czwartek, 24 marca 2016

"Ten, którego imię jest wymawiane, żyje." - przysł. egipskie. Tutenchamon.

źródło: Google
Mam patologiczną, nieprzemijającą alergię na Starożytny Egipt. Alergię pozytywną. Od blisko 10-12 lat. Nie wiem dlaczego i skąd się to bierze. Po prostu jest. 
Objawy się różne, na przykład wzmożona aktywność wyobraźni, która ostatnim razem (prawie 10 lat temu) doprowadziła do powstania historii, którą będę się z wami niedługo dzielić.
Innymi objawami tej alergii, jest to, że wyłapuję z otaczającego mnie świata wszystko co z nim związane albo choć w jakiś sposób do tego nawiązuje, jak radar. Filmy, seriale, muzykę, przedmioty, książki...  Moja biblioteczka dzieli się na trzy części TOLKIEN - SAPKOWSKI - STAROŻYTNY EGIPT - INNE, gdzie Starożytny Egipt zajmuje najwięcej miejsca. Są tam książki naukowe Andrzeja Niwińskiego i Karola Myśliwca, wybitnych polski egiptologów, są powieści Michelle Moran i Miki Waltari, oraz Wilbura Smitha i Bolesława Prusa, których akcja toczy się w Starożytnym Egipcie, są opracowania o wierzeniach, życiu codziennym, albumy przemykające po wiekach od okresów predynastycznych do okresu rzymskiego. Wszystkie przeczytane, niektóre po kilka razy. 
I o ile o literaturze można powiedzieć, że zdaje egzamin jeśli chodzi o przedstawianie dziejów Starożytnego Egiptu, to kinematografia średnio sobie daje z tym radę. Nie wiem czym to jest powodowane, bo na przykład filmów, które można nazwać wartościowymi o Imperium Rzymskim jest mnóstwo. Być może brakiem ciekawych tematów (!?), kosztami związanymi z wykonaniem, dekoracji, kostiumów i rekwizytów. 
Tak czy inaczej, czasem ktoś jednak wpadnie na pomysł, komuś się chce, ma środki i dzięki temu zdarzają się przyzwoite produkcje filmowe w tym klimacie. 
Moją ulubioną i jak na razie bezkonkurencyjną jest 
"Tut"
kanadyjsko-amerykański mini serial historyczno-biograficzny opowiadający o krótkim życiu faraona Tutenchamona. 
Trafiłam na ten serial przez przypadek przeglądając program TV. I wierzcie lub nie, ale od razu miałam przeczucie, że to będzie coś wartego uwagi, nie tylko ze względu "że to o Egipcie". Tego samego wieczora, obejrzałam, nie... pochłonęłam pierwsze 4 odcinki (w oryginale są trzy 1,5 godzinne odcinki, ale nasza telewizja podzieliła je na połówki, więc mamy 6 odcinków po 45 minut)  i.... zakochałam się w tym serialu.
Historycznie film jest przyzwoity i nie mam mu nic do zarzucenia. Autorzy dopowiadają pewne kwestie, ale nie kolidują one w żaden sposób z faktami, znanymi z odkryć archeologicznych. Realia życia są pokazane nieźle, zachwycają dekoracje, kostiumy i dbałość o szczegóły - nie tylko te związane z elitami.  Doskonale jest pokazany dwór faraona - intrygi, walka o władzę i wpływy - bez ugrzecznień, idealizowania, co zwłaszcza na sam koniec pokazuje, jak bardzo w tym wszystkich osamotniony jest główny bohater. 

W Tutenchamona wciela się kanadyjski aktor Avan Jogia. Doskonale odgrywa zmiany jakie zachodzą w młodym faraonie, gdy zdobywa się by postawić się tym, którzy do tej pory sprawowali za niego władzę i potem przemiany z chłopca w świadomego i zdecydowanego władcę, którego życie niestety szybko i nie spodziewanie się kończy. Na marginesie dodam, że na scenach końcowych tj, śmierci i pogrzebie młodego faraona bardzo się wzruszyłam. Po prostu było mi go szkoda... 


Zaraz za Avanem Jogią, jeśli chodzi o kreowanie postaci, jest genialny Ben Kingsley, wcielający się w wezyra Aja. Jego Aj to idealny dworzanin. Będący w cieniu, ale jednak obecny przy wszystkich ważnych wydarzeniach. Regent, który mimo utraty pełni władzy na rzecz młodego faraona, nie ustaje w staraniach, by sobie znów tę władzę zapewnić. Jego intrygi są subtelne, a on sam wzbudza sympatię i zaufanie, ale niech was to nie zmyli - Aj jest sprytny i niebezpieczny. Mimo, że sam umoczony jest w każdą pałacową aferę, nigdy nie pada na niego cień podejrzenia.  

Jedynym zgrzytem obsadowym jest dla mnie aktor grający generała Horemheba, który jest...  czarny. Nie mam nic do jego koloru skóry ani pochodzenia etnicznego, ale obsadzenie go w tej roli to chyba wpływ wszech obecnej poprawności politycznej, bo z trzymaniem się historyczności nie ma to nic wspólnego ;) I naprawdę gryzie się z resztą obsady, przynajmniej według mnie. Nie czytałam bowiem nigdzie by generał Horemheb był czarnoskóry, a co za tym idzie pochodził z jedynego miejsca (w zasięgu wpływów Egiptu)  gdzie tacy ludzie mieszkali w tamtych czasach tj. z kraju Kusz (obecna Nubia - pogranicze Sudanu i Egiptu). 

Poniżej wrzucam kilka zdjęć z serialu i krótkie fanvideo z piosenką Bena Cocksa - So Cold. 

źródło: Filmweb

źródło: Filmweb

źródło: Filmweb

źródło: Pinterest


Fanvideo "Tut" by xTuhadx




P.S. Tak, tak.... wprowadzam was w klimat :P 




4 komentarze:

  1. Widziałam kiedyś fragment tego serialu, ale, mimo iż mnie zaintrygował, nigdy go nie oglądałam.
    Moją pasją również jest historia :-) a przede wszystkim starożytność. Moją ulubioną postacią jest z pewnością Aleksander Wielki.
    -Dis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ze starożytności interesuje jedynie Egipt. Grecja, Rzym w ogóle.
      Dlaczego wybrałaś akurat Aleksandra? :)

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc? Nie wiem. Był niezwykłą osobą, która dokonała niezwykłych rzeczy. A na dodatek mało o nim wiemy, co sprawia, że jest owiany tajemnicą. :-)
    -Dis

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz bardzo fajną „alergię” Doroto. :-) Jeśli chodzi o serial, to natrafiłam na niego przypadkiem, ale bardzo mnie zaciekawił, choć oglądałam go od drugiego odcinka ( a że niezbyt często oglądam tv to cieszyłam się z powtórek, choć były o dość nieludzkiej godzinie).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.
Miło, że mnie odwiedziłeś. Zapraszam ponownie :)