czwartek, 17 marca 2016

"Wyprawa pod Samotną Górę" cz. I, rozdział 4

Źródło: Tumblr



Rozdział IV


Co czai się w ciemnościach? 




Na kolejny nocleg zatrzymali się długo po zmroku. Gandalf wraz z Thorinem wybrali osłonięte miejsce wśród skał na skraju stromego zbocza, schodzącego do dużej kotliny. Okolice były jeszcze w miarę spokojne i w tylu wojowników mogli spokojnie nie obawiać się ataku. Kucykom zrobiono prowizoryczną zagrodę i rozsiodłano zwierzęta, by i one odpoczęły. Zaraz też Bofur i Bombur zajęli się za szykowaniem posiłku. Thorin rozkazał by Kili i Fili razem pełnili wartę. Dołączyła do nich Elaina. Reszta prócz Gandalfa i Balina zaraz po kolacji poszła spać.
Thorin nie położył się spać na swoim legowisku, tylko drzemał oparty o wielki głaz, pozostając czujnym. Jego uszu dobiegały głosy trójki siedzącej przy ognisku. Co jakiś czas otwierał oczy i przyglądał się siostrzeńcom i krasnoludowi z Żelaznych Wzgórz.

Elaina paliła fajkę słuchając żartów i historyjek dwóch młodych krasnoludów. Bardzo ich polubiła i myślała o swoich braciach kiedy na nich patrzyła. Fili był starszy i lubił się popisywać. Młodszy Kili non stop się wygłupiał i widać było, że młodzieńcze żarty jeszcze mu nie wywietrzały z głowy. Był pod dużym wpływem swojego starszego brata i robił wszystko by mu zaimponować. Obaj zaś starali się ze wszystkich sił, by wuj Thorin nie uznał ich za niepotrzebny balast na tej wyprawie, ale za silnych wojowników, godnych przodków od których pochodzili i za wszelką cenę chcieli zasłużyć na pochwałę od wuja. Elaina zauważyła, że darzą Thorina głębokim uczuciem i ogromnym szacunkiem. Jakby był nie ich wujem, ale ojcem. Surowym i wymagającym, ale jednak kochającym i zdolnym do każdego poświęcenia dla tej dwójki. Kiedy był blisko, byli tacy poważni i groźni, że czasem Elaina uśmiechała się w duchu do siebie. Ale gdy tylko Thorin zniknął im z oczu, zaczynali się wygłupiać i rywalizować ze sobą.
Jednak teraz, gdy siedzieli przy ogniu, palili fajki razem z Elainą, nawet bliska obecność surowego opiekuna nie stanowiła dla nich przeszkody, by dać upust młodzieńczej fantazji. Przygoda z wargami zbliżyła całą trójkę do siebie i zarówno młodzieńcy jak i Elaina czuli się w swoim towarzystwie bardzo swobodnie.
Obaj młodzi krasnoludowie świetnie się bawili z nową znajomą. Próbowali podpuszczać Elainę i nawet parę razy im się udało. Dziewczyna nie miała im za złe żartów, bo była zadowolona, że znalazła takich towarzyszy i sama z nich żartowała. Przy ognisku ciągle więc było słychać wybuchy duszonego śmiechu i nawet Gandalf wtrącał swoje żarty.
Balin, który także nie spał, palił fajkę i nie odzywał się w ogóle, pogrążony w myślach. Nie był za tym, by wyruszać do Ereboru i tylko ognisty zapał Thorina i chęć pomocy mu w pomszczeniu przodków, pchały Balina w to przedsięwzięcie. Do tego Balin czuł się odpowiedzialny za króla. W złotych czasach Ereboru był opiekunem i mentorem młodego Thorina i taką funkcję powierzył sobie w duchu teraz, mimo że dziedzic Ereboru nie był już młodym i niedoświadczonym krasnoludem. Balin zastanawiał się, co dobrego im ta wyprawa przyniesie. Cel był szczytnym, jednak powodzenie jego zrealizowania było bliskie zeru. Niebezpieczeństwa tej wyprawy mnożyły się w jego głowie bez końca. Jego umysł zaprzątała również obecność młodej krasnoludzkiej kobiety. Zastanawiał się na rolą jaką odegra w tej wyprawie. Balin spojrzał na swego wychowanka, który dyskretnie obserwował swoich siostrzeńców wygłupiających się z Elainą. Zauważył, że Dębowa Tarcza częściej spogląda na dziewczynę niż na młodzieńców. Już w domku Bilba Balin dostrzegł, że Thorina zainteresowała ta młoda kobieta. Odkąd pierwszy raz się zobaczyli, Thorin powstrzymywał się, by co chwila nie spoglądać w jej stronę. Jedynie jego twardy charakter, jak przypuszczał starzec, pomógł się Thorinowi opanować się przy kompanii. Jednak gdy Thorin wyszedł z nim z jadalni, nie hamował się już w ogóle. Patrzył zadumany za Elainą dopóki mu nie znikła z oczu. Tak. Thorin żywo interesował się Elainą. Balin nie wiedział tylko jaką to zainteresowanie ma naturę. Może po części romantyczną, wszak dziewczyna była nie brzydka i gdyby sam był młodszy, to by się przy niej zakręcił. Jednak Balin czuł, że tu dzieje się coś jeszcze. Zastanawiał się też czemu Elaina zachowuje się jakby nie zauważyła zainteresowania Thorina jej osobą. Można być rzec, że unikała króla. „Hm, może jest onieśmielona Thorinem. Poza tym jest dumnym krasnoludem i nie wynosi się ponad swój stan, więc może też nie chce tego widzieć” pomyślał. Miał zamiar obserwować dalej relację tych dwojga. Tymczasem spojrzał na młodzików.
Kili i Fili wyprawiali coraz to dziksze harce i dziwiło Balina, że jeszcze Thorin nie skarcił siostrzeńców, choć zawsze trzymał ich krótko i nie pozwalał by zbyt się rozwydrzyli. Wpajał im od maleńkości, kim są i jakie to na nich nakłada obowiązki. Również w zachowaniu. Teraz milczał. Może chciał się przekonać jaki wpływ na oba młode krasnoludy ma Elaina. Bo obaj widocznie byli nią zafascynowani. Na ile może jej zaufać jeśli chodzi o Kilego i Filego.
Przypuszczenia Balina potwierdziły się po dłuższej obserwacji. Elaina kilka razy przystopowała mniej racjonalne pomysły dwójki krasnoludów podczas tego wieczoru. Thorin za każdym razem bacznie, ale dyskretnie przyglądał się jaka będzie jej reakcja. Raz nawet kąciki ust Thorina uniosły się w uśmiechu, gdy Elaina ostro przygadała Filemu, skutecznie odwodząc go od pomysłu urządzenia zawodów we wspinaniu się na wielki dąb obok którego siedzieli. Teraz Balin był całkiem pewien, że Thorin pozwolił na tę sytuację by sprawdzić dziewczynę.
Księżyc świecił jasno i cały obóz był doskonale oświetlony, mimo blasku ogniska. Krasnoludy chrapały i wierciły się przez sen. Najbardziej hałasował Gloin i pech chciał, że Bilbo spał najbliżej niego. Raczej próbował spać. W końcu wstał i zaczął się przeciągać. Potem zaczął przechadzać się po obozie. Nikogo tym nie zbudził, ani nikt z czuwających się tym specjalnie nie zainteresował. Hobbit wyjął ze swej torby niewielkie jabłko i poszedł do swego konika.
Nagle noc rozdarł dochodzący gdzieś z oddali ni to pisk, ni to ryk. Konie poruszyły się z niepokojem. Bilbo zmartwiał. Dźwięk wyrwał także i Thorina z zamyślenia. Trójka przy ognisku podniosła głowy i zaczęła nasłuchiwać.
- Co to było? – zapytał drżącym głosem Bilbo.
- Orkowie… - powiedział ponurym tonem Fili, choć tak naprawdę zagrożenie nie było zbyt realne.
Ponownie rozległ się ten dźwięk. Elaina zamarła, zobaczyła po drugiej stronie wąwozu parę świecących oczu i jakiś ruch. Podniosła się, ale niezbyt gwałtownie i podeszła do urwiska. Od niechcenia stuknęła fajką o kamień, by pozbyć się popiołu, wtapiając jednocześnie wzrok w ciemność. Nie chciała niepokoić nikogo niepotwierdzonymi przypuszczeniami o tym co zobaczyła. Ale Thorin zauważył jej zachowanie, podobnie jak Gandalf i Balin. Żaden się nie odezwał, jedynie Thorin wstał i podszedł spokojnie do niej.
Elaina wpatrywała się dłuższą chwilę w podejrzane miejsce, ale nic już nie zobaczyła. To coś chyba się wycofało, gdy zdało sobie sprawę, że zostało zauważone.
- Dostrzegłaś coś? – zapytał cicho, stając za nią.
- Ślepia jakiegoś stwora i ruch po drugiej stronie kotlinki. Teraz już nic nie widzę. – odparła, nie chcąc nazywać po imieniu tego co widziała, bo nie miała pewności. Spojrzała jednak na Thorina ponuro. Krasnolud pokiwał głową.
- Musimy być bardziej czujni. – rzekł.
Tymczasem Fili zwietrzył okazję by podpuścić przerażonego hobbita.
- To podrzynacze gardeł. – rzekł – Pewnie jest ich tam mnóstwo. - wskazał na las w kotlinie pod nimi.
- Atakują tuż przed świtem, kiedy wszyscy twardo śpią. Raz dwa i po wszystkim. - kontynuował Kili, przesuwając palcem po gardle.
Thorin przysłuchiwał się w milczeniu temu co mówili, podobnie jak Elaina. Nie miała zamiaru uczestniczyć w żarcie towarzyszy, ale była ciekawa reakcji hobbita, więc milczała.
Bilbo był już całkiem przerażony. Zaczął drżeć na ciele i jeszcze raz spojrzał w kierunkuz którego doszły ich przerażające dźwięki. Kili ledwo mógł powstrzymać śmiech. Filemu dłużej udało się utrzymać ponurą minę. Jednak kiedy spojrzał na swego brata i ich oczy się spotkały obaj wybuchli niepohamowanym śmiechem.
Elaina tylko cicho parsknęła i uśmiechnęła się pod nosem na myśl o pierdołach jakie mogą tym dwóm jeszcze przyjść do głowy. Potem odeszła od Thorina i wróciła na swoje miejsce przy ognisku. Tam rozłożyła derkę i położyła się. Przez chwile jeszcze patrzyła na hipnotyzujący taniec płomieni i przymknęła oczy. Miała zamiar uciąć sobie drzemkę. Jednak nie było jej to dane.
- Bawi was to? – doszedł jej poważny głos Thorina tuż nad nią.
Otworzyła oczy. Thorin stał przy ognisku i patrzył surowo na siostrzeńców. Ją też smagnął tym ostrym wzrokiem, ale nic sobie z tego nie zrobiła. Przymknęła znów powieki. Thorin jednak nie skończył.
– Uważacie że starcie z orkami to świetna zabawa? – zapytał karcącym tonem.
Bilbo spojrzał na Thorina i domyślił się, że krasnoludy się z niego naśmiewały. Zrobiło mu się głupio.
- Wcale nie. – odparł zawstydzony Kili.
- Oczywiście! Lekcja, którą dały wam wargi, niczego was nie nauczyła! Niewiele jeszcze w życiu widzieliście! – odrzekł sucho i odszedł w stronę zagrody poirytowany.
Wesoła atmosfera się zważyła i wszyscy siedzieli cicho. Elaina była pewna, że jej towarzysze maja uszy czerwone jak polne maki. Podniosła się i poklepała Kilego po ramieniu z otuchą, bo to on się bardziej przejął reprymendą Thorina.
Balinowi też zrobiło się żal młodzieńców, podniósł się z siedzenia i podszedł do ogniska.
- Nie przejmuj się chłopcze. Twój wuj ma powody, żeby nienawidzić orków. – zwrócił się do Filego – Kiedy smok zdobył Erebor, król Thror próbował odzyskać Khazad Dum. Dawne wielkie królestwo krasnoludów. Ale wróg nas ubiegł. Naszą dawną siedzibę zajęli orkowie. – Balin zaczął wspominać odległe czasy.
Elaina wiedziała o czym mówił. Jej ojciec i bracia walczyli w tej bitwie na polach Khazad-dum. Bitwie o Azanulbizar. Nie raz ojciec opowiadał jej o tym przerażającym dniu i kolejnych dniach, które nastąpiły po nim. O niezliczonych płonących stosach pogrzebowych, gdyż zabitych było tyle, że nie dało się pochować ich ciał według obrzędów krasnoludów. Dreszcz przeszył jej ciało i poczuła ogarniające ją zimno.
- Przewodził im Azog. – kontynuował Balin, a wszyscy słuchali go w milczeniu. – Potężny ork, który poprzysiągł sobie zniszczyć plemię Durina. Najpierw ściął głowę naszego króla i rzucił ją prosto pod nogi księcia. Nie da się opisać rozpaczy jaką zobaczyłem wtedy na jego twarzy.
Elaina także ten fragment pamiętała ze skąpych opowieści ojca. Bezwiednie spojrzała na Thorina. Nie widziała jego twarzy, bo stał tyłem. Ale kiedy doszły go słowa Balina, wspominające tę tragedię, dłonie założone z tylu, zacisnęły się w pięści.
- Thrain, ojciec Thorina chyba oszalał z smutku i żałoby po kolejnym tak straszliwym ciosie od losu. Zniknął wkrótce potem. Nigdy się nie dowiedzieliśmy co się z nim stało. Porażka i śmierć zdawały się nieuniknione, bo straciliśmy wodza. Zaczęliśmy się cofać. I wtedy go zobaczyłem… - uśmiechnął się z dumą Balin spoglądając na samotnego Thorina. Wszyscy spojrzeli za Balinem – …młodego księcia naprzeciw wielkiego orka. Był sam na sam z tym strasznym przeciwnikiem. Pomimo przewagi Azoga, stanął z nim do walki jak równy z równym. – głos Balina był coraz bardziej donośny. – W końcu wykorzystał nieuwagę Azoga i zranił go okrutnie. Azog Plugawy przekonał się tego dnia, że plemię Durina nie da się tak łatwo złamać. Tryumf młodego księcia nad wielkim orkiem podniósł w nas ducha i dodał sił do walki. Stanęliśmy więc znów ramię w ramię i odepchnęliśmy armię orków. Wróg został pokonany. Ale nie ucztowaliśmy, nie śpiewaliśmy pieśni, bo serca przepełniała żałoba po niezliczonych zabitych. Przeżyła nas garstka… – wzruszenie odebrało głos staruszkowi i zamilkł.
Elainie serce ścisnęło się z żalu na te słowa. Straty dosięgły wtedy także i jej rodziny. Jej wszyscy bracia polegli tamtego dnia, a ojciec po tym jak widział śmierć swych trzech synów załamał się zupełnie. Głos Balina docierał do niej jakby z oddali. Podobnie jak wszyscy spoglądała na dziedzica Ereboru, milczącego i nieruchomego patrzącego w ciemność.
Thorin dopiero po chwili wrócił z tych ciemnych dni do rzeczywistości i usłyszał tylko ostatnie słowa Balina. Pamiętał doskonale tamten dzień, śmierć dziadka i wielu wspaniałych rodaków i towarzyszy broni, a potem stratę ojca. Oczy mu zawilgotniały na te wspomnienia.
Elaina patrzyła jak Thorin się odwraca i dostrzegła łzy w jego oczach, ale wzrok jego był spokojny mimo ogromnego smutku. Nawet rysy miał inne, jakby łagodniejsze. Domyśliła się, że takim był dawniej, nim tragedie i zgryzoty wycisnęły na nim swe piętno. Źrenice i twarz Thorina szybko jednak nabrały znów swej zwykłej twardości, kiedy szedł pośród krasnoludów. Jego towarzysze patrzyli na niego z jeszcze większym szacunkiem niż wcześniej.
- A ten wielki blady ork? – odezwał się cicho Bilbo. – Co się z nim stało?
Kierował swe pytanie do Balina, ale odpowiedział mu przechodzący obok Thorin.
- Umknął do śmierdzącej nory, z której wylazł. – rzekł z pogardą – Ten gad już wieki temu zdechł o ran! – dodał z przekonaniem i położył się na boku na swoim legowisku, upychając pod głową złożona pelerynę.
Krasnoludy wróciły na swoje miejsca i szeptały cicho między sobą. Bilbo przysiadł się do Gandalfa i zamieniwszy z nim kilka słów zamknął oczy i zasnął.
Elaina usiadła na swoim miejscu i przymknęła powieki. Wspomnienia obudzone przez Balina jeszcze majaczyły jej pod zamkniętymi powiekami. Nie mogła odgonić widoku swych braci. Potrząsnęła głową i kaptur zjechał jej z włosów. Owiało ja zimne powietrze nocy. Otworzyła oczy i powtórnie otuliła się kapturem. Poczuła na sobie wzrok Balina. Elaina spojrzała w jego stronę. Starzec skinął na nią. Wstała i podeszła do niego. Wskazał by usiadła obok.
- Moja pani Elaino, jak się czujesz? – zapytał.
- Lepiej niż wczoraj. – odrzekła, a Balin uśmiechnął się ciepło.
- Znałem twego ojca, kiedy walczył z nami pod Khazad Dum. Jak się ma stary Rain?
- Ojciec nigdy nie wspominał o tobie. – odparła.
- Chętnie sam bym wyrzucił te przygnębiające dni z pamięci.
- Ojciec ma się dobrze, jednak nie jest już tym, samym wojownikiem co kiedyś. Kiedy pod Khazad Dum zginęli moi bracia całkiem się załamał. – wyznała Elaina.
- Wielu wtedy zginęło. – odparł smutno Balin. – Ja i mój brat cudem ocaleliśmy. – spojrzał na Dwalina. – Dobrze, że ojciec pozwolił ci do nas dołączyć. – zmienił nagle temat. – Krasnoludy z Żelaznych Wzgórz to wytrawni i odważni wojownicy. I myślę, że ty, moja droga nie jesteś wyjątkiem. Inaczej by cię tu nie było.
- Nie wszyscy tak myślą. – odparła, mnąc koniuszek swojej brody.
Balin położył jej dłoń na ramieniu.
- Już docenił ciebie i twój miecz. A gdy staniecie do walki razem przeciw wspólnemu przeciwnikowi, z pewnością nie będzie żałował, że jesteś z nami.– rzekł spokojnie starzec patrząc na drzemiącego Thorina.

Przez kilka kolejnych dni cały czas padało. Wszyscy byli przemoczeni do suchej nitki i pomimo pory letniej zmarznięci, bo przy okazji pochmurnej pogody zrobiło się też zimno. W końcu któregoś poranka obudzili się i zobaczyli bezchmurne błękitne niebo. Mimo, że krasnoludy od słońca wolą mrok swych podziemnych miast, tego dnia każdego ucieszył blask słońca i ciepło jego promieni. Mimo błota na gościńcu wędrowało im się w ten jasny dzień o wiele lepiej i nikt nie narzekał.
Wieczorem zatrzymali się na łące na skraju lasu. Polana była usiana wielkimi głazami, a na niewielkim pagórku stała zrujnowana chatka.
- Zatrzymamy się tu na noc! Fili, Kili zajmijcie się kucami! Macie ich dobrze pilnować! Elaina pomożesz Bofurowi i Bomburowi przy kolacji! - zarządził Thorin i zsiadł z kucyka by przyjrzeć się ruinom.
Gandalf pierwszy wszedł do chatki i wcale mu się tu nie spodobało. Czuł, że zdarzyło się tu cos złego. Groza przenikała te ściany.
- Tu mieszkał jakiś rolnik i jego rodzina.
- Oin, Gloin! Rozpalcie ogień! – rzekł przez ramię Thorin i podążył do czarodzieja.
- Myślę, że będzie rozsądniej pojechać dalej! – rzekł do krasnoluda. – Aż do Ukrytej Doliny. – poradził. 
- W żadnym wypadku! Omijamy Dolinę szerokim łukiem! – odpowiedział mu gniewnie Thorin.
- Dlaczego? Elfy nam pomogą, dadzą nam jeść, odpocząć, doradzą… – ciągnął czarodziej.
- Nie potrzebuję ich rad! – warknął Thorin.
- Mamy mapę, której nie rozumiemy. Lord Elrond mógłby pomóc. – przypomniał mu Gandalf.
- Tak? – wysyczał Thorin wściekły. – Smok zaatakował Erebor! Czy elfy nam pomogły? Orkowie napadli Morię, zbezcześcili nasze grobowce i świątynie! Elfy się tylko przyglądały! Mam zwracać się o pomoc do tych, którzy zdradzili mojego dziadka i ojca?
- Ale ty nie jesteś nimi. – odparł mu dobitnie Gandalf. – Nie dałem ci mapy i klucza, byś rozpamiętywał przeszłość i rozdrapywał stare rany! – dokończył podniesionym głosem.
- Pierwsze słyszę, by należały do ciebie! – odwarknął mu Thorin teraz już rozgniewany na całego.
Gandalf już nic nie odpowiedział. Nie widział sensu szarpać sobie nerwów z Thorinem. Odwrócił się więc na pięcie i ruszył do swego wierzchowca.
- Wszystko dobrze? – zapytała Elaina.
- Gandalfie, dokąd idziesz? – rzekł Bilbo.
- Szukać towarzystwa osoby, która ma choć trochę zdrowego rozsądku! – warknął Gandalf.
- Czyli kogo? – wołał za nim Bilbo.
- Samego siebie! – krzyknął Gandalf i dosiadł konia – Mam dość bezmyślnego uporu krasnoludów na dzisiaj!
Thorin rozzłoszczony, patrzył nieugiętym wzrokiem na oddalającego się czarodzieja. Ale zaraz zwrócił się do Bofura jak gdyby nigdy nic.
- Szybciej! Bofur! Elaina! Wszyscy są głodni! – i poszedł z powrotem w głąb chatki. Bofur kiwnął na Elainę i poszli razem do ruin. Za nimi potoczył się sapiąc, ze wszystkimi garnkami Bombur. Na miejscu wyjęli ziemniaki i kilka zajęcy, które Kili i Elaina ustrzelili po drodze. Krasnoludzica czuła się już całkiem dobrze. Jej prawa ręka była już niemal całkiem sprawna. W każdym razie na tyle, by pomóc w polowaniu.
Palenisko zostało ustawione w ruinach pod resztką zadaszenia i Gloin z Oinem szybko rozpalili ogień, który zaczął wesoło trzaskać wśród drewna i ciepłym światłem rozjaśniać zapadające ciemności. Kili i Fili pilnowali kuców schowanych w lesie, więc Elaina została sama i czuła się trochę obco.
Wzięła się nieśpiesznie za oprawianie króliczych tuszek. Była trochę zła na Thorina. Uznała, że powierzając jej takie zadanie, chciał dać w ten sposób do zrozumienia za kogo ją ma w tej kompanii. Mimo to bardzo dobrze jej się pracowało z Bofurem i Bomburem. Bofur, który był bardzo pogodnym, prostolinijnym krasnoludem ciągle się z nią droczył. Grubas Bombur tylko się uśmiechał i nic nie mówił, za to szybkimi wymachami rąk pokazywał co mu podać.
Blask ognia zaraz zwabił resztę kompanii do chatki wraz z Blbem i zaraz się okazało, że pozostali także nie należą do ponuraków. Każdy ją uprzejmie traktował, każdy coś zagadał. Młody Ori też próbował, ale był tak onieśmielony dziewczyną że język mu się plątał i non stop się czerwienił. To zaraz wywołało salwy śmiechu wśród krasnoludów i zrobiło się jeszcze weselej. W końcu Ori usiadł z boku, wyjął arkusz papieru, ołówek i zaczął coś rysować.
Tego wieczora nawet Thorin, miał pogodny nastrój mimo sprzeczki z Gandalfem. Siedział sobie z kubkiem wina w dłoni przy ognisku, śmiał się, rozmawiał, palił fajkę, ale po jakimś czasie odszedł od towarzystwa i usiadł sam przy obalonym kominie zamyślony.
Kolacja dochodziła w kotle, więc pozostawało tylko czekać. Balin przysiadł obok Elainy rozprawiając o różnych rzeczach, po chwili jednak zawołał go Dwalin i siwy krasnolud odszedł z bratem. Elaina, gdy nie było jej kompanów, najlepiej lubiła towarzystwo Balina, bo dobrze się przy nim czuła, jakby był jej ulubionym wujkiem, ale w tej chwili on rozmawiał z Dwalinem. Nie śmiała teraz do niego podejść. Tak więc siedziała sama nieopodal paleniska. Zewsząd dochodziły ją śmiechy i rozmowy. Nori sprzeczał się o coś z Dorim, a najmłodszy z trójki braci - Ori, dalej rysował coś w swoim kajecie. Oin czyścił swoją trąbkę, która pomagała mu lepiej słyszeć, a jego brat Gloin drzemał obok pochrapując. Nieopodal Bifur mówił coś szybko do siebie w khuzdul, wywracając oczyma, ale nikt na niego nie zważał. Bombur co nuż kręcił się przy kociołku, doprawiając zupę i podjadając składniki kolacji.
Jej wzrok powędrował w stronę Dębowej Tarczy. Krasnolud siedział sam. Elaina wzięła swój kubek i poszła do niego.
- Uwaga drużyno, zaraz będziemy jeść! – krzyknął nagle wesoło Bofur.
Thorin podniósł wzrok na Bofura i dostrzegł zbliżającą się Elainę. Zatrzymała się na chwilę, czekając czy zaprosi ją do swej kompanii. Thorin uśmiechnął się krótko i wskazał dłonią obalony głaz..
- Cóż powiesz, pani Elaino? – rzekł, gdy zajęła miejsce.
- Wybrałeś już panie drogę przez góry?
- Nie. – odparł - Mówi się, że Gobliny opanowały większość ścieżek przez Góry Mgliste. – dodał po chwili.
- To prawda. Od razu odradzam ci panie, ścieżkę przez Caradhras. Z tego co wiem jest najbardziej ryzykowna.
- Przewidywałem, że przeprawa przez łańcuch nie będzie prosta. Tobie jednak udało się przejść, by dołączyć do nas. – zauważył.
- To prawda, jednak podróżowałam z o wiele większą kompanią, która zdążała do Błękitnych Gór. Może Gobliny nie odważyły się zaatakować tak licznej grupy krasnoludów. A może mieliśmy po prostu szczęście. Kto wie.
- To z twojego powodu czarodziej zniknął na tak długo po ostatniej naszej naradzie w Ered Luin. – zmienił temat Thorin.
Postanowił dowiedzieć się kilku rzeczy przy okazji tej rozmowy.
- Już myślałem, że nas zostawił, albo coś mu się stało. A on udał się do Żelaznych Wzgórz.
- Myślę, że ta nieobecność mogła faktycznie po części dotyczyć mnie. – odpowiedziała.
- Przechera… – mruknął krasnolud – Nic mi nie powiedział.
- Może bał się, że chciałbyś go panie powstrzymać. – odparła ostrożnie Elaina.
- Nawet jeśli przyznałby się, gdzie zamierza szukać czternastego, nie mógłbym wiedzieć, że dokona takiego wyboru. – uśmiechnął się lekko – Ile masz w ogóle lat, pani Elaino? Podejrzewam, że nie więcej niż sto dwadzieścia? – Thorin patrzył na siedzącą naprzeciw krasnoludzicę.
- Przeczucie cię nie myli, mój panie. Mam sto dziesięć lat.
- Doprawdy. Jesteś młodym krasnoludem. Niewiele jesteś starsza, pani od moich siostrzeńców. To kolejna rzecz, którą mnie zaskoczył czarodziej w doborze czternastego. – stwierdził Thorin i napił się wina.
- Gandalf jest bardzo tajemniczy. A także wyjątkowo uparty i przekonujący jeśli mu na czymś zależy.
- To prawda. Gdybym się nie zgodził zabrać hobbita, to pewnie niósłby go potajemnie w torbie, by w połowie drogi postawić mnie przed faktem dokonanym. – odparł, uśmiechając się z lekką ironią Thorin.
Elaina także uśmiechnęła się po nosem na te słowa, wspominając jaką perswazją musiał się wykazać Gandalf w stosunku do jej ojca, by mogła uczestniczyć w tej wyprawie.
Staruszek nie chciał wypuścić jedynego dziecka, po tym jak stracił resztę potomstwa. Gandalf nachodził Raina kilka razy z rzędu w tej sprawie. Ojciec Elainy w końcu jednak zgodził się, kiedy Gandalf wyszeptał mu coś do ucha. Rain skrzywił się wtedy ze złością, ale kiwnął głową na pytanie Gandalfa czy pamięta. Elaina domyśliła się, że chodziło o jakąś sprawę sprzed lat i to widać zmusiło Raina do zgody na jej uczestnictwo w wyprawie.
Thorin zawiesił wzrok na zamyślonej Elainie. Migoczące światło z ogniska tańczyło w srebrnych pierścieniach w jej włosach. Patrząc na jej niewidzące oczy i majaczący na ustach delikatny uśmiech domyślał się, że znajduje się teraz w bardziej przyjaznych miejscach.
Krasnolud wstał i usiadł blisko dziewczyny. Siedzieli teraz oboje tyłem do reszty kompanii.
- Cóż, w takim razie skoro droga przez Czerwony Róg jest zamknięta, trzeba będzie przejść Góry Mgliste ścieżką, która wyprowadzi nas prosto na Starą Drogę Leśną w Mrocznej Puszczy. Balin zdaje się, ją dobrze zna. Poprowadzi nas. – odezwał się w końcu. Elaina podniosła wzrok.
- Tak… ten rejon jest ponoć jednym z bezpieczniejszych. – odparła i po chwili spojrzała na niego zaskoczona, kiedy położył jej rękę na ramieniu. Schyliła głowę, nieświadomie mnąc koniuszek warkocza.
- Dain mnie zawiódł, choć wierzyłem mocno, że nam pomoże. Dlatego doceniam, że do nas dołączyłaś. Pamiętaj o tym. – rzekł cicho.
Podniosła wzrok na niego i napotkała jego oczy, ocienione gęstymi brwiami. Aż westchnęła w duchu pod jego spojrzeniem. Widziała teraz tylko te oczy. Nic więcej. Twarde, przeszywające, ale jednocześnie pełne namiętności. Nie umiała się oderwać. Po raz pierwszy poczuła w sercu delikatne ciepło. Thorin nie uśmiechał się już, tak jak kilka chwil temu. Był całkiem poważny, trochę groźny i władczy, ale wcale jej tym nie odpychał. Wręcz przeciwnie. Przyciągał ją do siebie. Całym sobą, postawą, twarzą zwróconą do niej, stalowo błękitnymi oczami, które wręcz przenikały jej duszę. Hipnotyzowały ją. Czemu wcześniej nie dostrzegła uroku tego spojrzenia? Ogień jaki widziała w jego oczach, zajął szybko jej serce i teraz zamiast ciepła czuła żar. Ledwo powstrzymała dłoń by nie dotknąć Thorina. Czarna, krótko przystrzyżona broda, kusiła by zanurzyć w niej palce. Och, gdyby tylko ośmieliła się go dotknąć. Tak bardzo tego w tej chwili pragnęła.
Thorin zapatrzony w siedzącą przed nim dziewczynę, nie zdawał sobie sprawy jak bardzo widać jego skłonność ku niej. Aksamitne ciemne brwi nad jego błękitnymi oczami uniosły się nieco, gdy zauważył, że Elaina podniosła, a potem szybko cofnęła dłoń. Wziąłby jej dłoń i przytulił do policzka, gdyby tylko byli tu sami. Poczuł ciepło w sercu na myśl, że może ona czuje to co on.
Ich oczy znów się spotkały, a po chwili każde z nich zaczęło błądzić wzrokiem po twarzy drugiego, tak jak to miało miejsce w jadalni Bilba. Poprzednie wrażenia uzupełniały nowe. Ręka Thorina zsunęła się z ramienia Elainy w kierunku jej dłoni złożonych teraz na podołku.
Tę cichą scenę przerwał nagle donośny głos Bilba, złażącego z wielkiego głazu.
- Coś długo go nie ma!
Thorin spojrzał gniewnie na hobbita. Ale czar chwili prysł. Elaina błyskawicznie wróciła do rzeczywistości. Szybko wstała i odeszła od króla, zmieszana wybuchem uczuć, który miał miejsce w jej sercu przed chwilą.
- Kogo? – zapytała Bilba, podchodząc do kotła i zaglądając z ciekawością do środka.
- Gandalfa.
- To czarodziej, robi co chce! – odrzekł mu Bofur podając mu miski z zupą. – Dobrze, że zlazłeś z tej skały Bilbo. Masz, pomożesz nam! Zanieś to chłopakom. Przestań, już się najadłeś! – Bofur odsunął Bombura o kociołka, gdy ten zamierzał nalać sobie czwartą porcję zupy.
Elaina zachichotała.
- Nie chichoczemy mój klejnociku, tylko bierzemy to – Bofur wepchnął jej miskę i wino do rąk – i idziemy zanieść to panu Thorinowi. – wskazał głową na czarnowłosego krasnoluda.
Elaina poczuła się zakłopotana, że musi wrócić do Thorina, choć przed chwilą od niego uciekła. Wzięła jednak kolację dla siebie i Dębowej Tarczy i poszła z powrotem. Reszta krasnoludów zaczęła się dopychać do kociołka po swoja porcję.
- Hej! Bardzo dobry ten gulasz Bofurze! – usłyszała za sobą Dwalina - Kiedyś były gorsze! – roześmiał się krasnolud.
- Tak, wtedy kiedy pichcił Dori! – rzucił ripostę Bofur i wszyscy się wybuchli śmiechem.
- Ej no! Wypraszam sobie! – doszedł ją oburzony głos Doriego.
Wykonawszy kilka dosyć akrobatycznych ruchów, by ominąć rozweseloną gromadę i nie być potrąconą, podeszła do Thorina. Siedział dalej tyłem oparty ramieniem o ścianę. Na widok Elainy z kolacją i winem uśmiechnął się łagodnie. Wstał i odebrał od niej miskę i kubek z butelką. Elaina nie ośmieliła się podnieść wzroku na niego.
- Było dziś tak wesoło, że już myślałem, że w ogóle nie będzie kolacji. – spojrzał na rozbawione krasnoludy przy ogniu, napełniając kubki winem.
- Można się śmiać i pracować. – odparła, dziękując mu w duchu, że nie nawiązuje do ich relacji sprzed kilku chwil.
- O tak, tylko ciekawe czy efekty tej pracy są tak dobre jak zabawa, którą mieli przy niej. – odparł i wziął zupę. Usiadł z powrotem na kamieniu i zaczął jeść. Odwróciła się i chciała odejść, ale zwrócił się do niej ponownie i wskazał jej naprzeciwległy kamień, żeby przysiadła. Elaina wzięła więc swoją miskę i zaczęła jeść.
- Narobili takiego hałasu, że pewnie cała okolica już wie, że tu jesteśmy. Nigdy wcześniej nie śmiali się tak przy gotowaniu. – przerwał posiłek, wskazując drewnianą łyżką na towarzyszy przy ogniu - Wcześniej każdy trzymał się z daleka od kotła, chyba że jedzenie było gotowe.
- Tak? – bąknęła Elaina.
- Bardzo dobry gulasz – pochwalił.
- Bofur się ucieszy.
- Pochwała jest też dla ciebie – odparł Thorin.
- Nie mam tu zbyt wielkich zasług. – spojrzała na niego w półmroku.
Tylko się krótko uśmiechnął i wrócił do jedzenia.
- Z drugiej strony jednak… – odezwała się ponownie Elaina, Thorin podniósł na nią znów swój przenikliwy wzrok. – …ten jeden chudy królik, którego upolowałam zdecydowanie poprawił smak. 
Thorin patrzył chwilę zdziwiony na nią, ale zaraz potem zaczął się śmiać. Nie był to śmiech taki jak reszty krasnoludów, którzy w ogóle się nie ograniczali w żartach. Thorin śmiał się głęboko i dostojnie.
- Tak, to jest zasługa. – odparł i dokończył zupę.
Nagle usłyszeli zamieszanie i do chatki wpadł Fili.
- Trolle porwały hobbita! – wrzasnął.
Wszyscy zerwali się na równe nogi.
- Jakie trolle? – zapytał Thorin.
- Trolle, które zabrały nasze kuce. – Fili wyjawił z niechęcią rzecz, która wskazywała na ich niedopatrzenie.
- Nie pilnowaliście ich?
Fili nie zamierzał teraz wszystkiego tłumaczyć.
- Thorinie, wysłaliśmy go, żeby je wykradł, bo jest w końcu włamywaczem – Thorin wzniósł oczy ku niebu - ale dał się złapać! Kili został tam, żeby w razie czego ruszyć mu na pomoc, ale nie da rady trzem trollom.
- Na Durina! Trzem? Gotować broń. Prowadź!
- Tak jest! – odparł Fili i pobiegł w dół, a za nim reszta drużyny.
Już z daleka słyszeli wrzaski Bilba i rechot trolli, a zaraz później krzyki Kilego, kiedy wypadł na polanę ratować hobbita. Zobaczyli przez zarośla jak jeden z potworów rzucił Bilbem w Kilego.
W tym momencie dodarli do polany. Thorin wpadł na nią z dzikim wrzaskiem wbijając miecz w nogę pierwszego trolla na swej drodze. Jednak gruba skóra tych poczwar nie dawała się tak łatwo przebić. Krasnoludy skakały i biegały wokół miotających się trolli, które nie wiedziały jak się bronić, co chwila wyjąc z bólu, kiedy jeden czy drugi poczuł krasnoludzkie ostrze na ciele.
Bilbo nie wiedząc co w tej sytuacji robić rozglądał się ze strachem i próbował unikać ciosów bronią, a także nie dać się rozdeptać przez potwory. Nagle przypomniał sobie po co tu przyszedł i przemknął do zagrody gdzie były uwięzione konie. Po drodze zabrał ze sobą nóż jednego z trolli i zaczął przecinać więzy. Jednak kiedy już uwolnił zwierzęta został złapany przez potwora, który zauważył jego poczynania. Zaraz tez chwycił go drugi.
Thorin nagle dostrzegł dwa trolle trzymające hobbita i przerwał zadawanie ciosów trzeciemu. Reszta poszła jego śladem.
- Bilbo! – krzyknęła Elaina i chciała biec mu na ratunek, ale Thorin ją przytrzymał.
- Lepiej rzućcie broń! Albo rozerwiemy go na strzępy! – wycharczał jeden z potworów.
Bilbo zamarł czekając na reakcję towarzyszy. Mimo, że wiedział iż rozbrojenie się oznaczało dla nich śmiertelne niebezpieczeństwo, modlił się by rzucili oręż.
Thorin także bił się z myślami. W końcu prawość w jego sercu zwyciężyła i cisnął mieczem o ziemię, a za nim poszła reszta krasnoludów.
Wtedy trolle rzuciły się na nich i złapały wszystkich, wsadziwszy każdego do worka. Potem sześciu wpakowały na kij przywiązawszy sznurkiem i zaczęły obracać na ogniem.
Thorin, Gloin, Balin, Kili, Elaina, Bombur, Bifur i Oin leżeli przy głazie razem z hobbitem i szarpali się próbując uwolnić.
- Nie wiem po co ich tak wędzić? – zaczął narzekać jeden z trolli.
- Trzeba ich najpierw podwędzić, a potem zgrillować z odrobiną ziół. – dodał tonem znawcy kolejny.
- Róbcie co chcecie, ale nie mamy całej nocy! Nie zamierzam zamienić się w kamień! – warknął ostatni z potworów.
Bilbo nadstawił ucha. Potem nagle wstał.
- Czekajcie! Popełniacie okropny błąd! – zaczął, ale przerwał mu Dori.
- To kretyni nie dogadasz się z nimi!
- Chodziło mi o zioła. – Bilbo podniósł się z ziemi i podskoczył w stronę ogniska.
- Co? Co z tymi ziołami? – zapytał jeden z trolli.
- A wąchałeś ich? Co? – zaczął Bilbo. – Musicie mieć cos mocniejszego żeby dało się ich przełknąć.
Na te słowa jakoby śmierdzieli krasnoludy zaczęły protestować. Ale Bilbo to zignorował tylko dalej realizował swój plan.
- Co? – zdziwił się jeden z potworów.
- Cicho! – przerwał mu drugi, ten co miał kulinarne aspiracje. – Niech to małe coś gada.
- Dziękuję! – odparł szybko Bilbo – Żeby przyrządzić krasnoluda – na te słowa Bilbo sam się zdziwił co też wygaduje – trzeba…. Trzeba….już mówię… trzeba…
- No gadaj! – warknął jeden z trolli.
- Już mówię! Trzeba ich najpierw…. Obedrzeć ze skóry? – Bilbo zadał to pytanie samemu sobie, ale przy okazji tez na głos.
Teraz krasnoludy były już całkiem wściekłe. Thorin rzucał się jak szalony w worku, żeby uwolnić się z więzów i dopaść hobbita. Elaina i reszta zareagowali podobnie.
- Sam cię obedrę ze skóry! – wrzasnął Gloin.
- Tom, daj nóż do filetowania – rzucił tymczasem troll kucharz.
- Co to są znów za brednie! – przerwał troll obracający rożen. – Zjadłem setki krasnoludów ze skórą i do tego w butach i skarpetkach.
Bilbo wiedział, że właśnie przyspieszył śmierć swoją i swych kompanów, a do tego jego plan całkowicie się nie powiódł. W tym momencie dostrzegł z krzakach przemykającego Gandalfa i nadzieja wstąpiła znów w jego serce. Już Gandalf coś szykuje dla tych poczwar, pomyślał i postanowił jakimś cudem zyskać jeszcze trochę cennego czasu.
- On ma rację! Nie ma jak krasnolud na surowo! – wypalił trzeci troll, po czym zerwał się z miejsca, podbiegł do głazu gdzie leżały krasnoludy i chwycił pierwszego z brzegu. Padło na Bombura.
Elaina patrzyła z przerażeniem jak potwór podnosi krasnoluda nad swoją paszczę z zamiarem odgryzienia mu głowy. Bardzo lubiła poczciwego grubasa i mimo, że widziała wiele przerażających rzeczy, nie chciała patrzeć na śmierć kompana. Żałowała tylko, że nie może zatkać sobie uszu, by nie słyszeć jego przedśmiertnych wrzasków. Nagle dobiegł ją głos Bilba.
- Nie! Jego nie jedz! On.. on… jest chory! – pisnął hobbit.
- Co? – zdziwił się troll.
- Tak i to bardzo! Ma…. Robaki! – wypalił Bilbo.
Bombur wylądował z hukiem na Kilim rzucony z obrzydzeniem przez trolla. Bilbo zobaczył, że to zadziałało i postanowił pójść na całość, modląc się by krasnoludy domyśliły się, że stara się ratować ich skóry.
- Wszyscy mają robaki! Straszne glizdy i tasiemce. Więc ja tam bym nie ryzykował.
Teraz krasnoludy przeszły same siebie w niweczeniu planu Bilba.
- Tasiemce? Powiedział „tasiemce”? – zapytał z niedowierzaniem Oin.
- Sam je masz! – warknął Gloin w stronę niziołka.
- Nie mam żadnych robaków! Jesteśmy zdrowi jak ryby! I… - dodał Kili i w tej chwili zarobił solidnego kopniaka od Thorina, który w końcu domyślił się w co pogrywa hobbit.
Na chwilę zapadła cisza, a potem krasnoludy zaczęły się prześcigać w tym kto ma więcej robaków i dłuższego tasiemca.
- Ja mam tasiemca grubego jak powróz!
- A mój jest długi jak nie wiem co!
- Wszyscy jesteśmy robaczywi! – krzyknął przywiązany do rożna Dori.
Trochę to zdezorientowało trolle. Jeden wstał i podszedł do hobbita.
- No to co mamy zrobić? Wszystkich wypuścić? – zapytał Bilba.
- No… - odparł mu nieśmiało hobbit.
- Myślisz, że nie wiem co tu kombinujesz? – szturchnął wielkim paluchem Bilba aż ten się zatoczył. – Ten mały knypek uważa nas za idiotów!
- Knypek? – oburzył się Bilbo.
- Świt przyniesie wam zgubę! – nagle rozległ się potężny głos i na skale pojawił się Gandalf. Uderzył laską i głaz, a ten rozszczepił się wpuszczając światło słoneczne do obozowiska. Trolle skryte za skałą, dyskutując z Bilbem nie spostrzegły, że wzeszło słońce. Gdy tylko padły na nie promienie słońca ich skóra zaczęła skwierczeć, a one z dzikim wrzaskiem zastygły w bezruchu, stając się tylko trzema nieszkodliwymi głazami pośród innych leżących w tym lesie.
Krasnoludy zaczęły wiwatować wiedząc, że są uratowane. Bilbo odetchnął z ulgą.
Gandalf zszedł ze skały zgasił ogień pod rożnem i najpierw uwolnił Bilba w potem z jego pomocą resztę leżących kompanów. Zaraz też rzucono się na pomoc przywiązanych do kija. Wszyscy się ściskali szczęśliwi, że ocaleli.
- Mało brakowało! – śmiała się Elaina do Filego i Kilego, którzy ją chwycili i podnieśli w górę.
- Mówiłem, że z nami nie zginiesz! – odkrzyknął Kili.
- No było blisko, bo zamiast chwalić się swoim zwierzątkiem to się go wypierałeś najbardziej z nas wszystkich. – odparł Fili i znów cała trójka wybuchła śmiechem.
Thorin przyglądał się tej scenie z boku uśmiechając się pod wąsem, ale zobaczył Gandalfa.
- Gdzie byłeś jeśli mogę spytać? – zagaił.
- Rozglądałem się.
- Czemu wróciłeś? – zapytał Thorin.
- By sprawdzić tyły. – Thorin pokiwał lekko głową. - Marnie z wami było, ale jakoś z przeżyliście. – dodał z lekką ironią Gandalf.
- Ten twój włamywacz na nic się nie przydał. – zaznaczył krasnolud.
- Miał dość sprytu by grać na czas. Żaden z was na to nie wpadł. – przypomniał mu Gandalf.
Thorin musiał niechętnie przyznać mu rację, więc tylko nieznacznie skinął głową. 


_______________


Opowiadanie powstało na na podstawie  powieści J.R.R. Tolkiena „Hobbit – czyli tam i z powrotem” oraz ekranizacji tej powieści w reż. Petera Jacksona. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)