A więc od początku...
Do ruchu rekonstrukcyjnego przyłączyłam się w styczniu 2015 roku. W moim mieście działa jedno z większych bractw w Polsce, więc nie musiałam daleko szukać. Ja i bractwo, do którego należę, odtwarzamy tzw. okres okołogrunwaldzki. czyli końcówkę XIV i początek XV wieku.
Dlaczego wybrałam takie hobby?
Po pierwsze...
Interesowało i interesuje mnie jak ludzie żyli dawniej. Co oni jedli, co pili, na czym spali, z czego i jak robili przedmioty codziennego użytku itp. Rekonstrukcja daje mi możliwość nie tylko zaznajomienia się z tym, poszerzenia wiedzy, ale uczestniczenia w pewnym stopniu w życiu ludzi z sprzed 600 lat.
Po drugie...
Chciałam się nauczyć walczyć. Umożliwiono mi to. Dzielnie trenowałam z chłopakami z bractwa w sekcji ciężkozbrojnych i raz nawet udało mi się wyjść do turnieju. Choć zajęłam tam słabe miejsce, to uważam sam fakt uczestnictwa w walkach za jedno z największych osiągnięć w moim życiu.
Po trzecie...
Lubię przybywać w warunkach, nazwijmy to umownie, surwiwalowych, blisko przyrody, gdzie człowiek jest zdany w dużym stopniu tylko na siebie. A takie mniej więcej w obozach na turniejach panują. Choć coraz częściej organizatorzy turniejów zapewniają możliwość skorzystania z prysznica, a toi-toi to już standard, nadal życie obozowe jest wyzwaniem, dla niektórych nie do przejścia.
I po czwarte...
Zawsze chciałam robić w życiu coś, o czym mogłabym kiedyś opowiedzieć wnukom ;)