Źródło: Tumblr |
Rozdział IV
Co czai się w ciemnościach?
Na
kolejny nocleg zatrzymali się długo po zmroku. Gandalf wraz z
Thorinem wybrali osłonięte miejsce wśród skał na skraju stromego
zbocza, schodzącego do dużej kotliny. Okolice były jeszcze w miarę
spokojne i w tylu wojowników mogli spokojnie nie obawiać się
ataku. Kucykom zrobiono prowizoryczną zagrodę i rozsiodłano
zwierzęta, by i one odpoczęły. Zaraz też Bofur i Bombur zajęli
się za szykowaniem posiłku. Thorin rozkazał by Kili i Fili razem
pełnili wartę. Dołączyła do nich Elaina. Reszta prócz Gandalfa
i Balina zaraz po kolacji poszła spać.
Thorin
nie położył się spać na swoim legowisku, tylko drzemał oparty o
wielki głaz, pozostając czujnym. Jego uszu dobiegały głosy trójki
siedzącej przy ognisku. Co jakiś czas otwierał oczy i przyglądał
się siostrzeńcom i krasnoludowi z Żelaznych Wzgórz.
Elaina
paliła fajkę słuchając żartów i historyjek dwóch młodych
krasnoludów. Bardzo ich polubiła i myślała o swoich braciach
kiedy na nich patrzyła. Fili był starszy i lubił się popisywać.
Młodszy Kili non stop się wygłupiał i widać było, że
młodzieńcze żarty jeszcze mu nie wywietrzały z głowy. Był pod
dużym wpływem swojego starszego brata i robił wszystko by mu
zaimponować. Obaj zaś starali się ze wszystkich sił, by wuj
Thorin nie uznał ich za niepotrzebny balast na tej wyprawie, ale za
silnych wojowników, godnych przodków od których pochodzili i za
wszelką cenę chcieli zasłużyć na pochwałę od wuja. Elaina
zauważyła, że darzą Thorina głębokim uczuciem i ogromnym
szacunkiem. Jakby był nie ich wujem, ale ojcem. Surowym i
wymagającym, ale jednak kochającym i zdolnym do każdego
poświęcenia dla tej dwójki. Kiedy był blisko, byli tacy poważni
i groźni, że czasem Elaina uśmiechała się w duchu do siebie. Ale
gdy tylko Thorin zniknął im z oczu, zaczynali się wygłupiać i
rywalizować ze sobą.
Jednak
teraz, gdy siedzieli przy ogniu, palili fajki razem z Elainą, nawet
bliska obecność surowego opiekuna nie stanowiła dla nich
przeszkody, by dać upust młodzieńczej fantazji. Przygoda z wargami
zbliżyła całą trójkę do siebie i zarówno młodzieńcy jak i
Elaina czuli się w swoim towarzystwie bardzo swobodnie.
Obaj
młodzi krasnoludowie świetnie się bawili z nową znajomą.
Próbowali podpuszczać Elainę i nawet parę razy im się udało.
Dziewczyna nie miała im za złe żartów, bo była zadowolona, że
znalazła takich towarzyszy i sama z nich żartowała. Przy ognisku
ciągle więc było słychać wybuchy duszonego śmiechu i nawet
Gandalf wtrącał swoje żarty.
Balin,
który także nie spał, palił fajkę i nie odzywał się w ogóle,
pogrążony w myślach. Nie był za tym, by wyruszać do Ereboru i
tylko ognisty zapał Thorina i chęć pomocy mu w pomszczeniu
przodków, pchały Balina w to przedsięwzięcie. Do tego Balin czuł
się odpowiedzialny za króla. W złotych czasach Ereboru był
opiekunem i mentorem młodego Thorina i taką funkcję powierzył
sobie w duchu teraz, mimo że dziedzic Ereboru nie był już młodym
i niedoświadczonym krasnoludem. Balin zastanawiał się, co dobrego
im ta wyprawa przyniesie. Cel był szczytnym, jednak powodzenie jego
zrealizowania było bliskie zeru. Niebezpieczeństwa tej wyprawy
mnożyły się w jego głowie bez końca. Jego umysł zaprzątała
również obecność młodej krasnoludzkiej kobiety. Zastanawiał się
na rolą jaką odegra w tej wyprawie. Balin spojrzał na swego
wychowanka, który dyskretnie obserwował swoich siostrzeńców
wygłupiających się z Elainą. Zauważył, że Dębowa Tarcza
częściej spogląda na dziewczynę niż na młodzieńców. Już w
domku Bilba Balin dostrzegł, że Thorina zainteresowała ta młoda
kobieta. Odkąd pierwszy raz się zobaczyli, Thorin powstrzymywał
się, by co chwila nie spoglądać w jej stronę. Jedynie jego twardy
charakter, jak przypuszczał starzec, pomógł się Thorinowi
opanować się przy kompanii. Jednak gdy Thorin wyszedł z nim z
jadalni, nie hamował się już w ogóle. Patrzył zadumany za Elainą
dopóki mu nie znikła z oczu. Tak. Thorin żywo interesował się
Elainą. Balin nie wiedział tylko jaką to zainteresowanie ma
naturę. Może po części romantyczną, wszak dziewczyna była nie
brzydka i gdyby sam był młodszy, to by się przy niej zakręcił.
Jednak Balin czuł, że tu dzieje się coś jeszcze. Zastanawiał się
też czemu Elaina zachowuje się jakby nie zauważyła
zainteresowania Thorina jej osobą. Można być rzec, że unikała
króla. „Hm, może jest onieśmielona Thorinem. Poza tym jest
dumnym krasnoludem i nie wynosi się ponad swój stan, więc może
też nie chce tego widzieć” pomyślał. Miał zamiar obserwować
dalej relację tych dwojga. Tymczasem spojrzał na młodzików.
Kili
i Fili wyprawiali coraz to dziksze harce i dziwiło Balina, że
jeszcze Thorin nie skarcił siostrzeńców, choć zawsze trzymał ich
krótko i nie pozwalał by zbyt się rozwydrzyli. Wpajał im od
maleńkości, kim są i jakie to na nich nakłada obowiązki. Również
w zachowaniu. Teraz milczał. Może chciał się przekonać jaki
wpływ na oba młode krasnoludy ma Elaina. Bo obaj widocznie byli nią
zafascynowani. Na ile może jej zaufać jeśli chodzi o Kilego i
Filego.
Przypuszczenia
Balina potwierdziły się po dłuższej obserwacji. Elaina kilka razy
przystopowała mniej racjonalne pomysły dwójki krasnoludów podczas
tego wieczoru. Thorin za każdym razem bacznie, ale dyskretnie
przyglądał się jaka będzie jej reakcja. Raz nawet kąciki ust
Thorina uniosły się w uśmiechu, gdy Elaina ostro przygadała
Filemu, skutecznie odwodząc go od pomysłu urządzenia zawodów we
wspinaniu się na wielki dąb obok którego siedzieli. Teraz Balin
był całkiem pewien, że Thorin pozwolił na tę sytuację by
sprawdzić dziewczynę.
Księżyc
świecił jasno i cały obóz był doskonale oświetlony, mimo blasku
ogniska. Krasnoludy chrapały i wierciły się przez sen. Najbardziej
hałasował Gloin i pech chciał, że Bilbo spał najbliżej niego.
Raczej próbował spać. W końcu wstał i zaczął się przeciągać.
Potem zaczął przechadzać się po obozie. Nikogo tym nie zbudził,
ani nikt z czuwających się tym specjalnie nie zainteresował.
Hobbit wyjął ze swej torby niewielkie jabłko i poszedł do swego
konika.
Nagle
noc rozdarł dochodzący gdzieś z oddali ni to pisk, ni to ryk.
Konie poruszyły się z niepokojem. Bilbo zmartwiał. Dźwięk wyrwał
także i Thorina z zamyślenia. Trójka przy ognisku podniosła głowy
i zaczęła nasłuchiwać.
-
Co to było? – zapytał drżącym głosem Bilbo.
-
Orkowie… - powiedział ponurym tonem Fili, choć tak naprawdę
zagrożenie nie było zbyt realne.
Ponownie
rozległ się ten dźwięk. Elaina zamarła, zobaczyła po drugiej
stronie wąwozu parę świecących oczu i jakiś ruch. Podniosła
się, ale niezbyt gwałtownie i podeszła do urwiska. Od niechcenia
stuknęła fajką o kamień, by pozbyć się popiołu, wtapiając
jednocześnie wzrok w ciemność. Nie chciała niepokoić nikogo
niepotwierdzonymi przypuszczeniami o tym co zobaczyła. Ale Thorin
zauważył jej zachowanie, podobnie jak Gandalf i Balin. Żaden się
nie odezwał, jedynie Thorin wstał i podszedł spokojnie do niej.
Elaina
wpatrywała się dłuższą chwilę w podejrzane miejsce, ale nic już
nie zobaczyła. To coś chyba się wycofało, gdy zdało sobie
sprawę, że zostało zauważone.
-
Dostrzegłaś coś? – zapytał cicho, stając za nią.
-
Ślepia jakiegoś stwora i ruch po drugiej stronie kotlinki. Teraz
już nic nie widzę. – odparła, nie chcąc nazywać po imieniu
tego co widziała, bo nie miała pewności. Spojrzała jednak na
Thorina ponuro. Krasnolud pokiwał głową.
-
Musimy być bardziej czujni. – rzekł.
Tymczasem
Fili zwietrzył okazję by podpuścić przerażonego hobbita.
-
To podrzynacze gardeł. – rzekł – Pewnie jest ich tam mnóstwo.
- wskazał na las w kotlinie pod nimi.
-
Atakują tuż przed świtem, kiedy wszyscy twardo śpią. Raz dwa i
po wszystkim. - kontynuował Kili, przesuwając palcem po gardle.
Thorin
przysłuchiwał się w milczeniu temu co mówili, podobnie jak
Elaina. Nie miała zamiaru uczestniczyć w żarcie towarzyszy, ale
była ciekawa reakcji hobbita, więc milczała.
Bilbo
był już całkiem przerażony. Zaczął drżeć na ciele i jeszcze
raz spojrzał w kierunkuz
którego doszły ich przerażające dźwięki. Kili ledwo mógł
powstrzymać śmiech. Filemu dłużej udało się utrzymać ponurą
minę. Jednak kiedy spojrzał na swego brata i ich oczy się spotkały
obaj wybuchli niepohamowanym śmiechem.
Elaina
tylko cicho parsknęła i uśmiechnęła się pod nosem na myśl o
pierdołach jakie mogą tym dwóm jeszcze przyjść do głowy. Potem
odeszła od Thorina i wróciła na swoje miejsce przy ognisku. Tam
rozłożyła derkę i położyła się. Przez chwile jeszcze patrzyła
na hipnotyzujący taniec płomieni i przymknęła oczy. Miała zamiar
uciąć sobie drzemkę. Jednak nie było jej to dane.
-
Bawi was to? – doszedł jej poważny głos Thorina tuż nad nią.
Otworzyła
oczy. Thorin stał przy ognisku i patrzył surowo na siostrzeńców.
Ją też smagnął tym ostrym wzrokiem, ale nic sobie z tego nie
zrobiła. Przymknęła znów powieki. Thorin jednak nie skończył.
– Uważacie
że starcie z orkami to świetna zabawa? – zapytał karcącym
tonem.
Bilbo
spojrzał na Thorina i domyślił się, że krasnoludy się z niego
naśmiewały. Zrobiło mu się głupio.
-
Wcale nie. – odparł zawstydzony Kili.
-
Oczywiście! Lekcja, którą dały wam wargi, niczego was nie
nauczyła! Niewiele jeszcze w życiu widzieliście! – odrzekł
sucho i odszedł w stronę zagrody poirytowany.
Wesoła
atmosfera się zważyła i wszyscy siedzieli cicho. Elaina była
pewna, że jej towarzysze maja uszy czerwone jak polne maki.
Podniosła się i poklepała Kilego po ramieniu z otuchą, bo to on
się bardziej przejął reprymendą Thorina.
Balinowi
też zrobiło się żal młodzieńców, podniósł się z siedzenia i
podszedł do ogniska.
-
Nie przejmuj się chłopcze. Twój wuj ma powody, żeby nienawidzić
orków. – zwrócił się do Filego – Kiedy smok zdobył Erebor,
król Thror próbował odzyskać Khazad Dum. Dawne wielkie królestwo
krasnoludów. Ale wróg nas ubiegł. Naszą dawną siedzibę zajęli
orkowie. – Balin zaczął wspominać odległe czasy.
Elaina
wiedziała o czym mówił. Jej ojciec i bracia walczyli w tej bitwie
na polach Khazad-dum. Bitwie o Azanulbizar. Nie raz ojciec opowiadał
jej o tym przerażającym dniu i kolejnych dniach, które nastąpiły
po nim. O niezliczonych płonących stosach pogrzebowych, gdyż
zabitych było tyle, że nie dało się pochować ich ciał według
obrzędów krasnoludów. Dreszcz przeszył jej ciało i poczuła
ogarniające ją zimno.
-
Przewodził im Azog. – kontynuował Balin, a wszyscy słuchali go w
milczeniu. – Potężny ork, który poprzysiągł sobie zniszczyć
plemię Durina. Najpierw ściął głowę naszego króla i rzucił ją
prosto pod nogi księcia. Nie da się opisać rozpaczy jaką
zobaczyłem wtedy na jego twarzy.
Elaina
także ten fragment pamiętała ze skąpych opowieści ojca.
Bezwiednie spojrzała na Thorina. Nie widziała jego twarzy, bo stał
tyłem. Ale kiedy doszły go słowa Balina, wspominające tę
tragedię, dłonie założone z tylu, zacisnęły się w pięści.
-
Thrain, ojciec Thorina chyba oszalał z smutku i żałoby po kolejnym
tak straszliwym ciosie od losu. Zniknął wkrótce potem. Nigdy się
nie dowiedzieliśmy co się z nim stało. Porażka i śmierć zdawały
się nieuniknione, bo straciliśmy wodza. Zaczęliśmy się cofać.
I wtedy go zobaczyłem… - uśmiechnął się z dumą Balin
spoglądając na samotnego Thorina. Wszyscy spojrzeli za Balinem –
…młodego księcia naprzeciw wielkiego orka. Był sam na sam z tym
strasznym przeciwnikiem. Pomimo przewagi Azoga, stanął z nim do
walki jak równy z równym. – głos Balina był coraz bardziej
donośny. – W końcu wykorzystał nieuwagę Azoga i zranił go
okrutnie. Azog Plugawy przekonał się tego dnia, że plemię Durina
nie da się tak łatwo złamać. Tryumf młodego księcia nad wielkim
orkiem podniósł w nas ducha i dodał sił do walki. Stanęliśmy
więc znów ramię w ramię i odepchnęliśmy armię orków. Wróg
został pokonany. Ale nie ucztowaliśmy, nie śpiewaliśmy pieśni,
bo serca przepełniała żałoba po niezliczonych zabitych. Przeżyła
nas garstka… – wzruszenie odebrało głos staruszkowi i zamilkł.
Elainie
serce ścisnęło się z żalu na te słowa. Straty dosięgły wtedy
także i jej rodziny. Jej wszyscy bracia polegli tamtego dnia, a
ojciec po tym jak widział śmierć swych trzech synów załamał się
zupełnie. Głos Balina docierał do niej jakby z oddali. Podobnie
jak wszyscy spoglądała na dziedzica Ereboru, milczącego i
nieruchomego patrzącego w ciemność.
Thorin
dopiero po chwili wrócił z tych ciemnych dni do rzeczywistości i
usłyszał tylko ostatnie słowa Balina. Pamiętał doskonale tamten
dzień, śmierć dziadka i wielu wspaniałych rodaków i towarzyszy
broni, a potem stratę ojca. Oczy mu zawilgotniały na te
wspomnienia.
Elaina
patrzyła jak Thorin się odwraca i dostrzegła łzy w jego oczach,
ale wzrok jego był spokojny mimo ogromnego smutku. Nawet rysy miał
inne, jakby łagodniejsze. Domyśliła się, że takim był dawniej,
nim tragedie i zgryzoty wycisnęły na nim swe piętno. Źrenice i
twarz Thorina szybko jednak nabrały znów swej zwykłej twardości,
kiedy szedł pośród krasnoludów. Jego towarzysze patrzyli na niego
z jeszcze większym szacunkiem niż wcześniej.
-
A ten wielki blady ork? – odezwał się cicho Bilbo. – Co się z
nim stało?
Kierował
swe pytanie do Balina, ale odpowiedział mu przechodzący obok
Thorin.
-
Umknął do śmierdzącej nory, z której wylazł. – rzekł z
pogardą – Ten gad już wieki temu zdechł o ran! – dodał z
przekonaniem i położył się na boku na swoim legowisku, upychając
pod głową złożona pelerynę.
Krasnoludy
wróciły na swoje miejsca i szeptały cicho między sobą. Bilbo
przysiadł się do Gandalfa i zamieniwszy z nim kilka słów zamknął
oczy i zasnął.
Elaina
usiadła na swoim miejscu i przymknęła powieki. Wspomnienia
obudzone przez Balina jeszcze majaczyły jej pod zamkniętymi
powiekami. Nie mogła odgonić widoku swych braci. Potrząsnęła
głową i kaptur zjechał jej z włosów. Owiało ja zimne powietrze
nocy. Otworzyła oczy i powtórnie otuliła się kapturem. Poczuła
na sobie wzrok Balina. Elaina spojrzała w jego stronę. Starzec
skinął na nią. Wstała i podeszła do niego. Wskazał by usiadła
obok.
-
Moja pani Elaino, jak się czujesz? – zapytał.
-
Lepiej niż wczoraj. – odrzekła, a Balin uśmiechnął się
ciepło.
-
Znałem twego ojca, kiedy walczył z nami pod Khazad Dum. Jak się ma
stary Rain?
-
Ojciec nigdy nie wspominał o tobie. – odparła.
-
Chętnie sam bym wyrzucił te przygnębiające dni z pamięci.
-
Ojciec ma się dobrze, jednak nie jest już tym, samym wojownikiem co kiedyś.
Kiedy pod Khazad Dum zginęli moi bracia całkiem się załamał. –
wyznała Elaina.
-
Wielu wtedy zginęło. – odparł smutno Balin. – Ja i mój brat
cudem ocaleliśmy. – spojrzał na Dwalina. – Dobrze, że ojciec
pozwolił ci do nas dołączyć. – zmienił nagle temat. –
Krasnoludy z Żelaznych Wzgórz to wytrawni i odważni wojownicy. I
myślę, że ty, moja droga nie jesteś wyjątkiem. Inaczej by cię
tu nie było.
-
Nie wszyscy tak myślą. – odparła, mnąc koniuszek swojej brody.
Balin
położył jej dłoń na ramieniu.
-
Już docenił ciebie i twój miecz. A gdy staniecie do walki razem
przeciw wspólnemu przeciwnikowi, z pewnością nie będzie żałował,
że jesteś z nami.– rzekł spokojnie starzec patrząc na
drzemiącego Thorina.
Przez
kilka kolejnych dni cały czas padało. Wszyscy byli przemoczeni do
suchej nitki i pomimo pory letniej zmarznięci, bo przy okazji
pochmurnej pogody zrobiło się też zimno. W końcu któregoś
poranka obudzili się i zobaczyli bezchmurne błękitne niebo. Mimo,
że krasnoludy od słońca wolą mrok swych podziemnych miast, tego
dnia każdego ucieszył blask słońca i ciepło jego promieni. Mimo
błota na gościńcu wędrowało im się w ten jasny dzień o wiele
lepiej i nikt nie narzekał.
Wieczorem
zatrzymali się na łące na skraju lasu. Polana była usiana
wielkimi głazami, a na niewielkim pagórku stała zrujnowana chatka.
-
Zatrzymamy się tu na noc! Fili, Kili zajmijcie się kucami! Macie
ich dobrze pilnować! Elaina pomożesz Bofurowi i Bomburowi przy
kolacji! - zarządził Thorin i zsiadł z kucyka by przyjrzeć się
ruinom.
Gandalf
pierwszy wszedł do chatki i wcale mu się tu nie spodobało. Czuł,
że zdarzyło się tu cos złego. Groza przenikała te ściany.
-
Tu mieszkał jakiś rolnik i jego rodzina.
-
Oin, Gloin! Rozpalcie ogień! – rzekł przez ramię Thorin i
podążył do czarodzieja.
-
Myślę, że będzie rozsądniej pojechać dalej! – rzekł do
krasnoluda. – Aż do Ukrytej Doliny. – poradził.
-
W żadnym wypadku! Omijamy Dolinę szerokim łukiem! – odpowiedział
mu gniewnie Thorin.
-
Dlaczego? Elfy nam pomogą, dadzą nam jeść, odpocząć, doradzą…
– ciągnął czarodziej.
-
Nie potrzebuję ich rad! – warknął Thorin.
-
Mamy mapę, której nie rozumiemy. Lord Elrond mógłby pomóc. –
przypomniał mu Gandalf.
-
Tak? – wysyczał Thorin wściekły. – Smok zaatakował Erebor!
Czy elfy nam pomogły? Orkowie napadli Morię, zbezcześcili nasze
grobowce i świątynie! Elfy się tylko przyglądały! Mam zwracać
się o pomoc do tych, którzy zdradzili mojego dziadka i ojca?
-
Ale ty nie jesteś nimi. – odparł mu dobitnie Gandalf. – Nie
dałem ci mapy i klucza, byś rozpamiętywał przeszłość i
rozdrapywał stare rany! – dokończył podniesionym głosem.
-
Pierwsze słyszę, by należały do ciebie! – odwarknął mu Thorin
teraz już rozgniewany na całego.
Gandalf
już nic nie odpowiedział. Nie widział sensu szarpać sobie nerwów
z Thorinem. Odwrócił się więc na pięcie i ruszył do swego
wierzchowca.
-
Wszystko dobrze? – zapytała Elaina.
-
Gandalfie, dokąd idziesz? – rzekł Bilbo.
-
Szukać towarzystwa osoby, która ma choć trochę zdrowego rozsądku!
– warknął Gandalf.
-
Czyli kogo? – wołał za nim Bilbo.
-
Samego siebie! – krzyknął Gandalf i dosiadł konia – Mam dość
bezmyślnego uporu krasnoludów na dzisiaj!
Thorin
rozzłoszczony, patrzył nieugiętym wzrokiem na oddalającego się
czarodzieja. Ale zaraz zwrócił się do Bofura jak gdyby nigdy nic.
-
Szybciej! Bofur! Elaina! Wszyscy są głodni! – i poszedł z
powrotem w głąb chatki. Bofur kiwnął na Elainę i poszli razem do
ruin. Za nimi potoczył się sapiąc, ze wszystkimi garnkami Bombur.
Na miejscu wyjęli ziemniaki i kilka zajęcy, które Kili i Elaina
ustrzelili po drodze. Krasnoludzica czuła się już całkiem dobrze.
Jej prawa ręka była już niemal całkiem sprawna. W każdym razie
na tyle, by pomóc w polowaniu.
Palenisko
zostało ustawione w ruinach pod resztką zadaszenia i Gloin z Oinem
szybko rozpalili ogień, który zaczął wesoło trzaskać wśród
drewna i ciepłym światłem rozjaśniać zapadające ciemności.
Kili i Fili pilnowali kuców schowanych w lesie, więc Elaina została
sama i czuła się trochę obco.
Wzięła
się nieśpiesznie za oprawianie króliczych tuszek. Była trochę
zła na Thorina. Uznała, że powierzając jej takie zadanie, chciał
dać w ten sposób do zrozumienia za kogo ją ma w tej kompanii. Mimo
to bardzo dobrze jej się pracowało z Bofurem i Bomburem. Bofur,
który był bardzo pogodnym, prostolinijnym krasnoludem ciągle się
z nią droczył. Grubas Bombur tylko się uśmiechał i nic nie
mówił, za to szybkimi wymachami rąk pokazywał co mu podać.
Blask
ognia zaraz zwabił resztę kompanii do chatki wraz z Blbem i zaraz
się okazało, że pozostali także nie należą do ponuraków. Każdy
ją uprzejmie traktował, każdy coś zagadał. Młody Ori też
próbował, ale był tak onieśmielony dziewczyną że język mu się
plątał i non stop się czerwienił. To zaraz wywołało salwy
śmiechu wśród krasnoludów i zrobiło się jeszcze weselej. W
końcu Ori usiadł z boku, wyjął arkusz papieru, ołówek i zaczął
coś rysować.
Tego
wieczora nawet Thorin, miał pogodny nastrój mimo sprzeczki z
Gandalfem. Siedział sobie z kubkiem wina w dłoni przy ognisku,
śmiał się, rozmawiał, palił fajkę, ale po jakimś czasie
odszedł od towarzystwa i usiadł sam przy obalonym kominie
zamyślony.
Kolacja
dochodziła w kotle, więc pozostawało tylko czekać. Balin
przysiadł obok Elainy rozprawiając o różnych rzeczach, po chwili
jednak zawołał go Dwalin i siwy krasnolud odszedł z bratem.
Elaina, gdy nie było jej kompanów, najlepiej lubiła towarzystwo
Balina, bo dobrze się przy nim czuła, jakby był jej ulubionym
wujkiem, ale w tej chwili on rozmawiał z Dwalinem. Nie śmiała
teraz do niego podejść. Tak więc siedziała sama nieopodal
paleniska. Zewsząd dochodziły ją śmiechy i rozmowy. Nori
sprzeczał się o coś z Dorim, a najmłodszy z trójki braci - Ori,
dalej rysował coś w swoim kajecie. Oin czyścił swoją trąbkę,
która pomagała mu lepiej słyszeć, a jego brat Gloin drzemał obok
pochrapując. Nieopodal Bifur mówił coś szybko do siebie w
khuzdul,
wywracając
oczyma,
ale
nikt na niego nie zważał. Bombur co nuż kręcił się przy
kociołku, doprawiając zupę i podjadając składniki kolacji.
Jej
wzrok powędrował w stronę Dębowej Tarczy. Krasnolud siedział
sam. Elaina wzięła swój kubek i poszła do niego.
-
Uwaga drużyno, zaraz będziemy jeść! – krzyknął nagle wesoło
Bofur.
Thorin
podniósł wzrok na Bofura i dostrzegł zbliżającą się Elainę.
Zatrzymała się na chwilę, czekając czy zaprosi ją do swej
kompanii. Thorin uśmiechnął się krótko i wskazał dłonią
obalony głaz..
-
Cóż powiesz, pani Elaino? – rzekł, gdy zajęła miejsce.
-
Wybrałeś już panie drogę przez góry?
-
Nie. – odparł - Mówi się, że Gobliny opanowały większość
ścieżek przez Góry Mgliste. – dodał po chwili.
-
To prawda. Od razu odradzam ci panie, ścieżkę przez Caradhras. Z
tego co wiem jest najbardziej ryzykowna.
-
Przewidywałem, że przeprawa przez łańcuch nie będzie prosta.
Tobie jednak udało się przejść, by dołączyć do nas. –
zauważył.
-
To prawda, jednak podróżowałam z o wiele większą kompanią,
która zdążała do Błękitnych Gór. Może Gobliny nie odważyły
się zaatakować tak licznej grupy krasnoludów. A może mieliśmy po
prostu szczęście. Kto wie.
-
To z twojego powodu czarodziej zniknął na tak długo po ostatniej
naszej naradzie w Ered Luin. – zmienił temat Thorin.
Postanowił
dowiedzieć się kilku rzeczy przy okazji tej rozmowy.
-
Już myślałem, że nas zostawił, albo coś mu się stało. A on
udał się do Żelaznych Wzgórz.
-
Myślę, że ta nieobecność mogła faktycznie po części dotyczyć
mnie. – odpowiedziała.
-
Przechera… – mruknął krasnolud – Nic mi nie powiedział.
-
Może bał się, że chciałbyś go panie powstrzymać. – odparła
ostrożnie Elaina.
-
Nawet jeśli przyznałby się, gdzie zamierza szukać czternastego,
nie mógłbym wiedzieć, że dokona takiego wyboru. – uśmiechnął
się lekko – Ile masz w ogóle lat, pani Elaino? Podejrzewam, że
nie więcej niż sto dwadzieścia? – Thorin patrzył na siedzącą
naprzeciw krasnoludzicę.
-
Przeczucie cię nie myli, mój panie. Mam sto dziesięć lat.
-
Doprawdy. Jesteś młodym krasnoludem. Niewiele jesteś starsza, pani
od moich siostrzeńców. To kolejna rzecz, którą mnie zaskoczył
czarodziej w doborze czternastego. – stwierdził Thorin i napił
się wina.
-
Gandalf jest bardzo tajemniczy. A także wyjątkowo uparty i
przekonujący jeśli mu na czymś zależy.
-
To prawda. Gdybym się nie zgodził zabrać hobbita, to pewnie
niósłby go potajemnie w torbie, by w połowie drogi postawić mnie
przed faktem dokonanym. – odparł, uśmiechając się z lekką
ironią Thorin.
Elaina
także uśmiechnęła się po nosem na te słowa, wspominając jaką
perswazją musiał się wykazać Gandalf w stosunku do jej ojca, by
mogła uczestniczyć w tej wyprawie.
Staruszek
nie chciał wypuścić jedynego dziecka, po tym jak stracił resztę
potomstwa. Gandalf nachodził Raina kilka razy z rzędu w tej
sprawie. Ojciec Elainy w końcu jednak zgodził się, kiedy Gandalf
wyszeptał mu coś do ucha. Rain skrzywił się wtedy ze złością,
ale kiwnął głową na pytanie Gandalfa czy pamięta. Elaina
domyśliła się, że chodziło o jakąś sprawę sprzed lat i to
widać zmusiło Raina do zgody na jej uczestnictwo w wyprawie.
Thorin
zawiesił wzrok na zamyślonej Elainie. Migoczące światło z
ogniska tańczyło w srebrnych pierścieniach w jej włosach. Patrząc
na jej niewidzące oczy i majaczący na ustach delikatny uśmiech
domyślał się, że znajduje się teraz w bardziej przyjaznych
miejscach.
Krasnolud
wstał i usiadł blisko dziewczyny. Siedzieli teraz oboje tyłem do
reszty kompanii.
-
Cóż, w takim razie skoro droga przez Czerwony Róg jest zamknięta,
trzeba będzie przejść Góry Mgliste ścieżką, która wyprowadzi
nas prosto na Starą Drogę Leśną w Mrocznej Puszczy. Balin zdaje
się, ją dobrze zna. Poprowadzi nas. – odezwał się w końcu.
Elaina podniosła wzrok.
-
Tak… ten rejon jest ponoć jednym z bezpieczniejszych. – odparła
i po chwili spojrzała na niego zaskoczona, kiedy położył jej rękę
na ramieniu. Schyliła głowę, nieświadomie mnąc koniuszek
warkocza.
-
Dain mnie zawiódł, choć wierzyłem mocno, że nam pomoże. Dlatego
doceniam, że do nas dołączyłaś. Pamiętaj o tym. – rzekł
cicho.
Podniosła
wzrok na niego i napotkała jego oczy, ocienione gęstymi brwiami. Aż
westchnęła w duchu pod jego spojrzeniem. Widziała teraz tylko te
oczy. Nic więcej. Twarde, przeszywające, ale jednocześnie pełne
namiętności. Nie umiała się oderwać. Po raz pierwszy poczuła w
sercu delikatne ciepło. Thorin nie uśmiechał się już, tak jak
kilka chwil temu. Był całkiem poważny, trochę groźny i władczy,
ale wcale jej tym nie odpychał. Wręcz przeciwnie. Przyciągał ją
do siebie. Całym sobą, postawą, twarzą zwróconą do niej,
stalowo błękitnymi oczami, które wręcz przenikały jej duszę.
Hipnotyzowały ją. Czemu wcześniej nie dostrzegła uroku tego
spojrzenia? Ogień jaki widziała w jego oczach, zajął szybko jej
serce i teraz zamiast ciepła czuła żar. Ledwo powstrzymała dłoń
by nie dotknąć Thorina. Czarna, krótko przystrzyżona broda,
kusiła by zanurzyć w niej palce. Och, gdyby tylko ośmieliła się
go dotknąć. Tak bardzo tego w tej chwili pragnęła.
Thorin
zapatrzony w siedzącą przed nim dziewczynę, nie zdawał sobie
sprawy jak bardzo widać jego skłonność ku niej. Aksamitne ciemne
brwi nad jego błękitnymi oczami uniosły się nieco, gdy zauważył,
że Elaina podniosła, a potem szybko cofnęła dłoń. Wziąłby jej
dłoń i przytulił do policzka, gdyby tylko byli tu sami. Poczuł
ciepło w sercu na myśl, że może ona czuje to co on.
Ich
oczy znów się spotkały, a po chwili każde z nich zaczęło
błądzić wzrokiem po twarzy drugiego, tak jak to miało miejsce w
jadalni Bilba. Poprzednie wrażenia uzupełniały nowe. Ręka Thorina
zsunęła się z ramienia Elainy w kierunku jej dłoni złożonych
teraz na podołku.
Tę
cichą scenę przerwał nagle donośny głos Bilba, złażącego z
wielkiego głazu.
-
Coś długo go nie ma!
Thorin
spojrzał gniewnie na hobbita. Ale czar chwili prysł. Elaina
błyskawicznie wróciła do rzeczywistości. Szybko wstała i odeszła
od króla, zmieszana wybuchem uczuć, który miał miejsce w jej
sercu przed chwilą.
-
Kogo? – zapytała Bilba, podchodząc do kotła i zaglądając z
ciekawością do środka.
-
Gandalfa.
-
To czarodziej, robi co chce! – odrzekł mu Bofur podając mu miski
z zupą. – Dobrze, że zlazłeś z tej skały Bilbo. Masz, pomożesz
nam! Zanieś to chłopakom. Przestań, już się najadłeś! –
Bofur odsunął Bombura o kociołka, gdy ten zamierzał nalać sobie
czwartą porcję zupy.
Elaina
zachichotała.
-
Nie chichoczemy mój klejnociku, tylko bierzemy to – Bofur wepchnął
jej miskę i wino do rąk – i idziemy zanieść to panu Thorinowi.
– wskazał głową na czarnowłosego krasnoluda.
Elaina
poczuła się zakłopotana, że musi wrócić do Thorina, choć przed
chwilą od niego uciekła. Wzięła jednak kolację dla siebie i
Dębowej Tarczy i poszła z powrotem. Reszta krasnoludów zaczęła
się dopychać do kociołka po swoja porcję.
-
Hej! Bardzo dobry ten gulasz Bofurze! – usłyszała za sobą
Dwalina - Kiedyś były gorsze! – roześmiał się krasnolud.
-
Tak, wtedy kiedy pichcił Dori! – rzucił ripostę Bofur i wszyscy
się wybuchli śmiechem.
-
Ej no! Wypraszam sobie! – doszedł ją oburzony głos Doriego.
Wykonawszy
kilka dosyć akrobatycznych ruchów, by ominąć rozweseloną gromadę
i nie być potrąconą, podeszła do Thorina. Siedział dalej tyłem
oparty ramieniem o ścianę. Na widok Elainy z kolacją i winem
uśmiechnął się łagodnie. Wstał i odebrał od niej miskę i
kubek z butelką. Elaina nie ośmieliła się podnieść wzroku na
niego.
-
Było dziś tak wesoło, że już myślałem, że w ogóle nie będzie
kolacji. – spojrzał na rozbawione krasnoludy przy ogniu,
napełniając kubki winem.
-
Można się śmiać i pracować. – odparła, dziękując mu w
duchu, że nie nawiązuje do ich relacji sprzed kilku chwil.
-
O tak, tylko ciekawe czy efekty tej pracy są tak dobre jak zabawa,
którą mieli przy niej. – odparł i wziął zupę. Usiadł z
powrotem na kamieniu i zaczął jeść. Odwróciła się i chciała
odejść, ale zwrócił się do niej ponownie i wskazał jej
naprzeciwległy kamień, żeby przysiadła. Elaina wzięła więc
swoją miskę i zaczęła jeść.
-
Narobili takiego hałasu, że pewnie cała okolica już wie, że tu
jesteśmy. Nigdy wcześniej nie śmiali się tak przy gotowaniu. –
przerwał posiłek, wskazując drewnianą łyżką na towarzyszy przy
ogniu - Wcześniej każdy trzymał się z daleka od kotła, chyba że
jedzenie było gotowe.
-
Tak? – bąknęła Elaina.
-
Bardzo dobry gulasz – pochwalił.
-
Bofur się ucieszy.
-
Pochwała jest też dla ciebie – odparł Thorin.
-
Nie mam tu zbyt wielkich zasług. – spojrzała na niego w półmroku.
Tylko
się krótko uśmiechnął i wrócił do jedzenia.
-
Z drugiej strony jednak… – odezwała się ponownie Elaina, Thorin
podniósł na nią znów swój przenikliwy wzrok. – …ten jeden
chudy królik, którego upolowałam zdecydowanie poprawił smak.
Thorin
patrzył chwilę zdziwiony na nią, ale zaraz potem zaczął się
śmiać. Nie był to śmiech taki jak reszty krasnoludów, którzy w
ogóle się nie ograniczali w żartach. Thorin śmiał się głęboko
i dostojnie.
-
Tak, to jest zasługa. – odparł i dokończył zupę.
Nagle
usłyszeli zamieszanie i do chatki wpadł Fili.
-
Trolle porwały hobbita! – wrzasnął.
Wszyscy
zerwali się na równe nogi.
-
Jakie trolle? – zapytał Thorin.
-
Trolle, które zabrały nasze kuce. – Fili wyjawił z niechęcią
rzecz, która wskazywała na ich niedopatrzenie.
-
Nie pilnowaliście ich?
Fili
nie zamierzał teraz wszystkiego tłumaczyć.
-
Thorinie, wysłaliśmy go, żeby je wykradł, bo jest w końcu
włamywaczem – Thorin wzniósł oczy ku niebu - ale dał się
złapać! Kili został tam, żeby w razie czego ruszyć mu na pomoc,
ale nie da rady trzem trollom.
-
Na Durina! Trzem? Gotować broń. Prowadź!
-
Tak jest! – odparł Fili i pobiegł w dół, a za nim reszta
drużyny.
Już
z daleka słyszeli wrzaski Bilba i rechot trolli, a zaraz później
krzyki Kilego, kiedy wypadł na polanę ratować hobbita. Zobaczyli
przez zarośla jak jeden z potworów rzucił Bilbem w Kilego.
W
tym momencie dodarli do polany. Thorin wpadł na nią z dzikim
wrzaskiem wbijając miecz w nogę pierwszego trolla na swej drodze.
Jednak gruba skóra tych poczwar nie dawała się tak łatwo przebić.
Krasnoludy skakały i biegały wokół miotających się trolli,
które nie wiedziały jak się bronić, co chwila wyjąc z bólu,
kiedy jeden czy drugi poczuł krasnoludzkie ostrze na ciele.
Bilbo
nie wiedząc co w tej sytuacji robić rozglądał się ze strachem i
próbował unikać ciosów bronią, a także nie dać się rozdeptać
przez potwory. Nagle przypomniał sobie po co tu przyszedł i
przemknął do zagrody gdzie były uwięzione konie. Po drodze zabrał
ze sobą nóż jednego z trolli i zaczął przecinać więzy. Jednak
kiedy już uwolnił zwierzęta został złapany przez potwora, który
zauważył jego poczynania. Zaraz tez chwycił go drugi.
Thorin
nagle dostrzegł dwa trolle trzymające hobbita i przerwał zadawanie
ciosów trzeciemu. Reszta poszła jego śladem.
-
Bilbo! – krzyknęła Elaina i chciała biec mu na ratunek, ale
Thorin ją przytrzymał.
-
Lepiej rzućcie broń! Albo rozerwiemy go na strzępy! – wycharczał
jeden z potworów.
Bilbo
zamarł czekając na reakcję towarzyszy. Mimo, że wiedział iż
rozbrojenie się oznaczało dla nich śmiertelne niebezpieczeństwo,
modlił się by rzucili oręż.
Thorin
także bił się z myślami. W końcu prawość w jego sercu
zwyciężyła i cisnął mieczem o ziemię, a za nim poszła reszta
krasnoludów.
Wtedy
trolle rzuciły się na nich i złapały wszystkich, wsadziwszy
każdego do worka. Potem sześciu wpakowały na kij przywiązawszy
sznurkiem i zaczęły obracać na ogniem.
Thorin,
Gloin, Balin, Kili, Elaina, Bombur, Bifur i Oin leżeli przy głazie
razem z hobbitem i szarpali się próbując uwolnić.
-
Nie wiem po co ich tak wędzić? – zaczął narzekać jeden z
trolli.
-
Trzeba ich najpierw podwędzić, a potem zgrillować z odrobiną
ziół. – dodał tonem znawcy kolejny.
-
Róbcie co chcecie, ale nie mamy całej nocy! Nie zamierzam zamienić
się w kamień! – warknął ostatni z potworów.
Bilbo
nadstawił ucha. Potem nagle wstał.
-
Czekajcie! Popełniacie okropny błąd! – zaczął, ale przerwał
mu Dori.
-
To kretyni nie dogadasz się z nimi!
-
Chodziło mi o zioła. – Bilbo podniósł się z ziemi i podskoczył
w stronę ogniska.
-
Co? Co z tymi ziołami? – zapytał jeden z trolli.
-
A wąchałeś ich? Co? – zaczął Bilbo. – Musicie mieć cos
mocniejszego żeby dało się ich przełknąć.
Na
te słowa jakoby śmierdzieli krasnoludy zaczęły protestować. Ale
Bilbo to zignorował tylko dalej realizował swój plan.
-
Co? – zdziwił się jeden z potworów.
-
Cicho! – przerwał mu drugi, ten co miał kulinarne aspiracje. –
Niech to małe coś gada.
-
Dziękuję! – odparł szybko Bilbo – Żeby przyrządzić
krasnoluda – na te słowa Bilbo sam się zdziwił co też wygaduje
– trzeba…. Trzeba….już mówię… trzeba…
-
No gadaj! – warknął jeden z trolli.
-
Już mówię! Trzeba ich najpierw…. Obedrzeć ze skóry? – Bilbo
zadał to pytanie samemu sobie, ale przy okazji tez na głos.
Teraz
krasnoludy były już całkiem wściekłe. Thorin rzucał się jak
szalony w worku, żeby uwolnić się z więzów i dopaść hobbita.
Elaina i reszta zareagowali podobnie.
-
Sam cię obedrę ze skóry! – wrzasnął Gloin.
-
Tom, daj nóż do filetowania – rzucił tymczasem troll kucharz.
-
Co to są znów za brednie! – przerwał troll obracający rożen. –
Zjadłem setki krasnoludów ze skórą i do tego w butach i
skarpetkach.
Bilbo
wiedział, że właśnie przyspieszył śmierć swoją i swych
kompanów, a do tego jego plan całkowicie się nie powiódł. W tym
momencie dostrzegł z krzakach przemykającego Gandalfa i nadzieja
wstąpiła znów w jego serce. Już Gandalf coś szykuje dla tych
poczwar, pomyślał i postanowił jakimś cudem zyskać jeszcze
trochę cennego czasu.
-
On ma rację! Nie ma jak krasnolud na surowo! – wypalił trzeci
troll, po czym zerwał się z miejsca, podbiegł do głazu gdzie
leżały krasnoludy i chwycił pierwszego z brzegu. Padło na
Bombura.
Elaina
patrzyła z przerażeniem jak potwór podnosi krasnoluda nad swoją
paszczę z zamiarem odgryzienia mu głowy. Bardzo lubiła poczciwego
grubasa i mimo, że widziała wiele przerażających rzeczy, nie
chciała patrzeć na śmierć kompana. Żałowała tylko, że nie
może zatkać sobie uszu, by nie słyszeć jego przedśmiertnych
wrzasków. Nagle dobiegł ją głos Bilba.
-
Nie! Jego nie jedz! On.. on… jest chory! – pisnął hobbit.
-
Co? – zdziwił się troll.
-
Tak i to bardzo! Ma…. Robaki! – wypalił Bilbo.
Bombur
wylądował z hukiem na Kilim rzucony z obrzydzeniem przez trolla.
Bilbo zobaczył, że to zadziałało i postanowił pójść na
całość, modląc się by krasnoludy domyśliły się, że stara się
ratować ich skóry.
-
Wszyscy mają robaki! Straszne glizdy i tasiemce. Więc ja tam bym
nie ryzykował.
Teraz
krasnoludy przeszły same siebie w niweczeniu planu Bilba.
-
Tasiemce? Powiedział „tasiemce”? – zapytał z niedowierzaniem
Oin.
-
Sam je masz! – warknął Gloin w stronę niziołka.
-
Nie mam żadnych robaków! Jesteśmy zdrowi jak ryby! I… - dodał
Kili i w tej chwili zarobił solidnego kopniaka od Thorina, który w
końcu domyślił się w co pogrywa hobbit.
Na
chwilę zapadła cisza, a potem krasnoludy zaczęły się prześcigać
w tym kto ma więcej robaków i dłuższego tasiemca.
-
Ja mam tasiemca grubego jak powróz!
-
A mój jest długi jak nie wiem co!
-
Wszyscy jesteśmy robaczywi! – krzyknął przywiązany do rożna
Dori.
Trochę
to zdezorientowało trolle. Jeden wstał i podszedł do hobbita.
-
No to co mamy zrobić? Wszystkich wypuścić? – zapytał Bilba.
-
No… - odparł mu nieśmiało hobbit.
-
Myślisz, że nie wiem co tu kombinujesz? – szturchnął wielkim
paluchem Bilba aż ten się zatoczył. – Ten mały knypek uważa
nas za idiotów!
-
Knypek? – oburzył się Bilbo.
-
Świt przyniesie wam zgubę! – nagle rozległ się potężny głos
i na skale pojawił się Gandalf. Uderzył laską i głaz, a ten
rozszczepił się wpuszczając światło słoneczne do obozowiska.
Trolle skryte za skałą, dyskutując z Bilbem nie spostrzegły, że
wzeszło słońce. Gdy tylko padły na nie promienie słońca ich
skóra zaczęła skwierczeć, a one z dzikim wrzaskiem zastygły w
bezruchu, stając się tylko trzema nieszkodliwymi głazami pośród
innych leżących w tym lesie.
Krasnoludy
zaczęły wiwatować wiedząc, że są uratowane. Bilbo odetchnął z
ulgą.
Gandalf
zszedł ze skały zgasił ogień pod rożnem i najpierw uwolnił
Bilba w potem z jego pomocą resztę leżących kompanów. Zaraz też
rzucono się na pomoc przywiązanych do kija. Wszyscy się ściskali
szczęśliwi, że ocaleli.
-
Mało brakowało! – śmiała się Elaina do Filego i Kilego, którzy
ją chwycili i podnieśli w górę.
-
Mówiłem, że z nami nie zginiesz! – odkrzyknął Kili.
-
No było blisko, bo zamiast chwalić się swoim zwierzątkiem to się
go wypierałeś najbardziej z nas wszystkich. – odparł Fili i znów
cała trójka wybuchła śmiechem.
Thorin
przyglądał się tej scenie z boku uśmiechając się pod wąsem,
ale zobaczył Gandalfa.
-
Gdzie byłeś jeśli mogę spytać? – zagaił.
-
Rozglądałem się.
-
Czemu wróciłeś? – zapytał Thorin.
-
By sprawdzić tyły. – Thorin pokiwał lekko głową. - Marnie z
wami było, ale jakoś z przeżyliście. – dodał z lekką ironią
Gandalf.
-
Ten twój włamywacz na nic się nie przydał. – zaznaczył
krasnolud.
-
Miał dość sprytu by grać na czas. Żaden z was na to nie wpadł.
– przypomniał mu Gandalf.
Thorin
musiał niechętnie przyznać mu rację, więc tylko nieznacznie
skinął głową.
_______________
Opowiadanie powstało na na podstawie powieści J.R.R. Tolkiena „Hobbit – czyli tam i z powrotem” oraz ekranizacji tej powieści w reż. Petera Jacksona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)