Rozdział 3
Elisabeth
jechała wolno leśną drogą kierując się do Locksley. Jedną
dłonią trzymała niedbale wodze, a drugą oparła na biodrze i
wpatrywała się w las przed sobą podziwiając jego piękno.
Cudowne, przyjemne popołudnie. W przeciwieństwie do przedpołudnia.
Całe bowiem spędziła w posiadłości Gisborne’a nic nie robiąc.
Marian czuła się nie za dobrze i siedziała w swoim pokoju. Chyba
spała. Elisabeth mając dość czekania, aż kuzynka zechce opuścić
komnatę, kazała w końcu stajennemu przygotować jej konia i
wyjechała zaraz po obiedzie na spacer. Nikt jej nie zatrzymywał.
Ojca nie było. Wcześnie rano wyjechał do Nottingham razem z
Gisborne’m. Mieli wrócić wieczorem. Allan zaś spał w najlepsze
na ławie w sali biesiadnej. Mogła go obudzić, by jej towarzyszył
w przejażdżce jak zawsze do tej pory, ale stwierdziła, że poznała
już okolicę na tyle dobrze, że nie potrzebowała przewodnika, a
tym bardziej ochrony. Od przejażdżki, kiedy to pierwszy raz
wymknęła się z Allanem, odbyli razem już kilka wycieczek,
korzystając z okazji, że sir John wraz z Gisborne'em wyjeżdżają
do Nottingham. Allan za każdym razem protestował, ale przebiegła
dziewczyna umiała tak zaszantażować sługę gospodarza, że ten
musiał jej towarzyszyć, nie chcąc by zwierzchnik dowiedział się
o jego pierwszym nieposłuszeństwie… i każdym kolejnym. O Marian
nie musiała się martwić. Kuzynka dotrzymywała tajemnicy. Za
każdym razem wracali z przejażdżek przed ojcem i sir Gisborne'em,
więc nikt nic nie podejrzewał. Jedynie sir Guy, chodził lekko
zachmurzony, bo Elisabeth zmęczona po potajemnych przejażdżkach
nie miała ochoty na kolejne w ciągu dnia. Wieczorami po wieczerzy
lubiła jednak siadywać właśnie obok niego. Uśmiechnęła się
leciutko na myśl o dowódcy straży.