Balin
stał przy Thorinie. Widział jakie wrażenie na nim zrobiły słowa
Elronda.
-
Nie dręcz się już, mój chłopcze. – położył mu dłoń na
ramieniu. – Cieszmy się, że wiemy jak znaleźć boczne wejście.
-
Musimy tam zdążyć. Nie będzie takiej drugiej szansy. – Dębowa
Tarcza patrzył na starca ze smutkiem.
-
Zdążymy na czas, nie martw się. – uśmiechnął się Balin
krzepiąco – a teraz skorzystajmy z okazji, że możemy spokojnie
odpocząć. – rzekł i odszedł w stronę swego legowiska. Po
chwili już chrapał.
Thorin
jeszcze przez dłuższy czas chodził po komnacie rozmyślając. W
końcu położył się, ale nie mógł spać. Słowa Elronda dudniły
mu w głowie, myślał nad krótkim czasem jaki pozostał na dotarcie
do Góry.
Już
miał zamknąć oczy i przewrócić się na plecy, gdy usłyszał
szelest i odgłos kroków. Kiedy odwrócił się i spojrzał na
pomieszczenie, z początku nic go nie zaniepokoiło. Dopiero po
chwili dostrzegł, że posłanie Elainy było puste. Przez chwilę
leżał nieruchomo wpatrując się zaskoczony w puste miejsce.
Rozejrzał się po komnacie, ale wszyscy spali. Spojrzał jeszcze raz
na posłanie Elainy, zastanawiając się dlaczego się wymyka.
Wstał
po chwili i zbliżył się do drzwi. Wyjrzał na zewnątrz.
Dziewczyna szła powoli w stronę wyjścia. Ruszył cicho za nią.
Dotarł do drzwi. Były lekko uchylone. Zobaczył ją stojącą przy
balustradzie na przełęczą. W dole szumiał wodospad rzeki Bruinen.
Ruszył w jej stronę. Dopiero gdy zszedł ze schodów prowadzących
do domu, usłyszała jego kroki.
Elaina
odwróciła się momentalnie i zobaczył na jej twarzy ulgę
pomieszaną ze zdziwieniem, kiedy go rozpoznała. Podszedł do
balustrady i oparł się o nią, patrząc na spiętrzone wody pod
nimi. Milczeli przez dłuższą chwilę. Elaina zaczęła bawić się
jednym z pierścieni spinających warkocze.
Wychodząc
miała nadzieję, że wszyscy już śpią. Postanowiła wykorzystać
to, że nie chciało jej się spać i wyszła na dwór, żeby pobyć
trochę sama ze sobą, w ciszy i spokoju, bez hałaśliwych kompanów.
Noc
była ciepła i pogodna. Wychodząc z domu dostrzegła drzewo rosnące
za kamienną balustradą. Podeszła do niego bliżej i oparła się o
kamienną poręcz, przyglądając się mu dokładnie. Drzewo lekko
zwisało nad przełęczą, wczepione w skały urwiska korzeniami,
jakby to były jakieś wielkie szpony. Przechyliła się, by wyjrzeć
dalej w dół wodospadu i w tej chwili usłyszała za sobą jakieś
kroki. Przestraszyła się, nie wiedząc kogo ma się spodziewać.
Jej dłoń błyskawicznie powędrowała do noża przy boku. Szybko
odwróciła się i zamarła zaskoczona widokiem Thorina. Szedł sobie
spokojnie w jej kierunku z rękami założonymi za siebie, jakby
wybierał się na spacer. Skinęła głową na powitanie i wróciła
do przyglądania się spiętrzonym wodom Bruinen. Król stanął obok
i milcząc wpatrywał w przestrzeń. Prędzej spodziewała się
swoimi krokami obudzić Gandalfa, niż Dębową Tarczę. W ogóle to
nocne spotkanie z czarodziejem byłoby jej bardziej na rękę, gdyż
miała kilka pytań do niego w kwestii wyprawy i chętnie w końcu by
je zadała, będąc z nim na osobności. No cóż, stało się jednak
inaczej.
Obecność
Thorina trochę ją rozpraszała. Od początku ją onieśmielał. Był
dumnym i wyniosłym krasnoludem jakiego znała z opowieści. Ciężko
było jej rozdzielić żywego Thorina od legendy jaka narosła wokół
jego osoby, tak jak wokół Throra, Thraina i samego Ereboru. Nie
umiała przez to przy nim zachowywać się swobodnie jak przy Filim i
Kilim, bo jego powaga i królewska postawa wprawiały ją w
zakłopotanie. Podczas wędrówki nie było też wielu sytuacji,
które pozwoliłoby jej poznać go lepiej ze zwykłej krasnoludzkiej
strony. Thorin czasem dosiadał się do niej na krótko podczas
wieczornych postojów, ale zawsze rozmawiał z nią jedynie o ich
wyprawie i jej podróży przez Rhovanion i Góry Mgliste.
Interesowało go zwłaszcza jak dalekim łukiem obchodzili Samotną
Górę i czy widzieli zniszczenia dokonane w krainie przez smoka.
Elaina opowiadała mu wtedy o tym co widziała, a już najdokładniej
opisywała mu widok Samotnej Góry, który przez kilka dni majaczył
im na horyzoncie. Thorin słuchał jej wtedy milczeniu, zamyślony, a
na jego twarzy mieszały się tęsknota i smutek. Ciężko było jej
patrzeć na cierpienie krasnoluda i szczerze mu współczuła.
Po
pamiętnej nocy w chatce rolnika, kiedy to przez kilka chwil byli tak
blisko, już więcej nie doszło do podobnej sytuacji między nimi.
Przeczuwała jednak, że nie jest Thorinowi obojętna. I chociaż jej
uczucia do niego były coraz cieplejsze, to nie szukała jego
bliższego towarzystwa. A może właśnie dlatego go unikała, by nie
rozpalać uczuć, na których spełnienie nie roiła sobie żadnej
nadziei. I nawet nie śmiała myśleć, że mógłby połączyć ją
jakiś związek z królem spod Góry. Mimo to jej serce trzepotało
niepokojąco, gdy on był blisko, gdy z nią rozmawiał. Dokładnie
tak jak teraz.
-
Dlaczego nie śpisz, pani Elaino? – zapytał w końcu Thorin.
-
Nie mogę spać. A przewracanie się z boku na bok mnie męczy.–
odparła.
-
I ja nie mogę spać. – odrzekł krasnolud.
-
Domyślam się, że nie chciałeś wyjawiać celu podróży… –
powiedziała Elaina - Ale Elrond wydaje się godny zaufania. Jak na
elfa… – dodała.
Krasnolud
zmarszczył brwi, ale nie podjął tematu zaufania do elfów.
-
Jeśli to ma pomóc wejść do wnętrza Góry, wyjawienie tego było
naprawdę niewielką ceną. - odrzekł Thorin spokojnie.
Księżyc
wyszedł zza chmury i nagle zrobiło się niezwykle jasno. Elaina
podniosła oczy na niebo, na pionowe skalne ściany gór wznoszących
się wokół nich. Thorin także spojrzał w górę. Przypłynęła
kolejna chmura i zrobiło się znów ciemniej. Dostrzegła kątem
oka, że Thorin nie patrzył już na niebo, ale na nią. Znów
przeszywały ją te niebieskie oczy.
Powiał
lekki wiatr, włosy Elainy zafalowały odsłaniając blizny.
-
A to skąd? – przesunął trzema palcami po swojej twarzy w
miejscu, gdzie dziewczyna miała szramy.
-
Pamiątka po wargu, którego zgładziłam. I orku, który go
dosiadał… – odparła krótko, starając się ukryć gniewne
nuty, które pojawiły się w jej głosie na samo wspomnienie.
Po
chwili milczenia Thorin domyślił się, że Elaina więcej nic nie
powie. Nie zamierzał jej ciągnąć za język. Za to podszedł
bliżej do niej.
-
Nie miałem wcześniej okazji ci powiedzieć, ale cieszę się, że
przystałaś do moich siostrzeńców. Zdobyłaś ich szacunek i obaj
liczą się z twoim zdaniem. Widzisz, obiecałem mojej siostrze, że
będę ich strzegł, ale nie zawsze jestem w stanie. Są jeszcze
bardzo młodzi i mają niezwykły talent do ściągania sobie na
głowę kłopotów. Próbują okazywać męstwo, nie potrzebnie
ryzykując. Ale ciebie słuchają…
-
Pomogę dotrzymać obietnicy, którą złożyłeś siostrze. –
odparła cicho Elaina.
-
Dziękuję. Nie zapomnę tego. – Thorin uśmiechnął się lekko na
to zapewnienie. - Wszyscy tu doceniają poświęcenie z jakim
walczysz i trwasz u naszego boku. – dodał po chwili milczenia. -
Balin i Bofur zaraz się poznali na tobie. – rzekł i położył
jej dłoń na ramieniu jak druhowi.
Chciał
jeszcze dodać coś od siebie, powiedzieć, jak wiele dla niego
znaczy, ale nie umiał dobrać słów.
-
Chciałbym, żebyś została w Ereborze, kiedy go odzyskamy. –
rzekł w końcu z głębi serca.
-
Dziękuję, panie Thorinie. – odparła krótko z uśmiechem – Ale
na cóż się tam przydam? Nie dorównuję dawnym wojownikom Ereboru,
by godnie ich zastąpić. Jestem jedynie zwykłym strażnikiem.
Thorin
się uśmiechnął spod wąsa na te słowa, patrząc na Elainę.
-
Jeśli twoim życzeniem będzie jednak opuścić Erebor, wiedz, że
zawsze będziesz przyjmowana w moim domu z honorami. - dodał, nie
mogąc oderwać od niej wzroku.
-
Nie zrobiłam jeszcze nic, czym zasłużyłabym na ten zaszczyt. –
Elaina spojrzała na niego uśmiechając się lekko.
Zrobił
kolejny krok w jej stronę i jego ręka z ramienia zsunęła się w
stronę jej dłoni. Muśnięcie palców Thorina po skórze, sprawiło,
że jej serce oszalało. A on nie narzucał się. Nie wziął sam jej
ręki. Dawał jej wybór. Czuła jedynie delikatny dotyk jego palców,
jakby łaskotanie źdźbła trawy. Była zadziwiona jak ten groźny i
szorstki krasnolud, umiał być także delikatny i łagodny.
Thorin
patrzył uparcie na Elainę. Rozkoszował się jednocześnie dotykiem
jej skóry. Czekał czy odpowie uściskiem. Wiedział, że nie jest
jej obojętny. Pamiętał bardzo dobrze reakcję Elainy na jego
bliskość w noc przygody z trollami. „Och, dziewczyno, spójrz na
mnie!” pomyślał, kiedy Elaina wbiła oczy w kamienny dziedziniec.
Nie rozumiał, dlaczego ona nie chce się przyznać do swoich uczuć
przed sobą i przed nim.
Elaina
powoli cofnęła dłoń.
-
Mój panie… - zaczęła, ale zaraz zamilkła na chwilę, poczym
znów się odezwała - Królestwo pod Górą musiało być
najpiękniejszym miejscem jakie wyszło z spod kilofów i młotów
krasnoludów.
Zaskoczony
Thorin, przez chwilę milczał.
-
Tak. – odrzekł przyglądając się jej uważnie, ale podjął
temat - Ciągle jest. Erebor… - Thorin wypowiedział słowo i
rozkoszował się przez chwilę jego brzmieniem. – Nie ma
wspanialszego poziemnego miasta.
-
Krasnoludy z Żelaznych Wzgórz do dziś opowiadają o waszej
twierdzy. O Wielkiej Sali, gdzie ciemności rozpraszał Arcyklejnot,
Serce Góry. O dziełach jakie wychodziły z rąk waszych płatnerzy
i rzemieślników, sławnych na cały Rhovanion. – mówiła cicho
Elaina, patrząc na wschód, w ciemność nocy - Pamiętam legendę,
która jest przepowiednią o Ereborze. Jest w niej mowa o ognistej
bestii i połączeniu dwóch wielkich Królestw Krasnoludów. A teraz
skoro zamierzasz, panie odzyskać utracone dziedzictwo ma szansę się
spełnić.
-
Jaka to przepowiednia? – zainteresował się Thorin.
Elaina
zaczęła więc recytować proroctwo.
- "Gdy
padnie ognista bestia z północy
I
dawne dziedzictwo odzyska król,
Spojrzą
w dal, na wschód jego oczy
Gdzie
są ci co z nimi swój połączy ród.
Gdy
ucichnie ostatni dech bestii ognistej,
Jednym
się staną dwa wielkie Królestwa."- zamilkła
wypowiedziawszy ostatnie słowa. Thorin także milczał. Do tej pory,
zajęty istotniejszymi rzeczami zapomniał o tej legendzie, która
krążyła także i w Błękitnych Górach.
-
Znamy ją i my. Ale ja w tej chwili mam teraz tylko jeden cel, którym
jest odzyskanie własności przodków i dokonanie zemsty na
przeklętym Smaugu. – rzekł twardo.
Pogrążył
się w ponurych myślach o smoku. Jego myśli jednak szybko zmieniły
bieg. Podczas tego nocnego spotkania poczuł silniej niż wcześniej,
że iskierka, która tliła się w jego sercu i podświadomości od
momentu, kiedy ujrzał po raz pierwszy Elainę w domu niziołka,
rozrosła się do dużego gorącego płomienia. I teraz ten ogień w
piersi palił go. Nigdy nie szukał sobie partnerki. W Ereborze był
na to za młody. Później były inne sprawy, które spowodowały, że
nie było na to czasu. Gdy zaś brzemię obowiązku zemsty na Smaugu
za krzywdy zaczęło mu ciążyć, nie umiał już myśleć o niczym
innym jak o Ereborze. Ale gdy w końcu poczuł, że wypełnia swój
obowiązek względem przodków, jego serce zwróciło się zgoła w
innym kierunku. Spojrzał na Elainę. Zapragnął znów być blisko
niej. Znów mieć ją w ramionach, czuć jej zapach, tak jak w domu
hobbita.
Kiedy
Thorin się zamyślił, Elaina odsunęła się od niego, powziąwszy
zamiar powrotu do domu. Ale nie chciała odejść bez kulturalnego
„dobranoc”, więc odczekała jeszcze chwilkę. Jednak Thorin
ciągle milczał, zapatrzony, tak jak ona uprzednio, we wschodnie
niebo. Już miała odejść, gdy krasnolud stanął naprzeciw niej.
Zdawało
się obojgu, że jakaś magia przyciąga ich do siebie. Elainie nie
pozwoliła odejść, choć bardzo chciała. Thorin położył rękę
na jej talii i przyciągnął ją ostrożnie do siebie.
Poczuła
dłoń Thorina, kiedy uniósł jej głowę, by spojrzała na niego.
Spojrzała, tak jak chciał. Jego palce dotknęły delikatnie jej
policzka, by potem zsunąć się po miękkich splotach warkocza.
Jakaż
ona jest ładna, przemknęło mu szybko przez myśl. Dziewczyna,
zakłopotana opuściła w tym momencie wzrok na dół, jakby
usłyszała jego myśli. Przestał siebie kontrolować. Pochylił się
i odnalazł jej usta. Musnął je wargami delikatnie. Znów doszedł
go ten piękny zapach. Przesunął dłoń na jej plecy i zanurzył we
włosach Elainy.
Przez
ułamek sekundy myślała, że chce zajrzeć jej w oczy, o coś
zapytać, ale się pomyliła. Thorinowe wąsy połaskotały ją
niespodziewanie i poczuła pocałunek. Dała się ponieść jego
namiętności i odwzajemniła go, obejmując Thorina. Krasnolud
przycisnął ją mocniej do siebie.
Nie
wiedziała ile to trwało, zanim się opamiętała. Silne ramiona
Thorina wciąż obejmowały ją niczym żelazna obręcz, a na ustach
czuła jego wargi. Odsunęła się gwałtownie od niego. Dębowa
Tarcza się tego nie spodziewał. Ale wróciło mu to świadomość i
spojrzał na nią.
-
Panie Thorinie… - zaczęła szeptem, będąc w jego objęciach.
Położyła jeszcze raz obie ręce na jego piersi chcąc go, już
delikatniej, odsunąć.
-
Na Durina, wybacz mi pani… przepraszam, Elaino … – rzekł
ochrypłym głosem i wypuścił ją z ramion.
Zmieszana
Elaina odeszła w ciemność, a Thorin spojrzał na sierp księżyca,
który ponownie wyjrzał zza chmur i westchnął głęboko. Długo
jeszcze stał na wodospadem Bruinen patrząc na spienioną wodę,
pogrążony w myślach, które dotyczyły Ereboru, smoka, wyprawy i
innych ważnych rzeczy, jednak zawsze kierowały się w końcu ku
jednej osobie – Elainie. Kiedy Thorin w końcu wrócił do komnaty
po dłuższym czasie, dziewczyna już spała.
Podczas
tego nocnego spotkania żadne z nich nie zauważyło Elronda, który
przyglądał się im z okna swego pałacu, przekonując się, że
jego przypuszczenia były słuszne. Zarówno co do tych dwojga, jak i
tajemnych planów Gandalfa.
_______________
Opowiadanie powstało na na podstawie powieści J.R.R. Tolkiena „Hobbit – czyli tam i z powrotem” oraz ekranizacji tej powieści w reż. Petera Jacksona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)