Źródło |
Rozdział III
Kto jest zwierzyną, a kto myśliwym?
Minęło
dobrych kilka dni odkąd byli w podróży. Koniki
dreptały noga za nogą, niosąc swych pasażerów przez niewielki,
rzadki lasek. Słońce przebijało się przez drzewa, rzucając jasne
plamy światła na leśną drogę. Zza drzew widać było duże puste
połacie pokryte płową trawą, gdzieniegdzie upstrzone kępami
zagajników i zarośniętymi przez krzaki głazami.
Kompania
opuściła Bree i podążali teraz Wielkim Gościńcem kierując się
prosto na Góry Mgliste. Niektórzy jechali w milczeniu lub tylko
wymieniali co chwila jakieś urywane zdania, inni rozmawiali głośno,
przegadując się nawzajem, a jeszcze inni podśpiewywali pod nosem
jakiś stare krasnoludzkie pieśni, nieraz wymyślając kolejne
zwrotki o absurdalnych rymach i niekoniecznie przyzwoitych treściach.
W drużynie zdążyły się już potworzyć grupki.
I
tak Gandalf dotrzymywał towarzystwa hobbitowi, który wciąż czuł
się obco w tej niecodziennej kompanii. Rozmawiali cicho, a hobbit
dopytywał się wciąż o szczegóły tej wyprawy. Za nimi jechali
Fili i Kili, łowiąc słowa Gandalfa i podśmiewając pod nosem się
z naiwnych pytań Bilba. Elaina o koński łeb wyprzedzała
młodzieńców i także przysłuchiwała się rozmowie czarodzieja z
hobbitem, paląc fajkę.
Wtrącała co jakiś czas swoje uwagi do tej
dyskusji. A że robiła to bez złośliwości i z uśmiechem, Bilbo
coraz częściej zadawał pytania także i jej.
Gloin
wraz z bratem Oinem dołączyli do Bofura, Bombura i Bifura, i
właśnie ryczeli ze śmiechu z jakiegoś żartu tego ostatniego
wypowiedzianego w khuzdul.
Za
nimi podążali Dori, Nori i Ori, trzej bracia, z których Dori był
najstarszy. Dori z Norim non stop się sprzeczali i dogadywali jeden
drugiemu, więc praktycznie nie było chwili ciszy w tej grupce.
Jedynie Ori milczał, przysłuchując się przepychankom słownym
braci.
Na
początku całej kompanii jechał oczywiście Thorin, w towarzystwie
Balina i Dwalina i to oni byli najbardziej milczącą grupką z
całego zastępu. Oglądali się tylko co jakiś czas kiedy ich
towarzysze z tyłu byli głośniej.
Było
już dobrze po południu i zaczęli rozglądać się za miejscem na
nocny obóz. Thorin odwrócił się za siebie, szukając wzrokiem
siostrzeńców.
-
Fili! Kili! – przywołał ich.
Dwa
młode krasnoludy pognały koniki i zaraz znalazły się przy wuju.
-
Idźcie przodem, może uda się wam coś upolować. Na tych łąkach
pewnie można spotkać królicze nory. – rzekł im Thorin - My
rozbijemy obóz gdzieś przy drodze. Niedaleko stąd. – dodał.
Krasnoludy
skinęły głowami i zostawiając kuce ruszyły do przodu piechotą,
by zaraz zniknąć w gęstwinie.
Bilbo
widział jak Thorin wyprawiał siostrzeńców na polowanie i skrzywił
się na myśl o kolejnej króliczej zupie. Krasnoludy lubiły dobrze
zjeść, ale jak im brakowało składników i przypraw to jadły to
co było, nie ważne, że smakowało jak trawa. Bilbo miał już tego
dość i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Wziął głęboki
wdech i ruszył w stronę Thorina. Po drodze starał się opanować
drżenie rąk i przyjąć jak najbardziej obojętną i pewną siebie
minę, żeby krasnolud nie domyślił się jak bardzo hobbit się go
obawia.
Zachowanie
Bilba zainteresowało Gandalfa i Elainę, którzy uważnie
przyglądali się temu, co on robi.
-
Czy ja dobrze widzę? – mruknęła Elaina.
Gandalf
się uśmiechnął pod nosem.
-
Hobbity to zaskakujące istoty.
Tymczasem
Bilbo dotarł jeźdźców na przedzie. Balin uśmiechnął się na
jego widok uprzejmie, a Dwalin zachowywał się jakby w ogóle
hobbita nie zauważył. Bilbo odwzajemnił uśmiech Balina.
-
Panie Thorinie… - zagaił hobbit nieśmiało.
Krasnolud
spojrzał krótko na hobbita jak na jakieś niewielkie, ale bardzo
uciążliwe żyjątko.
-
Wybacz, że przeszkadzam, ale chciałbym coś zasugerować. Jeśli
można.
-
Słucham. – rzekł sucho Thorin.
-
Otóż, nigdy bym nie podważałbym decyzji… kwestii… tak,
kwestii, o których nie mam pojęcia. – Thorin zaszczycił go
dłuższym spojrzeniem. – Jednak wasze jedzenie… jest jakby to
powiedzieć… hm… - hobbit zastanawiał się jakiego użyć
określenia, żeby zbytnio nie urazić krasnoludów – jałowe…
znaczy, rozumiem, że mamy tu ograniczone środki i w ogóle, ale…
-
Słyszałeś panie Dwalin? Panu Bagginsowi nie smakuje nasza
krasnoludzka strawa. – rzekł oschle Thorin. Dwalin spojrzał w
końcu na niziołka.
-
Możesz pan nie jeść jak nie pasuje, będzie więcej dla nas. –
powiedział Dwalin i zaśmiał się kpiąco.
Bilbowi
zaczęły się trząść dłonie, ale odezwał się ponownie.
-
Tak jak mówiłem na początku, nie kwestionowałbym czegoś na czym
się nie znam… jednak mam pojęcie o przyprawach… i jeśli się
panie zgodzisz mogę poszukać nawet w tej chwili jadalnych ziół….
które poprawią smak.
Thorin
uśmiechnął się lekko.
-
Mam ci pozwolić, żeby poszedł w tą dzicz i przepadł?
-
Może Gandalf się zgodzi ze mną iść…
-
Gandalf jest potrzebny tutaj. – przerwał mu ostro Thorin.
-
W takim razie pójdę sam…
-
Panie Baggins! – przerwał mu znów Thorin - Nie przypominam sobie,
żebym w ogóle zgodził się na dosypywanie czegokolwiek do
jedzenia. Jaką mam pewność, że się nie potrujemy tymi ziołami?
– teraz Thorin już świadomie dokuczał Bilbowi.
-
Ale…
Krasnolud
odwrócił się i zaczął rozmawiać z Dwalinem, ignorując hobbita.
Bilbo
przez chwilę patrzył zaskoczony, ale w końcu zrozumiał, że
Dębowa Tarcza już nie będzie z nim mówił. Zatrzymał więc
konika i wrócił do Gandalfa i Elainy.
Niedługo
potem, kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, zatrzymali
się w niewielkim zagajniku. Kuce zostały rozsiodłanie i
przywiązane do kilku drzew. Jako, że Fili i Kili jeszcze nie
wrócili z polowania, Thorin kazał Noriemu i Oriemu zaopiekować się
nimi. Oin i Gloin, jak to mieli już w zwyczaju, zajęli się
rozpalaniem ogniska. Każdy zaczął sobie szukać też wygodnego
miejsca do siedzenia.
-
No! Panie Baggins! – Bilbo aż podskoczył, kiedy Thorin
niespodziewanie go zawołał. – Zanim Fili i Kili wrócą, pokaż
nam jak to się znasz na zielarstwie.
-
Teraz mam iść? Zaraz będzie ciemno. – zapytał Bilbo.
Gandalf
przypatrywał się tej sytuacji w milczeniu.
-
Pani Elaina pójdzie z tobą. – rzekł Dębowa Tarcza, uśmiechając
się, kiedy na niego spojrzała, słysząc swoje imię.
-
Elaino, pan Baggins chce iść poszukać przypraw do naszej kolacji.
Przypilnuj, żeby do nas wrócił w jednym kawałku. – rzekł jej
Thorin, kiedy się zbliżyła.
Elaina
spojrzała na krasnoluda, zdziwiona tym niecodziennym poleceniem, ale
nie zamierzała kwestionować rozkazu. Skinęła więc głową i
dołączyła do Bilba.
-
No, panie Baggins, nie zamierzam chodzić po krzakach w nocy.
Idziemy! – rzuciła do hobbita, schylając się do ogniska po
płoniące polano.
-
Tak, racja. – odparł hobbit sięgając po torbę i ruszył za
krasnoludem. Przechodząc obok swoich rzeczy Elaina zabrała miecz
oraz łuk z kołczanem.
-
Trzymaj! – idąc dalej, wcisnęła Niziołkowi pochodnię oraz łuk
i kołczan, a sama zapięła pas z mieczem. Następnie założyła
kołczan na plecy i wzięła od hobbita łuk i pochodnię.
Bilba
patrzył zaniepokojony na broń, którą Elaina wzięła ze sobą.
-
Czy coś nam grozi? – odważył się w końcu zapytać, kiedy
odeszli od obozu.
-
A wiesz pan może dokładnie co mieszka w tej okolicy? Albo co tu
przylazło i skąd? – zapytała, rozglądając się dookoła. –
Gdzie mamy iść?
Bilbo
otrząsnął się i wskazał kępę drzew. Kiedy podeszli do chaszczy
i Bilbo schylił się, by szukać ziół, Elaina nastawiła uszu. Nie
była niczym zaniepokojona, ale wolała być ostrożna. Zastanawiała
się też, gdzie czemu tak długo nie ma Filego i Kilego.
-
O! Są i grzybki… - usłyszała Bilba jak gadał do siebie,
grzebiąc w trawie.
Spojrzała
na niebo. Wschód był już całkiem granatowy, za to za zachodzie
niebo było jeszcze jaskrawo pomarańczowe. Blady, okrągły księżyc
nabierał blasku wraz z nadchodzącą nocą.
-
Tu już nic nie ma. – rzekł hobbit, upychając jakąś zieleninę
i małe białe, pękate grzybki do torby. – Dobrze byłoby poszukać
teraz jakiejś skały. O, tam widzę jakiś głaz. – wskazał na
wielki kawał skały, leżący samotnie wśród płowej trawy. -
Idziemy tam. – zarządził Bilbo.
Ruszyli
więc w tamtą stronę.
-
Musimy się śpieszyć. Gdy zapadnie zmrok, ciężko będzie trafić
do obozu. – ostrzegła Elaina.
-
Tak, jeszcze tylko obejdę tę skałę. Powinny tu rosnąć pewne
gatunki…
Elaina
znów zajęła się nasłuchiwaniem, ignorując to co mówił Bilbo.
Przesuwali się powoli wokół ostańca. Elaina nie czuła się
dobrze na tej wolnej przestrzeni. Póki byli pośród drzew, światło
pochodni nie zwracało na siebie uwagi, ukryte w gęstwinie. Jednak
teraz gdy wyszli na równinę, ogień był widoczny z wielu setek
metrów.
-
Panie Baggins długo jeszcze? – zwróciła się do przykucniętego
hobbita.
-
Zaraz kończę, jeszcze tam widzę…
W
tym momencie Elaina zamarła.
-
Cicho! – przykucnęła przy hobbicie, kładąc pochodnię na ziemi
i zasypując ją piachem.
-
Co? – zapytał zaskoczony Bilbo, ale Elaina zatkała mu usta
dłonią.
-
Ani słowa!
Z
początku słuchać było tylko szum falujących traw, ale Elaina nie
dała się zwieść. Puściła hobbita, ale gestem nakazała mu
milczenie. Przerażony Bilbo kiwnął głową. Widoczność była
jeszcze dobra i Elaina powoli i bardzo ostrożnie uniosła się na
nogach, by wyjrzeć z trawy. Wcześniej nałożyła na cięciwę łuku
strzałę i trzymała broń w gotowości by wystrzelić, jeśli
będzie taka konieczność. Ledwo wychyliła głowę znad traw
wystarczająco, by zobaczyć cokolwiek, dostrzegła wielkiego
czarnego warga, który biegł w ich stronę. Wystrzeliła, ale w tym
momencie bestia się potknęła i strzała przeleciała ponad jej
łbem.
-
Niech to! Uciekaj Bilbo! To warg! Do lasu! – krzyknęła.
Sięgnęła
po kolejną strzałę, ale nie zdążyła jej nałożyć na cięciwę,
bo warg przewrócił ją na ziemię. W ostatniej chwili udało jej
się uderzyć warga łukiem w pysk, ale to dało jej tylko kilka
sekund. Wprawdzie wstała i zaczęła uciekać w stronę lasu, ale
zaraz poczuła szarpnięcie na plecach i poleciała wysoko w górę,
podrzucona przez bestię. Upadła na kamienisty grunt, lekko
przygłuszona. Mimo to, jak najszybciej mogła, wstała i zaczęła
uciekać znów w stronę lasu, ale dosłownie czuła śmierdzący
oddech warga za sobą. Nagle warg zawył i zorientowała się, że
już nie biegnie juz za nią. Obejrzała się. Cielsko zaległo na
ziemi z kilkoma strzałami w grzbiecie. Zaczęła się rozglądać
gorączkowo wokół siebie i dostrzegła biegnących do niej Filego i
Kilego.
-
Elaina! Niech to licho porwie! Nic ci nie jest? – zawołał Fili.
-
Ale cię wysoko podrzucił! Myśleliśmy, że już po tobie. Masz
krzepę, że dałaś radę się podnieść po takim upadku! – dodał
Kili.
-
Gdzie Bilbo! – wysapała krasnoludzica.
-
Był z tobą?
-
Tak. – warknęła Elaina. Była wściekła, że z powodu jakiegoś
zielska, narazili się na takie niebezpieczeństwo. – Kazałam mu
uciekać do lasu.
-
No to pięknie, jeszcze się nam zgubi ten hobbit i… - ale Fili nie
dokończył, bo Elaina zobaczyła, w zapadających ciemnościach trzy
pary świecących upiornie oczu.
-
Jeszcze trzy! – krzyknęła, widząc zbliżające się bestie. –
Tam są!
Krasnoludy
odwróciły się, ale wargi były już zbyt blisko, by zdołać przed
nimi uciec. Fili wyciągnął miecz i zamierzył się na biegnącego
z przodu warga. Ranił go w bark, co rozjuszyło bestię
wystarczająco, by rzuciła się na krasnoluda z podwójną furią.
Elaina
miała kilka sekund więcej i to wystarczyło jej, by nałożyć
strzałę i wystrzelić. Tym razem trafiła bezbłędnie prosto
między oczy drugiego warga, który ginąc na miejscu, zarył w
grunt, wzniecając tuman kurzu. Rzuciła łuk na ziemię i wyjąwszy
miecz pobiegła pomóc Filemu, który wciąż walczył z największym
wargiem. Podbiegła i już miała zadać cios, ale bestia usłyszała
ją i odwróciwszy się w jej stronę, wyskoczyła do niej, kłapiąc
szczęką. To dało szansę Filemu, który w tym momencie zamachnął
się i rozpłatał wargowi szyję. Bestia padła na ziemię,
zalewając się posoką.
Kili,
kiedy Elaina pobiegła pomóc jego bratu, również starał się
trafić kolejnego warga, jednak nie udało mu się to i chybił. Na
szczęście ten warg był najdalej z całej trójki i krasnolud miał
czas, żeby naprawić błąd. Wystrzelił po raz drugi i trafił
bestię, ale jej nie zabił. Ranny warg zaskowyczał przeraźliwie i
rzucił się na Kilego powalając go na ziemię. Łuk wypadł mu z
rąk. Zaczął więc okładać potwora po pysku pięściami, bo tylko
to mu pozostało. Nagle warg zawył i podniósł łeb otrzepując
się. Po chwili znów warknął. Kili zobaczył nadlatujący z
ciemności kamień, który uderzył warga w brzuch. Bestia była
zdezorientowana. Nie wiedziała, czy szukać tego kto obrzuca ją
kamieniami, czy zabić krasnoluda, który leżał po jej łapami. Ta
chwila zawahania miała kosztować ją życie. Warg znów zawył, ale
był to już ryk konającego i stoczył się z Kilego. Krasnolud
zobaczył, jak Elaina odsuwa się, żeby zrobić miejsca dla
upadającego cielska i zadaje mu kolejny, tym razem już śmiertelny
cios.
Krasnolud
opadł na ziemię oddychając z ulgą, Zaraz podbiegł do niego Fili.
-
Bracie! Żyjesz? – zawołał przestraszony.
-
Żyję, ale mało brakowało… – odparł Kili.
-
Wstawaj! – Fili podniósł brata z ziemi.
-
Panie Bilbo! Wychodź! Już po wszystkim! – zawołał Kili
podnosząc się z ziemi.
I
faktycznie, zaszeleściły krzaki i pojawił się bardzo
przestraszony hobbit z kamieniem w dłoni. Kiedy zobaczył, że
krasnoludy są całe, wypuścił kamień z rąk i podbiegł do nich.
-
Musimy powiedzieć Thorinowi o tych wargach. Nie wiadomo czy nie ma
ich tu więcej. Wracamy do obozu. – odezwała się stanowczo
Elaina, wyrywając swoją strzałę z cielska warga i podnosząc z
ziemi swój łuk.
Fili
zostawił nagle Kilego, szybko podszedł do niej i objął ją mocno.
-
Uratowałaś mojego brata. Dzięki ci. – rzekł.
-
Wyście zrobili to samo wcześniej dla mnie. – rzekła, uwalniając
się z ramion Filego, lekko zakłopotana, ale zaraz zaczął ją
ściskać Kili. Fili tymczasem podszedł do hobbita i uścisnął mu
dłoń i poklepał po ramieniu.
-
Gandalf miał rację. Jesteś dzielniejszy niż na to wyglądasz.–
rzekł. – Jesteśmy waszymi dłużnikami. – rzekł do Elainy i
Bilba. Bilbo uśmiechnął się i wzruszył skromnie ramionami.
Kili
i Elaina poszli po upolowane króliki, które zostały nieopodal
głazu, a także, żeby zabrać strzały z powalonego cielska
pierwszego warga. Przy okazji wzięli też zgaszoną pochodnię,
którą udało im się ponownie rozpalić, gdy zeszli z równiny i
osłoniły ich drzewa.
Kiedy
dotarli do obozu, zobaczyli rozgniewanego Thorina, który chodził w
tę i z powrotem z ponurą i zaciętą miną. Nieopodal, Dwalin razem
z Gloinem, Bofurem i Bifurem właśnie zbierali się, by ruszyć na
poszukiwania, ale gdy zobaczyli zbliżającą się czwórkę,
podbiegli do nich. Gandalf ruszył zaraz za nimi, jednak Thorin był
szybszy.
Bilbo
usiadł na trawie i oparł głowę o ramiona, próbując się
uspokoić. Elaina wrzuciła pochodnię do ogniska i zaczęła
zdejmować broń.
-
Gdzie żeście wszyscy byli?! – zapytał surowym tonem Thorin.
Kili
rzucił koło kotła pięć królików.
-
Wracaliśmy do obozu, gdy usłyszeliśmy warga, a potem krzyk Elainy.
– odezwał się Fili, odpowiadając na pytanie wuja.
Thorin
przeniósł badawczy wzrok na krasnoludzką dziewczynę.
-
Warga, powiadasz... – rzekł powoli do siostrzeńca, nie
spuszczając wzroku z Elainy. Dostrzegł po chwili jej poszarpany
kubrak, w miejscu gdzie warg chwycił ją, by potem podrzucić w
górę.
-
Zabiliśmy tego gada, bo mało brakło, a byłoby po niej. Ale zaraz
pojawiły się trzy kolejne. – ciągnął Fili. – I co tu dużo
mówić Thorinie. Kili by zginął, gdyby nie Elaina i Bilbo. Gdyby
Bilbo nie odwrócił uwagi bestii, rzucając w nią kamieniami,
Elaina nie zdążyłaby jej zabić, a ona wtedy rozszarpała by
Kilego.
Thorin
stał, zaskoczony tym co usłyszał od Filego. Gandalf zaś puchł z
dumy, słysząc o wyczynie Bilba, bo wiedział, że to na pewno
polepszy wizerunek hobbita w oczach Dębowej Tarczy.
-
Myślałby kto, że hobbit się odważy postawić wargowi. –
mruknął w końcu Gloin.
Thorin
milczał. W końcu spojrzał na Elainę.
-
Dziękuję pani Elaino. – rzekł do niej, po czym objął ją, tak
jak wcześniej jego siostrzeńcy, ale mniej żywiołowo niż oni i
uściskał ją mocno. Potem podszedł do Bilba i przykucnął przy
nim. Bilbo podniósł głowę zdziwiony.
-
Cóż, panie Baggins, miej pewność, że nie zapomnę ci tego
wyczynu. – rzekł poważnie i klepnął hobbita w ramię. Potem
wstał i odszedł powoli w stronę swojego legowiska.
-
Bombur! Masz już z czego gotować, więc na co czekasz! Wszyscy są
głodni. – rzekł do grubego krasnoluda, który stał przy kotle.
Tymczasem
Elaina, przysiadając się do Kilego i Filego, zdjęła i zaczęła
oglądać potargany kubrak. Odłożyła po chwili odzienie,
zadowolona, że nie jest bardzo uszkodzone.
-
Pokaż dłonie. – powiedziała do Kilego.– Bardzo cię pogryzł?
-
Miałem szczęście. – rzekł, pokazując jej ręce. – Większe
niż twój kubrak – zaśmiał się.
Dłonie
i przedramiona krasnoluda były całe w siniakach i zadrapaniach, ale
nic poza tym.
-
No faktycznie. Ale tobą nic nie rzucało. – zaśmiała się, ale
zaraz spoważniała. – Pan Oin chyba zna się na opatrywaniu?
-
Za to chciało odgryźć mi twarz. – odparował młodszy krasnolud.
– Tak, jest naszym znachorem, ale nie będę mu zawracać głowy.
To nic.
Elaina
uśmiechnęła się, jakby trochę zaskoczona słowami Kilego.
-
A ty jak tam, Elaino? – zainteresował się Fili.
-
Nie najgorzej. – odrzekła, uśmiechając się znów.
Prawda
jednak była taka, że boleśnie odczuwała prawy bok. Kiedy
wylądowała na ziemi podrzucona przez warga, upadła prawym bokiem
na wystający kamień i teraz każdy oddech powodował coraz
mocniejszy ból.
Spojrzała
w stronę hobbita, który wciąż był roztrzęsiony. Gandalf
rozmawiał z Thorinem, zapewne o watadze wargów, więc Bilbo był
sam. Odeszła od krasnoludów i przysiadła obok Bilba.
-
Ale przygoda, prawda? – zagaiła beztrosko, chcąc go trochę
rozchmurzyć.
Bilbo
spojrzał na nią zdziwiony.
-
To była według ciebie przygoda, pani Elaino?
-
A co innego? – droczyła się z hobbitem - Małe starcie z wargami.
-
O mało nie zginęliśmy.
-
Dobrze, już dobrze. Było z nami krucho. – zaśmiała się i zaraz
skrzywiła, bo znów poczuła ból z prawej strony.
Spojrzała
szybko na hobbita, ale nic nie zauważył.
-
Marzę o kolacji. Idę zobaczyć jak idzie gotowanie. - dodała
patrząc na Bombura przy kotle i podniosła się ostrożnie.
-
Zapomniałem o tych ziołach! – wykrzyknął nagle Bilbo, chwytając
torbę.
-
Chodźmy w takim razie. – rzekła Elaina.
Idąc
czuła wciąż ból, jednak nie chcąc dać po sobie nic poznać, nie
zwolniła. Postanowiła, że gdy Bilbo zajmie się doprawianiem
strawy, znajdzie gdzieś ustronne miejsce i obejrzy bok.
-
Panie Bombur, masz tu pomocnika. – rzekła wesoło do grubasa.
Bombur
spojrzał podejrzliwie na Bilba, ale gestem pozwolił mu podjeść.
-
Pokaż no, co tu masz niziołku. – mruknął, a Bilbo zaczął mu
prezentować zawartość torby. I jakkolwiek jest to rzadko
spotykane, to właśnie ten krasnolud i ten hobbit szybko się
zrozumieli i zaczęli dość sprawnie współpracować.
Elaina
widząc, że może zostawić hobbita samego, schyliła się powoli po
płonącą gałąź i odeszła z nią jak gdyby nigdy nic, starając
się nie zwracać na siebie uwagi.
Gandalf
siedział razem z krasnoludami.
-
To bardzo dziwne. Wargów nie widziano w tej części Eriadoru od
bardzo dawna. – myślał głośno czarodziej.
-
Obawiam się, że mógł to być zwiad większej grupy, która
planowała napaść na jakieś ludzkie osiedle. – dodał swoje
Balin.
-
Cztery wargi to za mało jak na pojedynczą watahę. Balin ma rację,
ale tylko po części. – rzekł Thorin. – Musimy mieć oczy i
uszy otwarte. To zbyt duży zbieg okoliczności.
-
Myślisz, że ma to coś wspólnego z naszą wyprawą? – zapytał
Gandalf.
-
A nie uważasz, że one może czegoś szukały? - Thorin spojrzał na
czarodzieja ponuro.
-
Zachowałeś tajemnicę, tak jak cię prosiłem? – Gandalf zwrócił
się cicho do Thorina.
-
Nikomu nic nie wspominałem o wyprawie, prócz krasnoludów. –
odrzekł, lekko obrażonym tonem Dębowa Tarcza.
-
Cóż, w takim nie pozostaje nam nic innego, jak zachować wyjątkową
czujność wedle twoich słów.
Thorin
kiwnął głową, zgadzając się z Gandalfem. Obaj spojrzeli
jednocześnie na Bilba i Elainę, którzy szli razem do ogniska.
-
Jednak są możliwe przyjazne relacje pomiędzy krasnoludem i
hobbitem. – rzekł z przekąsem Gandalf patrząc na tę dwójkę.
Thorin
prychnął.
-
Gdyby nie te ziółka, wargowie by się na nich nie natknęli. Mam
tylko nadzieję, że zginął cały zwiad i żadne z tych ścierw nie
zaniosło wiadomości o nas reszcie… - odparł, przyglądając się
jak Bilbo pokazuje Bomburowi swoje znaleziska.
-
Może i tak. Jednak nie wiemy czy Kili i Fili, w razie spotkania z
wargami, dali by sobie radę sami. Dostrzeż więc Thorinie też
jaśniejsze strony tej niefortunnej sytuacji. Ocaleli, bo Bilbo
poszedł szukać ziółek. – odrzekł mu cierpko Gandalf.
Thorin
nic nie powiedział. Przyglądał się za to Elainie. Coś go
niepokoiło w jej zachowaniu. Zdawało mu się, że idąc z Bilbem
utyka na prawą nogę. Przyjrzał się lepiej jej twarzy. Teraz
stojąc przy ogniu, była cała spięta. Brała wolne, ale płytkie
oddechy. Kiedy schyliła się po polano, dostrzegł, że się
skrzywiła. Tym uważniej więc obserwował jej dalsze poczynania.
Gandalf z Balinem i Dwalinem też zdawali się zauważać dziwne
zachowanie krasnoludzicy, ale nic nie mówili. Thorin spojrzał na
czarodzieja i razem znów popatrzyli za oddalającą się Elainą.
-
Coś jest nie tak. – mruknął Gandalf.
-
Balin, powiedz Oinowi, że będzie miał robotę. – Dwalin wskazał
głową na oddalająca się Elainą.
Balin
westchnął tylko i poszedł do Gloina i Oina.
Obserwując
jak Elaina wychodzi z obozu, Thorin z Gandalfem podeszli do Filego i
Kilego.
-
Fili, Kili czy Elaina została ranna? – zapytał Gandalf.
-
Kili się jej pytał. Mówiła, że jest cała. – odparł Fili.
Thorin
spojrzał ponuro na czarodzieja i bez słowa poszedł za Elainą.
-
Chyba nie powiedziała wam całej prawdy... – mruknął czarodziej.
Obaj
młodzieńcy zerwali się z miejsc.
-
Jak to? – zapytał Kili.
-
Utyka na jedną nogę. A teraz wyszła z obozu. Pewnie poszła
obejrzeć ranę. – wyjaśnił Gandalf.
-
Jej nie chodziło o ciebie, kiedy pytała o pana Oina, tylko o
siebie! – rzekł nagle Fili. - Idziemy za nią. Czort jeden wie, co
jej jest. – zarządził poważnym tonem i razem bratem podążyli
za wujem, który już zniknął w ciemnościach.
Elaina
po wyjściu z obozu, skierowała się do kilku niewielkich skał,
które widziała wracając z Bilbem i krasnoludami. Ból promieniował
z boku i utrudniał jej w tej chwili już nawet chodzenie, więc co
chwila przystawała. Gdy dotarła w końcu do upatrzonego miejsca,
weszła między skały. Osłaniały ją one ze wszystkich stron i
mogła spokojnie obejrzeć swój bok. Wetknęła pochodnię w szparę
między kamieniami i usiadła obok, starając się zebrać oddech.
Kiedy chwilę odpoczęła, schowała bardziej sprawną, lewą ręką
włosy pod koszulę, żeby jej nie przeszkadzały. Potem odwróciła
się do źródła światła i powoli podniosła tunikę i koszulę.
Syknęła, gdy przez przypadek uraziła uderzone miejsce. Cała skóra
prawym boku była wręcz sina, a samo miejsce gdzie uderzył kamień,
prawie granatowe. Wzięła płytki oddech i pomacała delikatnie
miejsce urazu. Bardzo ją bolało. Podejrzewała, że ma pęknięte
żebra. Jeśli nie złamane. Przymknęła oczy i uciskając jak
najdelikatniej przesuwała palce po każdym z żeber, chcąc się
przekonać które z nich są uszkodzone. Kiedy w końcu natrafiła na
pierwszą z pękniętych kości, ból jaki ją niespodziewanie
przeszył, był tak silny, że na chwilę ją zamroczyło. Spróbowała
zbadać kolejne żebro, ale skończyło się to tak samo. Już
wiedziała, że nie da rady sama tego opatrzyć. Musiała wrócić do
obozu.
-
Niech licho porwie tę gadzinę i wszystkie jej pomioty! – zaklęła
głośno, kiedy ból trochę złagodniał. Cała się trzęsła.
-
Elaino! – usłyszała nagle z oddali głos Kilego. Po chwili,
gdzieś bliżej jej imię zawołał Fili.
Zaraz
doszedł ją skrzypiący odgłos kroków po suchym igliwiu i między
skały wszedł niespodziewanie Thorin, który szukając jej,
dostrzegł słaby blask ognia.
Elaina
nie zdawała sobie sprawy jak źle wygląda. Jej czoło błyszczało
od potu, a twarz miała bladą, wręcz ziemistą. Do tego z daleka
widać było, że cała dygocze. Kontrast między jej wyglądem
sprzed kilkunastu minut, kiedy Thorin widział ją w obozie, a
obecnym był tak ogromny, że krasnolud zamarł na parę sekund, a
potem podbiegł do niej.
-
Muszę wrócić do obozu. – powiedziała cicho, próbując wstać.
-
Co z tobą, pani Elaino? – zapytał Thorin, pomagając jej się
podnieść.
-
Chyba mam złamane żebra, panie Thorinie. – odparła, podnosząc
koszulę i pokazała strzaskany bok.
Thorin
nic nie rzekł, bo wiedział, że podejrzenia Elainy są słuszne.
Pomógł jej wstać z kamienia, a ona oparła się na nim. Kiedy
wyszli zza skał, zobaczyli Filego i Kilego.
-
Znalazłeś ją! – zawołał z ulgą Kili.
-
Weź ode mnie pochodnię! – rzekł Dębowa Tarcza do Filego. –
Poświecisz nam! Kili, biegnij do Oina. Ma uszkodzone żebra. Będzie
wiedział co robić!
Kili
kiwnął głową i już go nie było. Fili oświetlił drogę
płonącym polanem i ruszyli w stronę obozu.
-
Czemu to się nam nie przyznałaś, że jesteś ranna, pani Elaino? –
zapytał Thorin. – Oszczędziło by nam to zachodu.
-
Chciałam właśnie oszczędzić wam zachodu. – odparła.
-
Doprawdy. – usłyszała lekko zrzędliwy thorinowy głos nad sobą.
Uśmiechnęła się słabo.
-
Mogę? – szepnęła i pokazała gestem, że chce oprzeć głowę na
jego piersi.
Dębowa
Tarcza skinął głową, więc Elaina położyła głowę na
futrzanym kołnierzu jego kubraka.
-
Dziękuję… - szepnęła cicho.
Była
już bardzo słaba. Ciągłe napięcie mięśni na całym ciele, w
mimowolnej reakcji obronnej organizmu wywołanej narastającym bólem,
bardzo ją wyczerpało. Oczy jej się same zamykały, ale wpatrywała
się uparcie w ogień pochodni niesionej przez Filego i to pozwalało
jej zachować przytomność.
Fili,
idąc przed nimi nie dosłyszał cichego pytania Elainy skierowanego
do Thorina. Odwrócił głowę, chcąc zapytać czy aby nie idzie
zbyt szybko i głos mu uwiązł w gardle. Widać było po jego minie,
że miał coś do powiedzenia, więc Elaina patrzyła na Filego z
niemym pytaniem w oczach. Thorin po chwili też podniósł wzrok na
siostrzeńca, co sprawiło, że Fili poczuł się, jakby ktoś go
przyłapał na podglądaniu. Karcący wzrok wuja sprawił, że
młodzieniec szybko odwrócił głowę i znów spojrzał przed
siebie trochę speszony tym co zobaczył. Zaraz jednak na jego twarz
wypłynął figlarny uśmiech. Nie myślałem, że dożyję chwili,
kiedy wuj Thorin w ogóle spojrzy na kobietę, a tu takie rzeczy,
pomyślał wesoło Fili.
Thorin,
kiedy Elaina oparła na jego piersi głowę, co chwila spoglądał na
nią z lekkim niepokojem, bo czuł, że dziewczyna słabnie. Ale
przez jedną krótką chwilę, kiedy zapatrzył się na nią, naszły
go myśli o wieczorze u hobbita i wróciły emocje jakie odczuwał
wtedy wobec niej. Jego twarz zupełnie się wypogodziła, a
spojrzenie nabrało łagodności. I na ten moment natrafił właśnie
Fili.
Kiedy
dotarli do obozu i weszli w krąg światła, zaraz podeszli do nich
Kili i Bilbo z Gandalfem. Reszta przyglądała się z dalszej
odległości, kręcąc głowami, bo krasnoludzica wyglądała bardzo
marnie.
-
Naprawdę obstawiałem, że pierwszy wykończy się hobbit… -
mruknął ponuro Nori zawiedzonym tonem do Oriego, ale zaraz
zachichotał widząc minę swojego młodszego brata. – Żartowałem
Ori!
-
Pan Oin już wszystko przygotował. – rzekł Kili, wskazując na
legowisko pod skałą.
Dębowa
Tarcza zaprowadził kompankę na posłanie przygotowane przez Oina.
Elaina
położyła się powoli, będąc już na wpół przytomną i
przymknęła oczy. Jeszcze w ostatnim momencie zobaczyła nad sobą
zatroskaną twarz hobbita i krzepiąco uśmiechniętego Gandalfa.
-
Idźcie stąd wszyscy i dajcie mi pracować. – Oin rozgonił
zebranych wokół krasnoludów i Bilba. Został tylko Gloin z
Thorinem i Gandalf. Krasnoludzki znachor podciągnął koszulę
Elainy i pokręcił głową. Potem dotknął zsiniałego miejsca.
Elaina jęknęła z bólu.
-
Pozwolisz panie Oin? Jeszcze kilka minut. – rzekł Gandalf klękając
przy krasnoludzicy.
Wyjął
ze swojej torby jakiś korzeń i zapaliwszy go, postawił pod nos
Elainie, by wdychała zielonkawy, kwaśny dym. Za pierwszym razem
Elaina odrzuciła głowę, ale na polecenie Gandalfa Gloin
przytrzymał ją i za drugim wdechem dym zadziałał, wprowadzając
Elainę głęboki nienaturalny sen.
-
Nie musi odczuwać nie potrzebnego bólu. Rób swoje, panie Oin. –
rzekł Gandalf i ustąpił pola krasnoludowi.
-
Nic tu po nas Thorinie. – rzekł czarodziej stając przy nim -
Zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. Reszta należy do Oina.
Krasnolud
kiwnął głową, ale stał i patrzył jeszcze przez chwilę na
Elainę. Potem odszedł i udał się na swoje miejsce, wyjął fajkę
i zapalił ją.
-
Pięknie… - mruknął sarkastycznie Dwalin, siadając obok –
Miało nie być kłopotów…
Thorin
siedział jednak w milczeniu. Spoglądał w przestrzeń, wypuszczając
dym. Co jakiś czas jego oczy wędrowały w stronę, gdzie krzątali
się Gloin i Oin.
Oin,
jako że był biegły w sztuce lekarskiej, szybko poradził sobie z
obrażeniami swojej pacjentki. Stary krasnolud cieszył się, bo
okazało się, że żebra nie uszkodziły prawego płuca. A jako, że
krasnoludy są odporne i szybko zdrowieją, to nie martwił się też
o los kompanki, bo wiedział, że szybko się wyliże.
Tak
więc, gdy skończył zawołał Gandalfa, żeby ten podał
krasnoludzicy coś na wybudzenie. Gloin tymczasem poszedł do
siostrzeńców Dębowej Tarczy. Zaraz dołączył do nich Bilbo i Ori
wraz Bofurem i wszyscy przysłuchiwali się, temu co Gloin mówi o
Elainie. Uśmiechnęli się też zaraz z ulgą, kiedy Gloin oznajmił,
że wszystko już w porządku.
W
tym samym czasie Gandalf pochylony na krasnoludzicą, wyjął z torby
małą fiolkę z czarnym płynem, a kiedy ją odkorkował, podobnie
jak wcześniej podstawił pod nos Elainy. Zapach z fiolki był tak
intensywny i gryzący, że nawet Oin stojący nieopodal poczuł go i
zmarszczył nos. Elaina w momencie zareagowała, gwałtownie
odrzucając głowę i otwierając oczy.
-
Spokojnie, moja droga, spokojnie. – uśmiechnął się czarodziej.
Elaina
chciała się podnieść, ale Oin ją powstrzymał.
-
Daj sobie czas do rana. – mruknął i przytrzymał ją, by się
znowu położyła. Elaina usłuchała go i po chwili znów zamknęła
oczy.
Czas
do świtu minął spokojnie. Rano zebrali obóz i ruszyli w dalszą
drogę. Elaina czuła się już lepiej, bo ból zelżał i łatwiej
było jej się poruszać, więc większość rzeczy przy zbieraniu
obozu robiła sama. Fili i Kili pomogli jej jedynie przy wsiadaniu na
kucyka.
_______________
Opowiadanie powstało na na podstawie powieści J.R.R. Tolkiena „Hobbit – czyli tam i z powrotem” oraz ekranizacji tej powieści w reż. Petera Jacksona.
Bardzo lubię ten rozdział. To chyba jeden z moich ulubionych. :-)
OdpowiedzUsuń- Dis
Ja też go lubię :) To jeden z tych tekstów, który powstawał w wyniku nagłego napływu weny ;)
Usuń