środa, 9 marca 2016

"Wyprawa pod Samotną Górę" cz. I, rozdział 3



Źródło


Rozdział III


Kto jest zwierzyną, a kto myśliwym?


Minęło dobrych kilka dni odkąd byli w podróży. Koniki dreptały noga za nogą, niosąc swych pasażerów przez niewielki, rzadki lasek. Słońce przebijało się przez drzewa, rzucając jasne plamy światła na leśną drogę. Zza drzew widać było duże puste połacie pokryte płową trawą, gdzieniegdzie upstrzone kępami zagajników i zarośniętymi przez krzaki głazami.
Kompania opuściła Bree i podążali teraz Wielkim Gościńcem kierując się prosto na Góry Mgliste. Niektórzy jechali w milczeniu lub tylko wymieniali co chwila jakieś urywane zdania, inni rozmawiali głośno, przegadując się nawzajem, a jeszcze inni podśpiewywali pod nosem jakiś stare krasnoludzkie pieśni, nieraz wymyślając kolejne zwrotki o absurdalnych rymach i niekoniecznie przyzwoitych treściach. W drużynie zdążyły się już potworzyć grupki.
I tak Gandalf dotrzymywał towarzystwa hobbitowi, który wciąż czuł się obco w tej niecodziennej kompanii. Rozmawiali cicho, a hobbit dopytywał się wciąż o szczegóły tej wyprawy. Za nimi jechali Fili i Kili, łowiąc słowa Gandalfa i podśmiewając pod nosem się z naiwnych pytań Bilba. Elaina o koński łeb wyprzedzała młodzieńców i także przysłuchiwała się rozmowie czarodzieja z hobbitem, paląc fajkę.
Wtrącała co jakiś czas swoje uwagi do tej dyskusji. A że robiła to bez złośliwości i z uśmiechem, Bilbo coraz częściej zadawał pytania także i jej.
Gloin wraz z bratem Oinem dołączyli do Bofura, Bombura i Bifura, i właśnie ryczeli ze śmiechu z jakiegoś żartu tego ostatniego wypowiedzianego w khuzdul.
Za nimi podążali Dori, Nori i Ori, trzej bracia, z których Dori był najstarszy. Dori z Norim non stop się sprzeczali i dogadywali jeden drugiemu, więc praktycznie nie było chwili ciszy w tej grupce. Jedynie Ori milczał, przysłuchując się przepychankom słownym braci.
Na początku całej kompanii jechał oczywiście Thorin, w towarzystwie Balina i Dwalina i to oni byli najbardziej milczącą grupką z całego zastępu. Oglądali się tylko co jakiś czas kiedy ich towarzysze z tyłu byli głośniej.
Było już dobrze po południu i zaczęli rozglądać się za miejscem na nocny obóz. Thorin odwrócił się za siebie, szukając wzrokiem siostrzeńców.
- Fili! Kili! – przywołał ich.
Dwa młode krasnoludy pognały koniki i zaraz znalazły się przy wuju.
- Idźcie przodem, może uda się wam coś upolować. Na tych łąkach pewnie można spotkać królicze nory. – rzekł im Thorin - My rozbijemy obóz gdzieś przy drodze. Niedaleko stąd. – dodał.
Krasnoludy skinęły głowami i zostawiając kuce ruszyły do przodu piechotą, by zaraz zniknąć w gęstwinie.
Bilbo widział jak Thorin wyprawiał siostrzeńców na polowanie i skrzywił się na myśl o kolejnej króliczej zupie. Krasnoludy lubiły dobrze zjeść, ale jak im brakowało składników i przypraw to jadły to co było, nie ważne, że smakowało jak trawa. Bilbo miał już tego dość i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Wziął głęboki wdech i ruszył w stronę Thorina. Po drodze starał się opanować drżenie rąk i przyjąć jak najbardziej obojętną i pewną siebie minę, żeby krasnolud nie domyślił się jak bardzo hobbit się go obawia.
Zachowanie Bilba zainteresowało Gandalfa i Elainę, którzy uważnie przyglądali się temu, co on robi.
- Czy ja dobrze widzę? – mruknęła Elaina.
Gandalf się uśmiechnął pod nosem.
- Hobbity to zaskakujące istoty.
Tymczasem Bilbo dotarł jeźdźców na przedzie. Balin uśmiechnął się na jego widok uprzejmie, a Dwalin zachowywał się jakby w ogóle hobbita nie zauważył. Bilbo odwzajemnił uśmiech Balina.
- Panie Thorinie… - zagaił hobbit nieśmiało.
Krasnolud spojrzał krótko na hobbita jak na jakieś niewielkie, ale bardzo uciążliwe żyjątko.
- Wybacz, że przeszkadzam, ale chciałbym coś zasugerować. Jeśli można.
- Słucham. – rzekł sucho Thorin.
- Otóż, nigdy bym nie podważałbym decyzji… kwestii… tak, kwestii, o których nie mam pojęcia. – Thorin zaszczycił go dłuższym spojrzeniem. – Jednak wasze jedzenie… jest jakby to powiedzieć… hm… - hobbit zastanawiał się jakiego użyć określenia, żeby zbytnio nie urazić krasnoludów – jałowe… znaczy, rozumiem, że mamy tu ograniczone środki i w ogóle, ale…
- Słyszałeś panie Dwalin? Panu Bagginsowi nie smakuje nasza krasnoludzka strawa. – rzekł oschle Thorin. Dwalin spojrzał w końcu na niziołka.
- Możesz pan nie jeść jak nie pasuje, będzie więcej dla nas. – powiedział Dwalin i zaśmiał się kpiąco.
Bilbowi zaczęły się trząść dłonie, ale odezwał się ponownie.
- Tak jak mówiłem na początku, nie kwestionowałbym czegoś na czym się nie znam… jednak mam pojęcie o przyprawach… i jeśli się panie zgodzisz mogę poszukać nawet w tej chwili jadalnych ziół…. które poprawią smak.
Thorin uśmiechnął się lekko.
- Mam ci pozwolić, żeby poszedł w tą dzicz i przepadł?
- Może Gandalf się zgodzi ze mną iść…
- Gandalf jest potrzebny tutaj. – przerwał mu ostro Thorin.
- W takim razie pójdę sam…
- Panie Baggins! – przerwał mu znów Thorin - Nie przypominam sobie, żebym w ogóle zgodził się na dosypywanie czegokolwiek do jedzenia. Jaką mam pewność, że się nie potrujemy tymi ziołami? – teraz Thorin już świadomie dokuczał Bilbowi.
- Ale…
Krasnolud odwrócił się i zaczął rozmawiać z Dwalinem, ignorując hobbita.
Bilbo przez chwilę patrzył zaskoczony, ale w końcu zrozumiał, że Dębowa Tarcza już nie będzie z nim mówił. Zatrzymał więc konika i wrócił do Gandalfa i Elainy.
Niedługo potem, kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, zatrzymali się w niewielkim zagajniku. Kuce zostały rozsiodłanie i przywiązane do kilku drzew. Jako, że Fili i Kili jeszcze nie wrócili z polowania, Thorin kazał Noriemu i Oriemu zaopiekować się nimi. Oin i Gloin, jak to mieli już w zwyczaju, zajęli się rozpalaniem ogniska. Każdy zaczął sobie szukać też wygodnego miejsca do siedzenia.
- No! Panie Baggins! – Bilbo aż podskoczył, kiedy Thorin niespodziewanie go zawołał. – Zanim Fili i Kili wrócą, pokaż nam jak to się znasz na zielarstwie.
- Teraz mam iść? Zaraz będzie ciemno. – zapytał Bilbo.
Gandalf przypatrywał się tej sytuacji w milczeniu.
- Pani Elaina pójdzie z tobą. – rzekł Dębowa Tarcza, uśmiechając się, kiedy na niego spojrzała, słysząc swoje imię.
- Elaino, pan Baggins chce iść poszukać przypraw do naszej kolacji. Przypilnuj, żeby do nas wrócił w jednym kawałku. – rzekł jej Thorin, kiedy się zbliżyła.
Elaina spojrzała na krasnoluda, zdziwiona tym niecodziennym poleceniem, ale nie zamierzała kwestionować rozkazu. Skinęła więc głową i dołączyła do Bilba.
- No, panie Baggins, nie zamierzam chodzić po krzakach w nocy. Idziemy! – rzuciła do hobbita, schylając się do ogniska po płoniące polano.
- Tak, racja. – odparł hobbit sięgając po torbę i ruszył za krasnoludem. Przechodząc obok swoich rzeczy Elaina zabrała miecz oraz łuk z kołczanem.
- Trzymaj! – idąc dalej, wcisnęła Niziołkowi pochodnię oraz łuk i kołczan, a sama zapięła pas z mieczem. Następnie założyła kołczan na plecy i wzięła od hobbita łuk i pochodnię.
Bilba patrzył zaniepokojony na broń, którą Elaina wzięła ze sobą.
- Czy coś nam grozi? – odważył się w końcu zapytać, kiedy odeszli od obozu.
- A wiesz pan może dokładnie co mieszka w tej okolicy? Albo co tu przylazło i skąd? – zapytała, rozglądając się dookoła. – Gdzie mamy iść?
Bilbo otrząsnął się i wskazał kępę drzew. Kiedy podeszli do chaszczy i Bilbo schylił się, by szukać ziół, Elaina nastawiła uszu. Nie była niczym zaniepokojona, ale wolała być ostrożna. Zastanawiała się też, gdzie czemu tak długo nie ma Filego i Kilego.
- O! Są i grzybki… - usłyszała Bilba jak gadał do siebie, grzebiąc w trawie.
Spojrzała na niebo. Wschód był już całkiem granatowy, za to za zachodzie niebo było jeszcze jaskrawo pomarańczowe. Blady, okrągły księżyc nabierał blasku wraz z nadchodzącą nocą.
- Tu już nic nie ma. – rzekł hobbit, upychając jakąś zieleninę i małe białe, pękate grzybki do torby. – Dobrze byłoby poszukać teraz jakiejś skały. O, tam widzę jakiś głaz. – wskazał na wielki kawał skały, leżący samotnie wśród płowej trawy. - Idziemy tam. – zarządził Bilbo.
Ruszyli więc w tamtą stronę.
- Musimy się śpieszyć. Gdy zapadnie zmrok, ciężko będzie trafić do obozu. – ostrzegła Elaina.
- Tak, jeszcze tylko obejdę tę skałę. Powinny tu rosnąć pewne gatunki…
Elaina znów zajęła się nasłuchiwaniem, ignorując to co mówił Bilbo. Przesuwali się powoli wokół ostańca. Elaina nie czuła się dobrze na tej wolnej przestrzeni. Póki byli pośród drzew, światło pochodni nie zwracało na siebie uwagi, ukryte w gęstwinie. Jednak teraz gdy wyszli na równinę, ogień był widoczny z wielu setek metrów.
- Panie Baggins długo jeszcze? – zwróciła się do przykucniętego hobbita.
- Zaraz kończę, jeszcze tam widzę…
W tym momencie Elaina zamarła.
- Cicho! – przykucnęła przy hobbicie, kładąc pochodnię na ziemi i zasypując ją piachem.
- Co? – zapytał zaskoczony Bilbo, ale Elaina zatkała mu usta dłonią.
- Ani słowa!
Z początku słuchać było tylko szum falujących traw, ale Elaina nie dała się zwieść. Puściła hobbita, ale gestem nakazała mu milczenie. Przerażony Bilbo kiwnął głową. Widoczność była jeszcze dobra i Elaina powoli i bardzo ostrożnie uniosła się na nogach, by wyjrzeć z trawy. Wcześniej nałożyła na cięciwę łuku strzałę i trzymała broń w gotowości by wystrzelić, jeśli będzie taka konieczność. Ledwo wychyliła głowę znad traw wystarczająco, by zobaczyć cokolwiek, dostrzegła wielkiego czarnego warga, który biegł w ich stronę. Wystrzeliła, ale w tym momencie bestia się potknęła i strzała przeleciała ponad jej łbem.
- Niech to! Uciekaj Bilbo! To warg! Do lasu! – krzyknęła.
Sięgnęła po kolejną strzałę, ale nie zdążyła jej nałożyć na cięciwę, bo warg przewrócił ją na ziemię. W ostatniej chwili udało jej się uderzyć warga łukiem w pysk, ale to dało jej tylko kilka sekund. Wprawdzie wstała i zaczęła uciekać w stronę lasu, ale zaraz poczuła szarpnięcie na plecach i poleciała wysoko w górę, podrzucona przez bestię. Upadła na kamienisty grunt, lekko przygłuszona. Mimo to, jak najszybciej mogła, wstała i zaczęła uciekać znów w stronę lasu, ale dosłownie czuła śmierdzący oddech warga za sobą. Nagle warg zawył i zorientowała się, że już nie biegnie juz za nią. Obejrzała się. Cielsko zaległo na ziemi z kilkoma strzałami w grzbiecie. Zaczęła się rozglądać gorączkowo wokół siebie i dostrzegła biegnących do niej Filego i Kilego.
- Elaina! Niech to licho porwie! Nic ci nie jest? – zawołał Fili.
- Ale cię wysoko podrzucił! Myśleliśmy, że już po tobie. Masz krzepę, że dałaś radę się podnieść po takim upadku! – dodał Kili.
- Gdzie Bilbo! – wysapała krasnoludzica.
- Był z tobą?
- Tak. – warknęła Elaina. Była wściekła, że z powodu jakiegoś zielska, narazili się na takie niebezpieczeństwo. – Kazałam mu uciekać do lasu.
- No to pięknie, jeszcze się nam zgubi ten hobbit i… - ale Fili nie dokończył, bo Elaina zobaczyła, w zapadających ciemnościach trzy pary świecących upiornie oczu.
- Jeszcze trzy! – krzyknęła, widząc zbliżające się bestie. – Tam są!
Krasnoludy odwróciły się, ale wargi były już zbyt blisko, by zdołać przed nimi uciec. Fili wyciągnął miecz i zamierzył się na biegnącego z przodu warga. Ranił go w bark, co rozjuszyło bestię wystarczająco, by rzuciła się na krasnoluda z podwójną furią.
Elaina miała kilka sekund więcej i to wystarczyło jej, by nałożyć strzałę i wystrzelić. Tym razem trafiła bezbłędnie prosto między oczy drugiego warga, który ginąc na miejscu, zarył w grunt, wzniecając tuman kurzu. Rzuciła łuk na ziemię i wyjąwszy miecz pobiegła pomóc Filemu, który wciąż walczył z największym wargiem. Podbiegła i już miała zadać cios, ale bestia usłyszała ją i odwróciwszy się w jej stronę, wyskoczyła do niej, kłapiąc szczęką. To dało szansę Filemu, który w tym momencie zamachnął się i rozpłatał wargowi szyję. Bestia padła na ziemię, zalewając się posoką.
Kili, kiedy Elaina pobiegła pomóc jego bratu, również starał się trafić kolejnego warga, jednak nie udało mu się to i chybił. Na szczęście ten warg był najdalej z całej trójki i krasnolud miał czas, żeby naprawić błąd. Wystrzelił po raz drugi i trafił bestię, ale jej nie zabił. Ranny warg zaskowyczał przeraźliwie i rzucił się na Kilego powalając go na ziemię. Łuk wypadł mu z rąk. Zaczął więc okładać potwora po pysku pięściami, bo tylko to mu pozostało. Nagle warg zawył i podniósł łeb otrzepując się. Po chwili znów warknął. Kili zobaczył nadlatujący z ciemności kamień, który uderzył warga w brzuch. Bestia była zdezorientowana. Nie wiedziała, czy szukać tego kto obrzuca ją kamieniami, czy zabić krasnoluda, który leżał po jej łapami. Ta chwila zawahania miała kosztować ją życie. Warg znów zawył, ale był to już ryk konającego i stoczył się z Kilego. Krasnolud zobaczył, jak Elaina odsuwa się, żeby zrobić miejsca dla upadającego cielska i zadaje mu kolejny, tym razem już śmiertelny cios.
Krasnolud opadł na ziemię oddychając z ulgą, Zaraz podbiegł do niego Fili.
- Bracie! Żyjesz? – zawołał przestraszony.
- Żyję, ale mało brakowało… – odparł Kili.
- Wstawaj! – Fili podniósł brata z ziemi.
- Panie Bilbo! Wychodź! Już po wszystkim! – zawołał Kili podnosząc się z ziemi.
I faktycznie, zaszeleściły krzaki i pojawił się bardzo przestraszony hobbit z kamieniem w dłoni. Kiedy zobaczył, że krasnoludy są całe, wypuścił kamień z rąk i podbiegł do nich.
- Musimy powiedzieć Thorinowi o tych wargach. Nie wiadomo czy nie ma ich tu więcej. Wracamy do obozu. – odezwała się stanowczo Elaina, wyrywając swoją strzałę z cielska warga i podnosząc z ziemi swój łuk.
Fili zostawił nagle Kilego, szybko podszedł do niej i objął ją mocno.
- Uratowałaś mojego brata. Dzięki ci. – rzekł.
- Wyście zrobili to samo wcześniej dla mnie. – rzekła, uwalniając się z ramion Filego, lekko zakłopotana, ale zaraz zaczął ją ściskać Kili. Fili tymczasem podszedł do hobbita i uścisnął mu dłoń i poklepał po ramieniu.
- Gandalf miał rację. Jesteś dzielniejszy niż na to wyglądasz.– rzekł. – Jesteśmy waszymi dłużnikami. – rzekł do Elainy i Bilba. Bilbo uśmiechnął się i wzruszył skromnie ramionami.
Kili i Elaina poszli po upolowane króliki, które zostały nieopodal głazu, a także, żeby zabrać strzały z powalonego cielska pierwszego warga. Przy okazji wzięli też zgaszoną pochodnię, którą udało im się ponownie rozpalić, gdy zeszli z równiny i osłoniły ich drzewa.
Kiedy dotarli do obozu, zobaczyli rozgniewanego Thorina, który chodził w tę i z powrotem z ponurą i zaciętą miną. Nieopodal, Dwalin razem z Gloinem, Bofurem i Bifurem właśnie zbierali się, by ruszyć na poszukiwania, ale gdy zobaczyli zbliżającą się czwórkę, podbiegli do nich. Gandalf ruszył zaraz za nimi, jednak Thorin był szybszy.
Bilbo usiadł na trawie i oparł głowę o ramiona, próbując się uspokoić. Elaina wrzuciła pochodnię do ogniska i zaczęła zdejmować broń.
- Gdzie żeście wszyscy byli?! – zapytał surowym tonem Thorin.
Kili rzucił koło kotła pięć królików.
- Wracaliśmy do obozu, gdy usłyszeliśmy warga, a potem krzyk Elainy. – odezwał się Fili, odpowiadając na pytanie wuja.
Thorin przeniósł badawczy wzrok na krasnoludzką dziewczynę.
- Warga, powiadasz... – rzekł powoli do siostrzeńca, nie spuszczając wzroku z Elainy. Dostrzegł po chwili jej poszarpany kubrak, w miejscu gdzie warg chwycił ją, by potem podrzucić w górę.
- Zabiliśmy tego gada, bo mało brakło, a byłoby po niej. Ale zaraz pojawiły się trzy kolejne. – ciągnął Fili. – I co tu dużo mówić Thorinie. Kili by zginął, gdyby nie Elaina i Bilbo. Gdyby Bilbo nie odwrócił uwagi bestii, rzucając w nią kamieniami, Elaina nie zdążyłaby jej zabić, a ona wtedy rozszarpała by Kilego.
Thorin stał, zaskoczony tym co usłyszał od Filego. Gandalf zaś puchł z dumy, słysząc o wyczynie Bilba, bo wiedział, że to na pewno polepszy wizerunek hobbita w oczach Dębowej Tarczy.
- Myślałby kto, że hobbit się odważy postawić wargowi. – mruknął w końcu Gloin.
Thorin milczał. W końcu spojrzał na Elainę.
- Dziękuję pani Elaino. – rzekł do niej, po czym objął ją, tak jak wcześniej jego siostrzeńcy, ale mniej żywiołowo niż oni i uściskał ją mocno. Potem podszedł do Bilba i przykucnął przy nim. Bilbo podniósł głowę zdziwiony.
- Cóż, panie Baggins, miej pewność, że nie zapomnę ci tego wyczynu. – rzekł poważnie i klepnął hobbita w ramię. Potem wstał i odszedł powoli w stronę swojego legowiska.
- Bombur! Masz już z czego gotować, więc na co czekasz! Wszyscy są głodni. – rzekł do grubego krasnoluda, który stał przy kotle.
Tymczasem Elaina, przysiadając się do Kilego i Filego, zdjęła i zaczęła oglądać potargany kubrak. Odłożyła po chwili odzienie, zadowolona, że nie jest bardzo uszkodzone.
- Pokaż dłonie. – powiedziała do Kilego.– Bardzo cię pogryzł?
- Miałem szczęście. – rzekł, pokazując jej ręce. – Większe niż twój kubrak – zaśmiał się.
Dłonie i przedramiona krasnoluda były całe w siniakach i zadrapaniach, ale nic poza tym.
- No faktycznie. Ale tobą nic nie rzucało. – zaśmiała się, ale zaraz spoważniała. – Pan Oin chyba zna się na opatrywaniu?
- Za to chciało odgryźć mi twarz. – odparował młodszy krasnolud. – Tak, jest naszym znachorem, ale nie będę mu zawracać głowy. To nic.
Elaina uśmiechnęła się, jakby trochę zaskoczona słowami Kilego.
- A ty jak tam, Elaino? – zainteresował się Fili.
- Nie najgorzej. – odrzekła, uśmiechając się znów.
Prawda jednak była taka, że boleśnie odczuwała prawy bok. Kiedy wylądowała na ziemi podrzucona przez warga, upadła prawym bokiem na wystający kamień i teraz każdy oddech powodował coraz mocniejszy ból.
Spojrzała w stronę hobbita, który wciąż był roztrzęsiony. Gandalf rozmawiał z Thorinem, zapewne o watadze wargów, więc Bilbo był sam. Odeszła od krasnoludów i przysiadła obok Bilba.
- Ale przygoda, prawda? – zagaiła beztrosko, chcąc go trochę rozchmurzyć.
Bilbo spojrzał na nią zdziwiony.
- To była według ciebie przygoda, pani Elaino?
- A co innego? – droczyła się z hobbitem - Małe starcie z wargami.
- O mało nie zginęliśmy.
- Dobrze, już dobrze. Było z nami krucho. – zaśmiała się i zaraz skrzywiła, bo znów poczuła ból z prawej strony.
Spojrzała szybko na hobbita, ale nic nie zauważył.
- Marzę o kolacji. Idę zobaczyć jak idzie gotowanie. - dodała patrząc na Bombura przy kotle i podniosła się ostrożnie.
- Zapomniałem o tych ziołach! – wykrzyknął nagle Bilbo, chwytając torbę.
- Chodźmy w takim razie. – rzekła Elaina.
Idąc czuła wciąż ból, jednak nie chcąc dać po sobie nic poznać, nie zwolniła. Postanowiła, że gdy Bilbo zajmie się doprawianiem strawy, znajdzie gdzieś ustronne miejsce i obejrzy bok.
- Panie Bombur, masz tu pomocnika. – rzekła wesoło do grubasa.
Bombur spojrzał podejrzliwie na Bilba, ale gestem pozwolił mu podjeść.
- Pokaż no, co tu masz niziołku. – mruknął, a Bilbo zaczął mu prezentować zawartość torby. I jakkolwiek jest to rzadko spotykane, to właśnie ten krasnolud i ten hobbit szybko się zrozumieli i zaczęli dość sprawnie współpracować.
Elaina widząc, że może zostawić hobbita samego, schyliła się powoli po płonącą gałąź i odeszła z nią jak gdyby nigdy nic, starając się nie zwracać na siebie uwagi.
Gandalf siedział razem z krasnoludami.
- To bardzo dziwne. Wargów nie widziano w tej części Eriadoru od bardzo dawna. – myślał głośno czarodziej.
- Obawiam się, że mógł to być zwiad większej grupy, która planowała napaść na jakieś ludzkie osiedle. – dodał swoje Balin.
- Cztery wargi to za mało jak na pojedynczą watahę. Balin ma rację, ale tylko po części. – rzekł Thorin. – Musimy mieć oczy i uszy otwarte. To zbyt duży zbieg okoliczności.
- Myślisz, że ma to coś wspólnego z naszą wyprawą? – zapytał Gandalf.
- A nie uważasz, że one może czegoś szukały? - Thorin spojrzał na czarodzieja ponuro.
- Zachowałeś tajemnicę, tak jak cię prosiłem? – Gandalf zwrócił się cicho do Thorina.
- Nikomu nic nie wspominałem o wyprawie, prócz krasnoludów. – odrzekł, lekko obrażonym tonem Dębowa Tarcza.
- Cóż, w takim nie pozostaje nam nic innego, jak zachować wyjątkową czujność wedle twoich słów.
Thorin kiwnął głową, zgadzając się z Gandalfem. Obaj spojrzeli jednocześnie na Bilba i Elainę, którzy szli razem do ogniska.
- Jednak są możliwe przyjazne relacje pomiędzy krasnoludem i hobbitem. – rzekł z przekąsem Gandalf patrząc na tę dwójkę.
Thorin prychnął.
- Gdyby nie te ziółka, wargowie by się na nich nie natknęli. Mam tylko nadzieję, że zginął cały zwiad i żadne z tych ścierw nie zaniosło wiadomości o nas reszcie… - odparł, przyglądając się jak Bilbo pokazuje Bomburowi swoje znaleziska.
- Może i tak. Jednak nie wiemy czy Kili i Fili, w razie spotkania z wargami, dali by sobie radę sami. Dostrzeż więc Thorinie też jaśniejsze strony tej niefortunnej sytuacji. Ocaleli, bo Bilbo poszedł szukać ziółek. – odrzekł mu cierpko Gandalf.
Thorin nic nie powiedział. Przyglądał się za to Elainie. Coś go niepokoiło w jej zachowaniu. Zdawało mu się, że idąc z Bilbem utyka na prawą nogę. Przyjrzał się lepiej jej twarzy. Teraz stojąc przy ogniu, była cała spięta. Brała wolne, ale płytkie oddechy. Kiedy schyliła się po polano, dostrzegł, że się skrzywiła. Tym uważniej więc obserwował jej dalsze poczynania. Gandalf z Balinem i Dwalinem też zdawali się zauważać dziwne zachowanie krasnoludzicy, ale nic nie mówili. Thorin spojrzał na czarodzieja i razem znów popatrzyli za oddalającą się Elainą.
- Coś jest nie tak. – mruknął Gandalf.
- Balin, powiedz Oinowi, że będzie miał robotę. – Dwalin wskazał głową na oddalająca się Elainą.
Balin westchnął tylko i poszedł do Gloina i Oina.
Obserwując jak Elaina wychodzi z obozu, Thorin z Gandalfem podeszli do Filego i Kilego.
- Fili, Kili czy Elaina została ranna? – zapytał Gandalf.
- Kili się jej pytał. Mówiła, że jest cała. – odparł Fili.
Thorin spojrzał ponuro na czarodzieja i bez słowa poszedł za Elainą.
- Chyba nie powiedziała wam całej prawdy... – mruknął czarodziej.
Obaj młodzieńcy zerwali się z miejsc.
- Jak to? – zapytał Kili.
- Utyka na jedną nogę. A teraz wyszła z obozu. Pewnie poszła obejrzeć ranę. – wyjaśnił Gandalf.
- Jej nie chodziło o ciebie, kiedy pytała o pana Oina, tylko o siebie! – rzekł nagle Fili. - Idziemy za nią. Czort jeden wie, co jej jest. – zarządził poważnym tonem i razem bratem podążyli za wujem, który już zniknął w ciemnościach.
Elaina po wyjściu z obozu, skierowała się do kilku niewielkich skał, które widziała wracając z Bilbem i krasnoludami. Ból promieniował z boku i utrudniał jej w tej chwili już nawet chodzenie, więc co chwila przystawała. Gdy dotarła w końcu do upatrzonego miejsca, weszła między skały. Osłaniały ją one ze wszystkich stron i mogła spokojnie obejrzeć swój bok. Wetknęła pochodnię w szparę między kamieniami i usiadła obok, starając się zebrać oddech. Kiedy chwilę odpoczęła, schowała bardziej sprawną, lewą ręką włosy pod koszulę, żeby jej nie przeszkadzały. Potem odwróciła się do źródła światła i powoli podniosła tunikę i koszulę. Syknęła, gdy przez przypadek uraziła uderzone miejsce. Cała skóra prawym boku była wręcz sina, a samo miejsce gdzie uderzył kamień, prawie granatowe. Wzięła płytki oddech i pomacała delikatnie miejsce urazu. Bardzo ją bolało. Podejrzewała, że ma pęknięte żebra. Jeśli nie złamane. Przymknęła oczy i uciskając jak najdelikatniej przesuwała palce po każdym z żeber, chcąc się przekonać które z nich są uszkodzone. Kiedy w końcu natrafiła na pierwszą z pękniętych kości, ból jaki ją niespodziewanie przeszył, był tak silny, że na chwilę ją zamroczyło. Spróbowała zbadać kolejne żebro, ale skończyło się to tak samo. Już wiedziała, że nie da rady sama tego opatrzyć. Musiała wrócić do obozu.
- Niech licho porwie tę gadzinę i wszystkie jej pomioty! – zaklęła głośno, kiedy ból trochę złagodniał. Cała się trzęsła.
- Elaino! – usłyszała nagle z oddali głos Kilego. Po chwili, gdzieś bliżej jej imię zawołał Fili.
Zaraz doszedł ją skrzypiący odgłos kroków po suchym igliwiu i między skały wszedł niespodziewanie Thorin, który szukając jej, dostrzegł słaby blask ognia.
Elaina nie zdawała sobie sprawy jak źle wygląda. Jej czoło błyszczało od potu, a twarz miała bladą, wręcz ziemistą. Do tego z daleka widać było, że cała dygocze. Kontrast między jej wyglądem sprzed kilkunastu minut, kiedy Thorin widział ją w obozie, a obecnym był tak ogromny, że krasnolud zamarł na parę sekund, a potem podbiegł do niej.
- Muszę wrócić do obozu. – powiedziała cicho, próbując wstać.
- Co z tobą, pani Elaino? – zapytał Thorin, pomagając jej się podnieść.
- Chyba mam złamane żebra, panie Thorinie. – odparła, podnosząc koszulę i pokazała strzaskany bok.
Thorin nic nie rzekł, bo wiedział, że podejrzenia Elainy są słuszne. Pomógł jej wstać z kamienia, a ona oparła się na nim. Kiedy wyszli zza skał, zobaczyli Filego i Kilego.
- Znalazłeś ją! – zawołał z ulgą Kili.
- Weź ode mnie pochodnię! – rzekł Dębowa Tarcza do Filego. – Poświecisz nam! Kili, biegnij do Oina. Ma uszkodzone żebra. Będzie wiedział co robić!
Kili kiwnął głową i już go nie było. Fili oświetlił drogę płonącym polanem i ruszyli w stronę obozu.
- Czemu to się nam nie przyznałaś, że jesteś ranna, pani Elaino? – zapytał Thorin. – Oszczędziło by nam to zachodu.
- Chciałam właśnie oszczędzić wam zachodu. – odparła.
- Doprawdy. – usłyszała lekko zrzędliwy thorinowy głos nad sobą. Uśmiechnęła się słabo.
- Mogę? – szepnęła i pokazała gestem, że chce oprzeć głowę na jego piersi.
Dębowa Tarcza skinął głową, więc Elaina położyła głowę na futrzanym kołnierzu jego kubraka.
- Dziękuję… - szepnęła cicho.
Była już bardzo słaba. Ciągłe napięcie mięśni na całym ciele, w mimowolnej reakcji obronnej organizmu wywołanej narastającym bólem, bardzo ją wyczerpało. Oczy jej się same zamykały, ale wpatrywała się uparcie w ogień pochodni niesionej przez Filego i to pozwalało jej zachować przytomność.
Fili, idąc przed nimi nie dosłyszał cichego pytania Elainy skierowanego do Thorina. Odwrócił głowę, chcąc zapytać czy aby nie idzie zbyt szybko i głos mu uwiązł w gardle. Widać było po jego minie, że miał coś do powiedzenia, więc Elaina patrzyła na Filego z niemym pytaniem w oczach. Thorin po chwili też podniósł wzrok na siostrzeńca, co sprawiło, że Fili poczuł się, jakby ktoś go przyłapał na podglądaniu. Karcący wzrok wuja sprawił, że młodzieniec szybko odwrócił głowę i znów spojrzał przed siebie trochę speszony tym co zobaczył. Zaraz jednak na jego twarz wypłynął figlarny uśmiech. Nie myślałem, że dożyję chwili, kiedy wuj Thorin w ogóle spojrzy na kobietę, a tu takie rzeczy, pomyślał wesoło Fili.
Thorin, kiedy Elaina oparła na jego piersi głowę, co chwila spoglądał na nią z lekkim niepokojem, bo czuł, że dziewczyna słabnie. Ale przez jedną krótką chwilę, kiedy zapatrzył się na nią, naszły go myśli o wieczorze u hobbita i wróciły emocje jakie odczuwał wtedy wobec niej. Jego twarz zupełnie się wypogodziła, a spojrzenie nabrało łagodności. I na ten moment natrafił właśnie Fili.
Kiedy dotarli do obozu i weszli w krąg światła, zaraz podeszli do nich Kili i Bilbo z Gandalfem. Reszta przyglądała się z dalszej odległości, kręcąc głowami, bo krasnoludzica wyglądała bardzo marnie.
- Naprawdę obstawiałem, że pierwszy wykończy się hobbit… - mruknął ponuro Nori zawiedzonym tonem do Oriego, ale zaraz zachichotał widząc minę swojego młodszego brata. – Żartowałem Ori!
- Pan Oin już wszystko przygotował. – rzekł Kili, wskazując na legowisko pod skałą.
Dębowa Tarcza zaprowadził kompankę na posłanie przygotowane przez Oina.
Elaina położyła się powoli, będąc już na wpół przytomną i przymknęła oczy. Jeszcze w ostatnim momencie zobaczyła nad sobą zatroskaną twarz hobbita i krzepiąco uśmiechniętego Gandalfa.
- Idźcie stąd wszyscy i dajcie mi pracować. – Oin rozgonił zebranych wokół krasnoludów i Bilba. Został tylko Gloin z Thorinem i Gandalf. Krasnoludzki znachor podciągnął koszulę Elainy i pokręcił głową. Potem dotknął zsiniałego miejsca. Elaina jęknęła z bólu.
- Pozwolisz panie Oin? Jeszcze kilka minut. – rzekł Gandalf klękając przy krasnoludzicy.
Wyjął ze swojej torby jakiś korzeń i zapaliwszy go, postawił pod nos Elainie, by wdychała zielonkawy, kwaśny dym. Za pierwszym razem Elaina odrzuciła głowę, ale na polecenie Gandalfa Gloin przytrzymał ją i za drugim wdechem dym zadziałał, wprowadzając Elainę głęboki nienaturalny sen.
- Nie musi odczuwać nie potrzebnego bólu. Rób swoje, panie Oin. – rzekł Gandalf i ustąpił pola krasnoludowi.
- Nic tu po nas Thorinie. – rzekł czarodziej stając przy nim - Zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. Reszta należy do Oina.
Krasnolud kiwnął głową, ale stał i patrzył jeszcze przez chwilę na Elainę. Potem odszedł i udał się na swoje miejsce, wyjął fajkę i zapalił ją.
- Pięknie… - mruknął sarkastycznie Dwalin, siadając obok – Miało nie być kłopotów…
Thorin siedział jednak w milczeniu. Spoglądał w przestrzeń, wypuszczając dym. Co jakiś czas jego oczy wędrowały w stronę, gdzie krzątali się Gloin i Oin.
Oin, jako że był biegły w sztuce lekarskiej, szybko poradził sobie z obrażeniami swojej pacjentki. Stary krasnolud cieszył się, bo okazało się, że żebra nie uszkodziły prawego płuca. A jako, że krasnoludy są odporne i szybko zdrowieją, to nie martwił się też o los kompanki, bo wiedział, że szybko się wyliże.
Tak więc, gdy skończył zawołał Gandalfa, żeby ten podał krasnoludzicy coś na wybudzenie. Gloin tymczasem poszedł do siostrzeńców Dębowej Tarczy. Zaraz dołączył do nich Bilbo i Ori wraz Bofurem i wszyscy przysłuchiwali się, temu co Gloin mówi o Elainie. Uśmiechnęli się też zaraz z ulgą, kiedy Gloin oznajmił, że wszystko już w porządku.
W tym samym czasie Gandalf pochylony na krasnoludzicą, wyjął z torby małą fiolkę z czarnym płynem, a kiedy ją odkorkował, podobnie jak wcześniej podstawił pod nos Elainy. Zapach z fiolki był tak intensywny i gryzący, że nawet Oin stojący nieopodal poczuł go i zmarszczył nos. Elaina w momencie zareagowała, gwałtownie odrzucając głowę i otwierając oczy.
- Spokojnie, moja droga, spokojnie. – uśmiechnął się czarodziej.
Elaina chciała się podnieść, ale Oin ją powstrzymał.
- Daj sobie czas do rana. – mruknął i przytrzymał ją, by się znowu położyła. Elaina usłuchała go i po chwili znów zamknęła oczy.
Czas do świtu minął spokojnie. Rano zebrali obóz i ruszyli w dalszą drogę. Elaina czuła się już lepiej, bo ból zelżał i łatwiej było jej się poruszać, więc większość rzeczy przy zbieraniu obozu robiła sama. Fili i Kili pomogli jej jedynie przy wsiadaniu na kucyka.


_______________


Opowiadanie powstało na na podstawie  powieści J.R.R. Tolkiena „Hobbit – czyli tam i z powrotem” oraz ekranizacji tej powieści w reż. Petera Jacksona. 


2 komentarze:

  1. Bardzo lubię ten rozdział. To chyba jeden z moich ulubionych. :-)
    - Dis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też go lubię :) To jeden z tych tekstów, który powstawał w wyniku nagłego napływu weny ;)

      Usuń

Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)