wtorek, 29 marca 2016

"Wyprawa pod Samotną Górę" cz. I, rozdział 6


Fan art by Faerietopia


Rozdział 6
Runy i przepowiednia

Elrond przyjął gości po przyjacielsku. Z pewnością dużą rolę odegrała tutaj jego wieloletnia znajomość z czarodziejem. Mimo dość chłodnego traktowania jego osoby przez Thorina, elf był bardzo uprzejmy.
Czarodziej, Thorin i Elrond mieli siedzieć przy stole na podwyższeniu. Reszta przy długim stole niżej. Jednak mimo, że stoły były suto zastawione, krasnoludy nie jadły zbyt wiele, gdyż podano głównie jarskie potrawy i trochę ryb i to one, stanowiły główny obiekt ich zainteresowania.
Kiedy trochę zaspokoili pierwszy głód, Thorin i Gandalf wyciągnęli broń, którą znaleźli w norze trolli mając nadzieję, że Elrond coś będzie o nich wiedział. Thorin przywołał także Elainę, by podeszła ze swym mieczem. Elf był zaskoczony widząc po pierwsze dwa identyczne miecze, a po drugie Elainę, której nie zauważył wcześniej na dziedzińcu. Sporadycznie widywał kobiety krasnoludów w swoim bardzo długim życiu, ale nigdy nie widział żadnej poza podziemnymi siedzibami krasnoludów. Teraz jednak stała przed nim młoda krasnoludzka kobieta. Widok ten sprawił, że umysł Elronda zaczął szybciej pracować.

- To pani Elaina z Żelaznych Wzgórz. – pośpieszył Erlondowi z wyjaśnieniem Gandalf. Elf nic nie rzekł czarodziejowi, za to zwrócił się do dziewczyny.
- Witaj w moim domu Elaino. Krasnoludy niechętnie dzielą się swymi skarbami, pewnie dlatego rzadko można oglądać tę piękniejszą część rodu Durina. Proszę, dołącz do nas. – powitał ją serdecznie i wskazał krzesło, które jeden z elfów postawił obok Thorina.
Piękne włosy Elainy zafalowały, gdy skinęła lekko głową w podziękowaniu. Dziewczyna zajęła miejsce, kładąc swoją broń na stole. Kiedy siadała, Thorina znów doszła słaba, ale przyjemna woń jej włosów. Ta sama, którą poczuł w Shire. Zatopił się w tym wspomnieniu, które przez całą wędrówkę osłabło, ale teraz wzmocnione wonią przybrało na sile.
Elrond tymczasem zajął się orężem. Obejrzał dokładnie miecz Thorina.
- To jest Orkrist. Wspaniała broń. – rzekł i położył go na stole przed nim. To otrzeźwiło krasnoluda.
Elf spojrzał teraz na Elainę i wziął oręż.
- A ten to Artakst. Jego bliźniak. Oba to Pogromcy Goblinów. Przesławne ostrza. Wykute przez elfy wysokiego rodu, moich krewnych, dla dwóch książąt Gondolinu. Macie w posiadaniu naprawdę potężną broń. – uśmiechnął się uprzejmie – Niech więc wam dobrze służy!
Thorin skinął w podziękowaniu, wziął miecz i podał go dziewczynie.
Elaina wstała i jeszcze raz skłoniła lekko głowę przed Elrondem i wróciła na miejsce do reszty kompanii.
- A to jest Glamdring. Młot na wroga. – słyszała jak Elrond zwrócił się do Gandalfa. – Miecz króla Gondolinu.
Rozmowę tę słyszeli siedzący przy stole niżej. Bilbowi przyszedł do głowy pewien pomysł i sięgnął po swój elficki mieczyk.
- Ja by nie próbowała przyjacielu. – roześmiała się łagodnie Elaina siadając przy stole.
Bilbo spojrzał na nią pytająco.
- To na cześć bitewnych czynów nadaje się takie imiona – wtrącił się Balin.
- Chcesz powiedzieć, że moim nie walczono?
- Bo ja wiem co to jest? Bo chyba nie miecz... – odrzekł Balin.
- Raczej coś do otwierania listów. – dodała Elaina i znów się roześmiała.
Kątem oka zauważyła, że Thorin się jej przygląda. Bilbo w tym momencie polewał wino współbiesiadnikom i jej także nalał trunek. Odebrała o niego kielich i wypiła łyk. Znów spojrzała w stronę stołu Elronda. Krasnolud nadal patrzył w jej stronę, ale nie była pewna, czy patrzy na nią, czy po prostu się zamyślił, a jego wzrok mimowolnie zatrzymał się na niej. Upewniła się, gdy przeniosła wzrok na jego twarz. Źrenice Thorina wpatrywały się prosto w jej oczy
Elrond dostrzegł zachowanie krasnoluda i wiedział już na kogo Thorin spogląda z tak wyjątkową uwagą. Spojrzał na Gandalfa i wskazał mu wzrokiem na współbiesiadnika. Gandalf przełknął tylko ślinę i wzruszył ramionami lekko zmieszany.

Po kolacji Gandalf poprosił Elronda o rozmowę. Wraz z nim udali się Thorin, Balin, Elaina i Bilbo. Gandalf chciał prosić elfa by ten pomógł rozwikłać tajemnicę mapy Samotnej Góry. Jednak krasnolud nie był do końca przekonany i nie chciał wyciągnął mapy.
- Błagam cię Thorinie, pokaż mu tę mapę! – krasnolud stał z zawziętą miną i ani drgnął.
- To dziedzictwo ocalone przez ród! Musze je chronić i jego sekrety także. – odparł twardo Gandalfowi.
- Przestań być taki uparty Thorinie! – żachnął się czarodziej. – Twoja duma i ten upór kiedyś cię zgubią! Elrond jest jednym z niewielu w Środziemiu, którzy mogą ją odczytać! Pokaż mu te mapę!
Dębowa Tarcza stał jednak dalej z zaciętą miną dalej i ani drgnął.
- Po cóż ci mapa, panie, skoro nie wiesz jak z niej skorzystać? Posłuchaj Gandalfa… – wtrąciła się cicho Elaina. Bilbo uśmiechnął się do niej, bo wiedział, że ma rację.
Thorin spojrzał spokojnie na dziewczynę i jeszcze raz twardym wzrokiem na czarodzieja. Przez chwilę myślał. Po czym sięgnął za pazuchę i wyciągnął złożony kawałek pergaminu.
Balin próbował go powstrzymać, ale Thorin go odsunął i podał arkusik elfowi.
- Erebor… Czemu interesujecie się ta mapą? – zapytał ostrożnie elf.
Thorin już otworzył usta, ale Gandalf go uprzedził.
- Z czystej ciekawości. Takie starocie kryją czasem coś niezwykłego.
Elrond obejrzał mapę z każdej strony bardzo dokładnie po czym rzekł:
- To runy lunarne.
- Hm, bardzo łatwo je przeoczyć – bąknął czarodziej jakby na swoje usprawiedliwienie i uśmiechnął się do Bilba i Elainy.
- W tym przypadku wyjątkowo łatwo. Te można odczytać tylko wtedy kiedy księżyc jest tego samego kształtu i w fazie jak w dniu kiedy zostały napisane.
- Odczytasz je? – zapytał z nadzieją w głosie Thorin.
- Szczęście ci sprzyja Thorinie, dziś księżyc jest identyczny jak prawie dwa wieki temu kiedy pisano ten runy. To przeznaczenie was tu przywiodło! – elf położył mapę na stole w plamie księżycowego światła. Na mapie pojawił się mieniący się srebrnym blaskiem tekst. Elrond odchrząknął i zaczął czytać.
- Stań przy szarym głazie kiedy drozd zastuka.
A zachód słońca ostatnim światłem Dnia Durina
Wskaże ci dziurkę od klucza.
- Dnia Durina?- zapytał Bilbo.
- Pierwszy dzień nowego roku krasnoludów. Ostatni księżyc jesieni i pierwsze słońce zimy świeca na niebie jednocześnie. – wyjaśnił mu czarodziej.
- To zła wiadomość. – odezwał się Thorin – Lato ma się już ku końcowi i dzień Durina się zbliża. – rzekł do Balina.
- Jest jeszcze czas, by znaleźć wejście. Ale musimy stać tam gdzie trzeba, dokładnie kiedy trzeba. Wtedy i tylko wtedy wrota da się otworzyć. – odpowiedział mu starzec.
- Więc to jest wasz cel! Wejść do wnętrza góry! – rzekł Erlond.
Thorin westchnął z żalem, że ich tajemnica się wydała. Do tego przez jego nieuwagę.
- Co w tym złego? – zapytał Elronda, jakby chodziło o jakąś błahostkę.
- Hm, niektórzy powiedzą, że to niezbyt mądre. – odparł elf i oddał krasnoludowi mapę.
- To znaczy? – wtrącił się Gandalf.
- Nie tylko ty jesteś strażnikiem strzegącym Śródziemia. Proszę cię o chwilę rozmowy sam na sam. – odrzekł Elrond.

Kiedy towarzysze wyszli i Gandalf został sam z elfem, rzekł:
- Jeśli chcesz, żebym przekonał Thorina by zmienił swoje zamiary to mówię, że to na nic. Te krasnoludy i tak wyruszą. Thorin jest zbyt zdeterminowany.
- Nie tylko o tym chcę teraz z tobą mówić. Zresztą nie tylko ja… – tu zamilkł na chwilę spoglądając w przestrzeń za czarodziejem.
Gandalf się odwrócił. Zobaczył jak z ciemności wyłania się najpierw delikatna łuna, a potem zobaczył dostojną, kobiecą postać.
- Witaj pani Galadrielo! – uśmiechnął się zaskoczony Gandalf oddając pokłon. – Czas był łaskawy dla pani z Lothlórien, bardziej niż dla starego czarodzieja.
Elfia pani uśmiechnęła się lekko na te słowa.
- Minął długi czas Mithrandirze.
- Elrond nie musiał po ciebie posyłać.
- Musiał. – odparła Galadriela – Zapoczątkowałeś wydarzenia, które mogą zagrozić spokojowi w Środziemiu.
- Uważasz, że drażnienie smoka jest mądre? Póki nikt mu nie przeszkadza, nie zwraca uwagi na to co jest wokół niego. – dodał od siebie elf.
Gandalf spojrzał uważniej na Elronda.
- Drogi przyjacielu, także do nas docierają echa z Dol Guldur. – rzekł ponuro pan Rivendell.
- Więc wiesz, co chciałem ci przekazać, a co opowiedział mi Radagast Brązowy.
- Wiem. Zło budzi się w Dol Guldur. Jego plugawy zapach dociera nawet tutaj, za Góry Mgliste. Jeśli dzieje się to co podejrzewamy, nie możemy przez nasze nieprzemyślane działania wzmacniać wroga.
Galadriela spacerując wolno po komnacie, przysłuchiwała się rozmowie elfa z Gandalfem, pogrążona w moich myślach.
- Tak, ale jeśli krasnoludy pokonają bestię, wróg straci szansę na porozumienie ze Smaugiem.
- Gandalfie, wiem że masz dobre serce i razi cię krzywda innych, ale dlaczego dajesz im nadzieję na coś co jest nie możliwe? – Elrond patrzył zrezygnowany na czarodzieja.
- Nie daję im nadziei. Ona sami ją żywią.
- Dlaczego nie poprzestałeś tylko na wspieraniu Thorina? – zapytała nagle Galadriela.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytał Gandalf z niewinną miną.
Elfia pani się uśmiechnęła.
- Niewielu poza krasnoludami zna przepowiednię o połączeniu Dwóch Królestw. Czy dlatego wybrałeś krasnoluda z Żelaznych Wzgórz? – rzekła.
- Krasnoludy są przesądne, nie chciały iść w trzynastu. – zaczął mówić Gandalf - Thorin zaufał mi, powierzając wybranie czternastego krasnoluda. Wybrałem najlepiej jak umiałem…
- Gandalfie, znam cię od wielu lat. Wybrałeś tę krasnoludzką kobietę, bo masz nadzieję, że pomoże to w wypełnieniu proroctwa. – Elrond przerwał Gandalfowi.
Gandalf jedynie się lekko uśmiechnął.
- Ingerujesz w działanie potężnych sił. – rzekł Elrond - A jeśli to nie oni mają połączyć Królestwa?
- Erebor i Żelazne Wzgórza to królestwa z przepowiedni. – odparł Gandalf. – A Thorin Dębowa Tarcza jest pierwszym ogniwem. To oczywiste. Przepowiednia jasno to określa.
- A pani Elaina? – zapytała Galadriela.
- Cóż, jest z rodu Durina. To królewska krew. – odparł Gandalf Galadrieli, po czym spojrzał na Elronda - Sam widziałeś bliźniacze miecze. Nie ja zaprowadziłem Thorina do jaskini trolli, nie ja pokazałem Elainie pierwszy z nich. Thorin, nie widząc wyboru dziewczyny, wybrał drugi dla siebie, a mnie oddał Glamdring.
- Elrondzie, w tym przypadku Mithrandir ma rację. Na to nie mógł mieć wpływu, a stało się. – zauważyła pani z Lothlórien.
- Jeśli nie ona jest drugim ogniwem, będzie to miało następstwa, które doprowadzą do rzeczy straszliwszych niż te, których dokonał smok.
- Wierzę, że podjąłem właściwą decyzję. – Gandalf spojrzał na Elronda.
- W tej chwili faktycznie nie pozostaje nam już nic prócz wiary, że masz rację. – rzekł Elrond.
- Dobrze, że wspierasz Thorina w jego staraniach, by odzyskać Erebor.
Gandalf usłyszał w swoich myślach mglisty szept Galadrieli. Spojrzał na nią dyskretnie.
- Jednak bądź ostrożny, Elrond też ma rację w tym co mówi.
- Wiem, pani.
- Dlaczego wybrałeś akurat ich, by pomogli Thorinowi odzyskać Królestwo?
Gandalf uśmiechnął się ciepło na myśl o Bilbie i Elainie.
- Bo oboje mają czyste serca i są szczerzy w swoich codziennych uczynkach. Thorin doceni Bilba w najmniej dla siebie spodziewanym momencie. A Elaina? – czarodziej zamyślił się, po czym odpowiedział - To jej dobroć i szczere współczucie dla Thorina tak naprawdę odgania pecha od tej wyprawy.

Po wyjściu z pałacu Elronda cała czwórka skierowała się do domu gdzie wyznaczono im nocleg. Balin wracał z Thorinem, cicho rozmawiając, a przed nimi szybciej szła Elaina w towarzystwie Bilba. W domu paliło się światło. Reszta drużyny jeszcze nie spała i po odgłosach dochodzących z wewnątrz słychać było, że krasnoludy po opuszczeniu pałacu Elronda urządziły sobie tutaj prawdziwą ucztę, w krasnoludzkim znaczeniu tego słowa.
- Widzę, że jednak zjemy coś wartościowego tego wieczoru! – uśmiechnęła się krasnoludzica trochę do sobie, a trochę do hobbita.
Kiedy weszli do środka zauważył ich Bofur.
- No jesteście wreszcie! Kolacja czeka! – Masz Bilbo! – zawołał , wręczając mu miskę z jedzeniem.
Do Elainy natomiast podszedł Fili i pociągnął ją do miejsca gdzie siedzieli Kili i Dwalinem.
- Jak można jeść samą zieleninę. – żachnął się, podając jej miskę z kawałkiem pieczonego mięsa.
- Marzyłam o tym. – uśmiechnęła się Elaina i zaczęła jeść.
- Nic dziwnego, że elfy nie mają w ogóle krzepy. – wtrącił groźnie Dwalin.
- Wuju Thorinie, dołączcie do nas. – zawołał Kili widząc, że król wciąż stoi na środku pokoju z Balinem.
- Chodźcie, chodźcie! – dołączył się Dwalin i Balin zaraz ruszył w stronę brata, a Thorin za nim.
Usiedli obok Dwalina i zaraz dostali miski z kolacją. Do tego pojawiło się skądś kilka gąsiorków wina, z których zaraz polano do kubków.
Dołączył do nich także w końcu i Gandalf, który z niezbyt zadowoloną miną wrócił z rozmowy z Elrondem. Thorin dostrzegł frasunek na twarzy na czarodzieja i spojrzał pytająco na niego, jednak Gandalf tylko się uśmiechnął jak gdyby nigdy nic i przysiadł na stołku nieopodal. Nabił fajkę i pykał ją spokojnie pogrążony w myślach. Thorin wrócił więc do cichej rozmowy z Balinem.
Krasnoludy z zapałem posilały się kolacją. Bofura jak zwykle trzymały się żarty i to on najbardziej rozśmieszał kompanię. Dostrzegł w końcu grubasa Bombura siedzącego na delikatnym stoliku o niepokojąco cienkich nóżkach, jak na pasażera, który na nim się znajdował. Kontrast między mebelkiem, a Bomburem był ogromny. Bombur oczywiście jadł. Bofur spojrzał na kompana, a potem na kiełbaskę, którą miał w ręce.
- Ej Bombur! – krzyknął – ŁAP!
Bombur z zadziwiającą precyzją złapał nadlatującą kiełbaskę. Niestety ciężaru kiełbaski stolik już nie wytrzymał. Z hukiem strzeliły cieniutkie nóżki i grubas spadł na ziemię. Krasnoludy wybuchły śmiechem. Bofur aż się pokładał po ziemi ze śmiechu.
Im księżyc był wyżej tym coraz więcej par oczu spoglądało w stronę legowisk. Pierwszy oczywiście poszedł spać Bilbo, i długo się wiercił nim zmęczenie wygrało z uciążliwym hałasem jaki robiły krasnoludy. Część kompanii zasnęła tam gdzie siedzieli.
Elaina nie czuła jakoś zmęczenia i siedziała dalej przy Kilim i Filim. Była zamyślona, więc nie zwracała szczególnej uwagi na to co działo się wokół niej. Dopiero klepnięcie w ramię wytrąciło ją z zamyślenia.
- Chodź siostro! – zaplecione w warkoczyki, jasne wąsy Filego pojawiły się nagle przed jej nosem – Trzeba iść spać. Zaprowadzę cię. – wymamrotał niewyraźnie, bo wino zaczęło już działać.
- Fili, Fili, to ja cię odprowadzę, bo ledwo się trzymasz prosto. – w tym momencie krasnolud się zatoczył i oparł się o ścianę obok dziewczyny, błyskawicznie wpadając w głęboki sen. – Chociaż nie, możesz spać tutaj. Twojemu bratu jest tu bardzo wygodnie. – mruknęła Elaina, spoglądając na Kilego, który już wcześniej zasnął oparty o ścianę. Wstała i poszła na swoje legowisko. Rzuciła jeszcze okiem w stronę Thorina i Balina, którzy odeszli na bok i stali przy balustradzie rozmawiając cicho. Thorin wyglądał na zmartwionego. Zdjęła kaftan, podłożyła sobie go pod głowę i przymknęła oczy.
Balin stał przy Thorinie. Widział jakie wrażenie na nim zrobiły słowa Elronda.
- Nie dręcz się już, mój chłopcze. – położył mu dłoń na ramieniu. – Cieszmy się, że wiemy jak znaleźć boczne wejście.
- Musimy tam zdążyć. Nie będzie takiej drugiej szansy. – Dębowa Tarcza patrzył na starca ze smutkiem.
- Zdążymy na czas, nie martw się. – uśmiechnął się Balin krzepiąco – a teraz skorzystajmy z okazji, że możemy spokojnie odpocząć. – rzekł i odszedł w stronę swego legowiska. Po chwili już chrapał.
Thorin jeszcze przez dłuższy czas chodził po komnacie rozmyślając. W końcu położył się, ale nie mógł spać. Słowa Elronda dudniły mu w głowie, myślał nad krótkim czasem jaki pozostał na dotarcie do Góry.
Już miał zamknąć oczy i przewrócić się na plecy, gdy usłyszał szelest i odgłos kroków. Kiedy odwrócił się i spojrzał na pomieszczenie, z początku nic go nie zaniepokoiło. Dopiero po chwili dostrzegł, że posłanie Elainy było puste. Przez chwilę leżał nieruchomo wpatrując się zaskoczony w puste miejsce. Rozejrzał się po komnacie, ale wszyscy spali. Spojrzał jeszcze raz na posłanie Elainy, zastanawiając się dlaczego się wymyka.
Wstał po chwili i zbliżył się do drzwi. Wyjrzał na zewnątrz. Dziewczyna szła powoli w stronę wyjścia. Ruszył cicho za nią. Dotarł do drzwi. Były lekko uchylone. Zobaczył ją stojącą przy balustradzie na przełęczą. W dole szumiał wodospad rzeki Bruinen. Ruszył w jej stronę. Dopiero gdy zszedł ze schodów prowadzących do domu, usłyszała jego kroki.
Elaina odwróciła się momentalnie i zobaczył na jej twarzy ulgę pomieszaną ze zdziwieniem, kiedy go rozpoznała. Podszedł do balustrady i oparł się o nią, patrząc na spiętrzone wody pod nimi. Milczeli przez dłuższą chwilę. Elaina zaczęła bawić się jednym z pierścieni spinających warkocze.
Wychodząc miała nadzieję, że wszyscy już śpią. Postanowiła wykorzystać to, że nie chciało jej się spać i wyszła na dwór, żeby pobyć trochę sama ze sobą, w ciszy i spokoju, bez hałaśliwych kompanów.
Noc była ciepła i pogodna. Wychodząc z domu dostrzegła drzewo rosnące za kamienną balustradą. Podeszła do niego bliżej i oparła się o kamienną poręcz, przyglądając się mu dokładnie. Drzewo lekko zwisało nad przełęczą, wczepione w skały urwiska korzeniami, jakby to były jakieś wielkie szpony. Przechyliła się, by wyjrzeć dalej w dół wodospadu i w tej chwili usłyszała za sobą jakieś kroki. Przestraszyła się, nie wiedząc kogo ma się spodziewać. Jej dłoń błyskawicznie powędrowała do noża przy boku. Szybko odwróciła się i zamarła zaskoczona widokiem Thorina. Szedł sobie spokojnie w jej kierunku z rękami założonymi za siebie, jakby wybierał się na spacer. Skinęła głową na powitanie i wróciła do przyglądania się spiętrzonym wodom Bruinen. Król stanął obok i milcząc wpatrywał w przestrzeń. Prędzej spodziewała się swoimi krokami obudzić Gandalfa, niż Dębową Tarczę. W ogóle to nocne spotkanie z czarodziejem byłoby jej bardziej na rękę, gdyż miała kilka pytań do niego w kwestii wyprawy i chętnie w końcu by je zadała, będąc z nim na osobności. No cóż, stało się jednak inaczej.
Obecność Thorina trochę ją rozpraszała. Od początku ją onieśmielał. Był dumnym i wyniosłym krasnoludem jakiego znała z opowieści. Ciężko było jej rozdzielić żywego Thorina od legendy jaka narosła wokół jego osoby, tak jak wokół Throra, Thraina i samego Ereboru. Nie umiała przez to przy nim zachowywać się swobodnie jak przy Filim i Kilim, bo jego powaga i królewska postawa wprawiały ją w zakłopotanie. Podczas wędrówki nie było też wielu sytuacji, które pozwoliłoby jej poznać go lepiej ze zwykłej krasnoludzkiej strony. Thorin czasem dosiadał się do niej na krótko podczas wieczornych postojów, ale zawsze rozmawiał z nią jedynie o ich wyprawie i jej podróży przez Rhovanion i Góry Mgliste. Interesowało go zwłaszcza jak dalekim łukiem obchodzili Samotną Górę i czy widzieli zniszczenia dokonane w krainie przez smoka. Elaina opowiadała mu wtedy o tym co widziała, a już najdokładniej opisywała mu widok Samotnej Góry, który przez kilka dni majaczył im na horyzoncie. Thorin słuchał jej wtedy milczeniu, zamyślony, a na jego twarzy mieszały się tęsknota i smutek. Ciężko było jej patrzeć na cierpienie krasnoluda i szczerze mu współczuła.
Po pamiętnej nocy w chatce rolnika, kiedy to przez kilka chwil byli tak blisko, już więcej nie doszło do podobnej sytuacji między nimi. Przeczuwała jednak, że nie jest Thorinowi obojętna. I chociaż jej uczucia do niego były coraz cieplejsze, to nie szukała jego bliższego towarzystwa. A może właśnie dlatego go unikała, by nie rozpalać uczuć, na których spełnienie nie roiła sobie żadnej nadziei. I nawet nie śmiała myśleć, że mógłby połączyć ją jakiś związek z królem spod Góry. Mimo to jej serce trzepotało niepokojąco, gdy on był blisko, gdy z nią rozmawiał. Dokładnie tak jak teraz.
- Dlaczego nie śpisz, pani Elaino? – zapytał w końcu Thorin.
- Nie mogę spać. A przewracanie się z boku na bok mnie męczy.– odparła.
- I ja nie mogę spać. – odrzekł krasnolud.
- Domyślam się, że nie chciałeś wyjawiać celu podróży… – powiedziała Elaina - Ale Elrond wydaje się godny zaufania. Jak na elfa… – dodała.
Krasnolud zmarszczył brwi, ale nie podjął tematu zaufania do elfów.
- Jeśli to ma pomóc wejść do wnętrza Góry, wyjawienie tego było naprawdę niewielką ceną. - odrzekł Thorin spokojnie.
Księżyc wyszedł zza chmury i nagle zrobiło się niezwykle jasno. Elaina podniosła oczy na niebo, na pionowe skalne ściany gór wznoszących się wokół nich. Thorin także spojrzał w górę. Przypłynęła kolejna chmura i zrobiło się znów ciemniej. Dostrzegła kątem oka, że Thorin nie patrzył już na niebo, ale na nią. Znów przeszywały ją te niebieskie oczy.
Powiał lekki wiatr, włosy Elainy zafalowały odsłaniając blizny.
- A to skąd? – przesunął trzema palcami po swojej twarzy w miejscu, gdzie dziewczyna miała szramy.
- Pamiątka po wargu, którego zgładziłam. I orku, który go dosiadał… – odparła krótko, starając się ukryć gniewne nuty, które pojawiły się w jej głosie na samo wspomnienie.
Po chwili milczenia Thorin domyślił się, że Elaina więcej nic nie powie. Nie zamierzał jej ciągnąć za język. Za to podszedł bliżej do niej.
- Nie miałem wcześniej okazji ci powiedzieć, ale cieszę się, że przystałaś do moich siostrzeńców. Zdobyłaś ich szacunek i obaj liczą się z twoim zdaniem. Widzisz, obiecałem mojej siostrze, że będę ich strzegł, ale nie zawsze jestem w stanie. Są jeszcze bardzo młodzi i mają niezwykły talent do ściągania sobie na głowę kłopotów. Próbują okazywać męstwo, nie potrzebnie ryzykując. Ale ciebie słuchają…
- Pomogę dotrzymać obietnicy, którą złożyłeś siostrze. – odparła cicho Elaina.
- Dziękuję. Nie zapomnę tego. – Thorin uśmiechnął się lekko na to zapewnienie. - Wszyscy tu doceniają poświęcenie z jakim walczysz i trwasz u naszego boku. – dodał po chwili milczenia. - Balin i Bofur zaraz się poznali na tobie. – rzekł i położył jej dłoń na ramieniu jak druhowi.
Chciał jeszcze dodać coś od siebie, powiedzieć, jak wiele dla niego znaczy, ale nie umiał dobrać słów.
- Chciałbym, żebyś została w Ereborze, kiedy go odzyskamy. – rzekł w końcu z głębi serca.
- Dziękuję, panie Thorinie. – odparła krótko z uśmiechem – Ale na cóż się tam przydam? Nie dorównuję dawnym wojownikom Ereboru, by godnie ich zastąpić. Jestem jedynie zwykłym strażnikiem.
Thorin się uśmiechnął spod wąsa na te słowa, patrząc na Elainę.
- Jeśli twoim życzeniem będzie jednak opuścić Erebor, wiedz, że zawsze będziesz przyjmowana w moim domu z honorami. - dodał, nie mogąc oderwać od niej wzroku.
- Nie zrobiłam jeszcze nic, czym zasłużyłabym na ten zaszczyt. – Elaina spojrzała na niego uśmiechając się lekko.
Zrobił kolejny krok w jej stronę i jego ręka z ramienia zsunęła się w stronę jej dłoni. Muśnięcie palców Thorina po skórze, sprawiło, że jej serce oszalało. A on nie narzucał się. Nie wziął sam jej ręki. Dawał jej wybór. Czuła jedynie delikatny dotyk jego palców, jakby łaskotanie źdźbła trawy. Była zadziwiona jak ten groźny i szorstki krasnolud, umiał być także delikatny i łagodny.
Thorin patrzył uparcie na Elainę. Rozkoszował się jednocześnie dotykiem jej skóry. Czekał czy odpowie uściskiem. Wiedział, że nie jest jej obojętny. Pamiętał bardzo dobrze reakcję Elainy na jego bliskość w noc przygody z trollami. „Och, dziewczyno, spójrz na mnie!” pomyślał, kiedy Elaina wbiła oczy w kamienny dziedziniec. Nie rozumiał, dlaczego ona nie chce się przyznać do swoich uczuć przed sobą i przed nim.
Elaina powoli cofnęła dłoń.
- Mój panie… - zaczęła, ale zaraz zamilkła na chwilę, poczym znów się odezwała - Królestwo pod Górą musiało być najpiękniejszym miejscem jakie wyszło z spod kilofów i młotów krasnoludów.
Zaskoczony Thorin, przez chwilę milczał.
- Tak. – odrzekł przyglądając się jej uważnie, ale podjął temat - Ciągle jest. Erebor… - Thorin wypowiedział słowo i rozkoszował się przez chwilę jego brzmieniem. – Nie ma wspanialszego poziemnego miasta.
- Krasnoludy z Żelaznych Wzgórz do dziś opowiadają o waszej twierdzy. O Wielkiej Sali, gdzie ciemności rozpraszał Arcyklejnot, Serce Góry. O dziełach jakie wychodziły z rąk waszych płatnerzy i rzemieślników, sławnych na cały Rhovanion. – mówiła cicho Elaina, patrząc na wschód, w ciemność nocy - Pamiętam legendę, która jest przepowiednią o Ereborze. Jest w niej mowa o ognistej bestii i połączeniu dwóch wielkich Królestw Krasnoludów. A teraz skoro zamierzasz, panie odzyskać utracone dziedzictwo ma szansę się spełnić.
- Jaka to przepowiednia? – zainteresował się Thorin.

Elaina zaczęła więc recytować proroctwo.
- "Gdy padnie ognista bestia z północy
I dawne dziedzictwo odzyska król,
Spojrzą w dal, na wschód jego oczy
Gdzie są ci co z nimi swój połączy ród.
Gdy ucichnie ostatni dech bestii ognistej,
Jednym się staną dwa wielkie Królestwa."- zamilkła wypowiedziawszy ostatnie słowa. Thorin także milczał. Do tej pory, zajęty istotniejszymi rzeczami zapomniał o tej legendzie, która krążyła także i w Błękitnych Górach. 
- Znamy ją i my. Ale ja w tej chwili mam teraz tylko jeden cel, którym jest odzyskanie własności przodków i dokonanie zemsty na przeklętym Smaugu. – rzekł twardo.
Pogrążył się w ponurych myślach o smoku. Jego myśli jednak szybko zmieniły bieg. Podczas tego nocnego spotkania poczuł silniej niż wcześniej, że iskierka, która tliła się w jego sercu i podświadomości od momentu, kiedy ujrzał po raz pierwszy Elainę w domu niziołka, rozrosła się do dużego gorącego płomienia. I teraz ten ogień w piersi palił go. Nigdy nie szukał sobie partnerki. W Ereborze był na to za młody. Później były inne sprawy, które spowodowały, że nie było na to czasu. Gdy zaś brzemię obowiązku zemsty na Smaugu za krzywdy zaczęło mu ciążyć, nie umiał już myśleć o niczym innym jak o Ereborze. Ale gdy w końcu poczuł, że wypełnia swój obowiązek względem przodków, jego serce zwróciło się zgoła w innym kierunku. Spojrzał na Elainę. Zapragnął znów być blisko niej. Znów mieć ją w ramionach, czuć jej zapach, tak jak w domu hobbita.
Kiedy Thorin się zamyślił, Elaina odsunęła się od niego, powziąwszy zamiar powrotu do domu. Ale nie chciała odejść bez kulturalnego „dobranoc”, więc odczekała jeszcze chwilkę. Jednak Thorin ciągle milczał, zapatrzony, tak jak ona uprzednio, we wschodnie niebo. Już miała odejść, gdy krasnolud stanął naprzeciw niej.
Zdawało się obojgu, że jakaś magia przyciąga ich do siebie. Elainie nie pozwoliła odejść, choć bardzo chciała. Thorin położył rękę na jej talii i przyciągnął ją ostrożnie do siebie.
Poczuła dłoń Thorina, kiedy uniósł jej głowę, by spojrzała na niego. Spojrzała, tak jak chciał. Jego palce dotknęły delikatnie jej policzka, by potem zsunąć się po miękkich splotach warkocza.
Jakaż ona jest ładna, przemknęło mu szybko przez myśl. Dziewczyna, zakłopotana opuściła w tym momencie wzrok na dół, jakby usłyszała jego myśli. Przestał siebie kontrolować. Pochylił się i odnalazł jej usta. Musnął je wargami delikatnie. Znów doszedł go ten piękny zapach. Przesunął dłoń na jej plecy i zanurzył we włosach Elainy.
Przez ułamek sekundy myślała, że chce zajrzeć jej w oczy, o coś zapytać, ale się pomyliła. Thorinowe wąsy połaskotały ją niespodziewanie i poczuła pocałunek. Dała się ponieść jego namiętności i odwzajemniła go, obejmując Thorina. Krasnolud przycisnął ją mocniej do siebie.
Nie wiedziała ile to trwało, zanim się opamiętała. Silne ramiona Thorina wciąż obejmowały ją niczym żelazna obręcz, a na ustach czuła jego wargi. Odsunęła się gwałtownie od niego. Dębowa Tarcza się tego nie spodziewał. Ale wróciło mu to świadomość i spojrzał na nią.
- Panie Thorinie… - zaczęła szeptem, będąc w jego objęciach. Położyła jeszcze raz obie ręce na jego piersi chcąc go, już delikatniej, odsunąć.
- Na Durina, wybacz mi pani… przepraszam, Elaino … – rzekł ochrypłym głosem i wypuścił ją z ramion.
Zmieszana Elaina odeszła w ciemność, a Thorin spojrzał na sierp księżyca, który ponownie wyjrzał zza chmur i westchnął głęboko. Długo jeszcze stał na wodospadem Bruinen patrząc na spienioną wodę, pogrążony w myślach, które dotyczyły Ereboru, smoka, wyprawy i innych ważnych rzeczy, jednak zawsze kierowały się w końcu ku jednej osobie – Elainie. Kiedy Thorin w końcu wrócił do komnaty po dłuższym czasie, dziewczyna już spała.
Podczas tego nocnego spotkania żadne z nich nie zauważyło Elronda, który przyglądał się im z okna swego pałacu, przekonując się, że jego przypuszczenia były słuszne. Zarówno co do tych dwojga, jak i tajemnych planów Gandalfa. 



_______________
Opowiadanie powstało na na podstawie  powieści J.R.R. Tolkiena „Hobbit – czyli tam i z powrotem” oraz ekranizacji tej powieści w reż. Petera Jacksona. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)